Powstańcy styczniowi odchodzą pomału w niepamięć – szczególnie kresowi. Nie dajmy im odejść zupełnie.
Rację ma dostojny kapłan dziejów naszych Andrzej Nowak, mówiąc iż historia rodzinna sięga 150 lat wstecz. Dlaczego tyle? Bo to okres, w którym zawiera się posłyszana przez mnie opowieść mojego Dziada, który z kolei słyszał ją od swojego.
Do tych przenikliwych słów dodajmy i nasze, daleko mniej odkrywcze: zakres historii rodzinnej wyznacza granice naszego emocjonalnego zaangażowania w historię.
Ano tak. Czy ktoś spiera się dzisiaj w Polsce o Napoleona? Nie. Stało się to, co przewidział Juliusz Słowacki: „sam leżał ze sławy aniołem,/ […] był sam, nie w purpurze błyszczącej,/ Ale płaszczem żołnierskim spowity,/ A na mieczu jak na krzyżu rozbity”.
Jeszcze cztery dekady temu Bonaparte Polaków fascynował. Lata 70. to był okres, w którym powstawały wspaniałe reportaże historyczne Mariana Brandysa, m.in. „Kozietulski i inni”, a swoją literacką przygodę z epoką Konsulatu i Cesarstwa rozpoczynał Waldemar Łysiak.
Nie ma, skończyło się. W latach 70. XIX w. minęło 150 lat od śmierci Napoleona w Longwood na małej wyspie pośrodku Atlantyku. Umarli ostatni ludzie, którzy mogli usłyszeć rodzinną opowieść o tamtych czasach.
I tak samo – jak mniemam – właśnie dzieje się z powstaniem styczniowym. Rok 2013 to był – wbrew jeremiadom polskiej prawicy – łabędzi śpiew ŻYWEJ pamięci 1863 roku. Na 200-lecie będzie akademia, ale powstańcy będą tak samo zimni i obcy, jak żołnierze spod Grunwaldu…
Quibus dictis…
Chcieliśmy przybliżyć Państwu kilka powstańczych mogił. Mogliśmy oczywiście wybrać zdjęcia z jednej z rozlicznych agencji prasowych albo pozyskać je z albumu, ale skoro miało to być wspomnie osobiste, wybraliśmy tylko te obrazy, które sami – niekiedy bardzo nieudolnie – uwieczniliśmy na kliszy.
Zacznijmy od mogiły pochowanego na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie Mariana Dubieckiego, członka Rządu Narodowego, sekretarza d/s Rusi, który pozostawił ciekawe pamiętniki rzucające światło na przebieg powstania styczniowego na Wołyniu:
Jednakże, przy całej naszej sympatii dla tej postaci, to nie Dubiecki odegrał wówczas na Ukrainie główną rolę. Ten zaszczyt przypada Edmundowi Różyckiemu, który z jednej strony przewodniczył Komitetowi Prowincjonalnemu Rusi, a więc był najważniejszą postacią cywilną na kresach południowo-wschodnich, z drugiej zaś dowodził licznym, kilkusetosobowym oddziałem konnicy, tzw. jazdy wołyńskiej, która stoczyła z Moskalami szereg zwycięskich bitew, m.in. pod Salichą (26 V 1863 r.):
Silnie związany z centralną Ukrainą – dokładnie z Żytomierszczyzną – był również Apollo Korzeniowski, ojciec Josepha Conrada, sam zdolny poeta i pisarz, a także tłumacz dzieł Szekspira i Dickensa; gorący orędownik ponownego zjednoczenia trzech części dawnej Rzeczypospolitej, działacz konspiracyjny. Aresztowany w Warszawie w październiku 1861 – w czasie przedpowstaniowego „wzmożenia patriotycznego” – zostaje uwięziony w cytadeli, a następnie zesłany zesłany w głąb Rosji. Po zwolnieniu osiedla się w Krakowie; tu umiera. Pochowany również na Cmentarzu Rakowickim:
Opis powstania styczniowego – tej ostatniej walki o całość ziem przedrozbiorowej Rzeczypospolitej – byłby dalece ułomny, gdyby nie opowieść o tym, co działo się wówczas na ziemiach litewsko-białoruskich. I o ile mieszkańcy Rusi walczyli dzielnie, trzeba mieć na uwadze fakt, że przez tamtejsze oddziały powstańcze, a wcześniej konspirację, przewinęło się kilka tysięcy ludzi, a tymczasem na Litwie zaangażowanie powstańcze było przynajmniej 10 razy większe. Inny rząd wielkości.
W Wilnie funkcjonował wydział wykonawczy zajmującymi się sprawami dawnego WKL, można zatem powiedzieć, że historyczna odrębność Litwy również została uszanowana. Ów wydział zmieniał nazwę, ale na niniejsze potrzeby wystarczy, jeśli posłużymy się tą, która przypadała na okres przywództwa Kastusia Kalinowskiego, bohatera Polski, Litwy i Białorusi. Mowa o „Wydziale Zarządzającym Prowincjami Litwy”. Przed Kalinowskim na jego czele stał Jakub Gieysztor, podobnie jak Korzeniowski aresztowany i zesłany (m. in. do Irkucka), po powrocie osiadły w Warszawie. Spoczywa na Powązkach:
Jednym z członków owego Komitetu – nieco mniej znanym od Kalinowskiego czy Gieysztora – był Franciszek Dalewski (zm. w 1904), jeszcze jeden „wieczny konspirator”. Został schwytany przez Moskali w lipcu 1863 roku, a następnie – tak samo, jak Gieysztor – zesłany na lat dwanaście. Jego szczątki żłożono na stołecznych Powązkach, w niszczejącym dzisiaj grobowcu rodzinnym:
Requiescant in pace.
Tak, jak bez powstańców warszawskich nie byłoby marzenia o wolnej Polsce w okresie komunizmu, tak bez legendy powstania styczniowego nie byłoby marzenia o II RP. Nie byłoby Piłsudskiego, Legionów, I kadrowej. Ani Rokitny, ani Kostiuchnówki. I 20 lat, które kupił Marszałek.
Dominik Szczęsny-Kostanecki
4 komentarzy
Maur
29 października 2016 o 18:42Mało kto pamięta o swoich przodkach tamtych czasów.
Ze strzępów przekazów rodzinnych, fragmentów metryk kościelnych czy zapisów archiwów znalazłem trochę info o swoim prapradziadku co postanowiłem uwiecznić tutaj: http://citi-net.pl/blog/edek/?p=679
bjd
31 października 2016 o 07:48Mój pra-pradziad Aleksander Ferdynand Daniel Stankiewicz, porucznik Powstania 1863, po 18-tu latach zesłania zmarł w Warszawie w 1882 roku.
Z dala od rodziny, od której był oddzielony zakazem kontaktu.
Jego miejsce spoczynku – mimo usilnych moich starań – jest nieznane.
Antoni
31 października 2016 o 13:25Chciałem zwrócić uwagę na mogiły powstańców styczniowych na terenie cmentarza Łyczakowskiego we Lwowie. Co się dzieje aktualnie z tymi kwaterami ?
józef III
23 stycznia 2017 o 19:51Cześć i chwała Bohaterom !