Kolejny białoruski urzędnik wysokiego szczebla zdobył się na odwagę, by publicznie skrytykować kondycję rodzimego przemysłu. „Jak białoruski ambasador albo radca handlowy może wzbudzić zaufanie do białoruskiej techniki, kiedy ona psuje się jeszcze podczas prezentacji”.
Te słowa wypowiedział zaufany dotąd człowiek prezydenta, nazywany niegdyś „cudownym dzieckiem” Łukaszenki – Paweł Łatuszka, były ambasador RB w Polsce, a obecnie ambasador we Francji. W programie pt. „Kontury” w telewizji ONT skarżył się, że na białoruskie placówki dyplomatyczne nakłada się obowiązki nie możliwe do wykonania. Według Łatuszki, w kraju istnieje silne oczekiwanie, że to dyplomaci rozwiążą problem eksportu zalegającej w białoruskich magazynach produkcji. „Podam przykłady; do ambasady wpływają pisma z informacją zawartą zaledwie na jednej stronie, w których napisane jest, że w naszych magazynach znajduje się tyle a tyle sztuk silników, tyle a tyle sztuk telewizorów, albo tyle a tyle sztuk innych wyrobów. I tylko taka informacja o ilości sztuk i egzemplarzy. I dopisek: Proszę to sprzedać w kraju pańskiego urzędowania”, – mówił Łatuszka.
Dodał, że silne przekonanie dyrektorów przedsiębiorstw, których na Białorusi jest tysiące, że problem eksportu ich towarów rozwiąże jeden radca czy jeden ambasador, jest nierealny. „Nie dlatego, że nie chcemy pracować, ale po prostu dlatego, że doba ma tylko 24 godziny”.
„My spotykamy się z sytuacjami, kiedy nasza technika psuje się podczas pierwszej prezentacji. I oczywiście jakie może być zaufanie do takiej produkcji, która na pierwszej prezentacji może się popsuć? Jeżeli zdarza się, że klucz nie pasuje do drzwi, nie można ich otworzyć. Możecie sobie wyobrazić, że człowiek kupuje mercedesa, bierze klucz i otworzyć go nie może? My oczywiście mercedesów nie sprzedajemy, ale jeśli dzis mówimy o inżynierii rolniczej, to kupujący oczekuje mercedesa na polu” – konstatował poirytowany dyplomata.
W ubiegłym tygodniu na odwagę zdobył się wiceminister Prokopowicz. Podczas posiedzenia rządu, na którym dyskutowano o problemach rozwoju branży przemysłowej, prezydent ostro krytykował za magazyny wypełnione po brzegi produkcją, karcił, straszył i pouczał. Nagany nie wytrzymał Prokopowiecz i odparował prezydentowi słowami: Aleksander Grigoriewicz, trzeba być realistą – u nas nie ma ani jednego przedsiebiorstwa, które byłoby konkurencyjne ze światowymi liderami. Żeby MAZ czy fabryka traktorów mogły konkurować na światowym rynku, trzeba byoby włożyc jeszcze miliardy, setki milionów. Taka jest nasza dzisiejsza rzeczywistość”.
Kresy24.pl
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!