Niedawny zamach na rosyjskiego ambasadora w Ankarze oprócz tego, iż był zabójstwem politycznym, miał charakter terrorystycznego performansu, a nawet nosił znamiona mordu rytualnego – przekonuje w swym najnowszym, erudycyjnym eseju Maciej Maria Jastrzębski.
Andriej Karłow podszedł do mikrofonu, aby czynić to, co należy do ambasadora – reprezentować głowę swego państwa. Gdy z jego ust dobywały się słowa, były to w myśl międzynarodowej normy słowa i stanowisko całej Federacji Rosyjskiej. Skupiony na swoim zadaniu, nie zdawał sobie sprawy, że śmierć czeka tuż za jego plecami po lewej stronie kadru, że będzie to śmierć nagła, głośna i performatywna – prawdziwe dzieło sztuki terroru.
Upust wzbierającej fali artystycznego uniesienia dał mężczyzna noszący kamuflaż najlepiej dostosowany do otoczenia, jakim była wystawa fotografii – białą koszulę, ciemną marynarkę i nienarzucający się, gustowny, hebanowy krawat. Schludnie ubrany, o zręcznie przyciętej fryzurze, dwudziestodwuletni członek oddziałów prewencyjnych tureckiej policji imieniem Mevlut Mert Altintas oddał osiem strzałów w plecy ambasadora Karłowa. „Nie zapominajcie o Aleppo, nie zapominajcie o Syrii” wystrzelił zamachowiec. „Jeżeli my nie będziemy bezpieczni, to i wy tacy nie będziecie. Bóg jest wielki!”. Wszystko to zostało uwiecznione w pamięci kamery wideo.
Reżyseria: Mevlut Mert Altintas
Kiedy poddaje się analizie akty terroru można zapytać: kto ich dokonuje? dlaczego terroryści się ich dopuszczają? oraz co tak naprawdę terroryści czynią w swym przerażającym performansie? Ronald Crelinsten należy do zwolenników zadawania przede wszystkim ostatniego pytania. W swej książce „Counterterrorism” (2009) definiuje terroryzm jako „komunikację na drodze przemocy bądź perswazję przymusu”. Inni badacze terroryzmu tacy jak ostatnia kanclerz Uniwersytetu w Saint Andrews Louise Richardson czy specjalista w materii anty-terroryzmu Richard English są podobnego zdania – akt terroru to przede wszystkim wiadomość, to informacja.
Jak komunikują się terroryści? Dokonując performance-u – przedstawienia utkanego ze złożonej symboliki. Rażącym uproszczeniem byłoby stwierdzenie, że wyłącznym celem aktu odegranego w Ankarze był ambasador Andriej Karłow. Rosyjski dyplomata stał się jedynie pretekstem lub pośrednikiem dla wyrażenia znacznie bardziej złożonej wiadomości. Tak więc mamy bezpośrednią ofiarę terroryzmu – rosyjskiego oficjela reprezentującego, a wręcz uosabiającego Federację Rosyjską. Zamordowano zatem surogata Władymira Putina, co za tym idzie – atak wykierowany był pośrednio w członka międzynarodowej społeczności.
Zamachowca okazał się muzułmaninem, członkiem służby mundurowej Turcji, który, jak każą twierdzić zebrane do tej pory informacje, nie mieszkał w Aleppo – mieście, którego imię i życie mieszkańców mścił. Skupmy się na informacji zawartej w profesji terrorysty. Jako funkcjonariusz prawa pełnił rolę podobną do tej odgrywanej przez Karłowa – reprezentanta państwa. Jeżeli więc policjant staje się terrorystą, wiadomość w owym czynie zawarta może brzmieć: „my walczący z Rosją i mszczący się za losy mieszkańców Aleppo jesteśmy wszędzie – również wśród obrońców prawa i obywateli Turcji – państwa, które przyczyniło się do wykrwawienia się Aleppo.” Kolejna wiadomość to „Nie ma dla nas granic. Możemy uderzyć zewsząd i w dowolnym miejscu. Dziś my, zakładając maskę stróżów prawa stajemy się jednocześnie jego wykonawcami. Jest to nie tylko prawo ziemskie, ale i boskie, albowiem istnieje tylko jeden Bóg”, czemu wyraz daje palec Altintasa wyrzucony ku sufitowi w geście tawhidu, czyli wyrażenia jedyności, transcendencji i omnipotencji Boga.
Miejsce natomiast było jednym z wielu, gdzie zamachowca mógł targnąć się na życie Karłowa. Z pośród tych wszystkich możliwości wybrał taką a nie inną scenerię – galerię sztuki. Proszę sobie wyobrazić ludzi towarzyszących ambasadorowi podczas otwarcia wystawy. Czy widzą Państwo schludnie ubranych dziennikarzy, tłumaczy, przedstawicieli dostatniego, względnie zdrowego społeczeństwa? Wszystko to na tle sterylnej bieli ścian, w jasnym pomieszczeniu tak różnym od ruin i miejskich zgliszczy syryjskiego miasta. „Nie możecie się ukryć w komforcie swej sztuki, w swoich zdobnych szatach, w przeświadczeniu o swym wysmakowaniu. Wasza sztuka i pretensjonalna postawa to tylko opium, które od ust odjąć wam można tak łatwo jak łatwo odbiera się dziecku lizaka.”.
Miejsce i czas zostały wybrane również, jeśli nie przede wszystkim, z myślą o zintensyfikowaniu przekazu i zmaksymalizowaniu liczby odbiorców. Na miejscu byli dziennikarze, były kamery, nagrywające każdą sekundę performance-u trwogi. Oto największe osiągnięcie Mevlut Mert Altintasa – zdobycie jak najszerszego grona widzów. Czy nie oglądali Państwo już nagrania ze sceny zabójstwa? Czy nie słyszeli Państwo strzałów, krzyków, a przede wszystkim przemówienia zamachowcy? Teraz zaś proszę o chwilę uświadomienia – to wszystko w wersji post mortem, post factum. Uczynek już dokonany, zamachowiec zgładzony w obławie, a jednak wiadomość rezonuje nadal. Z każdym odtworzeniem filmu, z każdym zdjęciem odbitym w źrenicy ludzkiego oka terroryzm zbiera obfitsze żniwo, albowiem prawdziwym celem terrorystycznej przemocy jest zwykły widz. Jeśli nie zostanie on zastraszony, to przynajmniej przekaże dalej wiadomość pisaną przez autorów zamachu. Pod pewnym względem niniejszy artykuł jest dowodem na to, że cel Altintasa został zrealizowany.
A to wszystko w przededniu rozmów na temat zawieszenia broni w Syrii, które nastąpił w czwartkową północ (29/30.12.2016).
Reżyseria: Władymir Putin
Co, jeśli całe zajście było ukartowane? Co jeśli białe ściany i doskonale oświetlone wnętrze galerii z nie najwyższego lotu artyzmem zdjęciami przywodzi na myśl zręcznie zaaranżowany interior studia filmowego?
Autentyczność zabójstwa kwestionuje kilka kwestii. Primo, sposób w jaki ambasador Karłow upada po otrzymaniu strzałów w tył pleców (i rzekomo w głowę). Zauważmy, że Rosjanin zgina się w pół, natomiast na ujęciu kamery umieszczonej na stojaku, której fokus początkowo utrzymuje się na twarzy ambasadora a następnie oddala się, aby objąć obiektywem całość sceny, zamordowany leży na plecach. Czy siła uderzenia pocisków nie powinna raczej cisnąć Rosjaninem, aby upadł twarzą do ziemi?
Secundo, rosyjska myśl techniczna zna niewiele granic i może latające okulary nie zrobiłyby na nikim wrażenia w dobie dronów, jednakże warto zapytać…
…jakim cudem binokle ambasadora znalazły się tak daleko od ciała? Musiały w dziwaczny sposób przelecieć nad tłumaczem stojącym po prawicy Karlowa, uniknąć zderzenia z Altintasem i upaść tuż pod ścianą. Co bardziej frapujące, lot okularów miałby kierunek przeciwny do kierunku strzałów oraz do wektora siły z jaką pociski penetrowały ciało dyplomaty. Dynamika z jaką Karłow osuwa się na ziemię nie pozwala wierzyć w możliwość przyjęcia przez sprawy takiego obrotu.
Gdzie, zapytuję, gdzie się podziała ochrona rządowa ambasadora? Dlaczego nikt nie zareagował? Od kiedy to ambasador jednego z trzech mocarstw światowych pokazuje się publicznie bez aniołów stróży, podczas gdy anioł śmierci macha legitymacją policyjną przed nosem strażników galerii, niefrasobliwie omija wykrywacze metali i staje tuż za plecami swej ofiary?
Kolejną oś kontrowersji stanowią dziennikarze uwieczniający zajście. Mamy dwa nagrania wideo oraz kilka zdjęć. Poniższe zdjęcie zostało wykonane z prawego rogu pomieszczenia, w którym został zamordowany Karłow.
Co tam robił fotograf w momencie dokonania zbrodni? Gdzie się podział? Na zdjęciu poniżej zaznaczono hipotetyczne miejsce, w którym powinien znajdować się autor powyższej fotografii.
Historia ucichła. Media przestały interesować się zamachem. Tożsamość reżysera rzekomego ataku terrorystycznego nagle wypadła ze snopa detektywistycznej latarki. Obóz Erdogana, co można było przewidzieć, za kozła ofiarnego obrał sobie duchownego przywódcę Fethullaha Gulena, który jednak potępił zamach i autorów zamachu.
Wygląda na to, że twórcom opinii publicznej zależy na ostatecznym stężeniu najbardziej przewidywalnego scenariusza. Przekaz na żywo (live streaming), w którym niezależny dziennikarz śledczy Nathan Stolpman podważa autentyczność zajścia w Ankarze, został przerwany przez administratorów Facebooka. Czy stało się to w trosce o zdrowy ogląd sytuacji widowni zagrożony wyssanymi z palca wynurzeniami niewiarygodnego dziennikarzyny, czy może ujawnienie niezręcznej prawdy o niskich zdolnościach reżyserskich rosyjskich służb było zbyt niewygodne, zbyt wywrotowe dla umysłowości „przeciętnego śmiertelnika”?
Zabić króla
Wiele kultur na drodze obserwacji faz księżyca, cyklu pór roku czy zmiany żyzności gleb wypracowała odpowiednie rytuały mające na celu sprowokowanie pożądanych lub odpędzenie niepożądanych zjawisk. James George Frazer rozpoczyna swą pokaźną rozprawę na temat religii i magii opisem rytuału zabicia kapłana utożsamianego w rycie duchowego performance-u z królem.
W czasach starożytnych, na greckich wyspach Ortygia, Leuke oraz Ogygia będących sanktuariami znajdującymi się pod opieką kolegiów kapłanek, dokonywano mordów rytualnych sprowadzających się do mordu rytualnego na starym władcy oraz intronizacji młodego na okres trwania roku księżycowego.
Mord rytualny odprawiano w wielu innych kulturach, także w Afryce. Aż do 1810 roku w Zimbabwe, wedle zwyczaju w noc nowiu, pierwsza żona króla miała go udusić sznurem wykonanym ze ścięgien byka. Ciało uduszonego chowano w korpusie byka. Po upływie roku, rytualną morderczynię rozbierano do naga i samą duszono.
Sprowadzenie morderstwa na Karłowie do królobójstwa może odrzucić co „poważniejszych” analityków. Przyjrzawszy się bliżej sytuacji, na przekór wyłania się rytualny podtekst. Oto Karłow – kapłan uosabiający Putina – władcę Rosji, stoi przed pulpitem niby przed ołtarzem. Otoczony jest przez biel – symbol czystości, a także śmierci. Mamy i drugiego kapłana składającego „króla” w ofierze Bogu i ludziom, którzy stracili życie w Aleppo. Dokonując mordu, zamachowiec wznosi w powietrze palec w religijnym geście. Nie zabija nikogo innego oprócz „króla”. Następnie, pozwoliwszy świadkom opuścić budynek, sam zostaje zabity.
Krew „króla” broczy turecką ziemię. Czy jest to oznaka dominacji Rosji nad turecką agendą? Czy rosyjska krew ma przypieczętować zależność tureckiej polityki od dyktatu Kremla? Czy przelana krew ma użyźnić grunt na którym wyrośnie nowa turecko-rosyjska polityka? I wreszcie, na ile świadomie nadano zamachowi formę zrytualizowanego królobójstwa? Być może cały szereg symboli wykorzystanych w owym widowisku został wybrany podświadomie. Ponieważ mord rytualny zakorzenił się niezmiernie głęboko w ludzkiej kulturze.
Nie faworyzuję żadnej z powyższych interpretacji. W dobie potopu informacyjnego niezbędnym jest zachowanie ostrożnego, analitycznego oraz krytycznego umysłu. Dotyczy to szczególnie wydarzeń, których świadkami nie byliśmy, a bardziej empiryczne przeanalizowanie ich konsekwencji wynika się naszym możliwościom. Jeżeli sytuacja tego nie wymaga, powinniśmy powstrzymać się od nie znoszących krytyki werdyktów. To, co proponuję, to pytać, starać się wypracować odpowiedź w oparciu o związek przyczynowo-skutkowy oraz myślenie syntetyczne, a przede wszystkim obserwować rozwój wydarzeń w czasie bieżącym. Każda nasza myśl czy komentarz odnośnie zaszłego wydarzenia jest spóźniony i nieczysty. Stanowi on uproszczenie zjawiska, o którym się wypowiadamy. Nigdy zaś, nie jest tym właśnie wydarzeniem, o które mamy skłonność kruszyć kopie prawdy. Poza tym, drzewa te zazwyczaj są przekornie puste.
Maciej Maria Jastrzębski
6 komentarzy
PolakNieTroll
31 grudnia 2016 o 18:13To wszystko, co związane jest z tak zwaną Rosją, czyli Mordorem
można skwitować tym, co o jej obywatelach twierdzą,
piszą sami Rosjanie:
http://reporters.pl/3257/wielcy-rosjanie-o-swojej-ojczyznie-z-przerazeniem-mysle-kogo-urodzi-to-pijane-krwawe-bydlo-foto/
SyøTroll
2 stycznia 2017 o 08:02Nieco wydumane.
Według tej zasady czym miały być „rytualne mordy założycielskie” przeprowadzone na aktywistach Majdanu (zabójstwa z 18-20 lutego były kolejną ze strony „proeuropejskich” próba doprowadzenia do „rytualnego mordu założycielskiego”; pierwszy udaremnili cahalowcy), i Antymajdanu na Ukrainie wiosna 2014 roku. Ukraińska ofiarą na ołtarzu demokracji ? Pierwszy – mord na Majdanie, przed kamerami miał doprowadzić do „królobójstwa” Janukowicza w celu wprowadzenia „demokracji” zaś majowe sterroryzować „prorosyjskich” jako przeciwników „proeuropejskiej” „demokracji” i związać europejską demokrację z „proeuropejsko-demokratycznymi”, na zasadzie albo polegniecie z nami, albo wygracie razem z nami.
W Syrii było podobnie; niestety zarówno dyktator al-Assad oraz oligarcha Janukowicz, nie współpracowali z reżyserami dramatu, omówili pokornego poddania wyznaczonej im roli ofiary, tak jak to uprzednio się udało w przypadku poprzednich dyktatorów.
pat
2 stycznia 2017 o 12:25Trochę się w tych wywodach zagubiłem 🙂 Ale faktem jest, że co najmniej dziwne jest aby ambasador występując publicznie nie był w towarzystwie choćby jednego osobistego ochroniarza. Ambasador światowego mocarstwa, które ma wielu wrogów. A z tych ujęć wynika, że dowolny osobnik znajdujący się w pobliżu mógł bezkarnie podejść i choćby kopnąć w tyłek tego ambasadora. Dla mnie to jakaś totalna kompromitacja lub świadome wystawienie na odstrzał.
vox15
2 stycznia 2017 o 23:35ROBICIE SIĘ ZWYKŁĄ SZCZUJNIĄ BANDEROWSKĄ.
Maciej Maria Jastrzębski
4 stycznia 2017 o 10:18Pragnę zaznaczyć, że ideą przyświecającą mi podczas pisania niniejszego artykułu było sprowokowanie dyskusji – stąd roztrojenie interpretacyjne. Rozumiem, że kiedy porywa się na analizę zdarzenia, czytelniejsze byłoby obstanie przy jednej metodzie parafrazy wydarzeń.
Odnosząc się do komentarza SyøTroll, nie jestem pewien czy w przypadku Majdanu można mówić o mordzie rytualnym. Rytualizacja mordu ma miejsce przy jednoczesnej teatralizacji – takiego jestem zdania. W ostatniej części powyższego artykułu opisałem szczególny przypadek jakim jest mord osoby reprezentującej konkretny porządek polityczny. Doszło tu do bardzo ciekawego zbiegu kompetencji oraz funkcji jakie pełni dyplomata z rolą mordowanego władcy. SyoTroll (mam nadzieję, że powstrzymując się od trollingu) przywołuje przykład Janukowycza i Assada – personifikacje konkretnych porządków politycznych i tu jestem w stanie się zgodzić, że polityczna interpretacja zdarzeń nakłada się na rytualistyczną.
Może tego nie wyłożyłem odpowiednio klarownie, za co przepraszam. Jestem zdania, że akty przemocy, a tym samym akty terroru, wycelowane w postacie reprezentatywne (dyplomaci, politycy itp.) noszą znamiona mordu rytualnego przy odpowiednich determinantach sytuacyjnych, czyli tym gdzie, kiedy i jak dokonano zabójstwa.
Nota bene, każda zmiana władzy łączy się intymną nicią powiązań z rytuałem sakralnym. Wynika to z prostej zasady, że ludzie są istotami społecznymi (niektórzy nie lubią określenia „zwierza społeczne”), a więc wszystko co związane z zarządzaniem, opieką i kontrolą społeczeństwa jest przez nas wielce cenione, gloryfikowane, a nawet sakralizowane. Czcimy porządek, a porządek może być uzyskany dzięki działalności konkretnych ludzi reprezentujących konkretne pozycje w systemie państwowym. Było tak i nim powstały współczesne państwa narodowe – to jest przed Rewolucją Francuską. Wtedy tylko ów porządek był nieco inny – monarcha jako pomazaniec boży odpowiadał przed tylko jedną osobą – papieżem, który wszak był „zastępcą Chrystusa na ziemi” jak przekazuje święty Cyprian. Po odwróceniu porządku świata przez Rewolucję Francuską, Wiosnę Ludów 1848, Rewolucję Lutową i Październikową w Rosji, rewolucję seksualną lat 60 i 70 oraz wszelkie inne, ludzka natura pozostaje mimo wszystko ta sama, ten sam pozostaje również pierwotny stosunek do spersonifikowanej władzy – szczególnie jeżeli mamy do czynienia z systemami, gdzie jeden człowiek utożsamia całość władzy, gdzie jego twarz jest kojarzona z władzą.
To bardzo przepastny temat. Summa summarum, zachęcam do kwestionowania tego, co piszę, zachęcam do dyskusji, do odwoływania się do własnego rozsądku. Ze swej strony postaram się, prowadząc konkretne analizy, ograniczyć się do jednego wątku interpretacyjnego.
Z pozdrowieniami,
Maciej Maria Jastrzębski
Maciej Maria Jastrzębski
4 stycznia 2017 o 15:51korekta – „zwierza społecznego”