Według opublikowano dzisiaj sondażu, 51,1% Ukraińców uważa swych agresorów za braci. Jak to możliwe?
Na wstępie trzeba zaznaczyć, że jest wysoce nieprawdopodobne, aby wynik głosowania został zawyżony na rzecz „russkiego miru”. Badanie przeprowadziło ukraińskie Centrum im. Razumkowa będące z jednej strony wiodącym ośrodkiem analiz w tym kraju, po wtóre instytucją, która w 2004 r. nie wahała się donosić o fałszerstwach wyborczych dokonywanych na korzyść Wiktora Janukowycza, słowem trudno posądzać ją o rusofilię.
Na pierwszy rzut oka sonda wydaje się przygnębiająca. Ot, połowa Ukraińców niczego nie nauczyła się przez ostatnie 3 lata (liczone od zawiązania drugiego Majdanu). Ani aneksja Krymu, ani zabór Ługańszczyzny, czy Doniecczyzny, ani przeciągająca się wojna – niebędąca bynajmniej wojną na siedząco – nie zdołały w stanie do końca odkleić tego narodu od Rosji.
Oczywiście rozkład procentowy deklaracji braterstwa jest niesłychanie zróżnicowany w zależności od regionu. O ile na wschodzie opcję „fraternizującą” wybrało 87,1 respondentów, o tyle na zachodzie (zakładamy, że chodzi o dawne ziemie II RP) odsetek ten wynosi tylko 28%. W miarę analogicznie co do rozziewu między liczbami ułożyły się odpowiedzi na pytanie odwrotne. 61% „Wołynian” i „Galicjan” nie uważa Rosjan i Ukraińców za braci, podczas gdy podobnego zdania jest tylko 6,5 ich rodaków ze wschodu.
O co tu chodzi? Czy w istocie mamy do czynienia z deklaracją sympatii, z silną obecnością prorosyjskich emocji? Niekoniecznie.
Otóż w Polsce jesteśmy przyzwyczajeni do myślenia o narodzie w kategoriach przede wszystkim politycznych…. Za braci uważamy Węgrów, niekiedy za takowych bierzemy Amerykanów, mimo, że są tak daleko. Z drugiej strony dziwacznym byłoby mówienie na przykład o bratnim narodzie chorwackim, czy bułgarskim, mimo iż mowę jednych i drugich da się zrozumieć bez pomocy angielskiego.
Kiedy Ukraińcy (re)definiowali się narodowo w XIX wieku, pojawiła się koncepcja zogniskowana nacji wokół pojęcia politei – jej wyznawcą był przede wszystkim Wiaczesław Łypynskij. Koncepcja owa jednak nie przyjęła się. Zamiast niej zwyciężyła inna – definiująca współczesny naród w kategoriach etnicznych i ona właśnie obowiązuje do dzisiaj.
Myślenie w tym duchu nie tylko warunkuje taką, a nie inną samoświadomość, ale również wymusza pewną perspektywę poznawczą: oto zaczyna się postrzegać inne narody w tych samych, co własny, kategoriach.
Jeśli porównywać etnosy, używając standardowych w takich sytuacjach wskaźników – języka, religii, struktury społecznej, to prędzej czy później trzeba dojść do wniosku, że Rosjanie i Ukraińcy są do siebie – niestety – podobni. Szczególnie jeśli ci drudzy występują w „wersji” prawosławnej – co zresztą doskonale wyszło w badaniu.
Implikacje takiego podejścia sięgają dalej. Jeśli bowiem treścią narodu jest jego etnografia, to znaczy, że polityka schodzi na drugi plan. Dlatego też nawet wojna w Donbasie – w tym sposobie myślenia – nie jest w stanie sprawić, że dwa narody przestaną być sobie bliskie. Tak jak dwaj bijący się bracia nie przestają być braćmi, tylko dlatego, że doszło między nimi do awantury.
I jeszcze jedno zagrożenie z powyższego wynikające: bardzo odległy horyzont czasowy „defraternizacji”. Narody, które są do siebie podobne pod względem etnograficznym bardzo długo będą postrzegane jako bratnie, ponieważ kierunki rozwoju ich kultury są bardzo zbliżone. Przykład? Jeśli przyjąć, że w X wieku „Polacy” i „Czesi” mówili w zasadzie tym samym językiem, a jeszcze w XVI stuleciu – jak pisze Andrzej Nowak – jedni i drudzy wychwytywali u siebie nawzajem nawet spore subtelności, to widać, jak długo ten rozbrat etnograficzny potrafi trwać.
Z takiej hermeneutyki, choć pobudki były przede wszystkim i na wskroś imperialne, wynikała rosyjska koncepcja Słowiańszczyzny/panslawizmu, bazującego na przekonaniu, że narody słowiańskie w naturalny sposób ku sobie ciążą. Pogląd taki głosili swoją drogą również rosyjscy „dysydenci” w rodzaju Michaiła Bakunina, który podczas słynnego zjazdu w Pradze w roku 1848 przekonywał do stworzenia federacji narodów połączonych słowiańskim genotypem.
Polacy jednak czują się w tym obco. Zarówno wtedy – w połowie XIX stulecia, jak i dzisiaj – odrzucają próby łączenia się pod fałszywym sztandarem etnografii. Oczywiście może ona być pomocna – tak, jak w przypadku przyjaźni polsko-ukraińskiej, ale nie jest decydująca.
Reasumując: wyniki sondażu, który legł u podstaw napisania niniejszego artykułu, nie są powodem do bicia na trwogę w tym sensie, że nie wydarzyło się nic złego, co nie byłoby dobrze znane. Martwić może natomiast fakt, że nawet wojna nie od razu dokonuje zmian w głębokich strukturach zbiorowego umysłu.
A co do Rosji, wydaje się, że ona już tę wojnę przegrała, niezależnie od tego, co się stanie. Jeśli konflikt będzie trwał, koncepcja braterstwa rosyjsko-ukraińskiego będzie nad Dnieprem słabnąć. Ukraina okrzepnie jako polityczny naród. Jeśli Kreml wycofa się z Donbasu, Ukraina odzyska spokój, nie będzie odstraszać zagranicznego kapitału, przestanie się wyludniać – słowem będzie mogła okrzepnąć, jako społeczeństwo.
Dominik Szczęsny-Kostanecki
26 komentarzy
jw23
16 grudnia 2016 o 19:28„Z drugiej strony dziwacznym byłoby mówienie na przykład o bratnim narodzie chorwackim”
A co w tym takiego dziwacznego? To bardzo bliski nam naród słowiański, bliższy niż się to na pozór wydaje. To najprawdopodobniej dzisiejsza Małopolska była kolebką narodu chorwackiego. To właśnie Małopolan uważa się czasem za Białochorwatów (m.in. matka Jana Pawła II uważała się za Białochorwatkę). To Tatry w przeszłości były nazywane górami chrobackimi itp. Jest więc wiele historycznych elementów, które nas łączą.
Ket
16 grudnia 2016 o 20:30Małopolanom Biało – chrobackość próbowali wbić do głowy Austriacy w ramach eksperymentu depolonizacji Galicji dlatego przez jakiś czas wpisywali w dokumenty chłopom Galicyjskim białochrobackie pochodzenie etniczne
Lolo
16 grudnia 2016 o 19:38Ciekawie będzie! !
jw23
16 grudnia 2016 o 19:39A co do idei panslawizmu, to moim zdaniem to była bardzo piękna idea i argumenty Rosjan były akurat słuszne. Problem polegał na tym, że Rosjanie wykorzystywali tą ideę instrumentalnie do zdominowania pozostałych Słowian. Zamiast równych sobie autonomicznych państw (np. na wzór niemieckich Landów, lub włoskich regionów) dążyli do budowy państw podległych sobie. Szkoda.
jubus
19 grudnia 2016 o 07:46Panslawizm z Rosją jest niemożliwy, bo Rosja nie jest krajem słowiańskim. No, jakby ją rozwalić na małe kraje i właczyć do Unii Słowiańskiej, jedynie Nowogród i część terenów wokół Moskwy, to owszem. Ale cała reszta to jakaś azjatycka dzicz.
Poza tym, pamiętajmy, że Polskę zamieszkiwali Germanowie i Celtowie. Polacy nie są więc wcale Słowianami, ale Słowiano-Germano-Celtami.
SyøTroll
19 grudnia 2016 o 14:02„Jakby rozwalić” to o jakiejkolwiek „Unii Słowiańskiej” nie będzie mogło być mowy, nie po udowodnieniu naszej wrogości wobec nich, zwłaszcza że jesteśmy ordynarnie „pro-anglo-sascy”. Ma pan rację prawdziwy panslawizm z Rosjanami jest nie możliwy skoro my staraliśmy się podbić ich a ono nas. Możemy zatem jedynie wybierać pomiędzy wzajemną wrogością lub „partnerstwem” czyli brakiem wrogości połączonym z niechęcią. To pełen wybór.
mich
16 grudnia 2016 o 20:02i skąd te zdziwienie przeciez tu rusyfikowane pół kacapowo od 100 lat cyrylica i ruska barbażynska mentalnosc , nawet nie wiem czy nie gorsza niz u ruskich , ruski troche dystynkcji mają czasem
SyøTroll
19 grudnia 2016 o 14:03„Barbażyńco”, przestańcie kaleczyć polski język !!!
Pafnucy
20 grudnia 2016 o 10:40Trochę nie po polsku napisałeś ale słusznie. Wielkorusy i Małorusy to jeden naród (etnicznie). Tak jak Niemcy i Austriacy. Teraz politycznie inni ale etnicznie ci sami. Tylko banderowscy zapadieńcy dzięki Polsce zachowali trochę więcej odrębności. Po majdanie garstka zapadieńców przykleiła się do stołków w Kijowie i próbuję narzucić „tożsamość” galicyjsko – wołyńską całej „u krainie” co jest kompletnym absurdem i zawsze będzie rodziło sprzeciw w innych częściach kraju. Jak amerykanie odpuszczą „u krainę” to znowu wrócą na swoje peryferia ruskiego świata między Polskę a Małorosję. Tylko że Rosja tę zdradę ruskiego świata zapamięta i zapadieńcy staną się obywatelami piątej kategorii. Wtedy cała Galicja i Wołyń będzie musiała pójść do Warszawy a Rosja się ucieszy bo pozbędzie się nazistowskiego, antyrosyjskiego wrzoda.
obserwator
16 grudnia 2016 o 20:21Czy znane są wyniki analogicznych wcześniejszych badań?
Jeśli tak, to z kiedy i jaka jest tendencja?
P.S.
W Polsce jest podobna schizofrenia. Większość Polaków nienawidzi Rosji i jej polityki i jednocześnie lubi samych Rosjan, którzy tych polityków sobie wybrali i którzy popierają ich politykę.
cherrish
16 grudnia 2016 o 20:56Przyjaźń polsko-ukraińska p. redaktorze? W znacznej mierze to pobożne życzenie „elit”, mit, nie da się zadekretować „przyjaźni”. PZPR wpisało nawet artykuł o nierozerwalnej przyjaźni polsko-radzieckiej do konstytucji, a wszyscy wiemy jak to wyglądało i jak się skończyło.
Pafnucy
20 grudnia 2016 o 10:52100 % racja. Radosna twórczość Pana Redaktora w kwestii tej rzekomej „przyjaźni” nasunęła mi te same skojarzenie. Stan przyjaźni polsko – banderowskiej to wypisz-wymaluj przyjaźń polsko – radziecka w PRL. A poza tym: „Rosjanie i Ukraińcy są do siebie – niestety – podobni”. Panie Redaktorze nie ma czego żałować. UPAina (bez Wołynia i Galicji) to tataro-mongolski odpad Rosji. To było, jest i będzie Małorosją. Twór upaiński nigdy nie będzie żadnym sojusznikiem Polski. Dla bezpieczeństwa Polski najlepiej będzie jak banderystan będzie wielkości Litwy lub Białorusi.
Jarema
16 grudnia 2016 o 21:14Podobno wydarzenia po euroMajdanie miały skonsolidować naród ukraiński. Już nieaktualny miał być podział na Zachód i Wschód. Miała powstać nowa Ukraina. Powstała w świetle tych badań? Trzy lata wspólnych doświadczeń to za mało, aby scalić tak duży zróżnicowany naród. Ukrainie ciąży wybór Chmielnickiego uznający w Moskwie brata.
Sebastian
16 grudnia 2016 o 22:35Telewizja to potęga. Ukraina jeszcze nie wybrała swojej drogi, miota się. Dlatego jest za a nawet przeciw Rosji, dlatego dąży do Europy, a nawet od niej ucieka, szuka opieki i napina muskuły, rozważa różne opcje, z Niemcami, z Rosją, z kimś innym, jako przywódca międzymorza, jako samotny gracz. Raczej działa zanim pomyśli. Taka jest Ukraina. Z nami im się nie podobało, nie wiem jak pamiętają cara, z Rosją zaczyna im się nie podobać, komunizm pamiętają źle, woleli faszyzm, choć wstydzą się swoich dokonań, nie są pewni, czy im się z Niemcami ułoży,ale widać, że szukają silnego gracza. Każda z opcji jest dla nich obarczona ryzykiem, i wystawia ich na podległość. Żadna opcja nie daje im dominacji, choć z Polską mieliby gwarancję rozwoju narodowego, stabilność, także finansową, Rosja ich stłamsi, Niemcy wykorzystają. Chyba dojrzewają do myśli, że z Polską mieli najlepiej. A co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela. Każda dobrowolna i w dobrej wierze umowa zawarta jest poparta przez Boga.
olo
16 grudnia 2016 o 23:45Co za bełkot…..kacapy i banderowcy braćmi….hahaha
Japa
17 grudnia 2016 o 00:10Ja powtarzam jak mantrę. Ukraina, to nie UPAina. UPAinę stworzył agent USraela Juszczenko. Indoktrynacja neobanderowska zaczęła się w 2000-cznym roku i osiągnęła cel na „zapadnoj” UPAinie. To samo dzieje się w Polsce. Kaczyzm ma zbieżne cele z neobanderyzmem i metody indoktrynacji podobne. Targowica-pis, to nic innego jak oddanie suwerenności politycznej w rece USraela, a gospodarczej na rzecz IV Rzeszy. Co o UPAinę chodzi, to we wczesnych latach 90-tych Brzeziński „narysował” mapę Ukrainy i podzielił na Ukrainę i Państwo Lwowskie. CIA realizuje ten plan, a agentura kaczystowska jest elementem wykonawczym. Z tym, że neobanderyzm Polsce czkawką się odbije.
Peter
17 grudnia 2016 o 01:03Masz na mysli Zbigniewa Brzezinskiego? Czy moze bardzo popularnego wsrod prorosyjskich trolii Brzezina Zbigniewskiego
SyøTroll
19 grudnia 2016 o 14:24Ja bym do dodał tylko że bunt obywateli ukraińskich to wbrew polsko-ukraińskiej narracji nie jest „obca agresja”. A samo określenie „rosyjska agresja” jak i właśnie wspieranie ukraińskiego szowinizmu (neobanderyzm) wyjdzie nam zapewne bokiem podobnie jak znane, „lubiane” i równie nieprawdziwe – „polskie obozy koncentracyjne”.
basia
17 grudnia 2016 o 08:36Widać, że tym głupkom tylko ruski but smakuje. A niech liżą na zdrowie. Już tam ruscy zrobią porządek z Upainą i Banderą.
Pafnucy
20 grudnia 2016 o 11:15„basia” jak ukraińskim Rosjanom ma nie smakować rosyjski but? Stan tych badań obrazuje to co od dawna piszę. Na ukrianie jest CO NAJMNIEJ 50 % Rosjan. Jak ktoś pisze, że Rosjan jest 8-12 mln (niby oficjalne dane) to kłamie. Dużo ludzi nie mówi o sobie Rosjanie bo przyznawanie się do narodowości innej niż tzw „ukraińska” oznacza dyskryminację przez upaińskich nazistów z Kijowa. Podobnie sytuacja wygląda z Polakami. Większość żyje na dawnych polskich Kresach gdzie nazizm upaiński jest najsilniejszy. Przyznanie się do polskiego pochodzenia i polskości jest równoznaczne z szykanami, dyskryminacją, agresją słowną czy nawet fizyczną. Dlatego bardzo dużo ludzi dla świętego spokoju uznaje się za „u kraińców”. Polaków jest dużo więcej niż w oficjalnych danych. To jest prawda o tych „przyjaciołach” z upainy. Obecna relacje polsko – banderowskie to chciejstwo, zbiór pobożnych życzeń, myślenie życzeniowe, mrzonki i niepoprawny romantyzm.
Mysz
17 grudnia 2016 o 11:27ten portal ma więkrzą cenzure jak w rosji,niedość że pro ukraiński,szkalujący Polske,to jeszcze cenzura i wypisywanie bredni.niepozdrawiam
jubus
19 grudnia 2016 o 07:44Gdzie widać niby tą „proukraińskość” i gdzie to szkalowanie Polski? Skoro Kresy24 są proukraińskie, to Kresy.pl są prorosyjskie, jak dla mnie bez różnicy.
SyøTroll
19 grudnia 2016 o 11:51Panie jubus, bez demagogii, kresy24.pl są pro-międzymorskie, zaś kresy.pl pro-polsko-ukraińskie, ale przy tym znacznie bardziej anty-szowinistyczne. Chyba, że pan stosuje klasyczne już pojmowanie we współczesnej Polsce, że kto nie chce atakować Rosjan ten musi być prorosyjski. Kresy24.pl po prostu wpadły w pułapkę popierania szowinistycznej retoryki post-majdanowych władz kijowskich, i obecnie biedne nie wiedzą jak od niej odejść. Zdecydowanie nie są pro-jedno-ukraińskie, dla nich jedność jest możliwa, jedynie w oparciu o dominację vel terror zachodu nad wschodem.
I jeszcze jedno; Ukraina nie jest Rosją-light, zaś Polska faktycznie się ukrainizuje w znacznym stopniu; ciekawe kiedy się zaczną, typowo azjatyckie, bójki na sali sejmowej.
jubus
18 grudnia 2016 o 13:58Mówię to od dawien dawna. I niech sobie ludzie myślą co chcą.
Rosja to chory psychicznie kraj, Ukraina to Rosja, w wersji light. Polska to Ukraina w wersji light. Tzn. my Polacy mamy chorobę umysłową, ale Ukraińcy mają ją w wersji bardziej zaawansowanej. O Rosji można powiedzieć wprost, że to psychole, których sie nie da wyleczyć.
Mówię tu oczywiście o Narodzie, tj. świadomości ogółu.
SyøTroll
19 grudnia 2016 o 11:38Czy Rosja przegrała tego bym nie powiedział, raczej przegrała koncepcja integralności narodowej Ukrainy, opartej na wrogości wobec FR, i ta dezintegracja będzie się pogłębiać w miarę trwania konfliktu.
Kreml z Donbasu wycofa się jedynie wtedy, gdy „prorosyjscy” zamiast opierać się o Rosję zaczną opierać się o UE. Nie zmieni to jednak faktu, że dotychczasowi „prorosyjscy” uznają obecnych „proeuropejskich” za „braci”. Konflikt będzie trwał w najlepsze tyle tylko, że pomiędzy dwiema grupami „proeuropejskich” – wschodnią i zachodnią. Będzie go wtedy znacznie trudniej zakończyć, bo znacznie trudniej będzie wytłumaczyć zachodnim „proeuropejskim”, dlaczego, rzekomo w imię integralności i „braterstwa” napadli na wschodnich.
Kris
20 grudnia 2016 o 16:33Tak jak Ruscy brali UPAińców w 45 roku, to musieli od razu pod buta mocno wsadzić, wymordować kilkaset tysięcy, żeby reszta głośno nie warczała. Reszta była grzeczna, bo to prawie Ruscy. I spokój przez te 60 lat udawało się utrzymać.
Teraz UPAińcy się spod buta wyrwali i chcą sami nad tą Resztą rządzić. Do tego musieliby banderowcy tym razem kilkaset tysięcy z tej Reszty wystrzelać, żeby reszta się bała i był spokój. Niestety się nie da. A) bo to teraz w Europie nieetyczne. B) Ruscy przede wszystkim nie dadzą się wystrzelać.
Więc nie ma innej rady niż to co Baćko Putin mądrze proponował (z dzisiejszego punktu widzenia wielkodusznie) – federalizacja i banderowcy sobie, a prawie Ruscy sobie. Inaczej jedni drugich musieliby mocno batem prać, żeby był względny spokój. Znając zacietrzewienie banderowców i siłę oręża Ruskich, nie bardzo widać perspektywy na wspólnotę.