„Gwarantuję! Nie oszukam was na denominacji…” – zapewniał prezydent Białorusi swoich rodaków. A w środę podpisał dekret, na mocy którego od 1 lipca 2016 r. białoruski rubel zostanie zdenominowany 10 tys. razy. Oznacza to, że za każde 10.000 rubli obywatele dostaną 1 rubla w nowych banknotach. W obiegu ponownie pojawią się też monety – kopiejki.
Według Aleksandra Łukaszenki, nowe białoruskie ruble mają swoim wyglądem „trochę przypominać euro”. Przez rok od ich wprowadzenia w obiegu mają być równolegle nowe i stare banknoty, wymiana ma się odbywać stopniowo.
„Trzeba to zrobić ostrożnie. Nie powinno być strachu na rynku, żeby nie było niepokoju wśród ludności. I żeby w gospodarce nie spowodowało to zjawisk kryzysowych” – apelował jakiś czas temu do swoich urzędników białoruski prezydent.
Zapobiegliwi Białorusini obliczyli już, że teraz litr benzyny 95 będzie kosztował 1 rubla i 19 kopiejek, parkowanie w Mińsku – rubla za godzinę, a bilety na metro, autobus i tramwaj – 45 kopiejek.
Poddanych Aleksandra Łukaszenki bardziej od denominacji niepokoi jednak najnowsze oświadczenie białoruskiego banku centralnego o tym, że „nie ma przesłanek do dewaluacji białoruskiego rubla w końcu bieżącego roku” po tym jak w sierpniu stracił on 10 proc. swojej wartości.
Czemu ta – zdawałoby się – optymistyczna zapowiedź budzi lęk? Z prostego powodu: w przeszłości po takich oświadczeniach banku centralnego i samego Łukaszenki gwałtowna dewaluacja następowała niemal natychmiast. Białorusini boją się, że tym razem znowu się to powtórzy.
Przypomnijmy, że w swojej 23-letniej historii białoruska waluta już dwa razy „traciła swoje zera”. Wprowadzone w 1992 r. tzw. „zajączki”, nazywane tak z racji obrazków różnych zwierząt na banknotach, trzeba było zdenominować już dwa lata później. Kolejna denominacja miała miejsce w 2000 roku. Obecna będzie więc trzecia.
Konieczność denominacji wynika z wysokiej inflacji na Białorusi i spowodowanej nią szybkiej dewaluacji białoruskiego rubla. Od 2002 r. jego wartość zmniejszyła się 12-krotnie. Urzędnicy państwowi skarżą się, że obecnych trylionów rubli w budżecie kraju nie są już w stanie „strawić” ich komputery. Takich liczb pisanych z wieloma zerami nikt nie jest też w stanie szybko odczytać.
Kresy24.pl
3 komentarzy
Антурыё
5 listopada 2015 o 08:38Dobra✌
ktośtam
5 listopada 2015 o 10:26Sama denominacja nie jest groźna dla portfeli i to nie jest żadne oszustwo, więc nie bardzo rozumiem pierwszy akapit artykułu. Być może faktycznie Łukaszenka oszuka swoich obywateli przez dewaluację, zobaczymy. Swoją drogą dziwię się, że ktoś tam trzyma swoją kasę w białoruskich rublach a nie w dolarach czy euro. Co prawda bank centralny w zeszłym roku wprowadził im 30% prowizję od wymiany walut, ale przecież na skutek takiego ruchu powinno się zrobić mnóstwo koników, prawda?
Maro
6 listopada 2015 o 11:04Przez denominację też można doskonale oszukać ludzi. Wystarczy zaokrąglić ceny w odpowiednią stronę.