Aleksander Łukaszenka martwi się, że bratnia rosyjska armia może odwrócić się od białoruskiej w potrzebie, i że w razie konfliktu – na przykład z Polską, będzie musiał prowadzić wojnę osamotniony. Dlatego białoruski prezydent podkreśla potrzebę wzmocnienia mobilności swojej armii.
Swoje wątpliwości głowa państwa przedstawił 8 lipca, odwiedzając w Witebsku 103 brygadę sił specjalnych.
Zatroskany Łukaszenka oglądał we wtorek park maszyn bojowych. Zapoznał się ze stanem wyposażenia, przedstawiono mu też mgliste perspektywy poprawy sytuacji. Jego uwagę przykuło mobilne urządzenie, które montowane jest w Mińsku z podzespołów rosyjskich.
„Takie maszyny są nam bardzo potrzebne, żebyśmy mogli zwiększyć mobilność armii. Bo nie daj Boże nasi bracia (Rosjanie – red.) nas nie zabezpieczą i przyjdzie nam prowadzić wojnę w pojedynkę” – powiedział zatroskany prezydent.
Nie po raz pierwszy białoruski prezydent poddaje w wątpliwość poparcie rosyjskiej armii. Według publicysty Aleksandra Alesina publiczne kwestionowanie braterstwa broni z Rosją, bezpośrednio związane jest z ostatnimi wydarzeniami na Ukrainie.
„Wszyscy oczekiwali, że Putin w jakiś sposób wesprze tzw. „obrońców” na Ukrainie. Tymczasem ponieśli oni ostatnio spore straty, a Rosjanie milczą i o wprowadzaniu wojsk nie wspominają. A Łukaszenka to człowiek z dużą intuicją. Pewnie myśli sobie, że nagle może wybuchnąć jakiś konflikt z sąsiadami – na przykład z Polską może dojść do jakichś tarć etnicznych, Polska może wystąpić jako obrońca swojej mniejszości na Białorusi … Oczywiście jest to wariant hipotetyczny. Ale jak pkazują ostatnie wydarzenia na Ukrainie, to co niemożliwe, może nagle okazać się faktem.
Dlatego Łukaszenka pewnie kalkuluje sobie: – Moskwa może uznać, że mieszanie się w jakieś kolejne konflikty nie ma sensu, żeby nie pogarszać relacji z NATO i Europą. A jeśli nagle jacyś separatyści pojawią się na Białorusi, będziemy musieli liczyć wyłącznie na własne siły”.
„Freudowską metaforą” określa słowa Łukaszenki Andriej Portnikow szef Belarus Security Blog.
„Popatrzył na doświadczenia Ukrainy. Myślę, że w białoruskich kręgach władzy panuje dość realistyczna ocena tego co stało się na Ukrainie, ale przede wszystkim ocena rzeczywistych możliwości Rosji. Okazało się, że nie sąoni tacy silni jak się wszystkim dotąd wydawało. Zrozumiałe jest, że jeśli Białoruś wda się w jakiś konflikt, na przykład z NATO, z Zachodem, to pojawia się pytanie: czy wejdzie w to Rosja? Czy będzie miała czym i z kim walczyć? Ukraińskie wydarzenia pokazały, że nie szczególnie mają czym”.
Kresy24.pl/svaboda.org
2 komentarzy
007
9 lipca 2014 o 13:52Za Polski wschodnią granicą nie mogą pojąć ,żę liczy się dobrobyt obywateli, a nie bieda na zdobytym terytorium. Dlatego wojują i jednocześnie obawiają się agresji.
Panie Łukaszenka otwarcie na Zachod to ostania i jedyna szansa dla panstwowości Białoruskiej. Jeżli naprawdę naniej Wam zależy. Może jest już za póżno…
Karolson
9 lipca 2014 o 19:57Lukaszenka zaczyna sie powoli bac wlasnego Narodu,ktory sie powoli budzi z letargu i tak jak Ukraincy zaczynaja poznawac prawdziwa historie ich Ziem i ich przynaleznosc.Taka prawda