Białoruś znalazła się w samym centrum gry wojennej, między Rosją i NATO – w otoczeniu ich baz wojskowych. Już jesienią Aleksander Łukaszenka będzie musiał zdecydować, co zrobić z rosyjską bazą lotniczą.
Zaledwie kilka tygodni temu w Klińcach, na granicy z Obwodem Homelskim, Rosjanie rozmieścili swoją dywizję i zapowiadają rychłe pojawienie się brygady piechoty zmotoryzowanej w Jelnie pod Orszą. Z drugiej strony, NATO podejmuje decyzję lokacji baz wojskowych. Tylko dysproporcje są spore, bo o ile Rosja wystawi pod białoruską granicą 13 tysięcy żołnierzy (w dwóch bazach), NATO zaledwie 4 tysiące, i to na wszystkie cztery kraje – pisze Euroradio.
„Każdy z czterech batalionów NATO będzie międzynarodowy, mówi ekspert wojskowy Aleksander Alesin. Jeśli Rosja zaatakuje, Amerykanie swoich żołnierzy oczywiście nie rzucą tam. Jeśli będą tam akurat żołnierze z Kanady, Niemiec czy Francji, to te kraje swoich żołnierzy też nie wyślą. I jednocześnie nie zostawią kraju, w którym stacjonują te bataliony. Okazuje się więc, że bataliony, ci żołnierze będą stacjonowali w charakterze zakładników” – mówi białoruski ekspert.
Po aneksji Krymu i roznieceniu przez Rosję konfliktu w Donbasie, strach krajów bałtyckich o swoją niezależność jest jak najbardziej zrozumiały. I oczywista jest chęć uzyskania gwarancji ze strony NATO, że będzie ich bronić w razie rosyjskiej agresji. Ale z drugiej strony, pojawienie się nowych brygad doprowadzi do nowej konfrontacji w regionie, przekonuje Alesin.
Co więcej, wzrost napięcia między Rosją a NATO bezpośrednio uderzy w Białoruś: Rosyjscy przywódcy nie zrezygnowali wszak ciągle z zamiaru rozmieszczenia bazy wojskowej na Białorusi.
„I to z powodu tej bazy, lub innej obecności wojskowej stoczy się bardzo ostra walka. Rosja chce, żeby Łukaszenka dokonał wreszcie wyboru.Po czyjej stronie będzie walczyć ? A problemy gospodarcze, które nagle pojawiły się na Białorusi, niechęć Kremla do obniżenia ceny gazu, i to, że Rosselchoznadzor nieustannie wysuwa wobec nas jakieś roszczenia, trudności, z którymi muszą się borykać białoruscy dostawcy w Rosji – to wszystko należy potraktować jak presję ekonomiczną na Białoruś. Nie trudno przewidzieć, że jesienią potrzeba zastrzyku pieniędzy będzie u Łukaszenki jeszcze większa, wtedy nastąpi chwila prawdy: Jaka będzie jego decyzja, w sprawie bazy, czy uda się nam utrzymać swoje pozycje?” – mówi ekspert wojskowy.
„Łukaszenka nie chce tego. Przede wszystkim dlatego, że pojawienie się na naszym terytorium rosyjskiej bazy lotniczej źle wpłynie na międzynarodowy wizerunek naszego kraju, przekonuje politolog Arsenij Siwicki. – Gdy tylko rosyjskie bazy wojskowe ze statusem eksterytorialnych pojawią się na Białorusi, i będą bezpośrednio podporządkowane Moskwie, będzie to oznaczało, że z Białorusią nie ma o czym rozmawiać – wszystkie kwestie trzeba rozwiązywać bezpośrednio w Moskwie. Na świecie tempa nabiera nowa „zimna wojna”, – mówi Siwicki. Ale nasz kraj, mimo wszelkich prób wschodniego sąsiada angażowania w nią Białorusi, na razie demonstruje kategoryczną niechęć do angażowania się w rozgrywki innych”.
Pytanie tylko, jak długo się nie ugnie.
Kresy24.pl za euroradio.fm
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!