W tym tygodniu proponujemy państwu przepięknie stylizowaną na barok, fabularyzowaną opowieść o Sefarze Muratowiczu, który z kupca przedzierzgnął się w królewskiego posła do Persji. Nie przeczytać najnowszej miniatury Macieja Marii Jastrzębskiego to grzech.
Chrobotanie żwiru pod kołami wozów tureckich tonęło w oceanie bólu. Ciemię ormiańskiego kupca niemalże kruszało pod naporem słonecznych fal. Wycieńczony podróżnik sięgnął ku skroniom, aby rozwiązać materiałowy zawój i zanurzywszy go w wodzie, którą w miseczce pachołek mu podał, jął zwilżać sobie twarz oraz kark. Droga przez popielate pustkowia wiodła ku pokaźnej twierdzy zwanej Kars, którą w roku pańskim 1585 Murad III (1574-1595) sułtan turecki wraz z Tibrizem Persom wydarł [1][2]. Imć Sefer Muratowicz, choć był Ormianinem i bramy Kars – miasta niegdyś stolicą Królestwa Armenii będące – napełniały go nadzieją, z pewnym rozrzewnieniem wspominał lwowskie wyszynki i tłoczne targowiska, gdzie przez lata zbierał doświadczenie cenniejsze nawet od skrzyni pełnej portugałów. Stopniowo budowana reputacja obrotnego kupca doprowadziła go do komnat JMci Zygmunta III Wazy. Król, widząc zaradność jego, wręczył mu w 1601 roku list z pieczęcią królewską umożliwiający bezpieczną podróż przez wszelkie kraje, jakie kupiec miałby przemierzyć przed dotarciem do Kazwinu w domenie safawidzkich Persów.
Kupiec wyciągnął głowę ponad barki śniadego woźnicy. Horyzont nie zapowiadał ni zdarzeń, ni murów twierdzy, jeno tylko niekończącą się martwotę pyłów i piasków. Marazm ten – uśpienie niejakie, pod ciężkim spojrzeniem Boga mogło wnet przerodzić się w istne pandemonium. Plotka niosła, że szach perski Abbas I (1587-1628) nie z byle jakiej gliny lepion wici rozsyła, że specjalistów wszelakich i od Anglików, i od Wenetów na dworze swym gościł ku armii kwalifikacji bojowej podniesieniu [3].
Aliści Muratowicz nie dla szpiegostwa, ni dla parlansów w imieniu Króla Polskiego Jego Mości do Persów się udawał, tylko dla kosztowności, przedmiotów pięknych do skarbca królewskiego sprowadzenia. Posłować on nie miał i w alianse oficjalne z szachem Jego Mością w imieniu Najjaśniejszej Rzeczypospolitej nie wchodzić, ale o przyjaźni Króla Zygmunta zapewniać. Czy to za sprawą wiatrów pustynnych a zwodniczych, czy z gorąca strasznego, głosy dyrekcyi Pana Krzysztofa Dzierżeka – dragomana tureckiego, arabskiego i perskiego języka – począł słyszeć, jakby imć Dzierżek tuż obok niego na wozie siedział „… przyjaźń Króla JMci polskiego jest i może pożyteczniejsza szachowi JMci perskiemu niźli pana inszego chrześcijańskiego” [4].
Na pytanie, ile dni jeszcze do Karsu, woźnica po turecku wyjawił, że trzy, może dwa. A czymże dwa dni były wobec miesięcy jakie minęły, kiedy to Muratowicz z Warszawy ku Lwowowi ruszył, gdzie misją królewską, kupiecką pod sumienie jak ostrogą bodzony, zabawiać się nie śmiał. Temuż też prosto do Mangalii – miasta portowego pod tureckim władaniem się znajdującego – wyruszył, gdzie zaokrętowawszy się, Morze Czarne przebył i w Trapezuntu zatoce po wielu z niesprzyjającymi wiatry zmaganiach kotwicę rzucił [5]. Miasto to od greckiego słowa τράπεζα nazwę swą wywodzi, co „stół”, a sens takiego nazewnictwa w tym, że miasto to dostatnie, handlowe od wieków niby stół pod mocą dóbr się uginało. Po krucjacie 1204 roku, kiedy cesarskie miasto Konstantynopol krzyżowcy zajęli, Aleksy i Dawid, wnuki cesarza Andronika I Komnena, Trapezunt zajęli i Cesarstwo Trebizondy proklamowali, które napór saraceński do 1461 roku wytrzymało [6][7].
Z Trapezuntu 20 dni podróż do Erzurumu trwała – wielkiego miasta u źródeł pradawnego Eufratu wzniesionego. I tak jak Turek powiedział, po 2 dniach Muratowicz do Karsu trafił. Mając na względzie bezpieczeństwo, dalszą podróż kupiec ormiański odbywał przez ziemię Aleksandra – księcia Gruzji chrześcijańskiego. Dalej przez Rewan (Erewań) dawną stolicę królów armeńskich, potem do Nachczywaniu nad Araksem położonego i dalej ponad rzeką ku Dżulfie miasteczku ormiańskiemu. Naliczywszy 5000 familii tegoż obrotnego ludu miasteczko zasiedlającego, Muratowicz dalej ku Tebrizowi ruszył.
Miasto to korzeniami czasów Sargona II sięga, we wcześniejszych dziejach z kolei figuruje jako stolica turkmeńskiej federacji plemiennej Czarno-baranów lub „Kara Koyunlu” jak we własnym narzeczu zwykli się zwać [8]. Począwszy od roku 1375, po 93 latach miasto padło ofiarą rywalizującej mongolsko-tureckiej federacji plemiennej „Biało-baranów” – „Ak Kojunlu” i od 1469 roku jego stolicą było, póki wielki szach perskich Ismail go w 1501 nie zdobył.
Niby czarna żmija, kładł się na prostokątnych domach, na uliczkach i na drepcących nim ludku pobożnym długi cień minaretu Błękitnego Meczetu. „Allahu akbar, Allahu akbar. Aszhadu anna la illah illa-Llah. Aszhadu anna Muhammadun rasulu llah. Hajja 'ala s-salah. Hajja 'ala falaah. Allahu akbar. La illah illa Llah.” rozległ się Azan – mahometańskie wezwanie do modlitwy. Wnioskując po brakującym wersie w recytacji muezzina „hajja 'ala hajrun al-’amal”, który to wers perscy szyici zawsze dodają do azanu [9], miasto znajdować się Muratowiczowi zdawało w rękach osmańskich. Taka też i było, albowiem Turcy odebrali Safawidom stolicę w 1548 roku.
Pierwsze, wielkie safawidzkie miasto natenczas o 20 dni drogi od Tebrizu było ulokowane, a zwało się Kazwin i na drodze do centrum tkactwa leżało – Kaszanu. Tamże Królowi Jego Mości Zygmuntowi kazał Muratowicz kobierce z jedwabiem i złotem sprawić oraz namiot. Dzień to był ruchliwy, targowy, kiedy ormiański kupiec do płatnerza zaszedł.[10] Tamże widział jak w rękach mistrza miękka na przemian z twardą stalą jest skuwana i jak na pięknej, zakrzywionej głowni szablowej stopniowo pojawia się wzór tygrysi zwany „drabiną proroka”. [11] Stal ta wśród szlachty polskiej znana jako bułat, w stronach perskich imię nosi „pulad”, co w ich języku denotuje po prostu „stal”.
Trudno było nie spostrzec obcokrajowca czyniącego wizyty to w tym zakładzie, to w tamtym. Plotka poszła, że kupiec polski w mieście przebywa. Tak z ust kupca jednego perskiego, przez ucho wezyra Tachmasa i usta jego, przed majestat szacha samego Abbasa Wielkiego wieść ta doszła i siłą monarszej woli, za pośrednictwem „posła komornika”, przywiodła Muratowicza pierwej do pałacu wezyra w Isfahanie, potem zaś do sal królewskich przepychem kapiących [12].
U wezyra wypytany został Muratowicz o posła perskiego, co rzekomo do Króla Zygmunta półtora roku temu posłany został, lecz Ormianin wiedział jedynie, że poselstwo safawidzkie do Moskwy trafiło, co od kupca pewnego w listy od szacha wyposażonego we Lwowie usłyszał. Wezyr wybadawszy dobre Muratowicza intencje, sprawę szachowi zdał i przykaz dostała, aby gościa godnie podejmować. Gościna ta objawiła się w wygodnych pokojach wezyrskiego pałacu i w daniach dziesięciu, które Ormianinowi serwowano tak na obiad jak i na kolację.
Przyszedł i dzień audiencji u szacha. Obecność tak sześciu dostojników w szable zdobne zbrojnych, jak i szacha – mężczyzny o czujnym, przenikliwym spojrzeniu, onieśmieliła Muratowicza. Sala rozbrzmiała pokornym, głuchym uderzeniem kolan kupca, na które upadł przed królewskim majestatem, po czym, zgodnie ze zwyczajem, nogę szachową ucałował [13]. A szach Abbas strojny był w atłas o bieli tak czystej, jak czyste i marmurowo niewzruszone były białka jego oczu przeszukujące duszę kupca jak bogacz kram przeszukuje w dzień targowy. Delia sobolami podszyta i żupan jeszcze mu władczości dodawały i tylko gdy kazał srebrną ławkę przynieść, Muratowicz podniósł się, lecz siedzieć przy pozostałych obecnych stojących „żadną miarą nie chciał” [14].
Szach o zdrowie Jego Mości Króla Zygmunta pytał, na co Muratowicz wyłożył, że zdrowie Króla dobre jest i że pozdrowić byłby rad Szacha, lecz posłem nie jest. Ormianin wspomniał jedynie polecenie dragomana Krzysztofa Dzierżaka, by o pragnieniu przyjaźni Króla Zygmunta Jego Królewską Mość poinformować. O inne jeszcze kwestie Szach kupca pytał, ale że ten zdjęty był wstydem, co w niemotę się przerodził, to go do gospody pod opieką Tachmas bega wezyra skierował.
Tamże wezyr Muratowicza powiadomił, że poseł moskiewski (Kniaź Aleksander Fiodorowicz Zasiekin) w Isfahanie przebywa i o zwyczajach cesarza chrześcijańskiego, króla francuskiego (Henryka IV Bourbona), angielskiego (Elżbiety I Tudor), weneckiego doży (Marino Grmaniego) oraz innych europejskich władców, a przede wszystkim o tym, że król polski trybut moskiewskiemu cesarzowi (Borysowi Godunowi) płaci. O obecności posłów tychże władców również został Muratowicz poinformowaniu, jak i o audiencji nazajutrz, podczas której obecni będą [15].
Dnia kolejnego, stanął kupiec w tej samej sali królewskiego saraja. Po lewej stronie Szacha stał Antoni Sherley, persona o europejskiej proweniencji najważniejsza na dworze safawidzkim. Wsławił się on jako reorganizator armii perskiej, za co Szach mianował go Mirazą, a kupcom chrześcijańskim nadał liczne przywileje. Znamienne było, że Shirley po lewicy Szacha stał, albowiem strona ta, tak jak i pismo i wszystko inne u muzułmanów na opak wywrócone, godniejsza była od prawej. Dalej zgodnie stali poseł wenecki, tłumacz kniazia moskiewskiego oraz dworzanin lub bojar jego, później pięciu wezyrów, obok których Muratowicz został postawiony. Jął więc Szach kupca pytać, dlaczego nic od króla polskiego nic nie przywozi. Na to Ormianin wyjawił, że celem podróży jego był zakup rękodzieł perskich dla swego Króla, nie posłowanie. Szach zdziwion był wielce, że panowie odleglejszych królestw, tacy jak angielska królowa czy sam papież, do niego posłów ekspediują, a król polski tego nie czyni. Na to Muratowicz odpowiedział, że nie dziwny jest stan tej rzeczy wcale, ponieważ Szach posłów swych do Króla Jego Mości też nie śle.
I gdyby móc opisać nastrój, jaki zapanował w sali, to pewnie do burzy co znikąd na pustynię ulewę sprowadza byłby podobny. Już to Szach piorunem z oczu w Shirley’a strzelił, a zapytanie jego do jednego z wezyrów było niczym grom „Azażem ja nie psołał polskiemu królowi listu?” Wezyr odpowiedział „Posłałeś WKMć listy i upominki”. Szach jął potem pytać Shirley’a, czy brat jego Robert Shirley nie miał listów i upominków królowi polskiemu przekazać? [16].
Shirley na to rzekł, że winy w postawie brata jego nie było, gdyż ten przyjechał do Cesarza Wszechrusi, a ten do więzienia go wsadził dowiedziawszy się o tym, co do króla polskiego wiezie. Dopiero po trzech miesiącach Robert został uwolniony, po tym jak poprzysiągł, że do Króla Zygmunta nie pojedzie tylko bezpośrednio do cesarza niemieckiego.
W następnych słowach Muratowicz uświadomił zebranym, że Godunow żadnym cesarzem Wszechrusi nie jest, gdyż Król Zygmunt włada wieloma ziemiami ruskimi i sam tytuł kniazia ruskiego nosi. Ormianin dalej przypomniał wyprawę połocką i inne wojenne manewry, w wyniku których Iwan IV Groźny kniaź moskiewski księstwo inflanckie i osiemdziesiąt zamków utracił. Wojskowo-polityczna sytuacja do tego doszła, że za każdym razem, gdy Iwan podejmował działania przeciwko Rzeczypospolitej, wojska jego sromotne cięgi zbierały. Jedynie dzięki wstawiennictwu papieża Grzegorza XIII i prośbom Iwana o pokój w Jamie Zapolskim (15 I 1582 r.) Król Batory nie zagarnął całości ziem moskiewskich.
Ośmielony przychylnością Szacha, Muratowicz kontynuował opowieść o licznych a chwalebnych zwycięstwach oręża polskiego. Przywołał więc postać Jana Zamoyskiego kanclerza i hetmana wielkiego koronnego, co druzgocącą klęskę zadał arcyksięciowi niemieckiemu Maksymilianowi na Kraków zakusy mającemu. Dzięki prewencyjnemu wypadowi na ziemie niemieckie hetman Zamoyski batalię stoczył z Maksymilianem pod Byczyną 24 stycznia 1588 roku, „poraził wszystko na głowę, więźniów wiele nabrał, korzyść wielką odniósł. Samego Maksymiliana w mieście, do którego był uciekł, dobył i do więzienia wziąwszy miasto spalił, a samego Maksymiliana, brata cesarskiego, półtora lata w więzieniu miał, tak iż go po tym (…) dobrowolnie wypuścił Król Jmć (…) tak jest potężny Król Jmć polski, jakom WKMci powiedział, a jeśli się inaczej pokaże, każ mi WKMć język tyłem wywlec” [17].
Szach wielce wymową Muratowicza oczarowany, przywołał Pirkuli bega – towarzysza Roberta Shirley’a do króla polskiego – i kupca polskiego począł za wzór miłującego i o dobre imię swego pana dbającego poddanego pokazywać. Złajał przy tym potwornie, za to, że ten przed wkroczeniem na ziemie moskiewskie odłączył się od anglika i nie dopilnował, aby listy i upominki do Króla Zygmunta trafiły. Wyszło przy tym na jaw kłamstwo wszetecznie Pirkuli, który pierwej mówił Szachowi, że do Moskwy z Shirley’em się udał. „A czemużeś nam prawdy pierwej nie powiedział?” zapytał Szach. „Z bojaźnim to uczynił” odrzekł kłamca. Ze spokojem, zatem, Szach zapytał wielkiego wezyra o wymiar kary za łgarstwo. „Jak go WKMć karać chcesz, musi cierpieć”. Na to Szach lekki rozkaz dał „Weźmijcie go i wywiedźcie stąd, niech mu język urżną i oczy wyłupią!”, co się wnet dokonało. Muratowicz, natomiast, został hojnie szatami i szablą bułatową obdarowany. Na odchodnym Szach Ormianinowi przykazał, aby ten Królowi Zygmuntowi w szatach swych nowy rękę pocałował i powiedział, że Abbas ma go za brata swego [18]. Tak skończyła się audiencja.
W dniach kolejnych po trzykroć poseł moskiewski próbował Muratowicza na ucztę zapraszać, które ten zaprosiny konsekwentnie zbywał. Po dniach dziesięciu Ormianin po raz wtóry został do pałacu sproszony, gdzie bawił się w towarzystwie Szacha i syna jego, i wezyra wielkiego oraz Tachmas bega. Wnet Szach wychylił połowicę za zdrowie króla polskiego, a do Muratowicza rzekł „Jeśli miłujesz Króla Jmci, Pana swego, brata mego, wypij duszkiem!” Dwa razy Ormianinowi powtarzać nie trzeba było!
Gdy uczta trwała w najlepsze przy dźwiękach instrumentów i żywych rozmowach, Szach osobiści Muratowicza z sali wywiódł i do komnaty swej powiódł, gdzie na osobności gościowi swemu krzyż chrześcijański zza żupana dobyty pokazał, przyznając się, że już muzułmaninem nie jest, a chrześcijaninem. Za cel swój między innymi Szach obrał przywiedzenie do wiary chrystusowej jak największej liczby ludzi, a dokonać tego pragnął przez wyprawę wojenną przeciwko Turkom Osmańskim. W tej wyprawie, we wspólnocie wyznania i wspólnym wrogu widział Abbas podstawy przyjaźni z Królem Zygmuntem, której wyrazy prosił Jego Mości przekazać. Zapytał więc Muratowicza, jaki upominek chciałby król polski otrzymać. Ormianin powtórzył, że nie został przysłany dla brania upominków, gdyż nie był posłem i listu stosownego nie miał. Na to Szach wręczył kupcowi list konfidencjonalny i przekonał go, aby towarzyszył mu przez trzy dni w podróży na wschód. Tak się stało, a po trzech dniach kupiec i Szach rozstali się [19].
***
Historia ta jest prawdziwa i o ile opisy tu i ówdzie zostały podkreślone wyobraźnią autora artykułu spotkanie Sefera Muratowicza rzeczywiście miało miejsce oraz przebieg taki, jak tu zaprezentowano. Zachęcam przy tym do zapoznania się z książką „Trzy relacje z polskich podróży na wschód muzułmański w pierwszej połowie XVII wieku”, której dokładne dane znajdują się w przypisach końcowych. Relacja Muratowicza pokazuje, że poczucie obowiązku godnego reprezentowania swojego kraju nie było obce nie tylko postaciom wielkiego formatu, takiego jak hetmani, wodzowie czy książęta. Znali je także ludzie niżsi rangą, ot kupcy, o których postawie mamy zwyczaj zapominać.
Maciej Maria Jastrzębski
[1] Endress, Gerhard (2002) Islam: An Historical Introduction. Edinburgh University Press, s. 194.
[2] Trzy relacje z polskich podróży na wschód muzułmański w pierwszej połowie XVII wieku. (1980) Wybór, wstęp, opracowanie tekstu, komentarze: Adam Walaszek. Kraków: Wydawnictwo Literackie Kraków. s. 35.
[3] Wójcik, Zbigniew (2005) Historia powszechna: Wiek XVI-XVII. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN SA. s. 315-317.
[4] Trzy relacje… s. 10-11, 36-40.
[5] Ibid. s. 35.
[6] Ostrogorski, Georgij (2008) Dzieje Bizancjum. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN, s. 398-407.
[7] Manteuffel, Tadeusz (2005) Historia powszechna: średniowiecze. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN, s. 197-198.
[8] Minorsky, V. (1954) Jihān-Shāh Qara-Qoyunlu and His Poetry (Turkmenica, 9). London: Bulletin of the School of Oriental and African Studies, University of London, Vol. 16, No. 2, s. 277.
[9] Danecki, Janusz (2011) Podstawowe wiadomości o islamie. Warszawa: Wydawnictwo Dialog.
[10] Trzy relacje… s. 36.
[11] Kwaśniewicz, Władysław (1981) 1000 słów o broni białej. Warszawa: Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej, s. 40-41.
[12] Trzy relacje… s. 36.
[13] Ibidem, s. 37.
[14] Ibid.
[15] Ibidem, s. 38.
[16] Ibidem, s. 39.
[17] Ibidem, s. 39-42.
[18] Ibidem, s. 42.
[19] Ibidem, s. 44.
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!