„Portrety poety Wasyla Stusa, z drutem kolczastym i czerwonymi różami, trzymane przez młodych Ukraińców na kijowskim Majdanie, mówią wszystko o ich nastrojach. Stus jest dla nich tym, kim dla młodych Polaków był w latach 80. Zbigniew Herbert. Symbolem nieugiętości i bezkompromisowości. Najwybitniejszy ukraiński poeta drugiej połowy XX w., zafascynowany Polską, został zamordowany w sowieckim łagrze w 1985 r., w czasie gorbaczowowskiej pieriestrojki” – przypominamy poruszający artykuł Piotra Lisiewicza publikowany w 2014 w miesięczniku „Nowe Państwo”.
„Wasyl Stus poniósł męczeńską śmierć za to, że bez względu na przeciwności, pozostał człowiekiem wewnętrznie wolnym” – pisał prof. Włodzimierz Mokry w „Krakowskich Zeszytach Ukrainoznawczych” (t. I–II, 1992–1993).
Ukraiński dysydent Łeonid Pluszcz w szkicu napisanym w Paryżu na wieść o śmierci Stusa stwierdził: „Trudno wyjaśnić czytelnikowi zachodniemu, za co zabijają poetów (na Wschodzie). Trudno wyjaśnić i to, w imię czego poeci ukraińscy świadomie idą na śmierć w obozach. Bo i sama poezja w obecnych czasach nie pełni na Zachodzie tej roli… U nas poeta wciąż pozostaje wyrazicielem duszy narodu, narodowego sumienia. Wciąż pozostaje on prorokiem. Władze (…) widzą w każdym prawdziwym poecie wroga godnego zakatowania na śmierć”.
Słowa te w szczególny sposób brzmią w chwili, gdy je piszę – media informują właśnie o tym, że w czasie krwawych wydarzeń w Kijowie Berkut zamordował 20-letniego poetę Serhija Nikojana. Patrzę na filmik, na którym 20-latek recytuje wiersz romantycznego ukraińskiego wieszcza Tarasa Szewczenki (16 lat młodszego od Adama Mickiewicza). Na Szewczence od dziecka wychowywał się także Wasyl Stus.
Dlaczego ukraińscy poeci i pisarze bywają nieporównywalnie okrutniej tępieni przez Kreml niż np. polscy? Dla Moskwy nie ma prawa istnieć ukraińska kultura, literatura, język. Polska to wróg nawet bardziej znienawidzony. Ale rosyjska władza nie wierzy w to, by używanie wobec niej metod brutalnej rusyfikacji przyniosło efekt. Nawet Sowieci uznawali, że póki co należy Polakom pozwolić mówić po polsku i odwoływać się do polskiej kultury. Oczywiście w wersji sowieckiej, gdzie Mickiewicz walczący z caratem będzie sojusznikiem protoplastów Lenina.
Natomiast Ukraina to dla Kremla po prostu integralna część Rosji, i dlatego pisarze tworzący w języku ukraińskim to materiał nie do indoktrynacji, a likwidacji. Twórczość Wasyla Stusa pokazuje, że doskonale zdawał on sobie z tego sprawę i wiedział o konsekwencjach podjętych wyborów. W wierszu napisanym w 1968 r. po zamordowaniu ukraińskiej artystki, plastyczki i dysydentki Ałły Horskiej, który Stus zadeklamował na jej pogrzebie, padły słowa:
Rozpal się duszo. Rozpal, a nie – rozpłacz!
Ziąb czarny zasnuł słońce Ukrainy.
Ty – szukaj cienia czerwonej kaliny
W czarnych odmętach, śliskich wodorostach.Mało nas. Drobna szczelina czy szczerba
Zostanie po modlitwie, po nadziei.
Wszak los nam dawno przestrogi udzielił,
że krew kaliny gęsta jest i cierpka,i tak się pieni jak krew w naszych żyłach.
Lecz w białym dreszczu wiecznych skarg i pragnień
drobina bólu, co w głąb się zapadnie,
cierpieniem nieśmiertelnym będzie żyła.
Gałązki kaliny rzucali uczestnicy pogrzebu Ałły Horskiej do jej grobu. Jak pisze prof. Włodzimierz Mokry, kalina to dla Ukraińców „tradycyjny symbol nieszczęsnej upokarzanej Ukrainy – wdowy i ukochanej matki”. Po wygłoszeniu tego wiersza Stus nie mógł już niczego udawać. Stał się jawnym wrogiem komunizmu i Moskwy.
Szkodliwa nauka szkolna
Wasyl Stus urodził się w 1938 r. we wsi Rachniwka w obwodzie winnickim na Ukrainie. Dwa lata później jego rodzina, aby uniknąć „rozkułaczenia”, przeniosła się do miasta Stalino (dzisiejszego Doniecka).
Dzieciństwo przyszły poeta wspominał tak: „Pierwsze lekcje poezji – matczyne. Znała dużo piosenek i umiała bardzo subtelnie je śpiewać. Piosenek było tyle, ile znała stara Zujicha, nasza ziomkini. Najwyraźniejszy ślad w duszy – to matczyna kołysanka Oj, luli, luli, moja dziecino. Szewczenko nad kołyską – tego się nie zapomina”.
Przypominały mu się też „tęsknie śpiewane” słowa wspomnianego Tarasa Szewczenki: „Pochowajcie i wstawajcie,/ Pozrywajcie pęta,/ Niechaj wrażą krwią skropiona/ Wstanie wolność święta”.
Jak pisał, były to „pierwsze znaki naszej duchowej anomalii, smutek jako pierwsze uczucie niemowlęcia na tym białym świecie. To były wrażenia z dzieciństwa. Dobrego dzieciństwa”.
W Doniecku Stus rozpoczął edukację. Jego wspomnienia z sowieckiej szkoły przypominają nienawiść do rosyjskiej szkoły, często opisywaną przez polskich pisarzy, których dzieciństwo przypadło na czasy zaboru rosyjskiego: „Nauka szkolna – szkodziła. Po pierwsze – obcojęzyczna, po drugie – głupia. Czym szybciej zapomnisz szkołę, tym lepiej. W czwartej klasie zrymowałem coś o psie. Po rosyjsku. Żartobliwie. Szybko mi przeszło. Odrodziło się w starszych klasach, kiedy przyszła miłość”.
Po skończeniu szkoły Stus studiował w Doniecku na Wydziale Historyczno-Filologicznym Instytutu Pedagogicznego i przez kilka miesięcy uczył ukraińskiego w wiejskiej szkole. „Stęskniony za prawdziwą (nie-doniecką) Ukrainą, pojechałem na Kirowogradszczyznę, niedaleko Hajworonu, aby pracować jako nauczyciel. Tam ogrzałem duszę, uwolniłem się od studenckiego ascetyzmu” – wspominał.
Po ukończeniu studiów musiał odbyć trzyletnią służbę wojskową. Wspominał ten czas w jednym z wierszy:
Chyba cały rok
przeżywszy wśród błota, jodły, koszary
do miasta nie wetknąwszy nosa,
zwykłem pić (zamiast wódki –
kiepską wodę kolońską). Prać onuce
choć raz w miesiącu. Wspominać dziewczęta,
które niby o jednym tylko śniły,
aby oddać mi wianek.
Po skończeniu służby w wojsku najważniejsza stać się miała dla niego poezja. 22 listopada 1959 r. na łamach „Literaturnej hazety” ukazał się pierwszy utwór Stusa z entuzjastycznym komentarzem znanego poety Andrija Małyszki. Pojedyncze jego wiersze zaczęły być drukowane w lokalnych donieckich gazetach i w czasopiśmie „Donbas”. Pisał m.in. sonety i przeróbki pieśni ludowych, a także artykuły publicystyczne.
W 1963 r. przeniósł się do Kijowa i został asystentem w Instytucie Literatury im. Szewczenki Akademii Nauk USRR. Publikował w tym czasie przekłady Rilkego, Goethego i Garcii Lorki. W końcu jedno z wydawnictw zdecydowało się wydać tomik jego poezji.
Ale nagłe wydarzenia miały pokrzyżować te plany. Na Ukrainie doszło do fali aresztowań wśród inteligencji. Jej efektem było skazanie i zesłanie prawie wszystkich znaczących ukraińskich pisarzy.
„Nie przestraszyłem się wtedy, kiedy trzeba było się bać”
4 września 1965 r. W Kijowie odbywa się premiera filmu Sergieja Paradżanowa „Cienie zapomnianych przodków”. Po filmie planowana jest dyskusja. Przybiera ona nieoczekiwany przebieg. Pisarz Iwan Dziuba mówi ze sceny o aresztowaniach ukraińskich literatów. Porządkowi spychają go ze sceny, wybucha zamieszanie.
Nagle nad harmidrem górować zaczyna mocny głos 27-letniego Wasyla Stusa: „Kto jest przeciwko tyranii, proszę wstać!”. Część sali wstaje, inni krzyczą, że to prowokacja, a Dziuba kłamie. Jak pisała Bogumiła Berdychowska na łamach „Więzi” (10/1996 r.) parę lat później Stus tak wspominał przyczyny swojego wystąpienia: „Po prostu nie mogłem przemilczeć tego naigrywania się z faktów (…) I winien jestem, że zabrakło mi sił, by wytrzymać tę hańbę w milczeniu, winien jestem i tego, że nie przestraszyłem się wtedy, kiedy trzeba było się bać, i winien jestem tego, że oburzałem się tym, czym nie można było się oburzyć”.
Po tym wystąpieniu Stus został wyrzucony z Instytutu Literatury. Jego przygotowywany już do druku debiutancki tomik „Zimowe drzewa” nie mógł się ukazać. Ostatecznie wydany został Londynie i Nowym Jorku.
Pracował m.in. w archiwum i przy budowie metra. W 1965 r. ożenił się z Walentyną Popeliuch. Rok później przyszedł na świat jego jedyny syn Dmytro. Pisał kolejne wiersze, które zebrał w tomiku pod wiele mówiącym tytułem „Wesoły cmentarz”.
Jeden z wierszy dedykował pamięci Mykoły Zerowa, ukraińskiego poety wywiezionego w latach 30. do łagru, a potem skazanego na śmierć za działalność „kontrrewolucyjną” i „nacjonalistyczną” (jego pokolenie nazywa się w ukraińskiej literaturze „rozstrzelanym odrodzeniem”). W pociągu z bydlęcymi wagonami
Klekocą koła, terkocą,
prowadzą, prowadzą nocą,
do domu – już nie zawrócą,
do domu – nie wrócą.
Dlaczego Zerow jedzie do łagru? Stus pisze:
Diabła śmiech. Teraz tu
potrójny rządzi bóg: marksista,
ludobójca, rasista –
jeden za stu.
Moskwa – Czybju, Moskwa – Czybju,
Peczorski taborny szlak, –
nowe dziś buduje tu
na krwi, kościach i łzach.
Jak pisze prof. Włodzimierz Mokry, Stus w swej poezji pojęciu wolności nadaje zawsze nie opisujący, lecz wartościujący sens: „Wolność występuje tu w pierwszym rzędzie jako przeciwieństwo niewolnictwa. Pragnienie wyzwolenia się z niewoli, połączone z wiarą, iż narody ujarzmione w imperium sowieckim dostrzegą bezsens walki o to, kto ma mieć klucze do więzienia i zjednoczą się w walce o zniesienie więzienia”. Stus pisał o tym:
Wychodź przyszłości na przeciw
I niech krok twój zawsze lotny
Lekkim będzie. I nie trzeba
żałosnych żalów. Daremnie,
więzienia nie wzrosną do nieba,
a będą jeść więzienia ziemię.
Osiem lat za „antysowiecką agitację i propagandę”
12 stycznia 1972 r. Stus został aresztowany za uprawianą w swych wierszach – publikowanych w samizdacie i na emigracji – „antysowiecką agitację i propagandę”. Skazany został na 5 lat łagru i 3 lata zesłania. Karę łagru odbył w obozach w Mordowii. Podkowiański Magazyn Kulturalny cytował relację Michała Hejfca, który siedział ze Stusem w łagrze. „Wasyl wydawał się bardzo wycieńczony. Twarz o ostrych rysach, niby wystrugana w drewnie, policzki jakby zheblowane aż do podbródka, ostrzyżony na zero, czaszka uwydatnia ostrość rysów. (…) Był dumny i honorowy jak chiński cesarz. (…) Wasyl jest tak stworzony, że nie może mówić nieprawdy, nawet jeśli miałoby go to uratować. Ta cecha w warunkach obozowych narażała go na ciosy i doprowadziła do całkowitego wyczerpania. My, jego przyjaciele, marzyliśmy tylko o jednym – nie, żeby szedł na kompromis, ale żeby chociaż tak gwałtownie nie reagował na wroga, ledwie go dojrzawszy. Ale gdzie tam!”. Sowiecki pułkownik Drotenko usłyszał od niego: – Tak, tak, każdy ma do spełnienia w życiu jakieś zadanie! Naszą sprawą – płonąć na stosach, a waszą – te stosy układać i ogień rozniecać!
O postawie tej Stus pisał w tomiku „Palimpsesty”:
Za którą linią drutów, Ukraino,
Wolna się droga otworzy przed nami?
Takie w nas fermentują alkohole,
Zrywy, a po nich gorzki smak o świcie!
Z czterech stron wiatry otrąbiły pole
i stygnie w stal odżałowane życie.
Nie chciał poezji, która przechodzi obojętnie obok koszmaru sowieckiego życia. Pisał: „Nienawidzę słowa poezja. Poetą się nie nazywam. Uważam się za człowieka, który pisze wiersze… Gdyby można było lepiej żyć, nie pisałbym wierszy, lecz – uprawiałbym ziemię. I jeszcze gardzę politykami. Jeszcze – cenię umiejętność uczciwego umierania. Jest to więcej niż ćwiczenia wersyfikacyjne”.
By opisać tę jego postawę, Mokry przytacza słowa Stusa o pierwszym zetknięciu się w młodości z muzyką Beethovena: „I jaki to był człowiek! Całe życie – w biedzie, w nieszczęściu, w męce – i on – jeden przeciwko całemu światu – zwycięża! To znaczy nie ustępuje przeciwnikowi, lecz idzie na przekór, albo świat przyjmie mnie takim, jakim jestem, jakim mnie urodziła matka – albo zabije, zniszczy mnie. Ale ja – nie ustąpię. I z każdego mgnienia swego, z każdego odczucia i myśli swej stworzę swój portret, to jest portret całego świata: niech wie ów świat, że dusił mnie, giął mnie, że wytrzymałem, zachowałem wszystko, co chciałem…”.
Krytyk Marko Pawłyszyn pisał o wierszach Stusa, iż „nie dziwi, że formą wyrazu w tym świecie poetyckiego »ja« bywa krzyk bólu (…) Na myśl przychodzi znany obraz Edwarda Muncha, na którym krzyczący człowiek ukazany jest na tle zupełnie stusowskiego krajobrazu” (cytuję za książką Agnieszki Korniejenko „Poezja Wasyla Stusa”).
„Kamieniej. Tylko skała ma zmysł samozachowawczy”
W łagrze Stus ciężko się rozchorował. Jesienią 1975 r. z powodu wrzodu żołądka był bliski śmierci.
Cały czas pisał. Mimo konfiskat wiele z wierszy udało się uratować – wplatał je w listy do żony. W 1977 r. przybył na miejsce zsyłki – Matrosowo w obwodzie magadańskim na Kołymie, u brzegów Morza Ochockiego. Pracował ciężko w kopalni złota.
Wrócił z zesłania po siedmiu latach. Podjął pracę w fabryce obuwia – przy taśmie. W monachijskim wydawnictwie Suczasnist wydany został kolejny jego tomik „Świeca w zwierciadle”. Lata 1977–1980 to kolejna fala represji wobec pisarzy. Wśród aresztowanych było tak wielu członków ukraińskiej Grupy Helsińskiej, że zagrażało to jej istnieniu. Chory Stus, będący po pięciu latach ciężkiego łagru w Mordowii i dwóch na Kołymie, zdecydował się przystąpić do grupy. Wiedział, jakie będą tego skutki. „Wkrótce więzienne bramy znów się za mną zamkną i to na długo. Ale cóż miałem robić?” – wspominał. O strachu pisał w wierszu „Ewolucja poety”:
Genialny poeta
rozdwoił się (na siebie i strach!).
Pół poety rozdwoiło się
(na ćwierć poety i strach!).
Ćwierć poety rozdwoiło się
(na łut poety i strach).
Łut poety rozdwoił się
(na szczyptę i strach).
Teraz, gdy przechodził ulicą,
nad jego głową
wisiał biały dymek,
a przelęknieni przechodnie
z szacunkiem ustępowali mu drogi.
Ponownie aresztowano go 14 maja 1980 r. Wyrok dla recydywisty był wyższy: 10 lat obozu o zaostrzonym rygorze i 5 lat zesłania. Trafił do obozu Kuczino w Permie, który miał najgorszą sławę.
Ten wyrok także nie złamał jego twardej postawy. Uznawał, że jest ona wartością nawet wtedy, gdy nie widać szans na zwycięstwo:
Jaskółki na drutach elektrycznych
poczerniałe od błękitu nieba
wsłuchują się jeszcze w stłumione prądy ziemi;
niewidome okna
przez tysiąc minionych lat
nie wypiastowały jeszcze swojego ducha
w niewygodnej pułapce egzystencji;
jeszcze wzdraga się wiewióreczka
przed uszczknięciem tłuczonego grochu z twej dłoni.
Kamieniej, kamieniej, kamieniej.
Tylko skała ma zmysł samozachowawczy.
Święty patriotyzm Polaków
W łagrze pierwszy raz usłyszał o „Solidarności”. Pisał potajemnie: „śledzę wydarzenia w Polsce. Niech żyją walczący o wolność! Jakże mnie cieszy ich polska nieugiętość wobec sowieckiego despotyzmu. Ich ogólnonarodowe zrywy są wprost porywające: robotnicy, inteligencja, studenci – wszyscy prócz wojska i policji. Jeśli wydarzenia będą się tak dalej toczyć, jutro płomienie ogarną i wojsko. Cóż poczną wtedy Breżniewy i Jaruzelscy?”.
O Polakach pisał z podziwem: „W totalitarnym świecie nie ma żadnego innego narodu, który by z równym poświęceniem bronił swych ludzkich i narodowych praw. Polska daje przykład Ukrainie, a przecież duchowo my, Ukraińcy, jesteśmy bliscy, może najbliżsi polskiej naturze; brak nam tylko rzeczy zasadniczej – świętego patriotyzmu, który jednoczy Polaków”.
Polskę poznał w młodości i nasze krajobrazy pozostały mu na zawsze w pamięci. W jednym z wierszy wspominał:
Przepych Łysej Góry zapada się w mrok i niebyt
i jesienne listowie dogasa w zgęstniałym niebie.
A ja zapomniałem, gdzie ta Łysa Góra i nie wiem,
Czy przyjęłaby, czy poznałaby jeszcze mnie. (…)
Tylko dotąd pachną twoje dłonie smutne,
dotąd pachną wargi, takie gorzkie są, że aż słone.
I życie zatracone przefruwa jak ptaszysko spłoszone,
I głucho jak krew w aortach słowiki huczą okrutne.
Po wprowadzeniu stanu wojennego Stus napisał: „Reżymy ZSRR i oficjalnej Polski wykazując znowu swój wrogi wobec ludu i despotyczny charakter, postanowiły wypowiedzieć walkę narodowi przy pomocy policji. Myślę, że po tym co stało się w Polsce, tylko durnie i najpodlejsi szubrawcy mogą jeszcze wierzyć w moskiewskie ideały. (…) Polska podminowywała Rosję w ciągu całego XIX stulecia i czyni to nadal. Walczącym Polakom przekazuję najlepsze życzenia i wierzę, że reżym policyjny z 13 grudnia nie zdusi płomieni swobody. Mam nadzieję, że w podbitych krajach znajdują się siły, które udzielą pomocy misji walczących o wolność Polaków”.
Dumę na czole daj, Ukraino
W liście do Iwana Dziuby Stus trafnie oceniał intencje Moskwy w sprawie Ukrainy: chodzi o likwidację odrębności tego narodu: „Niejeden z nas rozpaczliwie myślał, że samo duchowe istnienie ojczystego narodu zostało dziś zagrożone. I niejeden z nas odczuwał: iż jeżeli jest jeszcze jakiś ratunek, to jedynie dziś. Bo jutro będzie już późno”.
W artykule poświęconym Stusowi prof. Włodzimierz Mokry pisze o moskiewskiej tradycji tępienia ukraińskich pisarzy: „Odbieranie pisarzom ukraińskim możliwości, niezbędnego każdemu twórcy pośredniego manifestowania swej wolności za pomocą dzieł artystycznych ma już odwieczne tradycje sięgające czasów cara Mikołaja I, który własnoręcznym dopiskiem na wyroku sądu pozbawił największego poetę i malarza Ukrainy Tarasa Szewczenkę możliwości pisania i malowania. Kontynuujące rusyfikatorską politykę carską na Ukrainie władze stalinowsko-breżniewowskie były bardziej bezwzględne w stosunku do wolnomyślicieli ukraińskich niż władze carskie, gdyż nie tylko zamykały usta XX-wiecznym obrońcom ukraińskiej niezależności, lecz posyłały ich na męczeńską śmierć”.
Jak dowodzi Mokry „dokumenty i dzieło Wasyla Stusa świadczą o tym, że został on osadzony i zamęczony w łagrze, ponieważ obawiając się, że na Wielkiej Ukrainie zabraknie »gardła oburzenia i protestu« przeciwko poniżaniu i rusyfikowaniu narodu ukraińskiego, otwarcie i bezkompromisowo bronił godności własnej i swojego narodu. W walce o swe ideały pozostał wolny od lęku przed represjami, a nawet fizycznym unicestwieniem”.
W łagrze Stusowi zakazano widzeń z rodziną, ostatnie odbyło się wiosną 1981 r. Był zamykany wiele razy w jednoosobowej izolatce, ogłaszał głodówki. Kilkakrotnie udało mu się przemycić swe wiersze z obozu. Na emigracji ukazały się w zbiorku „Z obozowego zeszytu”. Wiadomo o zniszczeniu przez obozowych nadzorców KGB ostatniego tomiku 300 wierszy „Ptak duszy”.
28 sierpnia 1985 Stus po raz kolejny został wtrącony do karceru. Ogłosił, że zamierza prowadzić głodówkę „do końca”. O tych, którzy go wtrącili do łagru, napisał w jednym z ostatnich wierszy:
Jak dobrze, że śmierci się nie lękam
I nie pytam, czy ciężki jest mój krzyż,
przed tobą obłudny sędzio nie klękam
w przeczuciu dróg co zaprowadzą wzwyż.
Że żyłem – kochałem i nie zhańbiłem
się nienawiścią, przekleństwem ni skruchą.
Zamordowany został w niewyjaśnionych okolicznościach w nocy z 3 na 4 września 1985 r. Miał 47 lat – tyle samo ile w chwili śmierci, która była konsekwencją długiej zsyłki, miał Taras Szewczenko.
Pochowano go w bezimiennej mogile na obozowym cmentarzu. Rodzinę poinformowano po jego śmierci, że wszystkie jego zapiski zostały spalone. „Nieznani sprawcy” podpalali nawet kwiaty na jego grobie.
Działo się tak mimo faktu, że na pół roku przed zamordowaniem Stusa, w marcu 1985 r., sekretarzem generalnym KPZR został Michaił Gorbaczow, który ogłosił pieriestrojkę i głasnost. Można to uznać za symboliczny dowód, że żadna Rosja, także ta pokazująca przejściowo łagodną twarz nie dopuszcza możliwości istnienia niepodległej Ukrainy i narodowej ukraińskiej literatury.
W 1985 r. niemiecki pisarz noblista Heinrich Böll wystąpił o przyznanie Wasylowi Stusowi literackiego Nobla. Jesienią 1989 r. jego ciało zostało przywiezione do Kijowa. Powtórny pogrzeb stał się wielką manifestacją wolnościową Ukraińców. Po odzyskaniu przez Ukrainę niepodległości syn poety, literaturoznawca, rozpoczął wydawanie dzieł zbiorowych ojca, które ukazywały się w kolejnych tomach w Kijowie.
W 1996 r. pojawiła się w Krakowie cytowana tu gęsto książka Agnieszki Korniejenko „Poezja Wasyla Stusa”, zawierająca polskie przekłady jego wierszy, zarówno dokonane przez autorkę, jak i Jerzego Litwiniuka, Bazylego Nazaruka i Wiktora Woroszylskiego. Ich zbieranie nie było łatwe. Jak pisze Korniejenko „wiersze – przekazywane przez druty łagrów i wielokrotnie przepisywane – posiadały już w oryginale po kilka wersji”. W jednym z artykułów dołączonych do zbiorku krytyk Bohdan Rubczak pisał o Stusie jako o człowieku „z determinacją ukrytą w oczach, który widział otchłań i nie uciekał przed nią”.
W jednym z wierszy poeta prosił:
To skrzyżowanie lęku z podłością
to przebudzenie wszystkich, co giną,
daj mi prostymi krokami rozciąć,
dumę na czole daj, Ukraino.
Widząc swe portrety trzymane przez przebudzonych Ukraińców na kijowskim Majdanie z pewnością mógłby być dumny, że jego postawa życiowa nie poszła na marne.
Piotr Lisiewicz
12 komentarzy
observer48
15 marca 2017 o 06:17Przepiękny hołd! Takiej Ukrainie warto pomagać.
prawy
15 marca 2017 o 06:32„„Wasyl Stus poniósł męczeńską śmierć za to, że bez względu na przeciwności, pozostał człowiekiem wewnętrznie wolnym” – pisał prof. Włodzimierz Mokry w „Krakowskich Zeszytach Ukrainoznawczych” (t. I–II, 1992–1993).”
I dlatego prof. Mokry jako człowiek wewnętrznie wolny
jest w: „Informują, że „W skład Komitetu Honorowego Społecznych Obchodów 70. rocznicy akcji „Wisła” weszli: Danuta Kuroń, Krystyna Zachwatowicz, ojciec Tomasz Dostatni OP, prof. Włodzimierz Mokry, Adam Bodnar, Andrzej Seweryn i Andrzej Stasiuk”.”
Jako Dniu Żałoby po polskiej bezpodstawnej czystce etnicznej na niewinnych Ukraińcach.
Jako człowiek wewnętrznie wolny i polski profesor, wie że sprawę wątpliwego Genocidum Atrox, winni badać historycy (najlepiej tacy jak on) a nie zajmować się nią, jacyś (wątpliwi) ocaleńcy i ich potomkowie.
DOn Wasylo
15 marca 2017 o 08:46Taka Ukraina bez bandery jest wielka. Z taką można współpracować.
prawy
15 marca 2017 o 09:34„Taka Ukraina bez bandery jest wielka. Z taką można współpracować.”
GDZIE ona jest?
prawy
15 marca 2017 o 09:37„Taka Ukraina bez bandery jest wielka”
Może w Kanadzie ona jest?
Niejaki observer48 winien ją znać, twierdzi sam że stamtąd jest.
DARO
15 marca 2017 o 09:53Tak, tak Ukraina zachwyca,porywa … jest znakiem i dla nas i teraz. Taką można kochać i z taką w braterstwie trwać. Chciałbym wierzyć, że właśnie taka ostatecznie wyłoni się z tego ponurego chaosu na wschodzie… Czego i Ukrainie i mej Ojczyźnie, Rzeczypospolitej Polskiej życzę z całego serca.
prawy
15 marca 2017 o 10:401.
„Czego i Ukrainie i mej Ojczyźnie, Rzeczypospolitej Polskiej życzę z całego serca.”
O.. to prawie takimi słowami jak Rumel w swoich wierszach pisał.
Gdy duchowy plagiat to jest, na źródło warto wskazać.
2. W jaki sposób prof. Mokry, poetę Rumla postrzega?
Jarema
15 marca 2017 o 10:32Nadanie skwerowi imienia ukraińskiego poety było by pięknym ukoronowaniem pojednania rozumianego jako potępienie przez Ukraińców zbrodniarzy z UPA, którzy dopuścili się ludobójstwa. A tak jest kolejnym polskim romantycznym gestem w stylu znanym od 25 lat, gdy Polska jednostronnie umizguje się do Ukrainy. Dobrze oddaje się cytat „co jeszcze możemy dla ciebie zrobić?”
observer48
15 marca 2017 o 11:34Ukuty przez najwiiększego polskiego reportażystę i wielkiego kresowego pisarza Melchiora Wańkowicza termi „kundlizm” określa, jak ulał kacapskich trolli w rodzaju „prawego” i innej kacapskiej swołoczy, czy leninowskich pożytecznych idiotów zaśmiecających swoimi pełnymi ślepej nienawiści komentarzami ten portal.
prawy
15 marca 2017 o 11:57Nożyce tak się odezwały.
We właściwy dla siebie sposób.
Styl i treść wpisów takiego osobnika jak kanadyjski
observer48 wskazuje jak wiele on ma wspólnego z banderowską (usun.-red.) a jak niewiele z realnymi żyjącymi nad Odrą i Wisłą, Polakami.
Wielce prawdopodobne więc jest, że z nią w „jednym stoją domu”.
observer48
16 marca 2017 o 09:56@prawy
Moi śp. rodzice zawdzięczali życie ich ukraińskim sąsiadom, którzy z narażeniem własnego życia ukryli ich przed banderowcami na Wołyniu w 1944 r., więc nigdy się nie zgodzę na potępienie wszystkich Ukraińców, nawet tych z zachodniej Ukrainy, choć też nigdy nie pójdę na żaden kompromis tak z banderowską, jak kacapską swołoczą. Niemal codziennie rozmawiam ze swoim przyjacielem i partnerem biznesowym mieszkającym w Tomaszowie Lubelskim i wiem, że przynajmniej na lubelszczyźnie, a także w moim rodzinnym Jarosławiu przeważają opinie, że tak w Polsce, jak na Ukrainie akty wandalizmu na polskich na Ukrainie i ukraińskich w Polsce pomnikach i miejscach pamięci są popełniane przez RoSSjan, albo z roSSyjskiego poduszczenia.
prawy
15 marca 2017 o 12:16Dla cech właściwych banderowcom,charakterystyczna była mimikra.
Na Wołyniu i nie tylko, przebierali się za sowieckich partyzantów lub członków polskiej samoobrony. Przykłady liczne podane np. u Siemaszków lub Poleszczuka.
Na tzw. Zachodzie notorycznie udawali Polaków.
Tak jak i czynił ich idol Bandera”rżnąc” (udając) polskiego obywatela Popiela w Monachium. Jednocześnie nie zaprzestawał kontynuowania zbrodniczej i antypolskiej działalności dla bezpieczeństwa oferując jednocześnie swe usługi różnym służbom (amerykańskim,angielskim,włoskim).
Oni tak mają, po tym ich poznać, nawet wtedy gdy Polaków udają.
Np. z Kanady.