10 lipca 1994 roku, deputowany Rady Najwyższej Aleksander Łukaszenka zwyciężył w drugiej turze wyborów prezydenckich na Białorusi, i z ponad 80 procentami głosów pokonał swojego kontrkandydata – premiera Wiaczasława Kiebicza. Po 10 dniach odbyła się inauguracja pierwszego prezydenta Białorusi. Były to pierwsze i ostatnie wybory prezydenckie na Białorusi uznane przez niezależnych obserwatorów za uczciwe.
Początkowo do fotela prezydenckiego pretendowali oprócz Łukaszenki i Kiebicza jeszcze czterej kandydaci; Lider Białoruskiego Frontu Ludowego Zianon Paźniak, Przewodniczący Rady Najwyższej Stanisław Szuszkiewicz, sekretarz Komitetu Centralnego Partii Komunistów Białorusi Wasilij Nowikow i przewodniczący Związku Agronomów Aleksandr Dubko, przypomina TUT.BY. Do drugiej tury Łukaszenka przeszedł z 44,82 procentami głosów, a Kiebicz z 17,33 proc.
Przełomowym punktem kariery przyszłego dyktatora był 4 czerwca 1993 roku, kiedy wybrano go na przewodniczącego antykorupcyjnej komisji parlamentarnej. Narodowa opozycja widziała w nim narzędzie walki partyjnej z nomenklaturą. Postkomunistyczna większość sądziła, że będzie mogła nim łatwo kierować. On jednak wymanewrował jednych i drugich.
Politolog Siergiej Czałyj, który w 1994 roku był jednym z członków sztabu wyborczego Łukaszenki twierdzi, że już po pierwszej turze w zespole przyszłego prezydenta uważano, że zdobył 51 procent głosów.
„Zwołano specjalne posiedzenie, analizowaliśmy pierwszą turę zastanawiając się, czy szukać tych zaginionych głosów, czy pracować dalej? Opowiadałem się za tym, że panikować nie trzeba. Uważałem, że podarowano nam unikalną szansę. Wyobraźcie sobie, – mówiłem Łukaszence, być może zdobyłeś tylko 51 proc. głosów, a jeśli będzie II tura, to my Kiebicza już totalnie rozjedziemy i dostaniemy znacznie więcej!”
W 2015 roku Łukaszenka oświadczył, że w 1994 roku zwyciężył w I turze wyborów, ale ukradziono mu zwycięstwo, wybory sfałszowano. Głowa państwa wspominał, że proponował wówczas Kiebiczowi wspólne pójście do wyborów, w jednej drużynie:
„Przyszedłem do niego przed wyborami i powiedziałem mu: „Wiaczesław Francewicz, pójdźmy razem do wyborów. Wy kontrolujecie parlament, można byłoby wprowadzić stanowisko wiceprezydenta. Ja jestem jeszcze młody, wszystko przede mną. Pójdźmy razem”.
Ale premier Kiebicz miał odmówić współpracy z Łukaszenką. Swoją porażkę tłumaczył później niezadowoleniem narodu z powodu złej sytuacji ekonomicznej, utratą wsparcia ze strony Moskwy, i zdradą sojuszników.
I tak prezydentem został Aleksander Łukaszenka. Doszedł do władzy jako trybun ludowy, wyniesiony dzięki autentycznemu poparciu mas w wolnym głosowaniu. Obiecał walkę z korupcją, opowiadał się za zacieśnieniem relacji z Moskwą i powrót do czasów ZSRR, dzięki czemu zyskał przychylność Kremla. W kampanii ogłosił, że próbowano go zabić, tak więc rzekomy zamach na jego osobę wzmocnił jego wizerunek, jako tego, który chce zaprowadzić praworządność w kraju oraz stabilność.
Szybko jednak okazało się, że nie był prawdziwym rzecznikiem społeczeństwa ani ideowym zwolennikiem praw obywatelskich. Interesowała go osobista kariera i jak najwyższa władza. Stał się dyktatorem i stworzył klasyczny reżim, zniszczył wszystkie możliwe instytucje demokratyczne i opozycję.
Wszystkie kolejne wybory Aleksander Łukaszenka wygrywa w I turze, z wynikiem ponad 80 procent głosów. Jednak oficjalne liczby za każdym razem będą kwestionowane przez opozycję i zachodnich obserwatorów, którzy uważają, że wybory są fałszowane.
Kresy24.pl/AB
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!