22 listopada 1920 roku marszałek Józef Piłsudski, odznaczając Lwów orderem Virtuti Militari, nazwał miasto „zbiorowym żołnierzem”. Dla ludzi, którzy znali przeszłość miasta, było zrozumiałe dlaczego komendant takiego porównania. Przyszłość potwierdziła, że miał rację…
Leopolis to miasto, w którym kształtowała się polska wojskowość. Nie tylko ze względu na jego położenie, ale i związany z tym charakter mieszkańców oraz burzliwe dzieje. W XVII wieku Lwów był największym śródlądowym ośrodkiem miejskim Rzeczypospolitej, przewyższając zarówno nowe miejsce rezydowania króla – Warszawę, jak i poprzednią stolicę – Kraków. Jego potęga handlowa ustępowała jedynie nadmorskiemu Gdańskowi.
Podwaliny pod świetność miasta położył ostatni Piast – Kazimierz Wielki już w połowie XIV wieku. Podobnie jak inne miasta, król lokował na prawie niemieckim drewniany lwowski gród na pograniczu kulturowym Słowian zachodnich (uważanych za przodków Polaków) i wschodnich (traktowanych jako przodkowie m.in. Ukraińców). Ośrodek stał się więc strażnikiem Grodów Czerwieńskich, wyrywanych sobie wzajemnie przez władców z Gniezna i Kijowa. Wkrótce drewniana ruska część została wchłonięta przez rozrastające się murowane kazimierzowskie miasto. Od XV wieku polscy królowie urządzili we Lwowie bazę wypadową dla armii i często tu przybywali.
Ludność z okolic miasta, szczególnie od wieku XVI, była często narażona na nieustanne najazdy tatarskie, które niosły śmierć, grabież i porywanie ludzi w jasyr. Toteż okoliczna szlachta i społeczeństwo musiały być ciągle czujne, a życie toczyło się w dużym stopniu na modłę wojskową. Powołując się na historyka wojskowości prof. Mirosława Nagielskiego, można więc uznać, że szlachcic z okolic Lwowa był niezwykle waleczny i stanowił bojową elitę, górując pod tym względem nad innymi regionami Rzeczypospolitej, chociażby nad szlachtą ze spokojnej Wielkopolski, która miała wtedy mizerne zdolności wojskowe i była na drugim końcu owego „rankingu”.
Broniący Lwowa mieszkańcy dwukrotnie stawili skuteczny opór wojskom kozackim Bohdana Chmielnickiego nacierającym z Ukrainy. Przyszłe czasy miały pokazać, że nie tylko on odejdzie przegrany spod murów miejskich Lwowa. W mieście często gościł późniejszy król Jan Sobieski i jego kolega – Stanisław Jabłonowski, obaj wówczas byli Hetmanami Wielkimi Koronnymi. Obu ich mieli też lwowianie uświetnić w przyszłości pomnikami. A ponieważ posągi stały niedaleko siebie, dały temu fragmentowi miasta nazwę Wały Hetmańskie.
Lwów, pozostając fanatycznie wierny królowi polskiemu, paradoksalnie nie mógł wpuścić konfederatów barskich. Był jednak zmuszony do wpuszczenia… wojsk rosyjskich jako sojuszników Stanisława Augusta Poniatowskiego, które wraz z polskimi wojskami koronnymi przebywały tam do czasu pierwszego rozbioru.
Jeszcze pod koniec XVIII w. we Lwowie zaczęły rodzić się pierwsze porozbiorowe spiski na rzecz niepodległości Polski. W czasie Wiosny Ludów 1848 roku mieszkańcy wystawili straż obywatelską, wysyłając petycję do cesarza z żądaniami swobodnego rozwoju narodowego miasta. I choć Austriacy szybko stłumili to wystąpienie, to będąc osłabionymi po przegranej wojnie z Prusami, musieli już wkrótce potem zgodzić się na postulaty mieszkańców. Tak więc w drugiej połowie XIX w. Lwów był jedyną stolicą zaboru z polskim językiem urzędowym, którego musieli się uczyć także austriaccy urzędnicy.
Siła polonizacyjna miasta już przedtem wtapiała w lwowskie społeczeństwo nie tylko różne zamieszkujące je nacje, ale także samych Austriaków – niedoszłych germanizatorów. Lwów stał się nieformalną stolicą Polski, gdzie oficjalnie odbywały się uroczystości patriotyczne, powstawały polskie partie polityczne, czy pierwsze kluby sportowe. Działo się tak szczególnie na przełomie wieków XIX i XX. Rozkwitła tu polska piłka nożna, narciarstwo i wiele innych dyscyplin. Przede wszystkim jednak Lwów stał się ojczyzną licznych polskich organizacji wojskowych, wśród których wymienić można m.in. Związek Walki Czynnej i polskie harcerstwo.
W tym właśnie czasie Lwów stał się także bazą wypadową i miejscem, gdzie swoje plany układał Józef Piłsudski, wilniuk z pochodzenia. Kadra niepodległościowców kształciła się na Uniwersytecie Lwowskim, a polityczny oponent Piłsudskiego, późniejszy generał, Władysław Sikorski jako młodzieniec studiował na Politechnice Lwowskiej. Stąd, podobnie jak i z prowincjonalnego wówczas, ubogiego i podupadłego Krakowa, żołnierze wyruszyli na fronty I Wojny Światowej by walczyć o niepodległą Polskę.
Z nieobecności większości lwowskich żołnierzy w mieście postanowiła skorzystać Ukraińska Halicka Armia, próbując zagarnąć Lwów do Zachodnio – Ukraińskiej Republiki Ludowej. W nocy z 31 października na 1 listopada 1918 roku zaczęto wieszać ukradkiem ukraińskie flagi, karabiny zaś skierowano z okien na ulice, na wypadek gdyby ludność stawiała opór.
Ukraińcy nie pomylili się. Choć moment wybrali perfekcyjnie i obrona spadła głównie na barki cywilów – młodzieży, kobiet i dzieci zwanych Orlętami – nie docenili lwowskiego wychowania wojskowego. Młodzi mieszkańcy, czasami 13- 14-latki, wykorzystując znajomość układu ulic i miejskich kanałów, sami odbili połowę miasta. Były to pierwsze walki o niepodległość i granice Polski. Mimo, że walczący Ukraińcy nie byli w większości cywilami i górowali nad Polakami uzbrojeniem, nie potrafili sobie z lwowiakami poradzić. 21 listopada, po przybyciu polskiej odsieczy dla Lwowa, mimo że ukraińskie oddziały nadal dominowały liczebnie, dostały rozkaz błyskawicznej ewakuacji.
Wojna wokół Lwowa trwała cały rok 1919, zaś w roku 1920 lwowianie zyskali zaszczytny tytuł „polskich Spartan”. Oto nieco ponad 300 polskich młodych żołnierzy stawiło pod Zadwórzem opór tysiącom sowietów z konnicy Siemiona Budionnego, wysłanego przez Stalina, aby zdobyć – parafrazując słowa Józefa Piłsudskiego – „najśmielej bijące serce Polski”. „Polscy Spartanie” w ogromnej większości polegli, ale dzięki ich męstwu sowietom nie udało się stworzyć w polskiej obronie wyrwy mogącej zagrozić całemu frontowi, osłonili wojska walczące pod Warszawą. Stalin dobrze zapamiętał tę porażkę i miasto, które mu ją zadało.
Za czasów II Rzeczypospolitej Lwów był trzecim co do wielkości polskim miastem, po Warszawie i Łodzi. Pierwszym zaś jeśli chodzi o miejsce pochodzenia kadry politycznej, naukowej, urzędniczej i oczywiście wojskowej budującej odrodzone państwo. Później w Kampanii Wrześniowej to właśnie lwowski 14 Pułk Ułanów Jazłowieckich (ten od powiedzonka, a niegdyś żurawiejki: „Hej dziewczyny, w górę kiecki, jedzie ułan jazłowiecki!”) przeprowadził słynną szarżę pod Wólką Węglową, otwierając Armii Poznań po Bitwie nad Bzurą drogę do Warszawy.
To również tutaj, w Lasach Janowskich, Wojsko Polskie odniosło we wrześniu 1939 roku zwycięstwo, rozbijając niemiecką dywizję SS Germania. Wcześniej Lwów nigdy nie został zdobyty (zajęty został tylko raz podstępem, w czasie Wojny Północnej, kiedy cała straż miejska zasnęła). Teraz stracił jednak ten status „niezdobytego”, kiedy 22 września 1939 r. lwowiak – gen. Władysław Langner, dowodząc zaciekłą obroną zarówno przed Niemcami jak i Sowietami, zdecydował się w końcu podpisać kapitulację. Swoją decyzję uzasadniał tym, że choć Lwów, nasycony wojskiem i patriotyczną atmosferą, mógł bronić się jeszcze długo, polski generał chciał uniknąć zniszczenia unikalnej w skali światowej zabudowy miasta i wielkich strat wśród mieszkańców. Zdaniem Langnera, nic by to nie dało, a w obliczu walki na dwa fronty kapitulacja prędzej czy później była nieunikniona.
Część historyków uważa jednak, że można było wtedy zrobić z miasta symbol najdłuższego oporu w walce z najeźdźcą, co być może, sprzyjałoby po wojnie pozostaniu Lwowa w granicach Polski. Zachował on jednak status tego, którego obrona nie została złamana w trakcie walki orężem.
Zdziesiątkowani wojną i terrorem trzech totalitaryzmów (włącznie z banderowskim) lwowiacy raz jeszcze mieli pokazać swoją waleczność w pamiętnych lipcowych dniach 1944 roku, kiedy powstali przeciwko Niemcom. Akcję „Burza” Armia Krajowa przeprowadziła we Lwowie w dniach 22-27 lipca wzorowo, zaczynając bić Niemców z „niemiecką punktualnością” w momencie wkraczania Sowietów. Wypada wspomnieć, że żołnierzom sowieckim wkraczającym do Lwowa piechota AK uratowała życie. Co mogły bowiem zdziałać czołgi bez osłony piechoty, gdy trzeba było zdobyć budynki miejskie? Kiedy zaś w następnych dniach oddziały niemieckie odcięły sowietów, mogli oni nadal liczyć na Polaków, ich doskonałą znajomość uliczek i kanałów. Armia Krajowa utrzymała się i doczekała z sowietami przybycia posiłków, po czym zdobyto resztę miasta.
Miasto, wystrojone przez mieszkańców biało-czerwonymi flagami, wyglądało z górującego nad miastem Kopca Unii Lubelskiej naprawdę wzniośle. Wkrótce okazało się jednak, tak jak zresztą spodziewali się tego ci, którzy pamiętali „pierwszego Sowieta”, że sowiecka „pomoc” stała się faktycznie początkiem nowej okupacji. Zaczęły się pierwsze aresztowania i zmuszanie mieszkańców do zdejmowania flag. 31 lipca 1944 r. aresztowano podstępnie kadrę lwowskiego AK, kiedy przybyła na pertraktacje z sowietami. Lwowscy oficerowie, będąc świadomi swego losu oraz mając w pewnym momencie możliwość zbrojnego oporu i ucieczki, pozwolili się aresztować. Wiedzieli, że są odpowiedzialni za mieszkańców i całą AK i nie chcieli dać sowietom podstaw do zarzutów o prowadzenie przeciwko nim walki w kolaboracji z Niemcami.
Kilkusetletnia tradycja i oblicze miasta zostały pod drugą okupacją sowiecką zmienione i zafałszowane. Stalin nie zapomniał o klęsce zadanej mu przez mieszkańców Lwowa w 1920 roku. „Amputował” zbrojne ramię „nowej” Polski, wyrywając Lwów z polskiego terytorium. Aby uzasadnić tę grabież skorzystał z argumentu o nowych zachodnich granicach Polski. Odtąd każdy, kto odwoływał się do polskiej tradycji Lwowa, miał być sprytnie porównywany z Niemcami, pragnącymi sięgnąć po polski Wrocław, analogicznie do ukutego przez propagandę sowiecką zarzutu o „faszystowskiej AK” walczącej po stronie Niemców z Armią Czerwoną.
Próba zdobycia Lwowa przez Ukraińców w 1918 r. dała Sowietom pretekst do twierdzenia, że był on miastem ukraińskim. Uzyskano więc propagandową możliwość wcielenia go do sowieckiej Ukrainy, a faktycznie – do czerwonej Rosji, której pretensje do miasta trudno byłoby w jakikolwiek sposób uzasadnić. Polacy mieli zostać zmuszeni do wymazania lwowskich tradycji ze swej pamięci. Która jednak totalitarna władza zdołałaby stłumić błysk kresowego klejnotu polskiej historii? Polacy, w kraju czy na emigracji, kiedy na ten lwowski skarb wzrok i serce swe skierują, mogą być o swą tożsamość spokojni.
Aleksander Szycht
5 komentarzy
jch
27 stycznia 2015 o 20:13jak powiedział nasz przedwojenny wybitny kartograf w czasie ekspatriacji 44-45 ,LWÓW po latach i tak powróci gdyż jest to układ geograficzny w naturalny sposób ciążący w naszym kierunku.
Pafnucy
26 października 2015 o 17:28Amen
Chrobry
23 marca 2016 o 09:06Bo Lwów jest Polską obłąkany .
Antonio
2 lipca 2016 o 22:23Semper fidelis.
Lwów był nam zawsze wierny, a my czy możemy o nim zapomnieć ???
zibi
12 maja 2017 o 13:24byłem w Polskim Lwowie w tym roku Polskość na każdym kroku nawet sami ukraińcy mówią patrząc na miasto Zbyszek to wszystko Wasze