Białoruś liczy na nową jakość we wzajemnych relacjach z Niemcami, oświadczył Aleksander Łukaszenka 17 listopada podczas spotkania z goszczącym w Mińsku wicekanclerzem i ministrem spraw zagranicznych Niemiec Zigmarem Gabrielem. Słowa prezydenta wskazują, że póki co nie ma powrotu do epitetów pod adresem europejskich polityków typu „pedalstwo” czy „kozły”.
„Wiele mówi się o przeszłości w naszych stosunków, o negatywnych faktach i czynnikach, ale w Mińsku jest wiele rzeczy, które pozytywnie charakteryzują nasze kraje: czas leci, dużo się zmienia. I we współczesnym świecie nasze stosunki zmieniają się w czasie. Mam wielką nadzieję i jestem przekonany, że otwieramy nową stronę w naszych relacjach, która będzie służyć lepszemu”- cytuje słowa szefa państwa agencja Belta.
Łukaszenko podziękował Niemcom za coroczną pomoc w rehabilitacji białoruskich dzieci z obszarów dotkniętych katastrofą w Czarnobylu. Podziękował również za wsparcie technologiczne białoruskiej gospodarki.
„Niemal cały import z Niemiec to zaawansowany technologicznie sprzęt, najnowsze technologie” – powiedział białoruski przywódca.
Zaproponował, aby strona niemiecka zwróciła uwagę na park przemysłowy „Wielki kamień”, w którym obowiązują najkorzystniejsze warunki dla inwestorów.
Łukaszenka zwrócił się również do strony niemieckiej o dokładne monitorowanie sytuacji na Białorusi i obiektywną jej ocenę. Zapewnił, że nigdy z terytorium Białorusi nie pojawi się najmniejszy sygnał świadczący o naruszeniu integralności i bezpieczeństwa kontynentu europejskiego.
To niesamowite, jak inny jest ton wypowiedzi białoruskiego lidera, jak różnią się jego deklaracje od tych wypowiadanych jeszcze kilka lat temu. Wkrótce po tym, jak w lutym 2016 roku UE ogłosiła zdjęcie sankcji z Białorusi, specjalny przedstawiciel Unii Europejskiej ds. Praw Człowieka Stawros Lambrinidis usłyszał od białoruskiego dyktatora, że „Unia Europejska – to organizacja dojrzała, że są tam ludzie inteligentni, którzy potrafią formułować swoje stanowisko”, oraz że „z szacunkiem odnosi się do przedstawicieli UE, którzy odeszli od „czołowej konfrontacji z Białorusią”.
A jak było przedtem? Przypomnijmy
W 2011 roku głośnym skandalem zakończył się komentarz Aleksandra Łukaszenki pod adresem przewodniczącego Komisji Europejskiej Jose Manuela Barroso. Eurokrata warunkował udział w szczycie dot. bezpieczeństwa jądrowego w Kijowie, jeśli nie będzie na nim obecny białoruski prezydent.
– Jeśli chodzi o takich kozłów jak Barroso i inni (…) – powiedział prezydent Białorusi. – A kim jest ten Barroso? Był taki Barroso w Portugalii, ale wykopali go do Komisji Europejskiej. Ja się nie przyglądam, gdzie się zadekowali poszczególni urzędnicy europejscy. Ich tam tysiące…
O „ni to różowym, ni to błękitnym” niemieckim ministrze spraw zagranicznych
Po tym, jak jak UE w 2012 roku po raz kolejny nałożyła sankcje wobec białoruskich urzędników, Łukaszenka ostro przejechał się po Europejczykach, którzy przyczynili się do tej decyzji.
– To jakaś totalna histeria, i jak widać, w awangardzie są dwa typy polityków; jeden mieszka w Warszawie, drugi w Berlinie. – Co do drugiego, ni to różowego, ni to „błękitnego” („gałuboj” to pejoratywne określenie homoseksualisty – red.), który tak krzyczał o dyktaturze, – słysząc to pomyślałem sobie: lepiej być dyktatorem niż gejem, – oświadczył Łukaszenka, mając na myśli ministra spraw zagranicznych Niemiec Guido Westerwelle.
O złych ludziach i „pedalstwie”
Po wyborach prezydenckich w 2010 roku Łukaszenka ostro skomentował reakcję Europy i Stanów Zjednoczonych, które potępiły represje z 19 grudnia oraz wszczęcie wobec demonstrantów spraw karnych.
„Muszę powiedzieć, nie jako prezydent, ale jako człowiek, jako Białorusin -mówił wówczas szef państwa. – Pluję na ich komentarze. To ludzie źli i nieprzyzwoici”, po czym znowu powrócił do ulubionego tematu orientacji seksualnej urzędników europejskich.
„Przyjechali tu wielcy działacze słusznej i niesłusznej orientacji, i już mnie tu zaczęli obwiniać o to, że ja potępiam to „pedalstwo” i tak dalej. Cóż, nie podobają mi się, to powiedziałem, że ich nie lubię. Widzicie, niektórzy ministrowie spraw zagranicznych obrazili się na mnie. A czemu się na mnie obrażać? Żyjemy w demokratycznym społeczeństwie, zwłaszcza, że jestem prezydentem i mam prawo do wyrażania swoich poglądów i swojego stanowiska. Powiedziałem mu to (Guido Westerwelle – red.) szczerze – prosto w oczy. I oni się za to obrażają. A ja powtarzam: normalny tryb życia trzeba prowadzić – powiedział Łukaszenka.
O złej Europie
Nie zapomniał Aleksander Łukaszenka wspomnieć o tym, ile Europejczycy zawdzięczają Białorusi. Prezydent zapowiadał w październiku 2012 roku, że otworzy swoją zachodnią granicę dla nielegalnych emigrantów, ponieważ Unia Europejska jest niewdzięczna i niezbyt hojna, i jeszcze straszy go sankcjami.
Według baćki, gdyby nie szczelność wschodniej granicy zagwarantowana przez sprawnych białoruskich pograniczników, Europę już dawno zalałaby fala emigrantów z Dalekiego Wschodu
– My przecież na własny koszt ich chronimy. My, jak głupcy, na własny koszt łapiemy wszystko co idzie przez Rosję z Afganistanu. Materiały wybuchowe, materiały radioaktywne, narkotyki. Wszystko to odsiewamy! A po co to nam, przecież oni nie do nas idą! Przechodzą przez Rosję do Unii Europejskiej. Oni nas szturchają, a my za swoje pieniądze zapewniamy im ochronę. Więc ja mówię: płaćcie pieniądze – to nadal będziemy chronić. Nie będzie pieniędzy – to i możliwości u nas nie będzie.
Ale ostatnie wypowiedzi urzędników białoruskich, i samego Aleksandra Łukaszenki stały się znacznie bardziej dyplomatyczne. Wydaje się, że w najbliższych miesiącach, przedstawiciele Unii Europejskiej mogą jeszcze usłyszeć wiele pochlebnych ocen i komplementów pod swoim adresem. W każdym razie, na pewno do czasu podjęcia decyzji przez Zachód w sprawie przyznania kilku miliardowego kredytu Białorusi.
Kresy24.pl/AB
1 komentarz
observer48
17 listopada 2017 o 13:03No to Pućko zwerbował Baćkę do współpracy roSSyjsko-niemieckiej. A Baćka kombinuje, niczym koń pod górę.