Wczoraj, 22 grudnia łotewski parlament – Saeima – zaaprobował kandydaturę generał-majora Leonidsa Kalninsa na dowódcę armii.
Kandydaturę 57-letniego (według niemieckiej Wikipedii) Kalninsa, dotychczas p.o. głównodowodzącego, poparło – unaimiter oraz przy braku absencji 88 spośród 100 deputowanych jednoizbowej legislatywy, a zatem większość przytłaczająca.
Generał-major to odziedziczony po czasach Związku Radzieckiego odpowiednik polskiego generała dywizji (dwugwiazdkowego), aczkolwiek stopień ten istniał również w wojsku I Rzeczypospolitej i zniknął wraz z nastaniem francuskich porządków w Księstwie Warszawskim.
Tyle o szarży. Zostaje omówić stanowisko dowódcy armii. Przede wszystkim nie należy go mylić z szefem Sztabu Generalnego. Zgodnie z wymogami NATO, w krajach będących członkami sojuszu, obok centrów logistycznych, powstały – tam, gdzie ich nie było – stanowiska dowódców operacyjnych.
W Polsce w 2014, a więc jeszcze za niesławnej również pod względem militarnym prezydentury Bronisława Komorowskiego, utworzono stanowisko Dowódcy Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych. I chociaż obecnie posiada on niższy stopień od Szefa Sztabu – podlega bezpośrednio prezydentowi.
Nowy dowódca, obejmując urząd w 27 stycznia, przejmie obowiązki od Raimondsa Graube, który złożył podanie o przeniesienie wcześniejszą emeryturę, co motywował faktem, iż jest najstarszym dowódcą sił zbrojnych w NATO. Dziwnym wydaje się to tłumaczenie, zważywszy, że między obu panami jest raptem kilka miesięcy różnicy. Być może zdecydowały tu względy pozamerytoryczne.
Przyznać natomiast trzeba, że cv ma Kalnins imponujące – był zastępcą dowódcy łotewskiego kontyngentu w Iraku w 2006 roku, wcześniej pracował w Dowództwie Wyszkolenia i Doktryny, ukończył też prestiżowe studia podyplomowe na US Army Command and General Staff College, akademii, przez którą przewinęli się Eisenhower i Patton.
Kresy24.pl
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!