Łukaszenka przegrywa wojnę informacyjną i jak każdy panikujący zaczyna działać chaotycznie – mówi jeden z liderów Białoruskiego Kongresu Narodowego Mikoła Statkiewicz, komentując odwołanie przez głowę państwa głównych propagandystów reżimu.
Przypomnijmy, że 6 lutego, po 23 latach, stanowisko redaktora naczelnego gazety „Sowieckaja Białoruś” – organu prasowego Łukaszenki stracił Paweł Jakubowicz. Łukaszenka odwołał również szefa Narodowej Państwowej Kompanii Radiowo-Telewizyjnej „Biełteleradiokampanii” Gienadija Dawydźkę i wieloletniego szefa „Stołecznej telewizji” (STV).
– To przede wszystkim wynik poczucia coraz mniejszej popularności reżimu Łukaszenki w białoruskim społeczeństwie – mówi Mikoła Statkiewicz.
Zdaniem polityka, odwołanie szefów mediów państwowych jest następstwem powrotu na Białoruś tradycji ulicznych manifestacji. Chodzi o masowe protesty, które przelały się przez kraj w ubiegłym roku, gdy pogrążone w bezrobociu, zubożałe społeczeństwo licznie wyszło na ulice, by dać wyraz wściekłości i zaprotestować przeciwko nałożeniu obowiązkowego podatku dla osób niepracujących, tzw. podatku „od darmozjadów”.
Wówczas telewizja i media publiczne albo nie informowały o protestach, albo drastycznie zaniżały liczbę uczestników, przedstawiając ich jak bandę wichrzycieli.
„Kiedy Łukaszenka dostrzegł całkowite odrzucenie tego reżimu, wpadł w panikę. Konsekwencją tej paniki były represje w przededniu i w Dzień Wolności 25 marca zeszłego roku, a z drugiej strony wycofanie się z dekretu nr 3 (podatku „od darmozjadów”). Jak każdy panikujący człowiek, Łukaszenka działa po omacku, chaotycznie” – mówił Statkiewicz.
Polityk zwrócił uwagę, że Aleksander Łukaszenka nie zrozumiał wciąż oczekiwań społeczeństwa i zamierza jednak wprowadzić podatek od bezrobotnych – na mocy innego dekretu, w formie zapłaty za usługi socjalne. Prawdopodobnie wyobraża sobie, że nowi ludzie na czele mediów państwowych zagwarantują taki przekaz, który powstrzyma wybuch niezadowolenia społecznego.
„Oczywiste jest, że obawia się i pokojowego świętowania 25 marca i informacji niezależnych mediów o prowadzanej przez niego „polityce. To z tego powodu został zamknięty portal „Charter-97.org”, a wcześniej „Białoruski Partyzant”, z tego samego powodu zhakowano stronę internetową związku zawodowego, i dlatego minister Informacji zaczął mówić o kontroli sieci społecznościowych. Ale tego wszystkiego było mało: reżim mimo wszystko przegrywa wojnę informacyjną. To dlatego Łukaszenka postanowił „ulepszyć” tradycyjne środki propagandy. Starych propagandystów uważano za nienowoczesnych. Chłopaki nie mogli sobie z tym poradzić: nie mogli uciszyć głosu niezadowolonych Białorusinów. Naiwność Łukaszenki jest po prostu śmieszna: wciąż wierzy, że jeśli w redakcji „Sowieckiej Białorusi” pojawi się jakaś przodownica – wszyscy wokół znów zaczną go słuchać.
Ale tak się nie stanie. Czasy propagandystów reżimu minęły. A jeśli ich pan nadal będzie wywierał presję na naród, wprowadzając podatki dla bezrobotnych lub w jakiś inny sposób, ludzie sprowadzą go na ziemię. Łukaszenka powinien się uspokoić i dać spokój Białorusinom, im szybciej, tym lepiej dla niego”.
Kresy24.pl/charter97.org/AB
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!