Uczestniczki chóru przy katedrze w Tartusie w roku 2018 – mała Bernadetta Ghazwan Angelo (u góry, na zdjęciu w czasie majowego nabożenstwa w domu) i solistka Lejla Ghazwan Angelo (u dołu).
Na głównym placu Kneyeh przyciągał zawsze uwagę, duży jasny posąg Maryi Bożej Rodzicielki. Jej rozwarte ramiona w opiekuńczym geście jakby chciały objąć i ukoić garnących się do Niej znękanych ludzi… Tym gestem zdaje się upraszać łaski u Swego Syna dla syryjskich chrześcijan pozostałych jeszcze na tej ziemi. Po wkroczeniu dżihadystów ta piękna figura została rozbita – pisze Barbara Anna Hajjar w kolejnym odcinku z jej cyklu reportaży i esejów z podróży po Syrii.
Urocza, całkowicie chrześcijańska wioska – osada leży na 63 km od tureckiej dziś Antaky, kiedyś Antiochii Syryjskiej i jest 6 km odległa od miasta Jish Shughur, w regionie administracyjnym Idlib. QNEYEH (KNEYEH) to stara aramejska –syrjacka nazwa, oznacza „królestwo” lub „bogactwo”, „skarb”. I rzeczywiście KNEYEH to (kiedyś (!)) wspaniała osada o starej historii i tradycji; leżała na Jedwabnym Szlaku, łączącym Azję z Europa. Była (!) wielką atrakcją turystyczną północnej Syrii, obok starochrześcijańskiej, historycznej BARA. Docierali tu w przedwojennych czasach liczni pielgrzymi polscy odwiedzający bogatą w pamiątki –pomniki naszej wiary ziemię syryjską.
Klasztor OO.Franciszkanów w historycznej wiosce zawsze przyjmował w serdeczną gościnę pielgrzymów różnych narodowości. Urocza wioska-osada, jasna i czysta, błyszczącą bielą budowli w pełnym słońcu, starych tradycyjnych budowli z jasnego wapiennego kamienia. Urzeka tradycyjnymi budynkami, tajemniczymi zaułkami, przesmykami, zakątkami i wąskimi uliczkami wybrukowanym kamienną kostką lub płytami. To autentyczne widoki rzadko już spotykane w dzisiejszych czasach.
Ta właśnie wyjątkowo zadbana i zorganizowana wioska chrześcijan łacinników i Ormian szczyci się wspaniałym kościołem pw. Św.Józefa i wielkim klasztorem OO. Franciszkanów. W klasztorze powstało lokalne muzeum pielęgnujące i przechowujące pamiątki chrześcijańskie z IV i V wieku ery Chrystusa.
Działało tu wielu zasłużonych zakonników – misjonarzy, jak i sióstr zakonnych. Wśród nich wielce zasłużony i znany z oddania dla ziemi syryjskiej, chrześcijaństwu bliskowschodniemu Franciszkanin Ojciec Pascal Castelana (1921 -2012) z Italii. Ojciec Pascal przez 66 lat pracy, działalności misjonarskiej w Syrii, gorliwie głosił Ewangelię, opiekował się zabytkowymi chrześcijańskimi wioskami i miejscami na północy Syrii. Stworzył Muzeum przyklasztorne. Spoczął na wieki w ukochanej przez siebie ziemi syryjskiej 28.04.2012.
Na głównym placu Kneyeh przyciągał zawsze uwagę, duży jasny posąg Maryi Bożej Rodzicielki. Jej rozwarte ramiona w opiekuńczym geście jakby chciały objąć i ukoić garnących się do Niej znękanych ludzi…Tym gestem zdaje się upraszać łaski u Swego Syna dla syryjskich chrześcijan pozostałych jeszcze na tej ziemi…
Kneyeh znana od dawna jest z uprawy bardzo szlachetnego szczepu winorośli i produkcji bardzo dobrych win, uprawy oliwek, produkcji oliwy – „zielonego zlota” tej ziemi – oraz ze zorganizowanego rolnictwa. Część wioski położona jest na wysokim Tell-u; to tu można odnaleźć pozostałości byłego akropolu. Klasztor Franciszkański, misjonarze i misjonarki działający w tej okolicy, wychowali całe pokolenia wspaniałych chrześcijan, oddanych Chrystusowi wiernych, przygotowanych doskonale do prawdziwego życia chrześcijańskiego. Już w roku 1939 Kneyeh szczyciło się chórem znanym w całej okolicy.
W osadzie żyją także Ormianie, najstarsi chrześcijanie, którzy zawsze bronili i potrafili obronić wiary w Chrystusa, mimo krwawych prześladowań, pogromów jakich doznali wraz z chrześcijanami syriackimi w roku 1915 w całym Imperium Osmańskim, m.in. w Tur Abdiniei. Kilka wiosek sąsiadujących z Kneyeh to przeważnie osady chrześcijańskie łacino-katolików, prawosławnych i maronitów. Nie wiadomo, co z nich pozostało do naszych dni…
One też noszą stare, piękne nazwy aramejskie-syriackie, jak przeważnie wszystkie miejscowości północnej Syrii: JNAIDAR (ZNAIDAR), SURIJE, JNIDU (ZNIDU)… Należą też do regionu administracyjnego Idlib. I też każda jest dobrze zadbana i zorganizowana. Wychowała swe dzieci i młodzież w głębokiej wierzę w Chrystusa. Mieszkańcy Kneyeh odznaczają się pokorną, gorliwą pobożnością, ogromnym zatroskaniem nad wychowaniem swych dzieci. W tym rejonie kraju , jak i w całej Syrii jest to niezmiernie ważne, aby przechowywać i kontynuować mocną wiarę chrześcijańską na ziemi syryjskiej, która była, jest i będzie zawsze kolebką chrześcijaństwa w morzu muzułmańskim; dziś szczególnie niebezpiecznym dla „niewiernych” (arab.kafar). Warto dodać, że Kneyeh leży też w pobliżu Antiochii Syryjskiej (dziś, tur.Antaky), gdzie po raz pierwszy wierni Chrystusowi zostali nazwani chrześcijanami.
Spokojna, urocza wioska żyjącą swoim życiem osada chrześcijańska była taka do 2011 roku. Wojna, okrutna wojna zmieniła bardzo obraz tego kraju w ciągu tych kilku lat. Wioskę zajęły bojówki dżihadystów, wszystkich możliwych ugrupowań na czele z Al-Nusra i „państem islamskim”. Kto mógł, ratował się ucieczką, z narażeniem życia, w różne strony Syrii. Z 587 mieszkańców Kneyeh (stan z r.2004) pozostało tylko 200 osób! Chrześcijanie Kneyeh przeszli dramat, wielką tragedię, ogromną gehennę wojenną. Przeszli liczne porwania z wymuszaniem wysokiego okupu, tortury, morderstwa…pozbawiono ich całkowicie wszystkiego, co można tylko było zagarnąć, wszelkich posiadanych dóbr, wypędzono ich z własnych domów. Wprowadzono zasady „szariatu” islamskiego i pozostali w wiosce mieszkańcy zmuszeni zostali do płacenia „dżizji”- podatku od pogłowia. Dżihadyści zajęli domy wypędzonych mieszkańców wioski. Dramat, gehenna wojenna pozostałych mieszkańców w okupowanej Kneyeh trwa do naszych dni, a to już siedem długich lat.
Zmuszono pozostałe w Kneyeh chrześcijanki do przykrywania głowy, noszenia chust na głowie. Budowle białej kamiennej wioski pomalowano na czarno, a na czarnym tle dżihadyści wypisali swoje hasła …z przerażającym „Allah Akbar”, w imię którego w widowiskowych, okrutnych egzekucjach, obcinają głowy pojmanym chrześcijańskim jeńcom.
Zdjęto Krzyż ze starej zabytkowej świątyni św.Józefa, „drażniący” uczucia podobno „religijne” dzihadystow oraz usunięto dzwon z dzwonnicy kościelnej… Z/premedytacją rozbito piękną figurę Białej Pani – Matki Bożej, zdewastowano bestialsko uroczą chrześcijańską wioskę. Na dodatek bombardowania sił państwowych Syrii walczących z rebeliantami dokończyły dzieła zniszczenia pięknej osady.Kneyeh, jak i cała okolica, egzystuje do dziś pod barbarzyńskim zarządem islamistów, w pobliżu wielkiego ich skupiska, przeróżnych ugrupowań, w mieście Idlib. Mało, oni często jeszcze walczą między sobą!!!
Cześć mieszkańców, która zdołała uciec z wioski znalazła, już od lat, serdeczne przytulisko u nas na wybrzeżu, w Tartusie. Uczestniczą razem z nami w działalności naszej Wspólnoty maronicko-katolickiej, modlitewnych spotkaniach, wykładach, studiowaniu Pisma Świętego, pielgrzymkach do pobliskich, starych monastyrów, kiermaszach charytatywnych itd. Dzieci i młodzież z Kneyeh wyróżniający się pokorną i gorliwą pobożnością, posiadający mocny fundament wartości chrześcijańskich, uczestniczą w chórze przykatedralnym. Szczególnie dziewczęta bardzo utalentowane muzycznie, obdarzone piękną barwa głosu, wykonują partie solowe w chórze kościelnym w języku arabskim jak i w aramejskim – syriackim, języku swoich przodków (!). Na przykład nastolatka Lejla Ghazwan Angelo i malutka Bernadetta Ghazwan Angelo, siostry, obie uciekinierki z historycznej Kneyeh. Po której pozostały już tylko wspomnienia i dawne, przedwojenne fotografie…a najlepsze dni zawsze wracają we wspomnieniach…
Niech te ujęcia kamery przekażą urok tej byłej, chrześcijańskiej osady o specjalnym klimacie, kiedyś(!) wielce spokojnego miejsca na Ziemi…
A tymczasem wojna trawą i trwa, a lata biegną…Upokorzona, doprowadzona do ruiny Syria wola i wola, o rozsądną (!!!) pomoc w rozwiązaniu tego już międzynarodowego konfliktu. Dość już tej okrutnej, bestialskiej wojny, dość!!! Oby Bóg pozwolił, aby chrześcijanie nie opuszczali swej biblijnej ziemi…
Barbara Anna Hajjar, Tartus
1 komentarz
Antoni Kosiba
24 stycznia 2019 o 14:51Tartus? Eeeeee…Dla Polaków Bliski Wschód jest nie tam, lecz raczej tam, gdzie miasto Tartu.