„Od chaty do chaty ” zbieraliśmy podpisy – Rozmowa z Przewodniczącym Partii Polaków Ukrainy Stanisławem Kosteckim.
– Staszku, pozwól, że na wstępie cofniemy się kilkadziesiąt lat wstecz. Pierwszy raz zobaczyłem Cię w prezydium I Kongresu Polaków na Ukrainie w wypełnionej po brzegi sali „Domu Plastyka” przy Placu Lwowskim.
– Tak, pamiętam – to było w maju 1990 roku. Polacy z różnych obwodów, miast, miasteczek i wiosek Ukrainy przyjechali wtedy do stolicy z wielką chęcią stworzenia organizacji pozwalającej im bardziej skutecznie oddziaływać na rozwój polskości na ziemi ukraińskiej.
– Założone wówczas Polskie Stowarzyszenia Kulturalno-Oświatowe dwa lata później przekształciło się w Związek Polaków na Ukrainie, pracą którego z wielkim oddaniem kierował śp. Stanisław Szałacki.
– To był człowiek z wielkiej litery – wspaniały organizator i kiedy w 1996 roku odszedł na zawsze bardzo nam Go brakowało. W tym też roku przeniosłem się z mojego rodzinnego Gródka Podolskiego do Kijowa, i kto by przypuszczał, że dane mi będzie przez 16 lat kierować działaniami Związku Polaków na Ukrainie.
– Ten okres pamiętam doskonale, tym bardziej, że półpiwniczny pokoik redakcji „Dziennika Kijowskiego” i salkę biura ZPU przy ul. Gogolewskiej dzielił tylko korytarz. Mijały lata i…
– Były znaczne sukcesy, były też różnorodne problemy. Kiedy rozpoczynałem pracę na stanowisku prezesa mieliśmy 48 organizacji, a kiedy odchodziłem było ich 104. Równolegle wciąż jednak dostrzegałem pewne okowy.
Otóż organizacje społeczne nawet w obecnych, a szczególnie w ówczesnych warunkach ukraińskich, mają pewne granice możliwości oddziaływania. W niektórych krajach organizacje społeczne mogą wysuwać swoich kandydatów do organów władzy, zaś na Ukrainie jest to prerogatywą tylko i wyłącznie partii politycznych.
Pamiętając o tym, że organizacja społeczna to tylko mechanizm określonej realizacji swoich ambicji, tych czy innych celów, które przed sobą stawiamy, doszedłem do wniosku, że Polacy na Ukrainie dojrzeli do poziomu stworzenia własnej partii. Po pierwsze mają ku temu aspiracje, dysponują odpowiednim potencjałem intelektualnym i liczba chętnych by w ramach struktur partyjnych istotniej wpływać na losy naszego kraju jest wystarczająca.
– Właśnie, co do liczby… Wiemy, że dane o liczbie Polaków na Ukrainie (144 tysiące) podane oficjalnie po przeprowadzeniu ostatniego (w 2001 roku) powszechnego spisu ludności są niezwykle dalekie od rzeczywistości. Nieraz oświadczałeś, że faktycznie jest nas dziesięciokrotnie więcej. Na czym opierasz to twierdzenie?
– Otóż jeszcze w 1996 roku w parafiach Kościoła katolickiego na Ukrainie w oparciu o dane procedury pozwalającej wyjawić frekwencję podczas spowiedzi wielkanocnej obliczono, iż liczba wiernych obrządku rzymskokatolickiego wynosi półtora miliona.
Owszem, pamiętając, że nie wszyscy rzymokatolicy to Polacy i nie wszyscy Polacy to osoby praktykujące Związek Polaków na Ukrainie wraz ze Stowarzyszeniem Polskich Uczonych Ukrainy w roku 1998 przeprowadził wstępne badania, dociekając ilu wierzących, uczęszczających do kościoła, ma polskie pochodzenie.
Okazało się, że stanowią oni około 92 % ogółu. No i jeśli od 1,5 mln odejmiemy 8% parafian innych narodowości otrzymamy 1 mln 350 tys. osób ale, gdy dodamy realnie możliwą 1/3 liczbę osób niepraktykujących, to wychodzimy na liczbę 2 miliony.
Ponadto pamiętać należy o osobach u których w rodzinie dziadek lub babcia byli Polakami. Wtedy liczba sięgać już będzie nawet 5 mln.
Każda z takich osób, ze zrozumiałych względów będzie miała jakiś sentyment do Polaków, a poprzez to będzie potencjalnym sympatykiem partii.
– Na posiedzeniach Rady Politycznej partii widziałem dużo młodych ludzi…
– Tak młodzież chętnie zasila nasze szeregi. Ponadto obecnie na Ukrainie rośnie nam liczba absolwentów polskich uczelni (przy czym nie tylko Polaków z pochodzenia). Widzimy ich, jako nasz ewentualny potencjał kadrowy. Ludzie poznali polską rzeczywistość i mogą być pomocni w realizacji programu partii.
Nawiasem mówiąc Polska tylko w tym roku przyjmie na studia 10 tysięcy młodych obywateli Ukrainy i być może część z nich przyjdzie do nas.
– O ile po studiach wrócą oni na Ukrainę…
Tak masz rację, ale jeżeli chodzi o moje zdanie na ten temat, to wcześniej zjawisko pozostawania naszej młodzieży w Polsce oceniałem jako duże zło, gdyż wówczas liczba absolwentów polskich uczelni była mizerna, a oni tak potrzebni byli tu, naszemu ruchowi na Ukrainie.
Dziś natomiast jestem nieco innego zdania.
Zdaję sobie sprawę z tego, że każdy młody człowiek po zakończeniu studiów, czy nawet bez zakończenia onych, ma prawo do samodzielnego wyboru państwa zamieszkania i nie posądzam dzisiaj już tak kategorycznie tych „nie powracających”, tak samo jak nie posądzam tychże zarobkowiczów z Polski, którzy jadą gdzieś tam dalej na Zachód.
To są już ogólnoświatowe trendy. Inna sprawa, że każde państwo powinno stwarzać odpowiednie warunki, aby ci ludzie powracali.
– A kiedy właściwie zrodził się pomysł założenia partii Polaków?
– Idea ta wynikła jeszcze w końcu lat 90., ale długo szliśmy ku temu, a ponadto uwzględnialiśmy potrzebę dojrzewania jej społecznej akceptacji. Wcześniej, kiedy wychodziłem z taką ideą spotykałem się z totalnym niezrozumieniem. Z czasem jednak sytuacja zdecydowanie zmieniła się na korzyść idei powstania partii.
W 2010 przystąpiłem do konkretnych działań. Przygotowaliśmy, wespół z prawnikiem, statut, program i zorganizowałem I zjazd, który podjął decyzję o założeniu Partii Polaków na Ukrainie.
– Czy trudno jest stworzyć partię na Ukrainie?
– Nie jest to sprawa prosta. U nas tylko sam proces zbierania 10 tysięcy wymaganych podpisów trwał ponad rok. Kiedy wreszcie zebraliśmy już wymaganą ich ilość i złożyliśmy dokumenty do rejestracji, to – o rety! – unieważniono nam 6 tys. głosów, argumentując to różnego rodzaju nieścisłościami (np. mieszańcy wioski złożyli podpisy, lecz nie podali nazwy ulicy, przy której mieszkają, etc.).
Z tymi podpisami można było pójść inną drogą, którą na Ukrainie wybiera niemalże każda partia – po prostu płaci firmom, które specjalizują się w zbieraniu podpisów. Ja nie chciałem z partią Polaków przystać na ten łatwy, ale niezbyt przejrzysty wariant.
Od wioski do wioski, od chaty do chaty, od domu do domu chodziliśmy i zbieraliśmy te podpisy. I jakże dotkliwym ciosem stał się moment, kiedy unieważniono nam te 6 tys. żmudnie zbieranych podpisów.
Prezes Związku Polaków na Ukrainie Stanisław Kostecki i jedna z założycielek ruchu polskiego na Ukrainie Wiera Awksientjewa na posiedzeniu Kongresu ZPU
Zaczęliśmy od nowa. Dozbieraliśmy! Ale znów znalazły się kolejne argumenty i odmowy, których uzasadnienie pozostawiłbym na sumieniu służb rejestracyjnych. W końcu jesienią 2014 powiedziano mi otwarcie: „Nie możemy zarejestrować partii z nazwą o wyraźnym charakterze narodowym”…!
I tu stało się tak, że istniejąca wówczas partia „Solidarność”, w sierpniu zmieniła nazwę na Blok Piotra Poroszenki. Postanowiłem że nam warto przejąć tę chlubną dla wszystkich Polaków nazwę i 6 października 2014 r. na posiedzeniu Rady Politycznej partii ogłosiłem, że zostaliśmy nareszcie zarejestrowani pod nazwą „Solidarność”.
Aczkolwiek na początku 2015 roku zaproszono mnie do sekretariatu Bloku Petra Poroszenki i oświadczono, że podjęto decyzję o powrocie do nazwy „Solidarność”, w związku z czym poproszono o rozpatrzenie możliwości zmiany nazwy naszej partii. W danej sytuacji logicznym stał się powrót do nazwy, którą pierwotnie ustalił nasz zjazd. W ten sposób (przyznaję, nie bez wsparcia ze strony Bloku P. Poroszenki) wróciliśmy do wcześniej negowanej nazwy – Partia Polaków Ukrainy.
– Jak w chwili obecnej toczy się proces budownictwa partyjnego i czy partia będzie uczestniczyć w jesiennych wyborach?
– Jeszcze jako Partia „Solidarność” złożyliśmy wnioski i zarejestrowano nas w ośmiu obwodowych oddziałach partii, zaś w końcu marca br. zarejestrowano nas już w szesnastu. Przystąpiliśmy też do rejestracji oddziałów miejskich, np. w Odessie, w Chmielnickim czy Żytomierzu oraz odpowiednio – rejonowych. Tak, że struktura rozwija się.
Pytanie jest dość poważne, czy zdążymy z tym do rozpoczęcia wyborów lokalnych, w których zamierzamy uczestniczyć. Będę robić wszystko, żeby jednak tak się stało.
– Może jeszcze parę słów o ideologicznym ukierunkowaniu partii.
– Partia nosi charakter chrześcijańsko demokratyczny. W hierarchii ważności kryteriów charakteryzujących nasze zamierzenia mamy pewne momenty specyficzne. Tworzymy bowiem partię na tle narodowościowym, ale jednocześnie i przede wszystkim dla dobra Ukrainy, a więc nie wyłącznie dla dobra Polaków Ukrainy.
Naszym celem jest polepszenie globalnej sytuacji na Ukrainie, co będzie skutkować zmianą na lepsze położenia zamieszkujących tu Polaków.
Chcemy stworzyć taki model współpracy – między mniejszością narodową, a państwem, przy którym mniejszość narodowa z powagą ustosunkowuje się do państwa, do jego integralności terytorialnej, języka, kultury, zwyczajów, tradycji, zaś państwo dostrzega istnienie specyficznej grupy obywateli mających swoje potrzeby i stara się je zaspokajać.
Jeżeli Państwo będzie o tym zapominać przypomnimy mu o tym i w tym aspekcie będziemy troszczyć się nie tylko o Polaków, lecz i o inne wspólnoty etniczne.
– Mówisz o algorytmach, które funkcjonują już w innych krajach – na przykład w Polsce?
– Wzorców rozwiązania uwarunkowania mniejszości narodowych doskonalszych, aniżeli na Ukrainie możemy przytoczyć dość dużo – i wzorzec polski, i węgierski, i nawet rumuński, w którym, co ważne, w parlamencie są przedstawiciele mniejszości narodowych oddelegowani przez krajowe organizacje społeczne. Na Węgrzech działa samorząd narodowościowy. W Polsce mniejszość narodowa ma obniżony próg wyborczy.
My będziemy próbować wypracować w tej płaszczyźnie odpowiedni model stosunków uwzględniający warunki i okoliczności ukraińskie.
– Jakie hasła, jakie kierunki będą dla was priorytetowymi?
– Oczywiście jednym z najbardziej czytelnych drogowskazów będzie dla nas eurointegracja, chociaż działanie na rzecz integracji europejskiej wpisane jest w statucie niemal każdej postępowej partii na Ukrainie.
W naszym przypadku liczymy bardzo na pomoc polskich sił politycznych. Może podpowiedzą nam jakieś interesujące rozwiązania. Polska wchodząc do UE lepiej rozbudowała społeczeństwo obywatelskie, system demokratyczny, czego doskonałym przykładem są ostatnie wybory prezydenta RP.
Nadrzędnym celem każdej partii jest pragnienie udziału, na tym, czy innym poziomie w kierowaniu państwem. I powtórzę się – wieloletnie doświadczenie, które zdobyłem jako działacz organizacji społecznej przekonało mnie w tym, że aby godnie reprezentować naszą grupę narodowościową na Ukrainie należy założyć partię.
Mówiłem już o chrześcijańsko-demokratycznym charakterze partii, a zatem hasło – odrodzenie moralności chrześcijańskiej.
Co tu chcielibyśmy nagłaśniać.
Otóż weźmy, chociażby następujący moment. Tylko za lata istnienia niepodległej Ukrainy dokonano już 30 mln aborcji. Chcielibyśmy, żeby powszechną rzeczą w praktyce lekarza było nie przekonywanie młodej dziewczyny, która znalazła się w tak skomplikowanej sytuacji, że aborcja to jest bardzo prosty zabieg bez specjalnych konsekwencji, lecz żeby zdecydowanie podkreślał on doniosłość decyzji, którą przyjdzie się jej podjąć.
Drugi moment to udostępnienie schronisk dla kobiet, które postanowiły, mimo istotnych przeszkód, urodzić dziecko, ale nie mają warunków, aby przeżyć późniejszy okres ciąży, kiedy to boją się one przysłowiowych spojrzeń sąsiadów itp. W takim schronisku mogłyby one znaleźć opiekę, zaś po porodzie, mogłyby zadecydować, bez jakichkolwiek skutków prawnych, o losie dziecka.
Chcielibyśmy, żeby w każdym dużym mieście powstały tzw. okna życia, gdzie młoda matka, znajdująca się w sytuacji bez wyjścia, mogłaby zostawić dziecko (sygnalizując ten czyn) bez żadnego w konsekwencji prześladowania ze strony prawa. Pozwoli to na uniknienie takich haniebnych i koszmarnych przypadków jak porzucanie noworodków w toaletach, w krzakach czy na śmietnikach.
– A w aspekcie gospodarczym?
– Chcielibyśmy wspierać mały i średni biznes. W różny sposób. Chociażby poprzez sprowadzenie tu z Polski, a z czasem z całej Unii Europejskiej przedsiębiorców, a jako że w szeregach naszej partii mamy dość dużo prawników, będziemy w stanie okazywać im pomoc prawną w przypadkach, jeśli takowa im będzie niezbędna.
Nasza Ukraina jest dziś w stanie wojny z agresorem ze wschodu. Dlatego opracowujemy program naszego zaistnienia w tym konflikcie wojennym.
– Na czym to będzie polegać?
– Mamy, na przykład, projekty produkcji (wspólnej ze stroną polską) dla potrzeb wojska mobilnych kompleksów sanitarno-higienicznych, opartych na podwoziu KRAZ-a.
– A jak partia widzi swoją obecność na Wschodzie Ukrainy? Jaki macie stosunek do ATO?
– Rozwijamy nasze struktury również na Wschodzie, lecz tam sytuacja jest złożona. Są chętni wstąpić do partii w Mariupolu i Siewierodoniecku. Chodzi o to, iż obecnie na terenie dwóch obwodów donieckiego i ługańskiego toczy się wojna, zaś na Krymie i w Sewastopolu urzęduje inna obca administracja okupacyjna i żeby nie narażać ludzi musimy ten region praktycznie wykluczyć z tego procesu.
22 listopada 2014 r. na posiedzeniu Rady Partii Polaków Ukrainy zebrali się Polacy ze wszystkich głównych regionów Ukrainy
Trzeba nie zapominać, że tworzymy naszą partię w niezwykle specyficznych warunkach, których jeszcze nigdy Ukraina nie znała. I oby nigdy więcej nie przyszło jej się doświadczać takich prób. Aczkolwiek z drugiej strony dotkliwe doznania tworzą z narodu nację polityczną.
Dzisiaj mnóstwo ludzi, niezależnie od tego czy są Rosjanami, Ukraińcami, Polakami czy Węgrami czują się przedstawicielami nacji ukraińskiej.
– Każda z partii musi mieć podbudowę finansową. Jak radzicie sobie w tej płaszczyźnie?
– Zaplecze finansowe dla każdej partii nie jest oczywiście rzeczą drugorzędną. Ale śmiem twierdzić, że Partia Polaków na Ukrainie ma tę specyfikę, że może sobie pozwolić, na finansowanie wyłącznie ze środków jej założycieli i członków. Stąd też namawiamy odpowiednie regionalne struktury do poszukiwania środków we własnym zakresie.
To nie znaczy, że nie rozglądamy się za sponsorami, którzy pokrywaliby nasze wydatki organizacyjne. Na razie większych takich nie znaleźliśmy, ale są ludzie, którzy widzą potrzebę istnienia takiej partii, dzięki którym, jak na razie, dajemy sobie radę w wydatkach związanych ze stworzeniem bazowej infrastruktury.
– Z jakimi partiami jest wam po drodze?
– Jeżeli ta, czy inna siła polityczna zechce podzielić się z nami doświadczeniem to proszę bardzo.
Wysoko cenimy polskie napracowania w tym zakresie. Polskie partie działają już w koordynatach systemu demokratycznego o wiele dłużej i współpracując z nimi (pomijając partie skrajnie prawe i lewicowe) na pewno można zdobyć wartościowe rozwiązania. Zresztą nie tylko z partiami polskimi, lecz i europejskimi, co dla nas na danym etapie jest bardzo wskazane.
Co do potencjalnych naszych partnerów na Ukrainie to tu nie zapadła jeszcze decyzja. Co prawda, jak mówiłem na początku rozmowy, Blok Petra Poroszenki zadeklarował chęć takiej współpracy. Rozważamy taką możliwość, choć nie jest to przesądzone. Decyzja zapadnie na najbliższym posiedzeniu Rady Politycznej Partii.
– A jak jest z rozeznawalnością PPU wśród mrowia (prawie dwustu) istniejących ukraińskich partii i partyjek?
– Tak się stało, że dziś nasza partia nie jest jeszcze dostrzegalna wśród innych ugrupowań tego rodzaju, jako że do dziś nie przeprowadziliśmy jeszcze ogólnoukraińskiej konferencji prasowej(co na pewno zrobimy wkrótce). Nie rozpowszechniliśmy też jeszcze odpowiednich materiałów medialnych. Naturalnie, że dużo mamy jeszcze do zrobienia, żeby zaistnieć na politycznej arenie Ukrainy jako poważna partia. Ale to w najbliższym czasie nastąpi.
Jak, Twoim zdaniem, powinny układać się relacje między ZPU – PPU?
– Tu powiem, że partia to ruch polityczny a ZPU to ruch społeczny i dlatego powinniśmy zachowywać pewien dystans, szanując autonomię tych podmiotów.
Tak, to prawda, że wywodzę się z ZPU, tak to prawda, że los tej organizacji nie jest mi obojętny i prawdą jest, że jej działacze to są moi koledzy, ale nie należy zapominać, że partia to ruch polityczny i między tymi dwoma formami działalności stoi pewna bariera.
Te dwa kierunki podążają równolegle i choć naszą kadrę partyjną czerpiemy i czerpać będziemy ze środowisk działających w ramach struktur społecznych (i nie tylko ZPU) nie chcielibyśmy w żaden sposób ingerować w sprawy organizacji społecznych i vice versa.
– No i na zakończenie poproszę kilka słów o sobie.
– Jestem synem Jana Kosteckiego i Janiny z domu Warmińskiej. Urodziłem się 6 maja 1954 roku. Z wykształcenia jestem inżynierem górniczym. 13 lat za czasów radzieckich pracowałem w kopalni złota w Uzbekistanie w centrum pustyni Kyzył Kum. Po powrocie na Ukrainę rozpocząłem działalność społeczną. Mam wielodzietną rodzinę. Za swój sukces uważam budowę szkoły polskiej w Gródku Podolskim – jednej z pięciu na Ukrainie i jedynej na Wschodzie Ukrainy oraz rozwój Związku Polaków na Ukrainie, którym kierowałem 16 lat. Do momentu zainicjowania Partii Polaków Ukrainy nie należałem do żadnej partii.
– Serdecznie dziękuję za rozmowę i życzę „szerokiej drogi”.
Rozmawiał Stanisław PANTELUK
Dziennik Kijowski LIPIEC 2015 Nr 12 (499)
3 komentarzy
Kościuszko
3 sierpnia 2015 o 21:16Z całego serca życzę powodzenia Polakom żyjącym na Ukrainie jak i Ukraińcom w zmaganiach z Rosją.
józef III
12 sierpnia 2015 o 10:22Powodzenia !
Devil
20 sierpnia 2015 o 16:04„Prędzej piekło zamarznie nim wstąpicie do UE.