„Nawet najgłośniejsze i najbardziej szczere przeprosiny za winy z przeszłości nie uczynią dwóch narodów przyjaciółmi – a nam potrzebne jest polsko-ukraińskie braterstwo” – przekonuje w swym najnowszym, odważnym eseju Robert Czyżewski.
„To po prostu dobre kino”
Kiedy na ekrany kin wszedł „Wołyń 1943” Wojciecha Smarzowskiego, polsko-ukraiński dialog doznał kolejnego trzęsienia ziemi. Film wywoływał w Polsce emocje na długo przed premierą. Problem zdecydowanie wykracza poza przestrzeń zainteresowania krytyków filmowych; od początku był to spór historyczno-polityczny. Była to kolejna odsłona toczącej się dyskusji dotyczącej wydarzeń z lat 1943-44, które rozegrały się na Wołyniu i w Galicji Wschodniej.
W Polsce to nie fakty budzą kontrowersje, choć tak może wydawać się na Ukrainie. W tej sprawie od dawna panowała niemal powszechna zgoda; działania OUN-UPA jednoznacznie i ostro potępiano. Mniej było zgody wokół powiązanych z tymi wydarzeniami tematów, takich jak ocena polityki narodowościowej II RP, czy Akcji „Wisła”. Bezdyskusyjna jednak była stanowcza i wyraźna ocena moralna masakry na Wołyniu, łącznie ze wskazaniem osób za nią odpowiedzialnych.
Środowiska niezbyt precyzyjnie zwane „kresowymi” od lat żądały od wszystkich kolejnych polskich władz czytelnego i głośnego nazwania wołyńskich zbrodni ludobójstwem, zarzucając rządzącym, że dla dobra relacji z Ukrainą, Polska poświęca prawdę historyczną, wyprzedając za bieżące interesy polityczne cierpienie zamordowanych rodaków. Emocjonalna argumentacja, łącząc się często z radykalnymi postulatami i nieudawaną niechęcią do Ukrainy, napotykała zdecydowany, choć bierny opór w środowiskach zmieniających się władz III RP – w swej istocie była jednak trafna. Większość polskich elit i to z obu stron polskiej politycznej barykady nie chciała zbyt ostro stawiać problemu ze względu na dobro współczesnych polsko-ukraińskich relacji.
Z tych powodów w kręgach „Kresowian” oczekiwano na film z niecierpliwością, tropiąc i piętnując wszystkie prawdziwe oraz wyimaginowane przeszkody na drodze do jego powstania. Tak zwani „Kresowiacy” uznali, że na polu artystycznym osiągną to, czego nie udało im się osiągnąć na polu historyczno-politycznej publicystyki, że uczynią z tematyki „wołyńskiej” centrum polsko-ukraińskich stosunków. Lustrzanym odbiciem powyższego stanowiska były przedpremierowe reakcje zwolenników „strategicznego polsko-ukraińskiego partnerstwa”. W tych ostatnich kręgach obawiano się, że wizualizacja okrutnych zbrodni sprzed ponad półwiecza będzie prawdziwą bombą zdetonowaną pod polsko-ukraińskimi relacjami. Powyższe obawy były tym bardziej uzasadnione, że autor filmu w swoich wcześniejszych dziełach dał się poznać jako twórca niemal zafascynowany okrucieństwem.
Pierwsze popremierowe reakcje okazały się stonowane. „Kresowiacy” oficjalnie przyjęli film z satysfakcją, ale obecne w filmie wątki polskiego odwetu i próby ukazania bardziej zróżnicowanych postaw ukraińskich, odnotowano w tych kręgach z niezadowoleniem. Po drugiej stronie barykady, spora część publicystów odetchnęła z ulgą oceniając, że film nie jest prymitywną antyukraińską agitką; że to po prostu „dobre kino” podejmujące uniwersalny temat kruchości świata wartości moralnych i w dodatku prawdziwie pokazujące przedwojenny barwny świat wieloetnicznych „Kresów”.
Niestety, znaczenie dzieła filmowego nie ogranicza się do wartości artystycznej. Można powiedzieć więcej, w dziedzinie funkcji społecznej artystyczna wartość ma znaczenie bardzo ograniczone. Z tej perspektywy film – dostarczając sugestywnych obrazów – w kształtowaniu świadomości społecznej wypiera naukę – tworzy lub zwalcza stereotypy. Z tego punktu widzenia sprawnie zrobiony film historyczny znaczy więcej niż najlepiej napisana książka zawodowego historyka. A „Wołyń 1943” Smarzowskiego to film zrobiony naprawdę dobrze. Może tak być, że na całe pokolenie stworzono, a przynajmniej wzmocniono w polskich oczach negatywny stereotyp Ukraińca. Polsko-ukraiński świat po „Wołyniu 1943” będzie inny.
Dwie redukcje
Całość relacji między Polską i Ukrainą wydaje się dziś sprowadzana do historii, a sama historia ulega redukcji do tematu „wołyńskiego”. To podwójne ograniczenie wisi nad polsko-ukraińskimi stosunkami jak przekleństwo. Za pierwszą z nich – za sprowadzenie wzajemnych relacji do historii – odpowiadają Polacy. Jeśli współczesny Polak jedzie na Ukrainę, to najczęściej szuka tam przeszłości, zarówno swojej prywatnej (groby przodków) jak i tej narodowej. Uważając się za dziedzica I Rzeczpospolitej, polski turysta szuka na Ukrainie „sienkiewiczowskich inspiracji” – chwały własnego dziedzictwa.
Niebagatelne znaczenie ma też intelektualna formacji polskich elit politycznych. Spora część z nich ma historyczne lub szerzej – humanistyczne wykształcenie. W sposób naturalny historia jest dla tych ludzi ważnym tłem ich działań.
Za drugą redukcję – za wciśnięcie całości tematyki historycznej w „wołyńską” ramę odpowiadają jednak Ukraińcy. W czasach prezydentury Wiktora Juszczenki zdawało się, że ukraińska tożsamość historyczna zostanie ufundowana na martyrologii, na odrodzonej pamięci Głodomoru. Z polskiej perspektywy był to temat idealny, bo łączył się z polskimi doświadczeniami „sowieckiego piekła” – wspólnota bólu łączy bardzo mocno.
Stopniowo na Ukrainie zaczęło jednak rosnąć znaczenie pamięci o UPA, a ta nie tylko w swoich działaniach, ale i w biografiach swoich przywódców była radykalnie antypolska. Nie oceniając tego faktu i porzucając poszukiwania odpowiedzi na pytanie: „dlaczego?”, fakt wyraźnej antypolskości fundatorów ukraińskiego ruchu nacjonalistycznego można bezdyskusyjnie stwierdzić. Walcząca z rosyjską agresją Ukraina bardziej potrzebuje pamięci heroizmu niż mienionej martyrologii umierających z głodu wsi, a powojenna walka UPA z narzuconą sowiecką władzą na pewno miała momenty prawdziwie heroiczne. Problem polega na tym, że chociaż dziś Ukraina czci tradycję UPA nie za jej antypolskość, to jednak wyraźną (a z polskiego punktu widzenia najważniejszą) częścią tej realnej historii są zbrodnie przeciw polskiej ludności.
To prawda, że każdy naród ma prawo do swojej własnej pamięci i swoich własnych pomników – jak przekonują niektórzy ukraińscy publicyści, ale też – również z tego powodu – są narody które stają się swoimi wrogami nieomal genetycznie. Jeśli tego chcemy w relacjach polsko-ukraińskich, to jesteśmy na właściwej drodze.
Może to ten czas
Ci wszyscy, którzy upominali się o jak najgłośniejsze przypominanie zbrodni dokonanych przez Ukraińską Powstańczą Armię często słyszeli argument, że „to nie jest odpowiedni czas”. Inny argument odsuwający „wołyńską” dyskusję, artykułowany był przez tych, którzy lepiej znali ukraińską sytuację. Podkreślano w nim, że realna dyskusja toczy się na Ukrainie między apologetami i przeciwnikami tradycji sowieckiej, a tradycja UPA jest najsilniejszym komponentem przeciwników mitologizacji Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, że tam gdzie kończą się upamiętnienia UPA tam zaczynają się pomniki Armii Czerwonej.
To była prawda i ten argument brzmiał silnie, ale ostatnie dwa lata zmieniły sytuację gruntownie. Zdaję sobie sprawę z tego, że może to brzmieć kuriozalnie, ale na naszych oczach Ukraina już wygrała najważniejszą wojnę w swojej historii. Już nigdy całość ukraińskości nie będzie sprowadzona do Małorosji czy Noworosji, już nigdy nie będzie trzeba tłumaczyć światu, że „Ukraina to nie Rosja”. Co najważniejsze, nie trzeba tego podkreślać na Ukrainie. Dzisiaj trwa tragiczna i bolesna wojna, ale jest to już tylko wojna o granice, może nawet o niepodległość, ale nie o samo istnienie odrębnego narodu ukraińskiego. Ukraińcy nie chcieli być dłużej imperialnym peryferium, nawozem dla dziejów Rosji. Dylemat „UPA czy Armia Czerwona” tak naprawdę już nie istnieje, może więc właśnie teraz jest czas na dyskusję o zbrodniczych działaniach UPA, teraz kiedy dyskusja nie może Ukrainie zaszkodzić. Tyle tylko, że dla narodów pragnących budować „strategiczne partnerstwo” na taką dyskusję naprawdę dobrej pory nie będzie nigdy.
Na równi pochyłej
Centralne położenie „wołyńskiego” tematu w polsko-ukraińskiej dyskusji – a film Smarzowskiego takie położenie wzmacnia – powoduje dalsze komplikacje. Dyskusja nie jest prowadzona jedynie przez zawodowych historyków z jednej, a polityków z drugiej strony. Jej temperatura uaktywniła różnej maści niszowych radykałów, o których istnieniu w normalnych warunkach nikt by nie słyszał. Ostatnio w Polsce złamano pewne tabu – obiektem ataków stały się miejsca pochówku.
W Polsce stosunek do grobów i cmentarzy jest wyjątkowy. Można zaryzykować twierdzenie, że Polacy w kwestii tej dziedziny życia – stosunku do śmierci – należą do absolutnej światowej czołówki. Oczywiście, szczególnie pielęgnowane są groby bohaterów, a dzień Wszystkich Świętych jest w Polsce właściwie kolejnym świętem patriotycznym. To jednak nie wszystko. Nawet groby komunistycznych oprawców są szanowane, chociaż otoczone niechęcią. Przestrzeń Warszawy została niemal doszczętnie zdekomunizowana, ale monumentalny Cmentarz Mauzoleum Żołnierzy Armii Radzieckiej pozostał w polskiej stolicy nienaruszony i jest to raczej reguła niż wyjątek.
Z tym większym niepokojem można obserwować przykłady dewastacji mogił poległych członków UPA.
Część tych upamiętnień postawiona była nielegalnie, ale odbyło się to już często wiele lat temu i lokalna społeczność zdołała do nich przywyknąć. Granica między gloryfikującym pomnikiem, a mogiłą jest oczywiście nieostra, ale zakładano, że jeśli upamiętnienie znajduje się na realnej mogile, to jeśli nawet wystawione było bez zgody i zawierało napis nieakceptowalny z polskiego punktu widzenia, to de facto należy pogodzić się z jego trwaniem.
Obecne profanacje mogił są oczywiście dziełem marginalnych grup, ale nietrudno sobie wyobrazić podobne działania na Ukrainie jako odpowiedź na to, co dzieje się w Polsce. Polskich cmentarzy na Ukrainie jest sporo, mamy więc realne niebezpieczeństwo, że dyskusja historyczna zamieni się w licytacje barbarzyństwem, a ze względu na społecznie ożywiony filmem konflikt historyczny, politycy mogą być mniej skłonni do piętnowania takich działań.
Co będzie dalej?
Konflikt wokół mniejszości narodowych: polskiej na Ukrainie i ukraińskiej w Polsce?
A może obiektem niechęci staną się setki tysięcy pracujących w Polsce Ukraińców i polscy turyści na Ukrainie?
Na szczęście są to na razie pytania retoryczne, ale zatrzymanie staczania się polsko-ukraińskich relacji w otchłań jest obowiązkiem nie tylko polityków.
Wyjść z pułapki
Pożar wokół „wołyńskiego” tematu należy w pierwszej kolejności opanować tak, aby nie rozprzestrzeniał się dalej na inne obszary. Dalsze trwanie „w szarej strefie” niezalegalizowanych upamiętnień stwarza przestrzeń do prowokacji. Właściwą pracą dla zespołu ekspertów mających poparcie odpowiednich władz jest ostateczne oznaczenie i szybkie upamiętnienie miejsc pochówku tam, gdzie tego jeszcze nie dokonano. Bez względu na to, kto jest tam pochowany, to ma on prawo do krzyża na swoim grobie; problem ludzkich szczątków leżących w „niepoświęconej ziemi” musi być raz na zawsze zamknięty. W drugiej kolejności należy uzgodnić teksty napisów na mogiłach, legalizując tam, gdzie to możliwe, te już istniejące. Takie miejsca pochówku muszą się znaleźć pod szczególną ochroną państwa, a wszelkie próby ich niszczenia powinny być karane z najwyższą surowością.
Na marginesie polsko-ukraińskich dyskusji wciąż pojawiają się hasła rewindykacji terytorialnych, których głosiciele ukrywają się za nieszczęściem ofiar. W Polsce należy wyraźnie powiedzieć, że Ukraińcy stanowili większość ludności na południowo-wschodnich terenach Rzeczpospolitej i mieli prawo do suwerenności – przeciwne tym dążeniom działania polskie należy uznać za naganne moralnie. Po ukraińskiej stronie należy jednak skończyć z automatyzmem w określeniu „etnicznych ziem ukraińskich” na których Polacy byli jedynie obcymi „kolonizatorami”. Oba nowoczesne narody powstały jako skutek rozpadu wieloetnicznego społeczeństwa I Rzeczpospolitej, z czego wynika ich rodzimy status w szerokim pasie pogranicza. Takie podejście do sprawy powinno stanowić bazę pod odpowiednie traktowanie mniejszości ukraińskiej i polskiej w krajach ich zamieszkania.
Na poziomie polityki historycznej obu państw należy absolutnie potępić działania i osoby odpowiedzialne za zbrodnie. W Polsce nie wolno dopuścić do rehabilitacji potępionej już wcześniej Akcji „Wisła”, a na Ukrainie wyraźnie oddzielić okres walki UPA z władzą sowiecką – za co jest ona teraz na Ukrainie upamiętniana – od jej wcześniejszych zbrodniczych działań. Osoby mające krew bezbronnej ludności cywilnej muszą bezdyskusyjnie zniknąć z panteonu narodowego obu krajów.
Czy to wszystko wystarczy?
Dla ugaszenia pożaru tak, ale nawet wtedy ukraińsko polskie relacje będą wyglądały jak wypalone zgliszcza. Nawet najgłośniejsze i najbardziej szczere przeprosiny za winy z przeszłości nie uczynią dwóch narodów przyjaciółmi – a nam potrzebne jest braterstwo.
Tą ofiarę można ocalić
Integralny nacjonalizm ma na swoim sumieniu nie tylko wiele ludzkiego cierpienia, ale także jeszcze jedną ofiarę – tu polscy i ukraińscy nacjonaliści chętnie podaliby sobie rękę. A jest nią polsko- ukraińska przyjaźń. Na marginesie dodam, że osobiście mam szczególne pretensje do Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów o przedwojenne zabójstwo Tadeusza Hołówki, przyjaciela Ukrainy i bliskiego współpracownika Józefa Piłsudskiego, który zginął nie za antyukraińskość, lecz dlatego że próbował budować między oboma narodami mosty. W kręgach polskiego nacjonalizmu po Hołówce też nie płakano.
Przywracanie pamięci o takich ludziach jak Hołówko jest fragmentem odbudowy wspólnego wielobarwnego świata. Odpowiedzią na „Wołyń 1943” Smarzowskiego nie powinien być ukraiński film o cierpieniach Ukraińców w czasie pacyfikacji przez polskie wojsko Galicji Wschodniej, ani o tragedii rodzin wysiedlanych z ojcowizny w czasie Akcji „Wisła”, lecz koprodukcja polsko-ukraińska o sojuszu z 1920 roku, o wojnie chocimskiej z 1621, lub o postaci kniazia Konstantego Ostrogskiego. Odbudowa pamięci o tym, co nas łączy, powinna być właściwą podstawą pod polityczne koncepcje Międzymorza. Tę jedną ofiarę – polsko ukraińską przyjaźń – wciąż możemy ocalić.
Robert Czyżewski
Artykuł ukazał się pierwotnie w ukraińskim piśmie „Tyżdeń”.
33 komentarzy
Ula
18 listopada 2016 o 17:30Skonczylym czytanie na :
„Z tym większym niepokojem można obserwować przykłady dewastacji mogił poległych członków UPA.
Część tych upamiętnień postawiona była nielegalnie, ale odbyło się to już często wiele lat temu i lokalna społeczność zdołała do nich przywyknąć. Granica między gloryfikującym pomnikiem, a mogiłą jest oczywiście nieostra, ale zakładano, że jeśli upamiętnienie znajduje się na realnej mogile, to jeśli nawet wystawione było bez zgody i zawierało napis nieakceptowalny z polskiego punktu widzenia, to de facto należy pogodzić się z jego trwaniem.”
Napisze tylko, ze calkowicie sie z tym nie zgadzam.
kresowiak
18 listopada 2016 o 17:44przyrównywanie akcji wisła do mordów banderowców to wielkie przegięcie
tagore
18 listopada 2016 o 18:15Tekst jest sensowny ale pomija zasadniczą sprawę, na Ukrainie panuje od czasów Juszczenki konsensus wśród polityków co do kursu polityki wobec Polski .Minimalne obroty handlowe pomiędzy oboma krajami podkreślają tylko realne wzajemne stosunki. Polscy politycy
nadal udają ,że wieżą w ich poprawę choć jednocześnie po działaniach grupy Wyszehradzkiej widać pomijanie Ukrainy w projektach.
Andrzej
18 listopada 2016 o 20:02Akcja „Wisła” była odpowiedzią na działania zbrojne UPA, która chciała oderwać Zakerzonie od Polski nie licząc się z sytuacją etniczna tych terenów. Niestety takiej szansy przesiedlenia nie otrzymali Polacy nieludzko zamordowani na Wołyniu.
rene
21 listopada 2016 o 12:02Tak samo jak swojej szansy nie mieli ludzie (niemcy i ślązacy) zamieszkujacy całe „Ziemie Odzyskane” . Tylko w Wrocławiu wymordowano ok. 200 tyś cywilów . Ale to byli przegrani , o nich sie nie mówi , im się należało …..
hahaha
22 listopada 2016 o 00:17Posluchaj niedorozwoju kacapski- bo za calym RAsiem ,Republikami Szlerzanskymy stoi wlasnie agentura kacapsko-szwabska korzystajaca z zasobow „pseudoludzkich” nawiezionych tu ze wschodu jako”pelniacy obowiazki Polaka”
NIEMCY MORDOWALI 3600-4000 POLAKOW DZIENNIE PRZEZ 6 LAT
STALIN ZACZAL GONIC SWOICH „PSZYJACIOL” JUZ W 1943- I WSZYSCY WIEDZIELI; ZE IDZIE NA BERLIN – NIEMCY MIELI WIEC SPORO CZASU ZEBY SIE EWAKUOWAC- ALE IM SIE NADAL PODOBALO BARDZIEJ MORDOWANIE POLAKOW;BO WIERZYLI W CUD NP:TAJNA BRON HITLERA- TAKIE MIELI HOBBY:
nIE UWAZAM ZA ZBYT TRAGICZNE MORDOWANIE MORDERCOW- W WIELU KRAJACH OBOWIAZUJE KARA SMIERCI ZA MORDERSTWO – W RZECZYWISTOSCI NAJBARDZIEJ TRAGICZNE BYLO DALSZE MORDOWANIE POLAKOW PRZEZ NASTEPNY REGIM; POLAKOW;KTORZY NIE UNICESTWIALI ZADNEGO NARODU A ZOSTALI WYMORDOWYWANI PRZEZ KACAPOW NA NIEPOROWNYWALNIE WIEKSZA SKALE NIZ NIEMCY: TO NIE MIEMCY BYLI PRZESLADOWANI W KACAPSKICH OBOZACH KONCENTRACYJNYCH PRZEJETYCH PO SZKOPACH ALE POLACY;W SZCZEGOLNOSCI AKOWCY:
kACAPSKIE SCIERWA PISZA NA NOWO HISTORIE;RAZEM ZE SZKOPAMI I ZYDAMI- WIEC SZUKAJ PATOLOGIO DEBILI DO OPOWIADANIA TWOICH ZBOCZONYCH I PERWERSYJNYCH HISTORYJEK GDZIE INDZIEJ
PASZOL VON- KACAPSKIE Ś[cenzura]:
https://www.youtube.com/watch?v=4IZF1uRJeYM
andrzej
8 lipca 2018 o 17:51Akcja „Wisła” była wymierzona w ukraińską ludność od zawsze zamieszkującą tamte tereny. Gdybyś trochę poczytał – dowiedziałbyś się, że w 1947 roku UPA na terenach Polski była już naprawdę słaba.
Ukraińcy – cywile w większości nie związani z UPA, marzący o normalnym życiu – zostali wyrzuceni ze swoich ziem.
Jest ok, prawda?
józef III
18 listopada 2016 o 21:13ks. Ostrogskiego „zaadaptowali” już Biaorusini
ANTON LITWINSKI
19 listopada 2016 o 12:44TO KIEDYSC BELARUS NAZYWALA CIE SMOLENSKO WOEWYDSTWO – A PYZNEJ TCAR ZEBY POWIENKCHISC SVOE WLADY DALEJ NA ZACHOD NAZWAL WKL – BELARUSIA .
Pafnucy
18 listopada 2016 o 21:32Co za banderofilski bełkot. Gwałt przez oczy. Ledwo udało mi się wytrwać do końca tekstu. Akcja Wisła była odpowiedzią na mordowanie Polaków przez pUPA. To NASTĘPSTWO i KONSEKWENCJA ludobójstwa dokonanego na Polakach. Nie byłoby mordów to nie byłoby akcji Wisła. To że ginęli tam UPAińcy to w dużej mierze zasługa pUPA. Pod karą śmierci ludność tzw ukraińska miała zakaz dobrowolnego opuszczania gospodarstw. Ci co dobrowolnie się zgłoszą do przesiedlenia mieli zostać zabici przez banderowców. Wobec powyższego państwo polskie musiało użyć siły co propagandowo wykorzystywała pUPA. Pogrobowcy z pUPA wykorzystują to do dziś jako „terror wobec ludności upaińskiej”. Pacyfikacja Galicji też była KONSEKWENCJĄ i NASTĘPSTWEM zamachów terrorystycznych dokonywanym przez ukraińskich nacjonalistów. Uzasadnienie ludobójstwa na Wołyniu polityką narodowościową to jakiś ponury żart. Ile w takim razie należy zamordować polskich niemowląt żeby zmyć „hańbę” siedzenia ukraińców w ostatnich ławkach w polskich szkołach ? Ile polskich dzieci należy zamordować za każdą zburzoną cerkiew? Ostatnio właśnie o takich argumentach ukraińców czytałem. Kpina. Akcja Wisła uratowała tysiące Polaków. Potępienie jej to polityczna herezja Polski. Znowu wraca durne usprawiedliwienie że obecny kult pUPA jest skierowany przeciw Rosji. Czy to oznacza że w Niemczech może wrócić kult Waffen SS tylko Niemcy muszą powiedzieć że to przeciw Rosji? W kwestii grobów czy pomników to ukraińcy też zakłamują fakty. Doskonale wiedzą że w Polsce nikt grobów pUPA nie niszczy. Niszczone są tylko pomniki. Co więc „sprytny” polski banderowiec robi? Łączy pomniki z grobami a później krzyczy że polscy szowiniści niszczą groby. Nikomu polsko-ukraińskie braterstwo nie jest potrzebne za wyjątkiem upaińców. A jak o nie zabiegają to wszyscy widzimy a nasz budżet odczuwa. W kwestii pUPA już Żydzi zaczynają grozić palcem więc wkrótce może się zrobić ciekawie. Film Wołyń uruchomi lawinę. Zobaczy go cały świat. Może po takim wstrząsie ukraina obudzi się z banderowskiego letargu.
Matrix
19 listopada 2016 o 09:00Czy pamiętasz Panie Boże
Nad Wołyniem łunę krwawą
I ten krzyk z płonącej chaty
Mordowanych przez sąsiadów.
Chyba byłeś w tamtej porze
Gdzieś po innej stronie świata,
Bo byś pewnie się zasmucił i przystanął i zapłakał…
Czy słyszałeś modłę Panie,
Oczy ojca czy pamiętasz,
Gdy hańbili córkę jego
Banderowcy jak zwierzęta…
On na drzwiach ukrzyżowany
Błagał „Zmiłuj się nad nami!”
Zlitowali się oprawcy
Skłuli oczy bagnetami…
Czy widziałeś Ojcze Święty
Patrząc z góry przez firmament
Dzieci śliczne jak aniołki
Na sztachety powbijane…
Kto je teraz poprowadzi
Na spotkanie z Tobą Boże,
One przecież takie małe
Zbłądzą same w tych przestworzach…
Czy spamiętasz Panie Świata,
Męczenników tych z Wołynia,
Umierali z myślą o Tej,
która nigdy nie zaginie.
Polska o nich zapomniała,
rozpłynęła się w oddali,
Czasem drżąca ręka starca
świeczkę jeszcze tu zapali.
Porastają chwastem zgliszcza,
groby toną w bujnej trawie,
Jutro już nie będzie komu
świeczki za Nich tu postawić.
SLU-ZL
18 listopada 2016 o 22:08Nie tylko upa mordowala w nieludzki sposob ale takze ludnosc
cywilna,dlatego ta nacja powinna byc wykleta na wieki.
Sebastian
18 listopada 2016 o 22:56Kozakom bliżej do „Mongołów”, za Słowian ich nie uznaję. A Rusinów szanuję. Rusini stanowili połowę ludności Rusi Czerwonej, czyli Lwowa i okolic, kolejna połowa to plemiona lechickie. Po najazdach tatarskich Rusini uciekali ze wschodu na zachód, i od tego czasu zaczęli być większością na Rusi Czerwonej. Ta Ruś miała silne związki z Polską, książę mazowiecki został ich władcą jako syn z matki Rusinki. Księstwo swoje, które wcześniej miało przewagę ludności lechickiej, a na pewno w elitach ona się utrzymała, zapisał Kazimierzowi Wielkiemu. Lokował też Lwów, który wcześniej nie istniał. Ruś Czerwona była w Polsce ok 600 lat, nie licząc zaborów, dłużej niż Alaska w USA cztery razy, i bardziej legalnie jak Ulster w Anglii. Sobie jednak Anglia linii kurzona nie wyznaczyła. Kijów został założony przez Polan, którzy tworzyli to państwo. Jeden z książąt kijowskich chciał nawet stolicę do Bułgarii przenieść, miał, jak myślę, dość walki z koczowniczymi „kozakami”. Można to znaleźć w hist Bułgarii i Bałkanów z i tysiąclecia. Dowodem na istnienie Polaków w Kijowie jest Św Jacek, który przed Tatarami uciekał. w 16 i 17 wieku ruszyła kolonizacja z Polski nie tylko Polaków, wtedy ludność Ukrainy wzrosła kilka razy i bogactwo, że Jeremi miał 200 tys poddanych. Komuś się to nie podobało i postanowił podburzyć chłopów, ale głównymi wrogami byli koczowniczy kozacy i Tatarzy, którzy bali się przewagi naszej. Ukraińcy średnio co 100 lat wybijają Polaków, rzeź chmielnicka, rzeź humańska za barskiej konfederacji, rzeź galicyjska Jakuba Szeli, którego za Ukraińca uważam, gdyż z poduszczenia Austrii to się stało, która popierała Ukraińców przeciwko Polakom, dlatego zwolenników Austrii za syndromem sztokholmskim opanowanych uważam, i rzeź wołyńska. Nie uważam zatem, że to okropności wojny to spowodowały, skoro już we wrześniu były mordy, i skoro co 100 lat się powtarzają, jak swoista hekatomba. Nie tylko chcieli Polaków wybić, ale dokumenty zdobyć, odpowiedzialności uniknąć za wcześniejsze mordy. Dlatego Polaków zginęło z pewnością ponad 200 tys na Kresach, a od Chmielnickiego ponad 400 tys. Jeśli nas przeproszą za Wołyń, to jeszcze za Humań, za Galicję, za Chmielnickiego, za rozwalenie państwa, za głupotę, za zapalczywość i mściwość. Rusini są w porządku, ale kozacy rozwalą wszystko za co się wezmą. Nie idźcie tą drogą. Rusini mają połowę praw do regionu Lwowa i żadnych do Przemyśla. Natomiast kozacy nawet do Kijowa mają tylko połowę praw, a do Lwowa nie mają praw.
Sebastian
19 listopada 2016 o 14:45Przyznaję się do niejasności w sprawie lokacji Lwowa. Lokował go Kazimierz Wielki na prawie Magdeburskim w 1356 roku. I choć Lwów istniał od około 1250, a nawet wcześniej, tak samo Kraków istniał kilkaset lat przed lokacją swoją, ale był grodem i podgrodziem, a nie miastem w rozumieniu dzisiejszym i historię jego od lokacji się liczy. Choć na temat czym jest miasto spierają się uczeni . Zatem jedynie pomyliłem Bolesława Jerzego z Kazimierzem Wielkim. Nie chciałem przez to urazić nikogo. Pisząc o nieistnieniu Lwowa miałem na myśli miasto a nie gród. Gdyż za czasów polskich go rozbudowano i uczyniono tym czym jest. Tak samo przyznaję się do niejasności w sprawie Kijowa, który choć mógł być założony przez kogokolwiek, to leżał na ziemiach plemienia Kijowskich Polan, a przecież Polanie Polakami byli zwani w Polsce, to i na Ukrainie też. Ze zdziwieniem też odnotowałem, bo pisałem wcześniej z głowy, a dopiero później coś mnie tknęło, by sprawdzić, że wokół Lwowa mieszkały plemiona lechickie już w 9 wieku i wcześniej. Światosław stolice swą chciał w Presławiu\Perejesławcu bułgarskim umieścić. Panował w 10 wieku. Św Jacek nie tylko ewangelizował prawosławnych, ale i sprawował opiekę duszpasterską, co rozumiem jako opiekę nad katolikami. Trucie książąt halickich jako możliwe spory etniczne uważam. O ucieczce Rusinów przed Tatarami na zachód, i zdobyciu przez nich przewagi etnicznej, przeczytałem w gazecie sprzed około 100 lat. Z resztą się zgadzam, choć dowodów nie mam, ale poszlaki wskazują na to, że powstanie chmielnickiego nie było spontaniczne. Jeśli większości Galicji Ukraina się domaga, niech za wszystkie zbrodnie tu mieszkających odpowiada. A jeśli to nie jej krewni, dlaczego się tych ziem domaga. Za liczne nieścisłości przepraszam, tłumaczę to emocjami i chęcią szybkiego uzewnętrznienia wzburzenia mojego tym, że strona ukraińska chce Przemyśla.
hahaha
22 listopada 2016 o 01:13Bardzo madry wpis – uwazam.Ja mysle podobnie. Ukraina to DwIe cywilizacje- za prof Konecznym-
–lacinska czyli reprezentowana przez Rzeczpospolita,Polske ale takze polskich Rusinow
–i turanska reprezentowana przez kozaczyzne czyli koczownicza mieszanke roznych nacji – czesto kryminalnych uciekinierow zyjacych tylko z rabunkow.Kacapsko niemiecka propaganda utozsamila ich z czasem z Rusinami,zmityzowala te prymitywne ludy – co jest niezwykle ordynarnym, prymitywnym klamstwem.Sluzy to rosji, ktora sama reprezentuje cywilizacje turansko -zydowska- oczywistoscia jest, ze np.chmielnicki zwiazal sie z rosja- to ta sama cywilizacja.Prawdziwi Rusini nigdy by tego nie zrobili – jak J. Wisniowiecki-oni reprezentowali cywilizacje lacinska.
Jezeli przyjrzymy sie Rusinom to mieszkali oni prawie w calosci w granicach Rzeczpospolitej albo tworzyli ksiestewka zwiazane z nia nie tylko traktatowo ale i kulturowo-np.Nowogrod.Rusinow nie bylo w rosji- to dopiero propaganda katarzynyII zaczela falszowac historie.
Oprocz polaczenia tych dwoch zwalczajacych sie cywilizacji ukraina ma jeszcze jeden problem- w ostatnim stuleciu zostalo wymordowanych ponad 40mln Ukraincow czyli tyle ile obecnie liczy ukraina.Na ich miejsce osiedlano kacapow POU- znamy u nas „pelnicy obowiazki Polaka”- polskojezyczna kacapia,ukrainskojezyczna kacapia to oddzielny narod w panstwie,ktory zawsze to panstwo bedzie niszczyl od wewnatrz i nawolywal do bratesrtwa 2narodow slowianskich”.Jest to najwieksze bagno i szumowiny jakie kiedykolwiek wydala ludzkosc – kacapskie hybrydy ktore „wielikaja rasija” rozsiala po calej eurazji, we wszystkich przez nia okupowanych narodach.I wszedzie one pelnia ta sama role- zafalszowanych,wrogich danemu narodowi”elit”(prawdziwe elity kacapia zawsze wymordowywala).
Takie dyskusje sa potrzebne- ukrancy takze je czytaja.Ale trudno je prowadzic- zaraz wyczalguja sie z nor Ulcie,Srutrole i inne gnidy i zaczynaja nadawac ze”starych zdartych,kacapskiich plyt”.Tfu- ja nie mam nerwow do ludzi,ktorzy wlasciwie powinni byc leczeni psychiatrycznie.
Jarema
18 listopada 2016 o 23:48Błędna teza autora artykułu, który próbuje z pozycji post-giedroyciowskich zbudować fundament polsko-ukraińskiego Braterstwa. W relacjach państwowych chodzi jednak o interesy państw, a nie o braterstwo, przyjaźń itp. I tu pojawia się pytanie, czy interesy banderowskiej Ukrainy za Poroszenki są tożsame, czy sprzeczne z interesami polskimi. O tym w artykule nie ma, a zamiast tego mamy do czynienia z „waleniem po głowie” kresowiaków za winy widziane z post-giedroyciowskich pozycji i częściowo trafne postulaty braterstwa, np. obalenie pomników zbrodniarza Szuchewycza ( co z Banderą?). Pytanie, czy autor postawił sobie pytanie, czy te postulaty ludzie Poroszenki, np. Wiatrowycz zechcą spełnić? Sądzę, że nie. A skoro takich pytań nie stawia, to nie zna także odpowiedzi, jak powinna wyglądać polska polityka, aby te cele osiągnąć? Czy to kolejny mld dla Ukrainy, wtrącenie Smarzewskiego i ks. Isakowicza-Zaleskiego do wiezienia za mowę nienawiści, a może przeciwnie karanie w Polsce za symbole UPA i ostre traktowanie, łącznie z zakazem wjazdu dla wszystkich, którzy czczą morderców Polaków – Szuchewycza, Kłyma Suwora itp.? Całkowicie nie zgadzam się z kilkoma twierdzeniami będącymi punktem, na którym opiera się artykuł. 1. To, czy wojna w Dąbasie spowodowała powstanie państwa Ukraińskiego pewne nie jest. Może tak być w istocie, że pomogła w tym, ale pamiętajmy, jak wielu młodych ludzi unikało i unika poboru. Czy to świadczy o tożsamości obywateli z narodem i państwem? Wątpię. 2. Potępienie Akcji Wisła, której domaga się autor jest nonsensem i zagrożeniem. Po pierwsze po ludobójstwie Wołyńskim, Małopolsce Wschodniej i dzisiejszych polskich ziemiach (dobrze byłoby, aby autor poczytał o sadyzmie UPA) nie dało żyć we wspólnym państwie z Ukraińcami. Dokonywanie oceny Akcji Wisła z dzisiejszej perspektywy praw człowieka jest nonsensem. Autor wykazuje porażającą naiwność. Potępienie Akcji Wisła przez Sejm RP, jak chce tego Związek Ukraińców w Polsce stawia otwartą sprawę odszkodowań dla wysiedlonych. Czy autor nie dostrzega, że swoimi naiwnymi poglądami naraża na szwank interes Polski? Kilka uwag drobnych. Nie wszyscy mieszkańcy, którzy nie byli narodowości polskiej na Kresach byli Ukraińcami (co z tzw. tutejszymi)! Powtarzanie takich poglądów to powielanie tez ukraińskich nacjonalistów. Można by rzec mają niezłą propagandę, skoro polscy „autorzy” to powtarzają. Z polskiego punktu widzenia trudno pogodzić się z obroną „mogił” członków formacji (nie żołnierzy) UPA. To były nielegalne pomniki zbrodniarzy i czas ich istnienia nie zmienia tego, że powinny być rozebrane przez organy publiczne. Pomniki zbrodniarzy, np. rosyjskich powinny zniknąć, co się dzieje. Dlaczego autor sądzi, że pomniki zbrodniarzy ukraińskich powinny się ostać? Słowo o wspólnych interesach polsko-ukraińskich. To Bandera, UPA i kult tych formacji jest przeszkodą braterstwa, a nie kresowiacy, Smarzewski itp. Interesem Polski jest zwalczać kult UPA – ostro i jednocześnie utrzymać dobre relacje z Ukrainą. Trudna sprawa! Dziś w interesie Polski jest konflikt banderowskiej Ukrainy z Moskwą. Dwa wrogie Polsce państwa walczą ze sobą i wzajemnie się osłabiają. To dobre i korzystne dla Polski i powinniśmy się z tego cieszyć. To odwrócenie 1648 r.! Żadne obowiązki, np. wspierania Ukrainy dla Polski stąd nie wynikają, m.in. dlatego, że Polska nie ma realnych instrumentów wsparcia – politycznych, gospodarczych i militarnych dla Ukrainy. Nie ma sensu dziś narażać się Rosji. Lepiej wzmacniać armię, pozyskać broń nuklearną z NATO, wspierać demografię ito. Wykorzystać czas, ktory daje Ukraina. To wszystko. Polska ma to za free i tego nie docenia. Za 20 lat polskie PKB może niewiele ustępować rosyjskiemu i zdeklasować ukraińskie. To będzie new game dla Polski bez mądrości takich znawców, jak autor tego artykułu. A co z braterstwem z Ukraińcami? Byłbym za tym aby powstało i by Polacy i Ukraińcy wspólnie modlili się na grobach Polaków i sprawiedliwych Ukraińców pomordowanych przez zbrodniarzy z UPA. Niemożliwe? Dziś może nie, ale za 20 lat kto wie?
wnuk rezuna
19 listopada 2016 o 00:51JEDYNĄ przeszkoda w NORMALIZACJI stosunków z Ukrainą , a być może czego byśmy sobie życzyli, prawdziwej przyjażni …jest BANDERYZM !!!!
Ten na Ukrainie , wojujący , równie antypolski jak antyrosyjski , co najgorsze DEMORALIZUJĄCY ten „naród” aprobatą i pochwałą upowskich zbrodni .
I ten w Polsce , skupiony wokół Związku UPAińców Tymy , pielęgnujący banderowski etos ojców , rodzinną banderowską wizję „ukraińskich krzywd” i niestety przekazaną im w spadku jak największy skarb ,ZAPIEKŁĄ PRYMITYWNĄ NIENAWIŚĆ do Polski !!!!
Pokazują to wyrażnie chociażby obrazki z Przemyśla .
Jeśli ktoś chce widzieć rękę Putina w zachowaniu polskich wyrostów „nacjonalistów” wobec „procesji” w Przemyślu ….to niech sobie widzi .
Jest jednak chyba oczywiste , że agresywny banderyzm , wlewajacy się już do Polski szerokim strumieniem prowokacji gloryfikujacych UPA , stanie się naturalnym przeciwnikiem dla takich kiboli „narodowców” zawsze szukających zadymy . Chociaż akurat ukraińscy parlamentarzyści, mogą naszym kibolom zazdrościć KULTURY !!!
Jednak okrzyki Ukraińskiej „procesji” ….”JESZCZE POLSKA NIE ZGINĘŁA ALE ZGINĄĆ MUSI” , TUTAJ w POLSCE !!!! pokazuje wyrażnie , że nawet po 70 latach , „ludzie” ci PIELĘGNUJĄ ZAPIEKŁĄ NIENAWIŚĆ DO POLSKI
..i tak naprawdę jakiekolwiek uczciwe porozumienie/pojednanie z nimi jest NIEMOŻLIWE !!!!!
To sobie trzeba wybić z głowy !!!!
Oni maja pamięć Własnych „krzywd” i nic więcej ich umysłom nie potrzeba !!!
Podam przykład !!!!
W książce Misiły spotkałem kiedyś wstrząsający opis dramatu z okolic Bukowska . Pewnego razu cywile z tej polskiej wsi w asyście wojska, „napadli” na pobliską wioskę ukraińską . Spośród całej wsi wybrali jedną !!! rodzinę , matkę z synem kilkunastoletnim , któremu ……odcięli głowę !!!!!! . Oszalała z bólu matka z głową syna przyciśniętą do piersi , bez zmysłów biegała po polach .
Obraz wstrząsający , poruszający do głębii każdego normalnego człowieka .
Na drugi dzień znaleziono ja w polu martwą i zamarzniętą . Obydwoje pochowano . Niestety Polacy nie pozwolili ich pochować . Przy następnej ich wizycie , zmuszono nawet ukraińskie dzieci , aby gołymi rękami odgrzebały zamarzniętą ziemię , aby wyrzucić trumny z cmentarza .
Zaiste , potworna jest nienawiść Polaków do ukraińskiego narodu ….ale z czego ona wynika ??? ..taka refleksja ukraińskiemu narodowi nie jest jak widać do niczego potrzebna !!!…przecież wiadomo ze Polacy otrzymują to z mlekiem matki …
Pewną wskazówką jest w tych wspomnieniach wzmianka , że ojciec zabitego chłopca …”był gdzieś w UPA” …nic więcej
Jest chyba oczywiste dla każdego , że ta potworna zbrodnia była zemstą , za równie potworny czyn Upowca , który niestety został rozpoznany !!!!
Jeżeli ktoś jeszcze, chce po czymś takim dzielić krzywdy i cierpienia na polskie czy ukraińskie , to mu naprawdę współczuję .
Normalnemu człowiekowi powinna pozostać NIENAWIŚĆ… do sprawców którzy prostym ludziom NARZUCILI TĘ SPIRALĘ ZBRODNI !!!!!! .
To o nich , swoich PRZYWÓDCACH , mówił w celi więziennej „Żalizniak-Szpontak”……”nie czuję nienawiści do narodu polskiego , ale do nich !!! gniew , słuszny gniew !!!! ..w świecie bywali , siwe włosy mieli , a nie znali warunków ….”
Maur
19 listopada 2016 o 17:51Jeżeli ktoś jeszcze, chce po czymś takim dzielić krzywdy i cierpienia na polskie czy ukraińskie , to mu naprawdę współczuję .
==================================================
Każdy kto czyni akcję musi liczyć się z reakcją. Reakcja jako odwet jest zawsze usprawiedliwiona. Jeżeli będzie za mała musi dorównać akcji. Aż osiągnie stan jakiejś równowagi, w której każda kolejna akcja straci rację bytu.
To z czym mamy do czynienia obecnie to nie tylko nie wyrównany bilans pomiędzy akcją i reakcją lecz kolejne akcje oddalające uzyskanie pożądanej równowagi.
Krzywdy i cierpienia są okrucieństwem samym w sobie. Lecz krzywdy i cierpienia zadane z zemsty są zawsze usprawiedliwione. Choćby nie zawsze były sprawiedliwe to przynajmniej w części są usprawiedliwione.
Nigdy odwrotnie.
widort
19 listopada 2016 o 03:55Bardzo dobry artykuł. Jak pogrążymy się w polsko-ukraińskich swarach skończymy jak zawsze – jedni razem w moskiewskiej tiurmie, inni razem we wspólnym zbiorowym dole z moskiewską kulą w potylicy. Bez względu na to co nawzajem zrobili sobie nasi dziadowie, i którzy z nich bardziej byli winni.
Maur
19 listopada 2016 o 17:58Bez względu na to co nawzajem zrobili sobie nasi dziadowie, i którzy z nich bardziej byli winni.
==================================
Którzy byli bardziej winni?
Taki dylemat może mieć tylko banderowiec. Czy to Polacy wymyślili sobie eksterminację sąsiadów Ukraińców czy też było zupełnie odwrotnie.
[OCENZUROWANO REDAKCYJNIE]
Tedy
19 listopada 2016 o 07:45nalezy jak najszybciej deportowac wszystkich ukraincow,i postawic mur na granicy i zakaz wjazdu wszystkim potomkom ludobujcow,tym co chco pomagac ukrom odebrac obywatelsto Polskie i wysiedlic na ukraine.
Maur
19 listopada 2016 o 18:01Chwila, … chwila.
Pomogłem Ukraińcom podczas Majdanu.
I nadal uważam, że trzeba im pomagać. Lecz w moim rozumieniu pomoc nie oznacza nawet cienia tolerancji dla „bohaterów” -ludobójców z OUN/UPA.
oko "RA"
19 listopada 2016 o 08:02Pane Czyżewski! może wam jest potrzebne polsko-ukraińskie braterstwo, na pewno nie nam.
Wołyń1943
19 listopada 2016 o 11:15„Część tych upamiętnień postawiona była nielegalnie, ale odbyło się to już często wiele lat temu i lokalna społeczność zdołała do nich przywyknąć” – jednym słowem: można bezkarnie łamać prawo i ujdzie to nam na sucho pod jednym warunkiem – trzeba być Ukraińcem… Autor artykułu prezentuje ciekawy system wartości… „jeśli upamiętnienie znajduje się na realnej mogile, to jeśli nawet wystawione było bez zgody i zawierało napis nieakceptowalny z polskiego punktu widzenia, to de facto należy pogodzić się z jego trwaniem” – czy to dotyczy także mogił ofiar Rzezi Wołyńskiej? A na ilu mogiłach i pomnikach, postawionych przez Polaków na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej, widnieje napis „nieakceptowany z ukraińskiego punktu widzenia”, np. Tu leży 187 Polaków-ofiar band UPA i okolicznych ukraińskich sąsiadów? Niech Szanowny Autor artykułu wskaże choć jeden taki pomnik! Na większości upamiętnień ograniczono przekaz informacyjny do „zginęli w dniu …”, „polegli dnia …” – w domyśle dodajemy, że to ofiary zbiorowego zatrucia kiszonymi ogórkami… Jak to się ma do bezkarnie stojącego pomnika UPA w Hruszowicach? Niedawno nadzór budowlany nałożył horrendalną karę dla człowieka, który samoistnie zrobił dobudówkę do swojego domku. Nic dziwnego, on był Polakiem, to i został ukarany. Ciekawe, czy gdyby był Ukraińcem, to też spotkałaby go kara? Sadząc po bezkarności autorów nielegalnych upamiętnień upowskich zbrodniarzy – śmiem wątpić! Dopóki Ukraińcy będą posiadali status świętych krów – nigdy nie dojdzie do pojednania i „braterstwa” między nami!
TB
19 listopada 2016 o 11:40Szanowny Panie Czyżewski,
z dużą częścią Pana tekstu można się zgodzić, ale nie z jego wymową, która sprowadza się do tego że najlepiej by było jak by Polska dalej siedziała cicho w sprawie ludobójstwa i nie zauważała jak jednocześnie Ukraińcy gloryfikują zbrodniarzy. Natomiast zrównywanie rzezi kobiet i niemowląt z akcją przesiedleńczą graniczy z absurdem, ale jako „argument” w dyskusji Panu widzę nie przeszkadza…
ANTON LITWINSKI
19 listopada 2016 o 12:45TO mASKALI CHTZE (NACHKODZISC) RAZWLONCZYSC PL – UA !
SPRAWY SLUZB SPECIALNYCH
TO ZABIWALI TYCH LUDZEJ – ZYDA – KAMYNISTY .
:(
19 listopada 2016 o 13:43„polsko ukraińską przyjaźń – wciąż możemy ocalić.”
JAKĄ PRZYJAŹŃ ? MIĘDZY NAMI NIGDY NIE BYŁO I NIE BĘDZIE PRZYJAŹNI
Ula
19 listopada 2016 o 13:50Ja bedac na miejscu tych ludzi na zdjeciu, ktore sugeruje, ze domagaja sie prawdy o Wolyniu i uczczenia tam pomordowanych Polakow, gdybym zobaczyla sie przy artykule prawie gloryfikujacym OUN UPA, pewnie oskarzylabym ten portal o znieslawienie
Stefan
19 listopada 2016 o 20:20Ten artykulik to jakaś farsa. Mamy rzucić się w ramiona ukraińcom, gdy ci gloryfikują banderyzm? Organizują upaińskie marsze w Przemyślu. Dostają pożyczki 4 mld złotych i ostatnio 68 mln euro na drogi. To jest jakiś koszmar. Ukraina pod flagą bandery nigdy nie będzie przyjazna prawdziwym Polakom! [usun.red.]
Japa
20 listopada 2016 o 12:42Panie Czyżewski , zapytam „co poeta miał na myśli” i co chce przez swój artykuł osiągnąć? Na tym etapie koncepcji politycznej na UPAinie o żadnym pojednaniu mowy być nie może. Co do polskiej tradycji w temacie grobów, cmentarzy i pochówków, to Pierwszy Banderłog R.P. zwany potocznie Kaczorem , ostatnimi swoimi decyzjami w sprawie ekshumacji ofiar katastrofy smoleńskiej , całkowicie tę tezę obalił. Nie ma już świetości w Polsce , której by kaczyzm nie podeptał. Banderyzm to przeszłość, a neobanderyzm, to terażniejszość. Polskie tradycje to przeszłość, a kaczyzm to terażniejszość. Oba te systemy działają w parciu o „bohaterów przekletych”. Juszczenko oparł indoktrynacje młodzieży na micie Bandery. Kaczor robi to samo w oparciu o mit Ognia czy Łupaszków i takich tam … . Juszczenko w 2000-cznym roku rozpoczął indoktrynacje gówniarzerii, a w 2014 miał gotowych „bojców” na Majdanie. Kaczor robi to samo, tylko, że jego bojówki będą pełnowartościową siłą za jakieś 5-7 lat. Quo vadis Kaczor? Jedno jest pewne, ze oba te systemy są skrajną formą faszyzmu.
Victor
20 listopada 2016 o 17:48Wierzę w dobre intencje autora artykułu. Niestety nie zgadzam się z koniecznością przyzwolenia ukraińcom na łamanie polskiego prawa. Zgadzam się, że nie powinno się ingerować w cmentarze w każdym kraju. Nie znaczy to, że można bezkarnie wykorzystywać ukraińskie groby na polskich cmentarzach do działalności politycznej. Jeżeli nie będziemy reagować (zgodnie z twierdzeniem autora, że mamy pogodzić się z trwaniem nawet najbardziej antypolskich pomników) to za chwilę każdy ukraiński grób będzie wykorzystywany do antypolskich działań. Stąd już bardzo blisko do ukraińskiej wersji „zielonych ludzików” bo to przecież „ich ziemia, ich groby i ich pomniki”.
Swoją drogą, czy autor zgodziłby się na eksperyment? Jak długo podobny napis przetrwa na polskich mogiłach na ukrainie?
Orlando
20 listopada 2016 o 21:19Bardzo dobrze, że powstał ten film i że polski Sejm ogłosił mordy UPA jako ludobójstwo. To jest prawda przecież. Z drugiej strony oba te wydarzenia spowodowały tak naprawdę rozbrojenie miny, która groziła wybuchem w przyszłości, i na której wielu chciało budować swoje kariery polityczne. A sojusz polsko-ukraiński musi być, bo to jest racja stanu obu narodów. Wspólnie będą stanowić wielką potęgę, osobno niezbyt wiele znaczą. To co było pozostawmy już historykom, nic nie jesteśmy w stanie zmienić w przeszłości. Patrzmy w przyszłość. Sytuacja geopolityczna jest zadziwiająca podobna do tej z XIV wieku. Wtedy to w czasie od Łokietka, mało znaczącego książątka i króla, do Unii w Krewie powstała wielka Rzeczypospolita. Czy ktoś mógł wtedy to przewidzieć? Czas na powtórkę z historii.
Victor
20 listopada 2016 o 21:19Co do Tadeusza Hołówki, to w internecie można znaleźć zdjęcia mogił morderców Hołówki – Dmytro Danyłyszyna i Wasyla Biłasa. Skazanych i straconych za to morderstwo teraz wielbi się na ukrainie jak bohaterów. Ich groby są obiektem manifestacji ukraińskich narodowców, układane są o nich wiersze. To przykład z tamtej strony granicy wykorzystywania cmentarzy do nacjonalistycznej działalności.