„Mieszkańcy Litwy, zarówno społeczność rosyjska, jak i polska, są coraz bardziej świadomi, doskonale rozumieją, co się dzieje dookoła. Sądzę, że mało który obywatel Litwy poddałby się dziś rosyjskiej propagandzie. Bardziej powinniśmy martwić się o Europę”- mówi Darius Jauniškis, dyrektor Departamentu Bezpieczeństwa Państwa, który był gościem programu „Dzień na dwa głosy” w Radiu Znad Wilii.
We wtorek Departament Bezpieczeństwa Państwa i Drugi Departament Służb Operacyjnych Ministerstwa Ochrony Kraju przedstawiły coroczny raport na temat zagrożeń dla bezpieczeństwa narodowego.
W tegorocznym sprawozdaniu po raz kolejny jako największe zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego Litwy wymieniana jest Rosja.
„Widzimy wzmacnianie wojskowe Obwodu Kaliningradzkiego, które nie wygląda na obronne, a według liczebności żołnierzy i techniki przybiera już charakter ofensywny. Nie wygląda to tak, jakby Rosja chciała się bronić. Mają już wystarczająco zasobów, żeby zaatakować” – ocenił Jauniškis. Służby oceniają jednak prawdopodobieństwo wybuchu wojny jako niskie – rolę buforu pełni między innymi stacjonujący w naszym kraju kontyngent NATO.
„Inne zagrożenia to między innymi fałszowanie historii, jej przedstawianie w przychylnym dla siebie świetle, dyskredytowanie naszego państwa, operacje informacyjne, praca z mniejszościami narodowymi, zagrożenia cybernetyczne. Nie powinniśmy mieć wątpliwości, że Rosja kiedykolwiek pogodzi się z tym, iż państwa bałtyckie wyszły spod jej wpływu. Widzi ona duże zagrożenie w NATO, w Unii Europejskiej i stara się na swoje sposoby te zagrożenia neutralizować. Jest to groźne dla całej społeczności zachodniej i nie powinniśmy się na tym godzić” – podkreślił Darius Jauniškis.
Pytany o działania rosyjskiego wywiadu poprzez mniejszość rosyjską na Litwie rozmówca zauważył, że wszystko zależy od kontekstu.
„Nie ma takiego celu, aby uniemożliwić rosyjskim dyplomatom kontakty ze społecznością rosyjską na Litwie. Pytanie tylko, jak wyglądają takie kontakty. Jeżeli odbywa się pranie mózgu – jakie to władze Litwy są złe, a Rosja o was zadba, jeżeli pozostaje dążenie do dominacji w różnych dziedzinach wynikające z historycznego dziedzictwa, tutaj widzę ryzyko. Gdybyśmy mieli normalny dialog, bez prób ustalania stosunku sił i udowadniania, że ten, kto większy, ma zawsze rację, te problemy prawdopodobnie udałoby się rozstrzygnąć. Nie widzimy jednak takich sygnałów ze strony Rosji”.
W ocenie Jauniškisa próby stosowania „miękkiej siły” na Litwie stają się jednak nieefektywne.
„Mieszkańcy Litwy, zarówno społeczność rosyjska, jak i polska, są coraz bardziej świadomi, doskonale rozumieją, co dzieje się dokoła. Sądzę, że mało który obywatel Litwy poddałby się dziś rosyjskiej propagandzie. Bardziej powinniśmy martwić się o Europę. Tam zauważalna jest pewna naiwność i niezrozumienie prawdziwych celów Rosji i tam Rosjanie działają na dość szeroką skalę, agresywnie” – wskazał szef VSD.
Przed trzema laty w sprawozdaniu służb znalazło się stwierdzenie, że udzielenie „wyjątkowych praw” Polakom na Litwie byłoby korzystne dla Rosji w prowadzeniu tak zwanej „polityki sooteczestwiennikow”. Czy zdaniem VSD takie prawdopodobieństwo nie istnieje?
„Nie tylko Polacy, lecz także Litwini mogą stać się obiektem takiej polityki. Nie sądzę, że Rosja przestanie szukać tych miękkich celów, na które można wywierać wpływ. Widzimy te zagrożenia i staramy się mówić o tych rzeczach. Wywiady zagraniczne mogą działać bardzo subtelnie. Nie tylko przekonując niewinnego człowieka do takiej czy innej teorii, ale też działając poprzez członków rodziny, wywierając presję. Co dotyczy mniejszości narodowych, nie chcemy twierdzić, że tu sytuacja jest zła. Polacy są wspaniale zintegrowani w życiu Litwy, są takimi samymi obywatelami, którzy znacznie przyczyniają się do rozwoju państwa litewskiego” – powiedział Jauniškis.
Zapytany, czy możliwe jest, aby politycy mniejszości narodowych świadomie utrzymywali kontakt z rosyjskimi służbami specjalnymi, dyrektor Departamentu Bezpieczeństwa Państwa skonstatował:
„Nie odrzuciłbym takiej możliwości. Jeżeli politycy przyznają, że utrzymują kontakt z zagranicznymi dyplomatami, nawet takimi, którzy są ludźmi służb specjalnych, co to mogłoby oznaczać. Nie chcę wchodzić w szczegóły, zdradzać informacji, ale na pytanie, czy jest to możliwe, odpowiadam – bez wątpienia jest to możliwe. Zarówno rosyjskie służby, jak decydenci na Kremlu, dobrze znają te sposoby działania i mogą je wykorzystać”.
Według upublicznionych wcześniej w toku dochodzenia sejmowego materiałów VSD, posłanka na Sejm Irina Rozowa omawiała z rosyjskimi dyplomatami między innymi kwestie finansowania Aliansu Rosjan czy utworzenia wspólnego tworu politycznego reprezentującego mniejszości narodowe z Akcją Wyborczą Polaków na Litwie-Związku Chrześcijańskich Rodzin. Posłanka zataiła informacje o swoich spotkaniach z rosyjskimi dyplomatami, wskutek czego nie otrzymała zezwolenia na dostęp do niejawnych dokumentów.
Kresy24.pl za zw.lt
1 komentarz
Kocur
5 lutego 2020 o 14:24Tytuł artykułu dotyka sedna sprawy. Nic dodać, nic ująć.