Do 2009 roku niezależność energetyczną zapewniała Litwie Elektrownia Ignalińska, jednak wycofanie jej z eksploatacji było warunkiem przystąpienia Litwy do Unii Europejskiej.
Pierwszy reaktor został wyłączony w grudniu 2004 roku, drugi został zamknięty w 2009 roku. W wyniku negocjacji UE zgodziła się pokryć koszty zamknięcia elektrowni i skompensować Litwie utratę energii dostarczanej przez elektrownię. W chwili zamknięcia reaktor numer jeden był zużyty w 45,5 proc. względem planowanej żywotności, drugi w 57,7 proc. W wyniku decyzji o zamknięciu elektrowni Litwa z eksportera energii stała się importere. Jak wyglądałaby sytuacja na Litwie, gdyby powtórzył się krymski scenariusz? – zastanawia się „Kurier Wileński”.
— Nie można porównywać sytuacji na Ukrainie, która broni się przed rosyjską agresją, z Litwą. Jestem pewien, że u nas nie istnieje groźba uszkodzenia słupów energetycznych. Jest to absolutnie nierealny scenariusz. Gdyby jednak zaistniała podobna sytuacja w bezpieczeństwie energetycznym, pomogą nam sąsiedzi. Dzięki połączeniu elektroenergetycznemu LitPol Link Polska będzie mogła wspierać Litwę. Drugim zabezpieczeniem będzie NordBalt, czyli kabel łączący ze Szwecją. Oba te połączenia będą oficjalnie uruchomione w dniach 14-15 grudnia — powiedział „Kurierowi Wieńskiemu” Jarosław Niewierowicz, prezes Polsko-Litewskiej Izby Handlowej oraz były minister energetyki.
Obecnie w kraju podstawowym producentem energii elektrycznej jest spółka „Lietuvos energijos gamyba” z trzema pododdziałami — kompleksem w Elektrėnai, hydroakumulacyjną elektrownią w Kruonis (rej. koszedarski) oraz hydroelektrownią im. Algirdasa Brazauskasa w Kownie. Hydroelektrownie w Kownie i w Kruonis do produkcji prądu używają hydroenergię — produkt narodowy, stanowiący niewyczerpalne źródło energii.
— Trzy litewskie elektrownie w razie potrzeby są w stanie w pełni zagwarantować energetyczne bezpieczeństwo w kraju — przekonuje Jarosław Niewierowicz.
Chociaż działające elektrownie mogą w pełni dostarczać potrzebną ilość energii elektrycznej dla Litwy, jednak na dzień dzisiejszy ich produkcja stanowi zaledwie 22 proc. zapotrzebowania. Dzieje się tak z powodu konkurencji cen na rynku. Cena produkowanej na Litwie energii jest niekonkurencyjna, tzn. produkt krajowy jest droższy od importowanego. Litwa importuje około 50 proc. elektryczności z Estonii, Łotwy oraz krajów skandynawskich i tyleż z Rosji i Białorusi.
Kresy24.pl/Kurier Wileński
3 komentarzy
bogdas
25 listopada 2015 o 12:39Mi się tu rachunek nie zgadza!
„Litwa importuje około 50 proc. elektryczności z Estonii, Łotwy oraz krajów skandynawskich i tyleż z Rosji i Białorusi.”
(około) 50% z Estonii, Łotwy i Skandynawii, i tyleż (czyli ok.50% z Rosji i Białorusi), plus 22% własnej produkcji daje (około)122% – tak Panie Redaktorze?
mouth
25 listopada 2015 o 17:40zgadza sie: wlasnej ma 22%, a 78% importuje po polowie z rosji/bialorusi i reszty krajow. dwoja z matematyki! 😉
bogdas
25 listopada 2015 o 19:41mouth,
dwoja z czytania ze zrozumieniem 😉