Od prawie dwóch miesięcy tematem numer jeden w Armenii są wezwania do ustąpienia ze stanowiska premiera Nikola Pasziniana. Jednocześnie na placu Republiki w Erywaniu odbywają się demonstracje, organizowane przez opozycyjną wobec rządzącego Mojego Ruchu koalicję Ruch Ocalenia Ojczyzny (ROO). Szesnaście partii, wchodzących w jej skład, skupionych jest wokół przedstawicieli poprzedniego reżimu, oligarchów oraz nacjonalistów. Choć politycznym oponentom premiera nie udało się zmobilizować społeczeństwa w takim stopniu, w jakim udało się to Paszinianowi dwa lata wcześniej, co doprowadziło do zmiany władzy w Armenii i wyniesienia go na szczyt władzy, to protesty nabierają coraz silniejszej dynamiki. Nie oznacza to jednak społecznego poparcia dla postulatów demonstrantów – pisze specjalnie dla Kresy24.pl ekspertka od Kaukazau Małgorzata Zawadzka.
Przyczyną zajadłej krytyki i powszechnego przeświadczenia o konieczności dymisji szefa rządu jest niedawna porażka w jesiennej wojnie z Azerbejdżanem o Górski Karabach. Walki zakończyło porozumienie podpisane przez przywódców Armenii, Azerbejdżanu i Rosji, które weszło w życie 10 listopada. W rezultacie Ormianie musieli opuścić terytoria, które zajęli podczas pierwszej wojny karabachskiej na początku lat 90. XX wieku, a które nie należały wcześniej do Górsko-Karabachskiego Obwodu Autonomicznego. Utracono także kontrolę nad znaczną częścią samego Górskiego Karabachu, w tym Szuszę – miasto o dużym kulturowym znaczeniu zarówno dla Azerów, jak i dla Ormian. De facto kontrolę nad kikutem tzw. Republiki Górskiego Karabachu sprawują Rosjanie w ramach błyskawicznie zorganizowanej misji pokojowej. Tymczasem kolejne problemy pojawiły się w związku z demarkacją granicy między obiema południowokaukaskimi republikami. Baku przejęło m.in.: większą część złóż złota w kopalni Sotk, dogodne pozycje na wzgórzach granicznych, a także część zabudowań niektórych ormiańskich wsi.
Na początku grudnia pierwszy prezydent niepodległej Armenii, Lewon Ter-Petrosjan, zaapelował do społeczeństwa o odżegnanie się od uczestnictwa w „prowokacjach” zarówno po stronie opozycji, jak i rządowej, wskazując na groźbę wojny domowej. Jego zdaniem, rezygnacja Pasziniana (na zdjęciu) powinna odbyć się w drodze przewidzianej przez konstytucję, a nie pod wpływem wewnętrznych konfliktów. W oczach Ter-Petrosjana – ale i wielu ekspertów – działania opozycji wpisują się raczej w walkę o władzę, niż realizację konkretnego programu politycznego. ROO pod presją Moskwy zrezygnował z zapowiadanej rewizji postanowień listopadowego porozumienia, de facto ograniczając swoje żądania do odejścia Pasziniana; nie zaoferował jednak atrakcyjnej alternatywy dla obecnych władz. Nacisk ze strony polityków kładziony jest bowiem nie na przedterminowe wybory, a na powołanie rządu przejściowego, na czele którego miałby stanąć weteran ormiańskiej polityki, Wazgen Manukian. Nieobarczony wizerunkowym brzmieniem, jak inni przedstawiciele klanu karabachskiego, zwłaszcza Robert Koczarian i Serż Sarkisian, przez społeczeństwo Manukian i tak postrzegany jest jako emanacja poprzedniego reżimu.
Dymisji szefa rządu domagają się nie tylko jego polityczni oponenci. Naciski pojawiły się też ze strony Armena Sarkisiana – dotychczas wstrzemięźliwego w krytyce rządu prezydenta, wybranego jeszcze za czasów rządów Serża Sarkisiana. Do chóru głosów żądających zmiany na szczycie władzy dołączyli też politycy samorządowi kilku miejscowości na południu Armenii, inteligencja, celebryci, a nawet duchowieństwo – obaj katolikosi wezwali Pasziniana do opuszczenia stanowiska. W kampanię przeciwko premierowi zaangażowała się także diaspora, w wielu przypadkach bardziej nieprzejednana wobec kwestii karabachskiej niż Ormianie na Kaukazie Południowym. 22 grudnia do ogólnonarodowego strajku powszechnego przyłączyli się studenci i wykładowcy kilku uczelni wyższych oraz pracownicy centrów medycznych. Stanęły także przedsiębiorstwa największego pracodawcy w kraju – oligarchy Gagika Carukiana, lidera zaangażowanej w ROO partii Kwitnąca Armenia. Osobne akcje protestacyjne, obejmujące też blokady dróg, organizują rodziny zaginionych żołnierzy, których los do dzisiaj pozostaje nieznany.
Przed władzami w Erywaniu rysuje się jednak inny poważny problem. Gospodarka Armenii skurczyła się o 9,1 proc. w trzecim kwartale w porównaniu z ubiegłym rokiem. Prognozowany jest także spadek PKB o ponad 4 proc. Władze wprowadzają też półroczne embargo na tureckie produkty od nowego roku. Choć ich import nie stanowi dużego segmentu ormiańskiej gospodarki, to embargo spowoduje podniesienie się cen wielu towarów, takich jak ubrania, wyposażenie domów, sprzęt AGD itd. – produkty zachodniego sąsiada są cenowo atrakcyjniejsze, niż np.: rosyjskie, przy stosunkowo wysokiej jakości. Utrata regionów, które nie wchodziły w skład Górskiego Karabachu, oznacza też utratę elektrowni wodnych i złóż cennych minerałów. W tym samym czasie Paszinian i jego ekipa muszą także zmierzyć się z problemem zapewnienia bytu uchodźcom z jednej strony, z drugiej zaś zająć się chociażby częściową likwidacją powojennych szkód w samym Karabachu, szczególnie w stolicy nieuznawanej republiki – Stepanakercie.
Przy paraliżu miejscowych resortów siłowych i poważnych stratach w ludziach – szczególnie najmłodszych rocznikach zmobilizowanych poborowych – oraz sprzęcie wojskowych, bezpieczeństwo Armenii jest całkowicie uzależnione od rosyjskiego wsparcia, niezależnie od tego, kto sprawuje władzę w Erywaniu. Mimo rosnącego niezadowolenia z rezultatów polityki Pasziniana, ormiańskie społeczeństwo nie chce powrotu starej władzy. Przegrana wojna nie była jedynie wynikiem dwuletnich rządów nowego premiera, ale też wypadkową lat zaniedbań i złej oceny rozwoju potencjału wojskowego Azerbejdżanu. Przyspieszone wybory dałyby premierowi i jego zwolennikom największą szansę zachowania władzy. Natomiast dojście do władzy reprezentantów ROO oznaczałoby najprawdopodobniej wzmocnienie nacjonalistycznej, paranoicznej retoryki w Armenii, a także powrotu starego skorumpowanego systemu. Z tego powodu społeczeństwu zależy na ustąpieniu Pasziniana – ale nie na zmianie władzy.
Małgorzata Zawadzka
Małgorzata Zawadzka jest autorką publikacji naukowych na temat Gruzji, współpracowała Towarzystwem Demokratycznym Wschód i CASE
fot. gov.am
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!