
Aleksander Łukaszenka. Fot: BelTA.
Aleksander Łukaszenka znalazł się na celowniku nie tylko Zachodu, ale i samej Moskwy. Do Putina trafiają tajne raporty, w których białoruskiego lidera oskarża się o brak lojalności i flirt z Zachodem, szczególnie z USA. W samym sercu Rosji działa potężny instytut, który krok po kroku podkopuje pozycję „baćki”.
W ostatnich tygodniach przywódca Białorusi coraz częściej daje do zrozumienia, że w Rosji działa przeciw niemu dobrze zorganizowana grupa wpływów.
Komentując dziennikarzowi Simonowi Schusterowi intensyfikację dialogu między Białorusią a Stanami Zjednoczonymi, Łukaszenka odniósł się do krytyki ze strony Rosji. Przyznał, że w Moskwie istnieje instytucja, która systematycznie krytykuje Mińsk i wysyła do Kremla swoje raporty. Nie chodzi o rosyjski MSZ, lecz o „jeden poważny instytut”, jak to ujął białoruski satrapa.
Nie, nie ministerstwo, tylko instytut. Jeden instytut, i oni przygotowują ten bałagan i wysyłają go do administracji, do Ministerstwa Spraw Zagranicznych, może gdzieś indziej. To wszystko jest czytane, porozmawiam o tym z Władimirem Władimirowiczem, to jedna grupa ludzi…
Łukaszenka zdradził, że Rosjanie oskarżają go o powrót do „polityki wielowektorowości”, czyli balansowania między Wschodem a Zachodem.
Stwierdził też, że Władimir Putin nigdy wprost mu tego nie wypominał, ale przyznał, że w głowie rosyjskiego przywódcy „może zakradać się pewna wątpliwość”. Łukaszenka dodał: „Szczerze mówiąc, to oczywiście nieprzyjemne, gdy ktoś w Rosji myśli i pisze w ten sposób”.
Coraz więcej tropów prowadzi do Instytutu Krajów WNP. To właśnie jego pracownicy od lat publikują analizy i komentarze, w których zarzucają Łukaszence brak lojalności wobec „ruskiego ,miru” i opóźnianie procesu integracji (w ramach Państwa Związkowego Rosji i Białorusi). Dyrektor instytutu, Konstantin Zatulin, od dawna uderza w Mińsk, twierdząc, że w białoruskiej polityce wyraźnie widać „antyrosyjskie nastroje”. Jego zastępca, Władimir Żarichin, porównywał Łukaszenkę do żony uzależnionej od męża, ale robiącej wszystko na własną rękę. Szef działu białoruskiego, Aleksandr Fadiejew, oskarżał Mińsk o zamrożenie projektu Państwa Związkowego. Najbardziej kontrowersyjny jest jednak Jurij Baranczyk – pochodzący z Białorusi redaktor naczelny agencji propagandowej Regnum. Ekspert, który przekonywał, że w razie referendum obywatele kraju z radością zagłosowaliby za przyłączeniem do Rosji.
Łukaszenka, przez lata budujący swoją władzę na bliskości z Moskwą, nagle odkrył, że w samej Rosji działa wobec niego aparat krytyki i presji. I co gorsza, jego raporty czytane są w Dumie, Radzie Federacji, w MSZ i w administracji Putina. To największy paradoks politycznej kariery Łukaszenki: oddając kawałek po kawałku niezależność swojego państwa, liczył na wdzięczność Kremla. Tymczasem w Moskwie widzą w tym nie dowód lojalności, lecz oznakę słabości. A słabość, jak wiadomo, zawsze prowokuje do jeszcze większych żądań.
ba na podst.gazetaby.com
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!