Rosyjsko-białoruskie manewry wojskowe „Zapad – 2017”, które zostaną planowane są na terytorium Białorusi już we wrześniu, budzą uzasadniony niepokój NATO, szczególnie krajów bałtyckich. Sekretarz generalny sojuszu Jens Stoltenberg oświadczył, że zaproszenie ze strony Rosji do ich obserwowania byłoby pożądanym krokiem.
– Docenilibyśmy zaproszenie, aby móc obserwować manewry Zapad – powiedział Jens Stoltenberg podkreślając, że dobrze byłoby, aby temat ten omówiła Rada NATO-Rosja.
Ale nasuwa się pytanie. Jaką wartość mają zapewnienia przywódców Rosji i Białorusi jeśli przypomnimy sobie poprzednie białorusko – rosyjskie manewry z 2013 roku. Oficjalny scenariusz przekazany kierownictwu NATO informował wówczas, że wojska sojusznicze przeprowadzą symulację operacji, jaka może zaistnieć w sytuacji konfliktu religijno- etnicznego lub zagrożenia atakiem terrorystycznym. Tymczasem podczas manewrów „Zapad – 2013” ćwiczono inwazję na Polskę i państwa bałtyckie. Wielu ekspertów sugerowało, że były one kontynuacją scenariusza manewrów „Zapad – 2009”, które oficjalnie również miały mieć charakter obronny, a wzbudzały nie małe kontrowersje. Scenariusz zakładał, że w Grodnie wybucha powstanie inspirowane przez Polaków, a na pomoc Białorusi ruszają bratnie siły rosyjskie. W mieście dochodzi do starć między Polakami a komandosami z Rosji. Główna część ćwiczeń prowadzona była pod Brześciem przy samej granicy z Polską. Innym punktem scenariusza manewrów była walka z grupami dywersantów złożonymi z mniejszości etnicznych zamieszkujących Białoruś. Według niektórych doniesień, scenariusz „Zapad-2013” zakładał prewencyjny atak jądrowy na Warszawę.
Tymczasem z zapowiedzi rosyjskiego ministra obrony Siergieja Szojgu wiemy tyle, że przy opracowywaniu koncepcji scenariusza manewrów, brana jest pod uwagę „sytuacja związana ze zwiększoną aktywnością NATO w pobliżu granic Państwa Związkowego Rosji i Białorusi”. To tyle szczegółów.
Za to z informacji publikowanych przez resort obrony FR wynika, że zamierza on wysłać na Białoruś naprawdę imponujące ilości sprzętu i wojska – 4 162 eszelony, co zdaniem ekspertów może oznaczać jedno: manewry zostaną zorganizowane na niewyobrażalną dotąd skalę. Plany Kremla wywołały zrozumiałe zaniepokojenie w ukraińskich i białoruskich mediach. Sugerują one zgodnie, że może to oznaczać rozmieszczenie na Białorusi dużego rosyjskiego kontyngentu, którego celem ma być agresja wobec Ukrainy lub krajów bałtyckich, a nawet Polski. Coraz częściej wybrzmiewa teza, że dyslokacja potężnych sił rosyjskich, sprzętu wojskowego i żołnierzy mających wziąć udział w manewrach „Zapad – 2017”, stwarza niebezpieczeństwo dla Białorusi. Niektórzy eksperci sugerują, że wejście Rosjan na manewry może w konsekwencji doprowadzić do ustanowienia pełnej wojskowej i politycznej kontroli nad Białorusią.
Oficjalnie strona białoruska na razie ignoruje takie głosy. Zdaniem ministra obrony Białorusi Andrieja Rawkowa suwerenność Białorusi nie „nie może być zagrożona z definicji”, ponieważ liczba żołnierzy i sprzętu wojskowego, który przyjedzie z Rosji, a także ruchy wojsk, zostało to uzgadniane ze stroną białoruską.
Przypomnijmy sobie komentarz Aleksandra Łukaszenki, jakiego udzielił w październiku 2013 roku, a więc już po poprzednich manewrach;
„Dlaczego Polacy tak lamentowali? Polaków do dziś swędzi w niektórych miejscach, żeby odzyskać amerykański system tarczy antyrakietowej na swoim terytorium. – Nie wiem tylko, po co się narażać, bo przecież to obiekt, który w razie konfliktu czy wojny byłby zniszczony w pierwszej kolejności. I my, i Rosjanie, mamy wystarczająco dużo środków, by go unieszkodliwić” – powiedział białoruski prezydent.
Kresy24.pl
4 komentarzy
apud
13 marca 2017 o 23:15Szkoda, ze wojska amerykanskie w Polsce nie budza takiego niepokoju.
Luk
15 marca 2017 o 01:00Wojska amerykańskie nie ćwiczą atomowego ataku na Polskę a wojska rosyjskie ćwiczą. Z tego powodu Amerykanie nie budzą niepokoju, a Rosja, która napada swoich sąsiadów budzi bardzo uzasadnione obawy.
Bartosz Staworowsky
13 marca 2017 o 23:44ruskim moze chyba tylko wierzyć ktoś z wyskrobanym mózgiem.
Krzysztof Mróź
25 sierpnia 2017 o 19:23Prezydenci Putin i Łukaszenka nie sa dyktatorami.Prosze nie fantazjowac