Sami Rosjanie lubią o swoim kraju mówić i myśleć, że rozumem go nie pojmiesz, albo że bez pół litra nie rozbieriosz. Jacek Matecki, który przejechał największy kraj świata wzdłuż i wszerz w swojej ostatniej, tym razem podróżniczej książce udowadnia, że Polak może zrozumieć Rosję lepiej niż sam Rosjanin.
Prowokacyjny jest tytuł „Co wy (…) wiecie o Rosji?”. Do kogo skierowany? Chyba przede wszystkim do różnych ekspertów od Rosji, którymi w Polsce wyjątkowo obrodziło, a którzy albo nigdy nie byli w Rosji, albo bywają rzadziej lub częściej, lecz głównie w Moskwie lub Petersburgu, i już uważają się za specjalistę od Rosji i na tym budują w mediach i różnych innych instytucjach swoją pozycję. Coś na takiej zasadzie, że każdemu Polakowi wydaje się, że umie po rosyjsku.
Jacek Matecki podkreśla, że aby zrozumieć Rosję, trzeba właściwie zignorować Moskwę i Petersburg oraz te kilka innych miast, trzeba ruszyć na prowincję albo wręcz w syberyjską głuszę.
Nie mam tak negatywnej oceny tych specjalistów i „specjalistów”, o których wspomina na początku Jacek Matecki. Uważam, że generalnie zainteresowanie Polaków wschodem (nie tylko samą Rosją) jest pozytywnym zjawiskiem, nawet najbardziej powierzchowny, nawet samozwańczy polski ekspert od Rosji i tak wie i rozumie często więcej niż pracownik wyspecjalizowanych instytucji (dyplomacji czy służb) na tzw. Zachodzie. Myślę, że z racji historii mamy to we krwi, zwłaszcza ci Polacy, którzy mają kresowe korzenie.
Natomiast, rzeczywiście, pewien problem jest. Zbyt często to, co się dzieje na szczytach władzy, w Moskwie i Petersburgu, w wojsku czy służbach, w reżimowych mediach, jesteśmy skłonni uważać za całą Rosję.
A Rosja to przede wszystkim właśnie największy kraj świata, ogromne przestrzenie. Które przemierza autor książki. Opuszczone miasta i wsie – bo prawie wszyscy wyjechali do tych kilku wielkich i nowoczesnych miast. Szkoły z kilkoma ledwie uczniami. Zapadłe blokowiska. Błoto zamiast dróg. Tysiące kilometrów wiecznych lasów. Bezdroża. Dzika, dość nieprzyjazna przyroda. To jest właśnie, sugeruje autor, klucz do zrozumienia Rosji. Geografia, głupcze! Cała historia, teraźniejszość i przyszłość tego kraju to właśnie zmagania z przyrodą. Zmagania przegrane. Wszystko inne – dzisiaj inwazja na Ukrainę, czy bombardowania w Syrii, albo dawna ekspansja światowa, to w tym kontekście wygląda jak kampania na rzecz zdobycia sobie jakiegoś lepszego kraju do życia. Gdzie przynajmniej wszędzie dociera internet. Bo przecież w Moskwie i Petersburgu wszyscy Rosjanie się nie pomieszczą, nawet jeśli jest ich coraz mniej i mniej.
Tyle, że to kampania beznadziejna, raczej nakierowana na poprawienie nastroju umęczonej, a w niektórych przypadkach uwznioślonej walką z przyrodą, ludności. Której w większości zresztą, jak wynika z książki, żadna polityka nie interesuje. Żyją swoim życiem, niemalże w stanie naturalnym, po prostu ta prowincjonalna Rosja wydaje się spełnionym snem anarchisty. Mimo, że teoretycznie to kraj wojskowo-policyjny, to są całe wielkie przestrzenie, gdzie to nie ma znaczenia. Człowiek może zrobić, co chce, i nikt mu nie przeszkodzi, może zapić się na śmierć, może wziąć się do roboty i nawet zbudować sobie dom i szczęście, może pogrążyć się w apatii, może żyć jak zwierzę albo jak wielki poeta czy święty. I żadnemu Putinowi nic do tego.
Obraz społeczeństwa rosyjskiego, jaki wyłania się z kart książki i zdjęć, to właściwie nie jest obraz narodu. To po prostu ludzie walczący o życie albo tylko czekający na śmierć. Podobnie jak równie często opisywana infrastruktura. Jedno, co się państwu rosyjskiemu w infrastrukturze udało na skalę wszechrosyjską to w zasadzie chyba tylko kolej, której możemy im pozazdrościć.
Nie dziwię się Jackowi Mateckiemu, że tak lubi jeździć na te obrzeża świata, któż z nas nie myśli, żeby rzucić to wszystko i wyjechać w Bieszczady. Albo na Sołowki. Albo na Syberię.
Jest też w tej książce parę smakowitych anegdot politycznych czy historycznych, ale na zasadzie dygresji. Generalnie, autor, choć bardzo nimi zainteresowany, raczej stroni od nich, choć mógłby opowiadać wiele. Bo one naprawdę nie zajmują tamtejszych ludzi, jeśli już, to sprawy największe, na przykład: co z tym Bogiem.
Ale wciąż w swoich peregrynacjach autor i narrator napotyka na ślady komunistycznych zbrodni (nie tylko dlatego, że jest to związane z jego pracą). Zbrodni, o których niby wszyscy wiedzą, niby nawet coś tam mówią, ale lepiej nie za dużo. Choć wszędzie walają się szczątki pomordowanych, często nawet dosłownie. Jak może być normalnym państwo, które zabiło tylu swoich, a udaje, że nic specjalnego się nie stało?
No, właśnie, czy Rosja może być normalna? Czy to tylko dziedzictwo komunizmu powoduje, że jest, jaka jest? Czy może dziedzictwo samodzierżawia albo mongolskie? Czy gdyby na taki obszar rzucić wieki temu inny naród, dajmy na to, Portugalczyków albo Polaków, to czy zbudowaliby co innego? Niech każdy czytelnik sobie na to samo odpowie.
Jednak, przede wszystkim, tę książkę świetnie się czyta. Wpisuje się w bardzo popularny w Polsce nurt reportaży podróżniczych (swoją drogą to ciekawe, jak Polacy uwielbiają podróżować i czytać o podróżach). Jacek Matecki, choć debiutował tak późno, naprawdę ma talent, potrafi opowiadać i trzymać w napięciu, wzruszać, rozśmieszać albo bulwersować (fragment książki tutaj, rozmowy z autorem tutaj i tutaj). Albo przerażać, jak opowieścią o tajemnicy wyprawy Diatłowa. Potem sprawdziłem w internecie, rzeczywiście, było coś takiego, choć brzmiało niewiarygodnie. Ural, druga połowa lat pięćdziesiątych. Dawno nie czytałem straszniejszej opowieści, amerykańskie horrory się chowają. Co więcej, to zdarzyło się naprawdę. Może jest racjonalne wytłumaczenie, ale nawet jeśli, to też powracamy do punktu wyjścia: raczej beznadziejne zmagania człowieka z przyrodą. Oto Rosja.
Marcin Herman
Recenzja ukazała się pierwotnie na portalu rebelya.pl
Zachęcamy do komentowania materiału na naszym oficjalnym fanpage’u: https://www.facebook.com/semperkresy
„Co wy, …, wiecie o Rosji?!”
Jacek Matecki
Wyd. Trzecia Strona (Warszawa, 2015)
8 komentarzy
hahaha
10 września 2016 o 18:03Mnie ciekawiloby bardziej niz zdanie mateckiego o rosji, zrodlo pochodzenia srodkow, za ktore on kilka lat tam zyl.Mozliwe, ze utrzymywali go ci wspaniali rosjanie,co to caly swiat swoja miloscia i dobrami obdarzaja.I tacy sa poczciwi i niewinni, a jednoczesnie tak po pansku skomplikowani, ze polaczkostwo im tylko sluzyc moze.(Jezeli Churchill i hitler nie rozumieli rosji, to znaczy tylko, ze byli glupi, a nie, ze rosja jest skomplikowanA i niezrozumiala)
JUZ WIEM; DLACZEGO POPRZEDNI SZEF MUSIAL ODEJSC- JA SIE TU TEZ POZEGNAM!!!
tomek
10 września 2016 o 19:44Nie chciałbym poznawać rosji tak samo jak poznawać wariata.
jubus
12 września 2016 o 10:12A dlaczego nie? Co, zgniły, zpedalony Zachód lepszy? Polska znajduje sie między młotem, a kowadłem – na zachodzie Euro-komuna, na wschodzie, Ruso-komuna.
JURIJ RUSKI BANDYTA
11 września 2016 o 03:05RÓŻNICA MIĘDZY POLAKIEM A ROSJANINEM JEST TAKA, ŻE POLAK TO WOLNY Z MOCY SWEGO ISTNIENIA CZŁOWIEK PERSONALISTYCZNEJ CYWILIZACJI ŁACIŃSKIEJ, OPARTEJ NA FILARACH PRAWDY, DOBRA I PIĘKNA, NATOMIAST ROSJANIN TO FATALISTYCZNO-NIHILISTYCZNY NIEWOLNIK MITOLOGISTYCZNEJ CYWILIZACJI MOSKIEWSKO-MONGOLSKIEJ, OPARTEJ NA FILARACH KŁAMSTWA, GRABIEŻY I MORDU… })
Stanislaw
11 września 2016 o 10:53Były więzień obozów w Kozielsku, Krzywym Rogu, Archangielsku, Peczorze, Grzegorz Suchocki z Mniszan także często powtarzał: „Co wy wiecie o Rosji” ? Wielu Polakom wydaje się tylko, że rozumieją Rosję…
jubus
12 września 2016 o 10:10No to chyba rzecz oczywista. Podobnie jest z Polską, to nie Warszawa czy Kraków, ale prowincja, gdzie ludzie ledwo wiążą koniec z końcem, młodzi ludzie siedzą za granicą, a zadłużenie gmin, powiatów i miast rośnie z roku na rok.
Rosja(i Ukraina) to takie „pocieszenie” dla Polaka. Eh, dobrze, ze się nie urodziłem u ruskich, mogło być gorzej.
nico
12 września 2016 o 10:11Dobre stosunki polsko-rosyjskie dla rosjanina to takie, kiedy to Polak stoi ze spuszczonymi gaciami do kostek odwrócony i pochylony do przodu – tyłem do rosjanina. Wtedy to rosjanin w ramach dobrych stosunków penetruje swojego „brata” ile wlezie. Dodać należy, że podczas tych stosunków należy często i gęsto mówić do rosjanina, że się go kocha i że jest on najlepszym co mogło Polaka spotkać.
hahaha
12 września 2016 o 11:49https://www.youtube.com/watch?v=7px99pJT4xc