Polityka zagraniczna Mołdawii i Bułgarii, gdzie wybory prezydenckie wygrali prorosyjscy kandydaci, to poważny sygnał dla Europy – uważa minister spraw zagranicznych Linas Linkevicius.
Zdaniem szefa litewskiej dyplomacji w obu przypadkach przyczyną takich decyzji wyborców mogą wcale nie być prorosyjskie nastroje, lecz protest prezeciwko dotychczasowej polityce władz.
Linkevicius przypomina, że zarówno w Bułgarii, jak i Mołdawii dużo uprawnień mają parlamenty, więc nie ma jeszcze przesłanek, by sądzić, że drastycznie zmieni się polityka zagraniczna tych krajów. Podkreśla jednak, że powinno to być odebrane jako poważny sygnał dla Europy. Jeżeli oderwanie się władz od społecznych realiów będzie duże, takich niespodzianek może być więcej – stwierdził litewski minister.
W Mołdawii podczas odbywających się po raz pierwszy bezpośrednich wyborów prezydenckich (wcześniej prezydenta wybierałparlament) wygrał prorosyjski kandydat Igor Dodon. W Bułgarii zwyciężył kandydat opozycyjnej Bułgarskiej Partii Socjalistycznej (BSP), generał lotnictwa w stanie spoczynku Rumen Radew.
Kresy24.pl
2 komentarzy
SyøTroll
15 listopada 2016 o 15:01Może będzie trochę spokojniej na południowej flance NATO. Szef litewskiej dyplomacji i „kresy24.pl” powinny wziąć pod uwagę nie tyle obecność prorosyjskich nastrojów w Mołdawii i Bułgarii, ile brak zdecydowanie antyrosyjskich, spowodowany nadmierną antyrosyjską propagandą; w efekcie wygrali ruso-realiści zamiast zamiast preferowanych przez polskie i litewskie władze rusofobów.
Matrix
20 listopada 2016 o 20:11jeśli Litwa chce do WNP, to niech wchodzi, lecz bez Wileńszczyzny.