Liczba ofiar czerwcowej powodzi w obwodzie chersońskim, do której doszło w wyniku zniszczenia przez Rosjan elektrowni wodnej w Nowej Kachowce, znacznie przekracza szacunki nie tylko Rosji, ale także Ukrainy. Katastrofa pociągnęła za sobą setki ofiar śmiertelnych. Poinformowała o tym agencja Associated Press na podstawie wyników dziennikarskiego śledztwa.
Dziennikarze twierdzą, że rosyjskie władze okupacyjne „znacząco i celowo” zaniżyły liczbę ofiar śmiertelnych w czasie powodzi, która ogarnęła duże obszary okupowanego lewego brzegu Dniepru w obwodzie chersońskim. Świadkowie, z którymi rozmawiali dziennikarze, powiedzieli, że okupanci przejęli kontrolę nad wydawaniem aktów zgonu, odmawiając wydawanie ciał, po które nie zgłosili się krewni, oraz uniemożliwiając lokalnym pracownikom medycznym i wolontariuszom zajmowanie się zmarłymi, grożąc im za ignorowanie rozporządzeń.
„Nie tylko Rosja, ale nawet Ukraina nie rozumie skali tej tragedii. To ogromna tragedia” – powiedziała pielęgniarka Swietłana, która najpierw monitorowała proces zbierania aktów zgonu, a następnie uciekła na terytorium kontrolowane przez Ukrainę.
Według danych podanych przez Rosję w czasie powodzi na kontrolowanym przez nią terytorium utonęło 59 osób. Jednak dziennikarze AP doszli do wniosku, że w samych okupowanych Aleszkach, gdzie w czasie powodzi mieszkało około 16 tys. osób, liczba ofiar sięgmęła co najmniej setek.
„Dokładna liczba ofiar śmiertelnych w Aleszkach, najbardziej zaludnionym mieście na okupowanym terytorium przed wojną i poza nim, może nigdy nie zostać poznana, nawet jeśli siły ukraińskie odzyskają terytorium i będą w stanie przeprowadzić na miejscu dochodzenie” – poinformowała AP.
Według trzech pracowników medycznych, którzy prowadzili ewidencję zmarłych w Aleszkach, oraz jednego ochotnika, który zakopywał zwłoki, zmarłych chowano w zbiorowych mogiłach, a niezidentyfikowane ciała wywożono w nieznane miejsca i nigdy więcej ich nie widziano. Na zamkniętym czacie Telegramu, na którym znajduje się 3 tys. mieszkańców Aleszek, ludzie pisali o ciałach leżących na ulicach, po czym okupanci je zebrali i wywieźli w nieznanym kierunku.
Jak powiedziały pielęgniarki Swietłana i Jelena, które pracowały wówczas w szpitalu w Aleszkach, najeźdźcy wydali surowy zakaz wydawania aktów zgonu ofiar powodzi. Nadal jednak wolno im było wydawać zaświadczenia o innych przyczynach zgonu. Nowy regulamin został ogłoszony ustnie.
Od tego momentu ofiary powodzi miały być kierowane na sekcje do innych instytucji obwodu chersońskiego, w Kałanczaku, Skadowsku i Geniczesku, gdzie zatwierdzeni przez władze okupacyjne lekarze mieli odpowiadać za wydawanie zaświadczeń po przeprowadzeniu badań sądowo-lekarskich.
Ale, jak mówią świadkowie, przez pierwsze trzy dni powodzi, kiedy władze okupacyjne po prostu uciekły z Aleszek, ludzie sami chowali zmarłych.
„Pierwsze ciała pochowano w centrum miasta (w pobliżu miejscowej świątyni), gdyż 90% miasta znalazło się pod wodą. Zwłok tych nie uwzględniono w żadnych rejestrach. Zostali natychmiast pochowane. Ciała zebrano i zakopano w zbiorowej mogile, aby nie zaczęły się rozkładać na ulicach miasta. Po okupacji przeprowadzona zostanie ich ekshumacja. Wtedy będziemy mogli wszystko zbadać” – mówią naoczni świadkowie i krewni ofiar.
Według lekarzy w Aleszkach utonęło w sumie od 200 do 300 osób. Większość z nich to byli ludzie w podeszłym wieku, którzy nie byli w stanie opuścić domów ani wspiąć się na dachy.
Mieszkańcy Aleszek, rozmawiając z AP po powrocie na terytorium kontrolowane przez Ukrainę, twierdzą, że większość miasta nie nadaje się już do zamieszkania.
W czerwcu ONZ opublikowała pobieżną ocenę środowiskową dotyczącą zniszczenia przez Rosjan tamy w elektrowni wodnej w Nowej Kachowce. Wydarzenie to uznaje się za katastrofę ekologiczną o dalekosiężnych rozmiarach, wykraczającą poza granice Ukrainy, której skutki będą odczuwane latami, a nawet dziesięcioleciami. Powódź w dole rzeki spowodowała znaczne straty i szkody w środowisku, ale sytuacja powyżej tamy jest równie ważna.
Zdaniem ekonomistów po wojnie Ukraina musi odbudować tamę w Nowej Kachowce, aby wznowić produkcję rolną na południu kraju.
Opr. TB, apnews.com
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!