„Uważam, że już pora żeby papież przyjechał na Białoruś, żeby razem z naszym patriarchą spotkał się z naszymi ludźmi. Jestem pewien, że przyjadą miliony, które chcieliby zobaczyć ten uścisk rąk – nie w odległej Kubie na lotnisku, ale na tej ziemi, która znajduje się w centrum Europy …” – powiedział Aleksander Łukaszenka po spotkaniu w papieżem Franciszkiem.
„Po Krymie”, niektórzy analitycy ogłosili, że władze białoruskie rozpoczęły politykę miękkiej białorutenizacji kraju. Jeśli mielibyśmy już określać to mianem polityki, to jest to polityka bardzo powolna i niespójna, ponieważ reżim białoruski nie mniej obawia się wzrostu nacjonalizmu niż agresywnej ingerencji „ruskiego miru” – pisze politolog Aleksander Kłaskowski na portalu Biełaruskij Partizan. Jednak pewne próby ograniczenia jego wpływu na Białorusi można zaobserwować.
Tak też należy traktować nawiązanie relacji z Watykanem, swego rodzaju balansowanie Mińska między Rosyjską Cerkwią a Kościołem Rzymskokatolickim.
Już dawno prezydent Białorusi wpadł na pomysł zorganizowania historycznego spotkania papieża z patriarchą moskiewskim. Teraz, po audiencja u papieża Łukaszenka potwierdził, że ze swoich planów nie zrezygnował pomimo faktu, że w lutym tego roku zwierzchnicy kościołów spotkali się w Hawanie.
Czy możliwa jest wizyta Franciszka na Białorusi?
Wszystko wskazuje na to, że idea jest starannie wypracowywana w otoczeniu Łukaszenki, który nawet opisał program ewentualnego spotkania: „Idealną okazją do spotkania byłoby oddanie hołdu poległym w pierwszej i drugiej wojnie światowej, można byłoby zorganizować obchody w kompleksie memorialnym „Trościaniec” (miejsce byłego niemieckiego obozu zagłady pod Mińskiem), można byłoby też zaprosić tam przedstawiciele świata muzułmańskiego i Żydów…” – mówił Łukaszenka.
Co na to Rosyjska Cerkiew? Trudno przewidzieć. Jednak sama wizyta papieża (którą trzeba – tak czy inaczej jakoś wynegocjować z Patriarchatem Moskiewskim) byłaby ogromnym propagandowym sukcesem Łukaszenki.
W zasadzie, taki gest Watykanu nie jest wykluczony. I to nie dlatego, że papież ma ochotę agitować za Łukaszenką, ale dlatego, że musi zapewnić Kościołowi maksymalnie komfortowe warunki działalności w kraju, który Rosyjska Cerkiew Prawosławna traktuje jako swoje terytorium kanoniczne, i która cieszy się szczególnymi względami władz świeckich.
Według Kłaskowskiego, o ile do tej pory białoruskie władze w sposób uprzywilejowany traktowały prawosławie, to teraz można zauważyć chęć skorygowania tej nierównowagi. I to nie byle gdzie. Ostatnio na oficjalnej stronie internetowej prezydenta Białorusi pojawiła się informacja, że „pozycja Kościoła rzymskokatolickiego wzmacnia się. Kościół Katolicki na Białorusi jest jedną z tradycyjnych religii Białorusi. Katolicy stanowią 14,5 proc. ludności Białorusi (ponad 1,4 mln wiernych)”.
Jeszcze w poprzedniej dekadzie władze wspominały, że gotowe są zawrzeć konkordat z Kościołem (podobne porozumienie z rządem i białoruskim egzarchatem Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej zostało podpisane w 2003 roku), ale potem temat przycichł. W związku z wizytą papieża do sprawy można byłoby wrócić. Tak czy inaczej, po spotkaniu w Watykanie Łukaszenka zapewniał: „papież absolutnie zgadza się ze mną, że nadszedł czas, aby przyjechać na Białoruś”.
Czy to się uda?
Półwysep Apeniński został wybrany na cel wizyty Łukaszenki w Europie idealnie. Na jednym ogniu udało się upiec dwie pieczenie na raz.
Celem podstawowym była Stolica Apostolska, która sankcji wobec białoruskiego lidera nie wprowadzała a rozmowy nt. wizyty Łukaszenki prowadziła od dłuższego czasu.
W tzw. międzyczasie okazało się, że UE postanowiła zachęcić białoruskiego lidera do jeszcze bardziej elastycznej polityki. No i w ramach tej samej podróży do Rzymu doszło do spotkania z prezydentem Włoch, który pełni wprawdzie tylko funkcję reprezentacyjną. Skromnie, ale z klasą.
Chociaż na razie lawina zaproszeń ze starej Europy do Mińska nie ruszyła, i pewnie w najbliższej przyszłości nie ma co na to liczyć, nie mniej po tej wizycie, i innym krajom UE łatwiej będzie zaprosić Łukaszenkę, pomimo iż to autorytarny przywódca, który -delikatnie mówiąc, nie śpieszy się złagodzić wewnętrznej atmosfery politycznej.
W każdym razie swego rodzaju pragmatyczna agenda w stosunkach z Brukselą została rozpoczęta, proces ruszył. Ryzyko, że pojawią się kolejne represje (które przerwały próbę nawiązania dobrych stosunków białorusko- europejskich) znacznie zmalało.
Materiał na potrzeby wewnętrznej propagandy został zagwarantowany dzięki wizycie prezydenta w Rzymie. Po co więc zapraszać zwierzchnika Kościoła Katolickiego i tym samym narażać się na gniew Moskwy? Łukaszenka pewnie dojdzie do wniosku, że nie ma sensu.
Jednak przyjazd papieża do Mińska byłby eleganckim akcentem dla tezy, że Białoruś, to jednak nie Rosja…
Kresy24.pl
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!