„Aby trwać i przetrwać”
W bardzo interesującym, bogatym w zamierzchłą historie rejonie środkowej Syrii powstała w roku 1992, prężnie do niedawna działająca, promieniująca swa pracą i wszechstronną działalnością, doskonale zorganizowana, Misja OO. Jezuitów. Została symbolicznie nazwana AL ARD, czyli w języku arabskim – ZIEMIA. Inicjatorem i założycielem tego ogromnego przedsięwzięcia, z pomocą chrześcijańskiego świata był (niestety: był!) śp. Ojciec Frans van der Lugt, Jezuita z Holandii, Misjonarz w Syrii.
Misja umiejscowiona w środkowej Syrii, 30 km na południe od dużego miasta Homs (Emesa), a 160 km na północ od Damaszku. Misja opiera się przede wszystkim na wolontariacie.
Trochę historii wokół Misji Al ARD
Ta przebogata w historię okolica, kilkakrotnie wymieniana na kartach Starego Testamentu, a rozciągająca się od wielkiego jeziora Qattineh (Kattineh), położoną nad Orontesem (arab. Asi), czyli rzeką zbuntowaną, płynącą w innym kierunku, niż pozostałe rzeki Syrii. Niedaleko stąd do granicy z Libanem, a pobliskie majestatyczne góry dotykają szczytami nieba. To okolica bardzo żyzna i hojna w życiodajną wodę. Biegną tedy historyczne szlaki zarówno biblijne, jak i starochrześcijańskie. Można tu odwiedzić starochrześcijańskie zabytki: Ribla, Kser (AL- Quseir), Jusieh, spotkać się z niewielkimi wspólnotami chrześcijańskimi, które trwają jeszcze na tej ziemi, pielęgnując swe tradycje, obyczaje tak bliskie korzeni naszej wiary, zachowując język aramejski (syriacki), którym posługiwał się Chrystus w swej ziemskiej ojczyźnie. Po lewej stronie Orontesu (Asi), na południowy zachód od miasta Homs, po merydionalnej stronie ogromnego jeziora Kattineh wznosi się jedyne pośród tej ogromnej przestrzeni równinie wzgórze, zwane dziś z arab. Tell Nabi Mend. To pozostałości po starożytnym, o wielkim niegdyś znaczeniu mieście KADESH, które w roku 1921 zostało odkryte przez francuską misję archeologiczną. Zapewne kryje jeszcze niejedną tajemnicę zamierzchłej przeszłości, poprzez czasy biblijne, greckie, rzymskie, bizantyjskie… Potwierdzeniem bogatej historii tego miasta jest na przykład relief kamienny wykuty w świątyni w Luksorze w Egipcie na pamiątkę zwycięstwa nad Hetytami pod KADESH, jako wyraz czci dla wodza – faraona Ramzesa II ok. roku 1290 przed Chrystusem. W okresie bizantyjskim KADESH otrzymało miano LAODICEA AD LIBANUM (LATAKIA LIBANU) i było biskupstwem. Biskupi miasta są zarejestrowani w starych dokumentach, kronikach soborów : efeskiego (431) i konstantynopolitańskiego II (553). Dokumenty wspominają, że w tym mieście w VI wieku żył syryjski słupnik – stylita (amudi), przedstawiciel tej wielce surowej ascezy, charakterystycznej dla Syrii. Dziś to smutny, wyniosły TELL, zagubiony wśród rozległych równin, na którym rozgościła się niewielka, arabska wioska (700 osób). W okolicy, gdzie powstała znana Misja OO. Jezuitów, obok miasteczka Kser (Al Quseir) znajduje się biblijne RIBLA, które panowało nad ta urodzajną okolicą po upadku KADESH aż do czasów rzymskich.
RIBLA. Biblijne miasto RIBLA, wymieniane w Księdze Królewskiej (2 Kr, 22-25) Starego Testamentu, znane wówczas jako „RIBLA w KRAJU CHAMAT”, było ważnym punktem strategicznym w okresie życia i działalności Proroka Jeremiasza, Proroka czasów tragicznych i bolesnych. Rozkwitło w okresie panowania władcy babilońskiego Nabuchodonozora. Po zburzeniu Jerozolimy przez Babilończyków (587-586 przed Chrystusem), kiedy nastąpiły straszliwe prześladowania mieszkańców miasta, to właśnie RIBLA stała się głównym obozem wojskowym i siedzibą władcy Babilonu. Stworzono tu także wielki, zbiorowy obóz dla wygnańców – znanych osobistości Jerozolimy, jak głoszą słowa Starego Testamentu (Jr. 39, 1-10). Następnie uprowadzono ich do Babilonu. Dzisiejsze RIBLA jest niewielką wioską-osadą arabska o wąskich uliczkach, przesmykach, tajemniczych zaułkach, nieciekawych cementowych domach… Wyróżnia się dwoma kościołami poświęconymi biblijnemu Prorokowi Eliaszowi (obrządku maronickiego i rzymskokatolickiego) . Wspólnota chrześcijańska liczy tu około 5000 osób, zaś w sąsiednim Kser – około 6000 osób. W RIBLA jest liczące przeszło 14 stuleci piękne sanktuarium Proroka Eliasza (Mazar Nabi Elies Ribla). Prorok Eliasz (Nabi Elija) cieszy się w Syrii wielkim kultem, ogromna czcią. Jest w życiu syryjskich chrześcijan naprawdę KIMŚ!!! Kimś bardzo ważnym i bardzo bliskim. Otaczający sanktuarium klasztor jak i samo sanktuarium – Mazar Mar Elias – pulsują bogatym życiem religijnym. Zawsze można tu spotkać duże grupy pielgrzymów różnych wschodnich obrządków. Cudami słynące Mazar Mar Elies z VI wieku to miejsce spotkań chrześcijan z całej Syrii. Odwiedzają je również muzułmanie. Samotnie stojąca, oznaczona krzyżem tablica nad wezbraną, ciemną Asi (Orontesem) wskazuje pątnikom drogę do niewielkiej kaplicy poświęconej Matce Bożej. Posiada swoje legendy i przekazy historyczne. Jest również miejscem spotkań i wspólnych modlitw pielgrzymów chrześcijańskich.
W drodze do najstarszego zabytku chrześcijaństwa tej okolicy – sanktuarium Proroka Eliasza – mijamy rozlegle, ogromne pole ruin przy asfaltowej drodze Homs – Baalbek (6km od KSER) To starożytne JUSIEH (dziś Al Hrob), greckie Paradissos, a nawet Triparadissos, a bizantyjskie Marikoupalis. Potężne, wspaniale kiedyś miasto rozkwitłe już w III wieku przed Chrystusem. Musiało być ono niezwykle piękne, wyróżniać się wspaniałymi budowlami, skoro otrzymało tak wymowna nazwę TRZY RAJE. Dziś niestety to „raj utracony”, rozlegle pole bardzo roztrzaskanych ruin, rozrzuconych bloków… smutne pozostałości, gdzie narratorem wielkiej historii jest już tylko wiatr…
W V – VI wieku Marikouaplis było miastem wielu kościołów, klasztorów, siedzibą biskupa (Deir Baantel) oraz centrum duchowym środkowej Syrii. Żył tu słupnik (amudi). O losie miasta przesądziło tzw. „otwarcie arabskie”, czyli ekspansja islamu. Zostało całkowicie zniszczone. Kamienie i bloki z historycznych ruin wykorzystali mieszkańcy Ribla do budowy swoich domostw. Obfitość życiodajnej wody ta bogata historycznie okolica zawdzięcza wielu źródłom wywodzącym swój początek z pobliskich Gór Libanu, z których wypływa także słynny Orontes –Asi. I dziś bogactwo wody z tych okolic dociera i zaopatruje miasta Homs i Hamę, a w odległych czasach kanały doprowadzały wodę stąd… aż do pustynnej Palmyry!!! Ziemie nawadniają również kanały ze starożytnej tamy na jeziorze Kattinieh.
W takiej historycznej okolicy, dzięki Opatrzności i wielkiej inicjatywie Ojca Fransa SJ oraz hojnemu ofiarodawcy, przy wsparciu świata chrześcijańskiego znalazła miejsce doskonale zorganizowana i wszechstronnie działająca Misja AL ARD – ZIEMIA. Tak bardzo potrzebna i wielce pomocna bliskowschodniemu chrześcijaństwu, aby TRWAŁO i PRZETRWAŁO. W takim środowisku w r. 1992 powstał wspominany ośrodek AL ARD.
Założenie Misji poprzedziła jednak jeszcze inna inicjatywa Ojca Fransa van der Lugra. Od roku 1981 organizował w tej okolicy znane, później już bardzo słynne, popularne AL – MUSIR, czyli po arabsku – marsze, pochody, wyprawy, w których uczestniczyło wielu Syryjczyków, ale i cudzoziemców a czasami i pielgrzymów p o l s k i c h, ludzi wielce religijnych, mocno związanych z wiarą chrześcijańską. Wyprawy miały cel poznawczy, zwiedzano zabytki, w które obfituje ziemia syryjska. Jednak miały one charakter wybitnie chrześcijański – dążyły do zacieśnienia więzi w społeczeństwie, poszanowania religii każdego, jego odmienności… Często modlono się wspólnie, był czas na medytacje oraz dyskusje. AL MUSIR trwały od 3 do 10 dni. Pierwsza grupa liczyła 40 osób. Były grupy sięgające nawet 300 osób i trzeba było podzielić je na mniejsze. AL MUSIR uczyła między innymi duchowego wymiaru pustyni, gdzie człowiek spotykał się z Bogiem i własną samotnością, w azylu wielkiej ciszy oraz bycia z samym sobą. AL MUSIR odbywał się wiosna, w pełni lata, pora deszczowa i zimą… Wędrował i przemierzał rozlegle pustynne przestrzenie, pustynie kamienna, bezludne góry, kamienne wąwozy, kroczył korytami okresowych rzek… Czas upływał szybko i radośnie w grupach pochodu… Wyprawy te zyskiwały coraz więcej zwolenników oraz łączyły ludzi…
AL ARD – ZIEMIA
Momentem decydującym o powstaniu tej Misji było podarowanie arcybiskupowi obrządku łacińskiego przez jednego z gorliwych uczestników AL MUSIR – Abdulla Masiha Attiyena – 23 hektarów dobrze zagospodarowanej ziemi. Zwolennicy AL MUSIR doszli do wniosku, że dla dalszego umacniania więzi potrzebne jest stale miejsce spotkań oraz udzielania pomocy potrzebującym. Budowę tego centrum wsparła chrześcijańska Europa, a jego utrzymanie oparto na wolontariacie, jego pracy i współdziałaniu. Administracje ośrodka powierzono wspólnocie Jezuitów w mieście Homs. Pragnę przypomnieć, że Nasz p o l s k i ksiądz Ojciec Zygmunt Kwiatkowski SJ, na początku swej misyjnej działalności w Syrii, rezydował w klasztorze OO. Jezuitów w Homs – Bustan Diwan.
W roku 2006 cały zespół misji wyglądał imponująco. Powstał szereg instytucji mieszczących się w budynkach o oryginalnej architekturze, specjalnym syryjskim kolorycie, reprezentujące tradycyjne budownictwo obrzeży pustyni (gliniane kopulaste domki). Domki wtulone w zieleń strzelistych drzew cyprysowych. Teren jest bardzo zadbany.
Przy wjeździe, na końcu cyprysowej alei wita nas wykuta w kamieniu postać wieśniaczki z dzbanem w dłoniach, a obok szereg wozów i narzędzi świadczących o rolniczej przeszłości tych ziem. Jeden z budynków mieści Ośrodek dla dzieci i młodzieży niepełnosprawnej służący całej okolicznej ludności bez względu na przynależność religijna. Przebywa w nim na stale 60 pacjentów. Obsługuje go dobrze przygotowana ekipa specjalistów. Dla zdrowia fizycznego i psychicznego pacjenci włączają się w różne prace przy produkcji wyrobów ceramicznych, haftów, krawiectwa, artykułów spożywczych – przetworów z owoców i warzyw z własnej plantacji. W innym trzypiętrowym budynku mieści się ośrodek spotkań i zgromadzeń, zwłaszcza dla młodzieży. Organizuje się seminaria, rekolekcje, letnie obozy poświęcone kształtowaniu postaw młodzieży wobec problemów współczesnego świata, a szczególnie własnego kraju. Ośrodek wyposażony w salę do zajęć grupowych, salę gimnastyczną, dobry sprzęt i komputery… Są stale zajęcia, okresowe dyskusje na różne tematy, wspólne modlitwy… A gdy uczestników jest więcej, pomocą służy malowniczy, duży namiot typu beduińskiego. W nim kilkakrotnie słuchaliśmy wykładów Ojca Fransa, gdy odwiedzaliśmy Misję. W dalszym ciągu organizuje się wyprawy AL MUSIR.
Co tydzień, z czwartku na piątek, przewija się tu regularnie około 50 osób – zarówno Syryjczyków, jak i cudzoziemców. Docierają tu również pielgrzymi po l s c y…
W 2007 roku modliliśmy się już wspólnie w Deir Salam – Klasztorze Pokoju, gdzie uczestniczyliśmy w pamiętnej Mszy Świętej celebrowanej prze Ojca Fransa.
W I dekadzie XXI wieku areał ziemi uprawnej zwiększył się do 52 ha. Rośnie coraz więcej drzew oliwnych, drzew owocowych, uprawia się dorodne warzywa, jest piękna winnica i wytwórnia wina. W AL ARD liczba wolontariuszy jest płynna, ale nie spada do zera: ktoś zawsze jest. Po każdej naszej wspólnotowej wizycie jestem pełna podziwu dla tego niezwykłego przedsięwzięcia i jego oddziaływania na okoliczną ludność. To duży krok na drodze porozumienia i dialogu (?) w obecnej sytuacji tak trudnej dla chrześcijan. Doskonale wyniki działalności tej Misji mówią same za siebie i promieniują na całą okolice. Nie ulega wątpliwości, ze właśnie takie ośrodki zbliżają ludzi do siebie, a naszym chrześcijanom pozwalają trwać i przetrwać na Bliskim Wschodzie. (???) Kilkakrotnie odwiedzałam ze swoja Wspólnotą tę Misję. Jak już wspominałam, uczestniczyłam w jej życiu, słuchałam wykładów Ojca Fransa. Modliliśmy się wspólnie i spożywaliśmy wspólnie chrześcijańska agapę. Zawsze podziwiałam Ojca Misjonarza, jego ogromne zaangażowanie, oddanie się pracy nad ubogimi, pochylenie się nad każdym potrzebującym człowiekiem z niezwykłą prostota i p o k o r ą chrześcijańską…
A w pobliżu Misji toczy swe wody malowniczy Orontes w oprawie jesiennej już przyrody, mocno wezbrany obfitymi deszczami… Toczy swe wody przez te historyczne, biblijne i starochrześcijańskie okolice… Jakże szczególny jest genius loci tej ziemi… Zbliża się pora zachodu słońca… wszystko nabiera innego kolorytu… Nadchodzi zmierzch jeszcze pełen ciepłych barw, odcieni złota zachodzącego słońca…Wieje od rzek chłodem, wilgocią… przyjemnym zapachem wody… Jest szczególnie pięknie… Piękno stworzone przez Pana mieszka wszędzie, trzeba tylko mieć oczy otwarte, pobudzać własną wrażliwość… chcieć i umieć je dostrzec, odnaleźć.
Tak było do strasznego roku 2011, do wybuchu wojny trwającej już 7 lat (!) i przeradzającej się w coraz to większy konflikt międzynarodowy…
W czasie działań wojennych w pomieszczeniach Misji znalazło przytulisko około 300 osób. Narastające walki, czyhające zewsząd niebezpieczeństwo zmusiło ukrywających się do opuszczenia Misji. Część z nich ratowała się ucieczka do Homsu. Starzy, niedołężni, chorzy znaleźli schronienie w Klasztorze Jezuitów w Homsie w Bustan Diwan, gdzie czuwał nad nimi, pilnował ich Ojciec Frans… aż do końca swych dni, gdy został zamordowany 07.04.214 roku przez zakapturzonego dżihadystę trzykrotnym strzałem w głowę. Zginął bohaterski Misjonarz naszych dni w swym macierzystym klasztorze, misjonarz, który nie opuścił umiłowanej przez siebie Syrii, ani nas, chrześcijan…
Działania wojenne bardzo zniszczyły, zdewastowały Misje Al Ard. Dżihadysci, barbarzyńskie bojówki różnych ugrupowań rozkradły wszystko, co było do zagarnięcia. Z premedytacją niszczono wszystko, co dotyczyło chrześcijaństwa … Wspaniała kiedyś, kwitnąca Misja została bolesna, wielce okaleczoną ruiną… Misja AL ARD zginęła wraz ze swym twórcą… „Królestwo Radości”, jak nazywał ją wielki misjonarz …w pewnym czasie przestało istnieć… Jednak od dwóch lat,a więc od roku 2016 trwa intensywna odbudowa, naprawianie wszelkich szkód, trwają zaawansowane już prace nad odrodzeniem wspanialej Misji (tak mnie poinformowano…) Obiecano nam, że w najbliższej przyszłości… jak Bóg pozwoli… insh Alla… odwiedzimy to symboliczne i pamiętne dla nas miejsce…
BARBARA ANNA HAJJAR
—
APPENDIX
Barbara Anna Hajjar
Tartous – Syria
Notatki z Syrii (2014 r. i 2018 r.) – dodatek do części XI
Syria. Tyle tu naturalnego piękna, słońca, wspaniałej przyrody. Można by tu żyć pełnym szczęściem i pokojem… Piękny, a jakże nieszczęśliwy kraj… Kraj już od zamierzchłych wieków położony tragicznie na skrzyżowaniu dróg… Szły tu wojska i narody…z południa na północ, z zachodu na wschód. Mamy tu przecież i Egipt i Asyrię, Babilonię, Grecję, Rzym i Bizancjum, Persję, Turcję i Francję…a dziś Rosję… Wielka mozaika narodów, religii i wierzeń… Tyle tu pięknej myśli ludzkiej, wspaniałych dziel ludzkich rąk, pomysłów, dogmatów… i mieszanina narodów. Widowisko sztuki i idei… Ruiny najwspanialszych kultur i wieków, a wreszcie chrystianizm i islam… Zadziwiają tu i budzą największe emocje najwspanialsze pomniki korzeni naszej wiary… Tak! Pomniki jakże odległych, zamierzchłych czasów wiary w Chrystusa…
Dziś, w roku 2014, w czasie trwającej już cztery lata wojny domowej: okrutnej, krwawej rebelii, bestialsko porozbijane, zdewastowane, rozgrabione, a często służące jako kryjówka – schronienie dla bojówkarzy-terrorystów, najstraszniejszego, islamskiego dżihadu walczącego z państwowymi wojskami syryjskimi. Doprawdy to, co się dzieje w Syrii od przeszło czterech lat trudno opisać, trudno sobie wyobrazić, znaleźć odpowiednie słowa na przekazanie obecnej rzeczywistości w ogarniętym barbarzyńska, bestialską wojną w tym pięknym kraju…
Bestialskie niszczenie wszystkiego, dosłownie wszystkiego, zacięte walki obu stron, trudny do wyrażenia i opisania dla przeciętnego człowieka p o g r o m… Tysiące, a nawet setki tysięcy, obcych najemników – sympatyków bestialskiego dżihadu, tej tzw. „świętej wojny” z całego islamskiego świata pustosza wioski, miasta. Dokonują wyuzdane zbrodnie, łącznie z okrutnym krzyżowaniem chrześcijan, widowiskowym obcinaniem głów, gwałtami, porwaniami i etc. etc… opanowały jakże piękną kiedyś ziemię syryjską.
Gdzie nie ma Boga, nie ma pokoju!!! Za każdym razem nadużywanie wzywań BOGA, BOGA JEDYNEGO – Allah Akbar, Allah Akbar (Bóg Wielki) podczas dokonywania najokrutniejszych, wyuzdanych, bestialskich mordów, okrucieństw, gwałtów przez skrajnych dżihadystów z całego islamskiego świata… Porywanie, mordowanie, krzyżowanie, bestialskie ucinanie głów chrześcijan, porywanie biskupów, duchownych, sióstr zakonnych z mrożącym krew wezwaniem „Allah Akbar” na ustach to obraz tych dni w Syrii. Wszystko to przechodzi ludzkie, normalne pojęcie o człowieku, tak! O człowieku jako Boskiej istocie o normalnych relacjach ludzkich.
Zorganizowane bandy krwawych, bestialskich Czeczenów, Afganów, Pakistańczyków, dżihadystów z Arabii Saudyjskiej i bojówkarzy islamskiego dżihadu a już z o b y w a t e l s t w e m państw Europy przede wszystkim Zachodniej, z wielkim zacięciem, nieukrywaną nienawiścią mordują i niszczą „niewiernych” – chrześcijan, walczą z wojskami państwowymi Syrii. Wierni Chrystusowi, którzy pozostali na terenach zajętych przez dżihadystów islamskich, muszą, jak i przed wiekami płacić tzw. dżizję (podatek pogłówny!) Rozbito krzyże z kościołów, nie wolno im używać także dzwonu kościelnego zwołującego na modlitwę… A co ciekawe, ciekawe i jednocześnie jakże bolesne… w pojęciach zacofanych, fanatycznych fundamentalistów islamskich panuje powszechne pojecie, że chrześcijanie w Syrii pojawili się dopiero z wyprawami Braci Krzyża – autentyczne, wielokrotne stwierdzenia… Smutne to lecz niestety prawdziwe „pojęcia”…
Dziś piękna kiedyś Syria nosi smutek i wielkie piętno tragizmu…
Zniszczono, zdewastowano nasze piękne wiekowe świątynię sięgające czasów apostolskich, wiekowe monastery, najpiękniejsze miasteczka jak choćby uroczą, unikatową Maalulę, Kariaten, Sadad i całą wypełnioną pomnikami starochrześcijańskimi północ syryjska i wiele, wiele innych… a proces zniszczenia, wojna, okrutna wojna w dalszym ciągu trwa … i trwa… Częste i pełne nienawiści, zwyrodnienia ataki na wiernych Chrystusowi stały się przerażającą codziennością. Przywodzą mi na myśl okrutne wspomnienia pogromu syriackich chrześcijan i Ormian w roku 1915 na ziemiach dzisiejszej Turcji – Tur Abdinu, który to rejon doskonale poznałam i opisałam po wielokrotnych wyprawach do tych syriackich, kiedyś wiernych Panu ziem (południowa Turcja). Na wyliczanie i wyliczanie tych wszystkich okrucieństw dokonywanych na chrześcijanach przez rozpasanych dżihadystów islamskich nie starczyłoby miejsca…
Najbardziej dotkliwym i tragicznym dla nas chrześcijan, dla naszej Wspólnoty w Tartousie, jak i dla całej chrześcijańskiej Syrii był o k ru t n y, bestialski mord dokonany w Homsie (miasto w środkowej Syrii) na znanym, wspaniałym Misjonarzu jezuicie, Holendrze Ojcu FRANSIE van der LUGT. Męczenniku za wiarę, za wielka dobroć, za wielkie serce i pomoc, które rozdzielał przez 50 lat posługi misjonarskiej Syrii. Posługi dla ludzi bez względu na ich przekonania religijne.
O wspaniałym tym człowieku, bohaterskim misjonarzu, dziś męczenniku chrześcijańskim Syrii, jego pracy, inicjatywach i poczynaniach pisałam obszernie w Misyjnych Drogach (Bracia Oblaci) w nr 123 (3/2007) !
Wielki Męczennik, który mocno wierzył w człowieka, mocno wierzył w dialog między religiami i z wielkim poświęceniem nad nim pracował – takim go zapamiętaliśmy.
Zamaskowany, młody morderca islamskiego dżihadu z wyjącym okrzykiem ” Allah Akbar” na ustach pozbawił życia zupełnie zaskoczonego Ojca Fransa, aż trzema strzałami w głowę w jego macierzystym klasztorze OO Jezuitów w Homsie w Bustan Diwan.
Ojciec Frans zginął w dniu 7 kwietnia 2014 roku o godzinie 9.45 rano…
Należy tu wspomnieć, że mimo wielkiego niebezpieczeństwa, tragicznej sytuacji chrześcijan w Homsie, w czasie zaciętych walk, Ojciec Frans nie opuścił swoich podopiecznych, znękanych chrześcijan, do końca swego życia bohatersko wytrwał, pomagając potrzebującym, najuboższym, starszym, schorowanym i niedołężnym (około 90 osób), którzy znaleźli przytulisko w klasztorze. Uspakajał ich, modlił się razem z nimi, w najcięższych warunkach żył w głodzie i pragnieniu, braku pomocy lekarskiej, a wszystko pod ścisłym nadzorem tych, którzy „władali” wówczas Homsem, czyli pod nadzorem bojówkarzy islamskiego dżihadu!!!
Bohaterski misjonarz pogrążył w żałobie wszystkich chrześcijan syryjskich i nie syryjskich, w tym także p o l s k i c h, którzy go dobrze znali, wszystkie nasze wspólnoty, młodzież, wszystkich, którym służył tak oddanie przez 50 lat swego życia w umiłowanej Syrii. W każdym ocalałym kościele i kaplicy chrześcijańskiej Syrii odbyły się żałobne Msze Św. za Jego duszę. Modliliśmy się z ogromnym żalem, rozpaczą stracie tak wartościowego, bohaterskiego Misjonarza znanego nam z wielokrotnych spotkań… Rozpacz i ogromny nieukojony zal… Pozostały dziś niestety już tylko wspomnienia i niezatarta pamięć, pamięć wiecznie żywa… Pamięć o miłych spotkaniach u Ojca w Misji Al Ard, wspomnienie jego interesujących wykładów, wspólnych modlitw, dyskusji i wspólnych chrześcijańskich agap w gościnnej i wielce przyjaznej każdemu pielgrzymowi, jaką była Misja Al Ard, zwana przez Ojca Fransa Królestwem Radości… Z postacią Ojca Fransa kojarzą mi się zawsze najlepsze, najwspanialsze wartości, które reprezentował tak skromnie, przystępnie, bezpośrednio, tak po prostu po ludzku… Skromny, otwarty, kontaktowy, bohaterski Misjonarz umiłowanej przez siebie Syrii… Pochowany został w ogrodzie klasztornym, zgodnie z jego wola, gdyż zawsze pragnął spocząć w ukochanej przez siebie ziemi syryjskiej…
Kilka dni po okrutnym zabójstwie Ojca Fransa, miasto Homs zostało zdobyte przez wojska syryjskie… ludzie zaczęli wracać do swych siedzib…
Pozostała nam, syryjskim chrześcijanom, jedynie żarliwa modlitwa i wielka nadzieja w Panu, której już od lat staramy się uchwycić… Zachowaj nas Panie od nienawiści, ogromnej nienawiści do naszych prześladowców!!!
Dziś, w roku 2018 wojna toczy się i toczy… trwa i trwa… W Syrii z każdym dniem zanosi się na coś gorszego, straszniejszego, jeszcze bardziej mrożącego krew w żyłach… Jesteśmy dziś na progu wielkiego konfliktu zbrojnego dwóch potężnych mocarstw… a może i na progu III wojny światowej…
Miasto Homs dziś wygląda jak miasto widmo… jak moja kochana Warszawa roku 1945, w której spędziłam moje powojenne dzieciństwo…
Pamięć o naszym Ojcu Misjonarzu jest zawsze żywą wśród nas …7 kwietnia 2018 mija już czwarta rocznica Jego męczeńskiej śmierci… Ojcze, męczenniku chrześcijańskiej Syrii, wspaniały Misjonarzu, nie kończymy wspólnie zaczętej MUSIRY, będziemy zawsze z Tobą, zostaniesz i będziesz w naszej pamięci na zawsze… Zawsze będziesz przewodnikiem naszej chrześcijańskiej MUSIRY na tej ziemi… Wierzymy też mocno, że Twoje Królestwo Radości – Misja AL ARD wróci niezadługo do dawnej świetności… Tak nam dopomóż Bóg!!!
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!