Największe wrażenie sprawia pierwsze spotkanie z potęgą Kraku. Po przejechaniu przez bardzo ostre zakręty na sam szczyt ogromnej góry, stojąc u podnóży, trzeba bardzo mocno unieść głowę, aby móc ogarnąć go spojrzeniem. Żadne słowa, opisy, ilustracje nie potrafią i nie mogą w pełni oddać jego potęgi i ogromu – pisze Barbara Anna Hajjar w kolejnym odcinku swoich esejów i reportaży z podróży po Syrii.
Przez całe dwa stulecia Europejczycy wszystkich stanów i klas społecznych wyruszali w kolejnych krucjatach na podbój Ziemi Świętej dla oswobodzenia Grobu Chrystusa. Idee krucjat między innymi zrodził pogląd średniowiecznych teologów , których zdaniem właśnie w Jerozolimie miał nastąpić koniec świata. Śmierć na Ziemi Świętej pozwalała więc znaleźć się blisko Chrystusa podczas Sądu Ostatecznego. Obyczaj pielgrzymek do Jerozolimy, do Ziemi Świętej narodził się już w IV wieku, kiedy to św.Helena, pobożna matka cesarza Wielkiego Konstantyna, odkryła prawdziwy Krzyż i miejsce ukrzyżowania Chrystusa. Krucjaty krzyżowe to dla chrześcijan wielki epos w obronie wiary, dla muzułmanów to agresja. Do naszych dni ten pogląd pokutuje wśród nich, i da to się odczuć w każdej dyskusji na ten temat. A przecież w wyprawach krzyżowych brało udziała wiele tysięcy nie tylko uzbrojonych, ale też nieuzbrojonych pielgrzymów.
Wielką rolę odgrywały w krucjatach zakony: Joannitów (Szpitalników) i Templariuszy. Oni stanowili jedyną , stalą i mocną armię Krzyżowców (nazywanych na Bliskim Wschodzie Frankami). Założenie zakonu Joannitów poprzedza jeszcze I wyprawę krzyżową. Przy traktach Europy Zachodniej urządzano hospicja dla wędrujących pielgrzymów. W połowie XI wieku ufundowano w Jerozolimie hospicjum ze szpitalem, od którego przejęli nazwę Szpitalnicy (Joannici). Jest to zakon istniejący nieprzerwanie od 1099 r., zatwierdzony bullą papieską w roku 1113. Za czasów Raymonda z Le Pay, drugiego Wielkiego Mistrza, przekształcił się w zakon rycerski.
Nazwa Joannici pochodzi od imienia Św. Jana Chrzciciela (Joannees) patrona szpitali w Jerozolimie. Zdobyli oni w państwach Krzyżowców (Franków) wiele posiadłości wraz ze znanymi , sławnymi twierdzami -zamczyskami. Posiadali np. Tartosa (dziś Tartus, gdzie pisze te słowa) w porcie nad Morzem Śródziemnym. Tu działał najlepiej zorganizowany dom zakonny (ośrodek).
Dużą wagę przywiązywali do uprawy roślin, niezbędnych do wyżywienia Braci Zakonnych oraz ubogich pątników. Posiadali dobrze wyposażoną. stałą armię, otwierali coraz to nowe hospicja dla pielgrzymów, organizowali regularne przewozy pątników. W Hrabstwie Trypolisu zakon ten miał wyjątkowo mocną pozycję kontrolując ówczesne ogromne warownię jak MARGAT (AL MARKAB).
Oraz wspaniały, dumny KRAK DES CHEVALIERS, potężną twierdzę Rycerzy Krzyża (arab. Frsan Slib)
Drugi zakon rycerski założony w 1119 roku to Templariusze. Zakon ten stawiał sobie za główny cel zapewnienie pielgrzymom bezpieczeństwa. W ten sposób połączono dwa przeciwstawne sobie posłannictwa – zakonne i rycerskie. Król Jerozolimy przydzielając im skrzydło pałacu królewskiego nazywanego przez Krzyżowców Świątynią Salomona (Templum Salomon) tym samym zadecydował o ich nazwie – Templariusze.
Zaznaczyć należy, że wielkie atuty tych zakonów to ogromną dyscyplina , odwaga, bitność oraz wielka liczba wojowników będących w stałym pogotowiu bojowym. Utrzymanie twierdz Krzyżowców na terenie Syrii , takich jak Safita (Chatel Blanc), Kał’at Yahamur (Chatel Rugę), Kał’at Al Markab (Margat), Krak des Chevalers, Kał’at Sahyoun oraz fortu w Tartusie, czy twierdzy na wyspie Arwed, stać było tylko bogate zakony Joannici do naszych dni pozostali wierni swemu rycerskiemu posłannictwu. W roku 1309 zajęli wyspę Rodos i utrzymali ją do czasów otomańskich: później szukali schronienia na Malie. Dziedzicami Rycerzy w czerwonych płaszczach ozdobionych białym Krzyżem Kawalerskim są obecnie Rycerze Świętego Grobu. Dziś pełną nazwa zakonu brzmi – Suwerenny Zakon Szpitalników Św.Jana Jerozolimskiego zwany Rodyjskim i Maltańskim. Joannici – Szpitalnicy dziś są wszędzie, gdzie potrzebna jest zakrojoną na wielka skalę i kosztowna pomoc. Transporty lądowe i powietrzne ze znakiem ośmioramiennego białego Krzyża, docierają na miejsca klęsk żywiołowych, stref przyfrontowych, tam gdzie ludzie giną z głodu, czy umierają wskutek epidemii. Taki sam Krzyż widnieje na frontach wielu szpitali, przychodni, szkół, uniwersytetów, wydawnictw i instytucji charytatywnych na całym świecie.
Templariusze natomiast okazali się zbyt potężni i bogaci, skończyli tragicznie za czasów rządów Filipa II Pięknego. Rozwiązano zakon w roku 1312 na Soborze we Francji, a dobra Templariuszy częściowo przyznano Joannitom. Sam Wielki Mistrz zginął tragicznie w roku 1314 spalony na stosie. Templariuszy oskarżano o różne przestępstwa i grzechy.
Zajmowali się oni operacjami finansowymi, bankierskimi w Europie. Mieli prawo do pobierania datków, dochodów i zapisów, organizacji przewozu pielgrzymów przez morze. Prowadzili operację pieniężne z pomocą kupców włoskich. Potęgę swą i bogactwo zawdzięczali także nadaniom. Zyskali reputację bogacza, która w końcu obróciła się przeciwko nim.
Często zastanawiałam się czy słusznie zostali tak surowo osądzeni…dlaczego zupełnie pominięto ich zasługi w obronie wiary. W roku 2001 w tajnych archiwach watykańskich odkryto tzw. Pergamin z Chinon, który jest dowodem na to, że papież na samym końcu oczyścił Templariuszy, obrońców wiary chrześcijańskiej. „Powinni więc być zrehabilitowani w oczach świata” – tak twierdzi Micheal Haag, znany angielski historyk, badacz dziejów wypraw krzyżowych. Należy więc odkłamać historię Templariuszy, wielkich obrońców wiary chrześcijańskiej. I zrehabilitować ich, szczególnie w oczach świata chrześcijańskiego.
Spośród wszystkich twierdz wzniesionych przez Krzyżowców w Syrii i Palestynie najsłynniejszą i najlepiej zachowaną jest obecnie (to znaczy, była przed rokiem 2011) syryjska Kala’t Hosn , czyli Krak des Chevaliers. Wspaniała forteca Joannitów. Obiekt wpisany na listę dziedzictwa światowego UNESCO w roku 2006. Za każdym razem ilekroć jadę na ponowne spotkanie z tym prawdziwym kolosem, zapiera oddech jego ogrom i potęga.
Największe wrażenie sprawia jednak pierwsze spotkanie z potęgą Kraku, spotkanie „twarzą w twarz”. Po przejechaniu przez bardzo ostre zakręty na sam szczyt ogromnej góry, stojąc u podnóży wielkiego Kraku, trzeba bardzo mocno unieść głowę, aby móc ogarnąć go spojrzeniem. Żadne słowa, opisy, ilustracje nie potrafią i nie mogą w pełni oddać jego potęgi i ogromu. Krak jest największym i najlepiej zachowanym (był!) ze wszystkich zamków Braci Krzyża nie tylko w Syrii, ale i na całym Bliskim Wschodzie. Jest doskonałym przykładem świetności średniowiecznej architektury wojskowej XII i XIII wieku. Jego wspaniała , potężna sylwetka dziś góruje nad całą okolicą i przywodzi na myśl wielki epos chrześcijaństwa na tych ziemiach.
Często jadąc autostradą , z wielkim zachwytem spoglądam na jego dumną, wyniosłą sylwetkę, która wtopiła się już w miejscowy krajobraz, w tę chrześcijańską okolicę; Nie wyobrażam sobie, aby mogło być inaczej. Krak des Chevaliers od wieków wrósł w krobraz gór i otoczenia. Zbudowany jest na doskonale wybranym strategicznie, dogodnym miejscu, 750 m npm. Tam, gdzie kończy się pasmo Gór Antilibanu i zaczynają się biegnące na północ Góry Al Ansarija, tworzy się jakby brama przez, którą prowadzi jeden z najważniejszych szlaków łączący azjatycki Wschód z wybrzeżem Morza Śródziemnego.
Od niepamiętnych historycznie czasów Trypolis, Arwed, Tartosa (Tartous) i Latakia (dawna Laodyceia), to znane porty morskie obsługujące ten bardzo ważny szlak handlowy. Krak położony na wschodnim zboczu Gór Al Ansarije umożliwiał właśnie kontrolę przełęczy miasta Homs.
Na marginesie – ciekawostka! Otóż nazwa Gór Al Ansarija i leżącej pod nimi ogromnej doliny Wadi Nasara (Nassara) wywodzą się od najdawniejszej nazwy chrześcijan, która i dziś jest powszechnie używana w Syrii. Nasara czyli po arabsku Nazaret , a więc Dolina Ludzi Nazaretu. Okoliczne góry i tę ogromną , rozległą dolinę zamieszkują od wieków tyko chrześcijanie z wyjątkiem jedynej (!) wsi muzulamanskiej u podnóża Kraku – Hosn. Podążając do Kraku, gdzie tylko spojrzeć cieszą oko pielgrzyma sylwetki pięknych z jasnego kamienia kościołów, liczne kapliczki przydrożne otoczone trosklwie kwiatami oraz liczne Krzyże. W pobliżu urocze miasteczko całkowicie chrześcijańskie – Marmarita. Prawie u podnóży Kraku, 4 km na północ wspaniałe miejsce zajmuje słynny, zabytkowy monastyr prawosławny z VI wieku pw.Św.Jerzego – Mar Jirjios (arab.) – Saint George Al Homeyra. To prawdziwa perła syryjskiego wczesnego chrześcijaństwa, perła Doliny Nasara obok wspaniałego Kraku.
Rycerze Krzyża nie byli pierwszymi, którzy w pełni docenili dogodność położenia i znaczenie strategii tego miejsca. Przed rozpoczęciem krucjat krzyżowych był to zamek muzułmański, strażnica zajmowana przez wojskową kolonię Kurdow, założoną przez sułtanów. Założony w roku 1031 przez emira miasta Homs (środkowa Syria) nosił wtedy nazwę Hosn Al Akrad, czyli fort – twierdza Kurdów.
Hosn był prawdopodobnie niewiele znaczącym wówczas fortem, lecz strzegł bardzo ważnego szlaku. Dziś Hosn Al Akrad, późniejszy Krak des Chevaliers nosi nazwę arabską Kala’ at Hosn. W roku 1098 (1099) nadciągnęli w te okolice Krzyżowcy i zawładnęli zamkiem. Wąskim, zdumiewająco wąskim pasem nadmorskiej drogi kroczyli Krzyżowcy…. Z położonego na szczycie ogromnej góry Kraku , przy dobrej widoczności, było napewno dobrze widać maszerujące kolumny i hufce rycerzy, wielkie rzesze pielgrzymów i innych uczestników krucjat. Doskonale było widać z zamczyska ogromny obszar wybrzeża i połyskujące w słońcu Morze Śródziemne.
W tym czasie , kiedy osiedlili się tu Joannici (Szpitalnicy), Jeruzalem było już zdobyte, istniało Królestwo Jerozolimy i istniały cztery państwa łacińskie (frankijskie) . W roku 1142 Raymund, hrabia Trypolisu, oficjalnie przekazał fortecę zakonowi Joannitów, którzy potem nieustannie ją przebudowywali i ulepszali. Zaczęła się nowa era dla fortecy Kraku , rozbudowano ją i wzmocniono w trzech etapach.
Przed rokiem 1170 wewnętrzny pierścień murów, wzmocniony kwadratowymi wieżami, otaczał główny dziedziniec, na którym zbudowano Wielką Salę Zgromadzeń. Pod koniec XII i na początku kolejnego wieku pierwszy pierścień murów przebudowano i otoczono drugim, znacznie szerszym pasmem umocnień. Wielkich zmian dokonano również w kościele , głównej Sali, podziemnych magazynach i przy wejściu od strony wschodniej. Na południowej stronie najtrudniejszej do obrony wzniesiono w narożniku potężną basztę obronną.
Trzeci etap nastąpił wówczas, gdy już zmniejszyły się zasoby finansowe Joannitów; wzniesiono pięciokątną budowlę w południowym rogu twierdzy.
W latach 1157 i 1170 seryjne trzęsienia ziemi dokonały ogromnych spustoszeń w Kraku. Jak podają ówczesne kroniki, nie oparł się trzęsieniu ziemi żaden mur, waliły się stropy kościołów w okolicy. Z tego można wywnioskować, że zniszczeniu uległ także kościół wewnątrz twierdzy, stanowiący dziś najważniejszy zachowany element pierwotnej konstrukcji Kraku. Świadczyłoby to, że kościół został odbudowany po roku 1170, czyli już po kataklizmie.
Joannici organizacją rycerską i także religijną nie mogli przecież obyć się bez kościoła. Do wznoszonych przez siebie kościołów i twierdz Rycerze Krzyża przenosili rozwiązania i formy typowe dla ówczesnej sztuki europejskiej. Najstarsze części Kraku , tak dobrze zachowane do naszych dni (?) zostały zbudowane po roku po roku 1170. Przetrwał cały pierwotny mur obronny, widoczny jednak tylko w części przylegającej do kościoła.
Świadectwem II etapu rozbudowy twierdzy są trzy duże południowe wieże otaczające wzmocnienia skarpy, a także podtrzymywanie skarpy zachodniego frontonu i konstrukcja pierwszego pierścienia obronnego. Różnorodne konstrukcje wykonywane z gładkich dużej i średniej wielkości bloków skalnych – ciosów, pochodzą z pierwszych lat XII wieku. I tak co parę lat wzmacniano i uzupełniano fortyfikacje, aż Krak stanął u szczytu swej potęgi.
Gdy Krzyżowcy utracili Jerozolimę w roku 1194, gdy zdobył ją Saladyn , zamek – forteca jeszcze dalej rozbudowywał się i potężniał nadal z każdym rokiem. Dumny i potężny trwał, gdy wokół już nastała zupełna pustka… Trwał wraz że swą załoga jak opoką, i nie do uwierzenia było, że można zdobyć, tak ogromny i potężny punkt oporu. Samotny, wieńczący szczyt ogromnej góry trwał, gdy u jego podnóży już panował i osiedlał się nieprzyjaciel..
W roku 1271 sułtan Bajbars, założyciel państwa Mameluków, otoczył Krak des Chevaliers i zdobył dopiero podstępem, przedstawiając fałszywy dokument rzekomo od dowódcy Krzyżowców w Trypolisie, nakazujący poddanie się załodze. Tylko tak mógł zdobyć tę ogromną twierdzę.
Sułtan przyjął kapitulację załogi. Pozwolono rycerzom odejść pod warunkiem, że każdy z nich wróci do swego kraju. Nie było już i tak sensu bronić się. Krak pozostał samotną wyspą chrześcijańską otoczoną morzem muzułmańskich.
7 kwietnia 1271 roku Joannici opuścili ostatnią basztę – donżon, spełiającą w zamkach średniowiecznych rolę skarbca oraz stanowiącą ostatni punkt oporu załogi. Zostali odesłani do Europy.
Sułtan Bajbars przejął we władanie fortecę, umocnił i dobudował kilka uzupełnień. Utrzymywał twierdzę we wzorowym porządku. Wszystkie warstwy i budowle drobnokamienne pochodzą z tego okresu. Patrząc na tego kolosa, na jego masywną sylwetkę i fortyfikacje nasuwa się refleksja, jakże potężni i niepospolici musieli być ludzie, którzy potrafili go wznieść i rozbudować.
To przecież miasto samo w sobie. Naprawdę można je było zdobyć tylko podstępem.
Potem Krak podzielił los niemal wszystkich fortec. Zmieniły się strategie i techniki wojenne, systemy fortyfikacji stały się niemodne, zamek stał się po prostu bezużyteczny. Na pewno gdyby znajdował się w obrębie jakiegoś miasta, zostałby przemianowany na cytadelę wojskową… Jednak Krak stał samotny w pustej, oddalonej od wielkich miast okolicy.
Kroniki arabskie z roku 1925 relacjonują, że wewnątrz zamku egzystowała cała osada muzułmańska. Po prostu zamieszkali tam okoliczni biedacy, pozostałości ludności tureckiej. Wielkie sale podzielono na male pomieszczenia, małe domki, niewielkie mieszkania, gliniane lepianki, naroślą przyklejone do murów. Cały zamek w tym okresie był gęsto zamieszkały i pulsował życiem.
Znajdował się tam i meczet i łaźnie i inne konieczne do egzystencji pomieszczenia. Pomnikiem wielkiej chrześcijańskiej historii zawładnęli biedni muzułmanie. Jeszcze w roku 1934 przeniesiono mieszkańców Kraju do osiedla na stoku wielkiej góry zamkowej o nazwie Hosn.
Po ewakulacji mieszkańców Krak poddano dokładnej, ogromnej konserwacji. Wyburzono wszystkie przybudówki, usunięto obce naroślą, uzupełniono mury i ostrołuki gotyckie. Pracę nad konserwacja Kraku trwają nieprzerwanie. Kiedy odwiedzałam ostatnio zamek , widać było niemały postęp: przynajmniej tak było przed rokiem 2011.
Wzniesiony na samym szczycie bazaltowej góry, swą forma przypomina nieregularny trapez o wymiarach 240m/170m, zajmuje obszar około 3 hektarów (!). Leży w rejonie administracyjnym Homsu w odległości 60km od miasta, a 35km od wybrzeża Morza Śródziemnego. Jego wyróżniająca się imponująca sylwetka i piękne rozwiązania architektoniczne do naszych dni cieszą oczy turysty, pielgrzyma, pątnika. Zamek posiada mur zewnętrzny i wewnętrzny,okrążony jest ogromnym kanałem – fosą. Posiada 13 wieź składających się z kilku pięter; wśród nich kwadratowe i prostokątne. Mury są bardzo grube, a spadziste ściany fortu wzniesione są z myślą o trzęsieniu ziemi.
Z dziedzińca, z podzamcza wspinam się po schodach, przechodzę pomostem (kiedyś mostem podnoszonym) i wchodzę w czeluść ogromnej bramy, głównego wejścia Kraku. Nad główną bramą w płaszczyźnie poszczególnych bloków kamiennych wiednieją dobrze zachowane inskrypcje arabskie wykute bardzo misternie ozdobnym pismem arabskim (tzw.kufije), pochodzącym z Iraku. Wspominają one odnowienie tej twierdzy za panowania sułtana Al Melek Al Zaher Bajbarsa, obrońcy religii muzułmańskiej. Pochodzą z roku 669 hidzrije ,czyli z roku 1291 ery Chrystusa.
Po wejściu w otwór wielkiej bramy, podążam ogromnym, mrocznym jakby tunelem, który wznosi się bardzo łagodnymi , szerokimi schodami około 150m. Brama ta i schodami wjeżdżały konno hufce rycerzy. Zamek mógł pomieścić przeszło 4000 (!) rycerzy wraz z końmi, wyposażeniem i całym zaopatrzeniem.
Intrygujące, mroczne wejście do Kraku załamuje się dwukrotnie pod kątem ostrym i w tych właśnie miejscach było zamykane kolejnymi bramami z żelaza. Mrok i chłód tego długiego wejścia daje wspaniałe schronienie przed bezlitosnym upałem bliskowschodniego lata, daje wytchnie i ochłodę. Co jakiś czas niewielkie, smukłe , prostokątne otwory – otwory strzelnicze wpuszczają snop ostrego słonecznego światła… Co daje wspaniały efekt…
Ilekroć tu jestem, obiecuję sobie, że będę penetrowała zamek z planem w ręku… Niestety nie mogę tego zrealizować. Zagubię się , nieuchronnie „zaplącze” w ogromnym , ogromnym labiryncie pomieszczeń, budowli i coraz to nowych niespodzianek. Bo naprawdę można zagubić się przy tak wielkiej liczbie schodów, pięter, półpięter, przejść, wejść, dziedzińców i różnego rodzaju pomieszczeń. Poza sezonem turystycznym jest tu głucho i pusto, a i w sezonie turystycznym nawet największe grupy odwiedzających po prostu gubią się, nikną w ogromie sal i innych ogromnych pomieszczeń.
Ogrom kamiennych, pustych wnętrz mrocznych i chłodnych robi na odwiedzającym przygniatające wrażenie, przejmuje niejednokrotnie dreszczem grozy. Przenosi w inny świat, daje popuścić wodze fantazji i pobudza naszą wrażliwość historyczną..
Forteca posiada II wysokie piętra. Niższe piętro zawiera podwórzec, na którym znajduje się Wielka Sala Zgromadzeń Rycerzy Krzyża , otoczona wspaniałym korytarzem, krużgankiem.. To galeria o pięknych sklepieniach gotyckich . Jest tu także kościół Krzyżowców, sala jadalna, zespoły kuchenne z piekarnią, antyczna prasa oliwek , wielkie magazyny, stajnię, sypialnie dla wojska oraz ogromne pojemniki na wodę.
Drugie piętro KRAKU to jakby ogromny taras – płaski dach nad pomieszczeniami leżącymi poniżej, ogromną wieżą obronną. Baszta, interesujące fortyfikacje i inne pomieszczenia pomocnicze. Wchodzę do ogromnej Sali Jadalnej – refektarza dla zasiadających tu Braci Rycerzy. Sali o długosci 120m, szerokości 10m, a wysokiej na 8 m. Znajdują się w niej pozostałości kamiennych stołów, które służyły rycerzom.
I tu rzecz interesująca: zaskakuje odwiedzającego długi, długi rząd toalet – antycznych latryn(!) precyzyjnie wykutych w skale, ozdobnych i ze wszystkimi akcesoriami. Wszystko to było skanalizowane i spłukiwane bieżąca wodą ! Wspaniała organizacja i średniowieczna technika i higiena jak na owe wieki. Cały zamek był skanalizowany, a precyzyjnie wykute kanały i kanaliki, jeszcze dziś dostrzegalne są ich pozostałości, oplatały gęstą siecią twierdzę. Specjalnie kanały i akwedukty na południowej stronie twierdzy zapewniały wodę. Również głębokie fosy, kanały, specjalne głębokie studnię i magazyny wody deszczowej z dachów zabudowań dostarczały wodę dla zamku.
Pomieszczenia kuchenne twierdzy o długości 120m, są godne podziwu Wzdłuż ścian przyciągają oko, przeogromne gliniane kadzie, w dobrym jeszcze stanie, jakby wtopione w mur. W nich przetrzymywano ogromne zapasy, przede wszystkim oliwy, a także wina. Przeogromne kręgi pod kotły, ogromy pięć do wypieku chleba, ślady antycznej prasy do oliwek dopełniają wyposażenia. Oliwy służącej tu przede wszystkim w celach obronych jak i innych wrzących substancji wylewanych na atakującego nieprzyjaciela.
Wychodzę na dolny dziedziniec, gdzie znajduje się Wielka Sala Zgromadzeń Braci i Rycerzy Krzyża, miejsce narad i spotkań starszyzny zakonnej, a oddzielonej , jak wspominałam, piękną galerią i z ozdobną fasadą. Galeria ciągnie się od strony północnej na długość 27m, a szeroka na 7,50m. Uduchowiona strzelistość budowli gotyckiej, piękne sklepienia krzyżowo-żebrowe, spatynowane działaniem czasu ostrołuki pobudzają przeżycia duchowe odwiedzającego pielgrzyma i wznoszą ducha ku Panu, ku Niebu.
Fasada galerii gotyckiej poprzedzająca Salę ozdobiona jest pięknym zharmonizowanym z całością ornamentem geometrycznym. Posiada dwoje drzwi oraz pięć podwójnych okien, podzielonych ozdobnymi kolumienkami i dekoracjami kutymi w kamieniu. Na zewnętrznej stronie fasady Sali, na jednej że ścian skarpy od strony północnej wykuto napis –sentencję, która i do naszych dni jest aktualna i ostrzega łacińskimi słowami: „SIT TIBI CORIA SIT SAPIENTIA FORMAQUE OMNIA SOLĄ SUPERBIA SI COMITETUR”: „Chociażby było bogactwo, mądrość i organizacja, to jednak p y c h a wszystko zniszczy i zepsuje”. Zapewne nie bez powodu wykuto na scianie znamienną , ostrzegawczą maksymę.
Po drugiej stronie vis a vis wykuty jest napis w języku greckim, lecz już zatarty, nieczytelny, myślę,że zawiera podobną sentencję. W sto lat blisko od upadku Jerozolimy dawne wielkie cnoty prawdziwie rycerskie, rycersko-zakonne należały zapewne już do przeszłości.
Zachodzę do pięknego kościoła Joannitów. Świątynia o długości 21,50m, szeroka na 8,50m. Absyda –nisza ograniczona jest podwójnym łukowaniem, łukowate sklepnia. Kościół Braci Krzyża w czasach tureckich zamieniono na meczet. W kościele względnie dobrze zachowane na murach fragmenty fresków z XIII wieku zwracają uwagę pielgrzyma chrześcijańskiego. To typowe malarstwo francuskie z tego okresu. Większą część fresków przeniesiono do tzw. Pałacu Córki Króla (arab.Kasar Banat (Pałac Dziewcząt)), Najpiękniejszy z fresków znajduje się w Muzeum w Tartusie (Katedra NMP – Notre Dame Tartous).
Przy wejściu do kościoła Rycerzy Krzyża, że strony prawej zwraca uwagę brdzo wąskie, jednoosobowe przejście że schodami, prowadzące do świątyni. Przejściem tym wg. starych kronik schodziła że swego pałacu, z górnego dziedzińca…córką Ryszarda Lwie Serce!
Naprzeciw Wielkiej Sali Zgromadzeń wspinam się szerokimi schodami na górny dziedziniec. Zwraca tu uwagę ogromny, kamienny stół, a właściwie jego pozostałości. Pamiętam, go jeszcze prawie w całości. Nie wiem co się z nim stało w czasie wojny, czy został zniszczony lub rozkradziony.
Jakaż ogromną liczba rycerzy musiała zasiadać wokół niego! Po górnym dziedzińcu spaceruje się jak po ogromnym tarasie, stanowiącym strop dla niżej położonych pomieszczeń. Dziedziniec górny jest po prostu usiany gęsto kwadratowymi otworami służącymi przede wszystkim do wentylacji, a także do skromnego oświetlenia światłem dziennym sal położonych pod nim.
Pokonuje nie lada trudności, aby w jakiś sposób dostać się w okolice ogromnej wieży obronnej Przechodzę, a właściwie przeciskam się przez jakże wąskie, potajemne przejścia. Utrudniony jest dostęp do prawie wszystkich ciekawych miejsc Krak, gdyż… ekipa filmową – reżyser z Tunisu oraz dwaj kamerzyści….z Polski, kręcą tutaj film science fiction.. Jest rok 2000.
Docieram wreszcie do wieży obronnej Kraku. Wieża jest wspaniałe przygotowana do obrony zamczyska, a mianowicie do wylewania kadzi wrzącej oliwy, czy innych wrzących płynów na nieprzyjaciela, który by sforsował pierwszą linię fos i murów. Ogromna wieża ma bezbłędną konstrukcje, ciekawy system strategiczny będący historią walki tamtych dni. Kadzie wrzącego płynu, a szczególnie oliwy, można było wylewać z każdej kondygnacji ogromnej wieży, co zapewniało polewanie nieprzyjaciela . Stanowiło więc nieprzerwaną linie obronną.
Błądzę po pustych, ponurych, chłodnych kamiennych pomieszczeniach z mieszanymi uczuciami. Wydeptuję ścieżki historii naszej wiary w Chrystusa. Jednak zawsze opuszczam zamek z pewnym niedosytem..Nieustannie intrygują mnie jego podziemia, lochy, podziemne zbiorniki wodne (?) Nie ma jednak sposobu, żeby tam się dostać…
Na górnym dziedzińcu od strony północnej intruguje pielgrzyma tzw. Wieża Córki Króla (Kasar Banat – Pałac Dziewcząt arab.) Według dokumentów, kronik oraz barwnych opowieści miejscowych przewodników, mieszkała tu córką Króla Anglii Ryszarda Lwie Serce, która towarzyszyła ojcu w III wyprawie krzyżowej, którą dowodził.
Wieża Córki Króla (Pałac) była też doskonale przystosowana do obronnego wylewania wrzących płynów w razie niebezpieczeństwa. Szczególnie można to zobaczyć z zewnętrznej strony.
Przed rokiem 2011 mieściła się tu bardzo sympatyczna kawiarenka arabska dla zmęczonych zwiedzaniem ogromnego Kraku turystów i pielgrzymów. Zawsze można było w tym miejscu chłodnym, chłodem, niezwykłą grubych kamiennych ścian odpocząć, podumać nad przeszłością tych miejsc, nad wielką historią Kraku. Przy okazji wypić wyśmienitą arabską kawę czy herbatę. Pomieszczenie wokół na ścianach prezentuje interesujące freski z dolnego kościoła Rycerzy Krzyża. Miło było tu zawsze i sympatycznie w otoczeniu zawsze otwartych i gościnnych ludzi, wielce zatroskanych o gościa, którego według tradycji arabskiej należy dobrze ugościć i zadbać o jego wygody.
Warto jeszcze wspomnieć, że pomiędzy zamkami – twierdzami Krak des Chevaliers, czy CHATEL BLANC W Saficie jak i innymi twierdzami wybrzeża istniała specjalanie opracowana umowną sygnalizacja; jak lustra czy ognie itc.
Z bardzo ciekawych miejsc do zwiedzania w Kraku pozostał mi donżon (donjon), największą baszta zamku, która w twierdzach średniowiecznych miała szczególne znaczenie. Była ostatnim punktem oporu załogi. Wieża – baszta usytuowana jest w KRAKU na południowym zachodzie. Służyła ona także jako specjalny apartament dla arystokracji zakonnej – władzy kolosa – zamczyska. To właśnie ta komnata wydzielona z przestrzeni wieży znajduje się na I piętrze. Bardzo wąskie schody prowadzą na II piętro, gdzie z kolei było specjalne pomieszczenia dla samego mistrza zakonu. To okrągła komnata doskonale oświetlona jest światłem wpadającym przez przestronne okno ze strony północno-zachodniej i przez drugie bardzo duże okno że strony południowo-zachodniej. Komnata ozdobiona jest bardzo bogato elementami architektury gotyckiej . Ostrołuki gotyku, charakterystyczne sklepienia, kolumny z elementami dekoracyjnymi kapiteli… jak zwykle wzbudzają mój cichy zachwyt… A spiralne, kręte schody wiodą na samą górę baszty , na dach jakby taras, z którego rozpościera się niezapomniany widok na całą, całą okolicę…
Wspinam się na samą górę i długą chwilę stoję po prostu urzeczona… Wieje gorący wprost szalony wiatr… Przepiękny widok rozpościera się jak okiem sięgnąć… Widać najbliższą okolice, pola uprawne, opadające tarasami, białe, białe wioski i miasteczka, góry Al Ansarija i ogromną Dolinę Chrześcijan – Wadi Nasara , Dolinę Ludzi Nazaretu naznaczoną licznymi pięknymi kościołami z białego wapiennego kamienia, ciekawymi domami chrześcijan także z tego wdzięcznego budulca. Zatrzymuję długo, długo wzrok na malowniczych, wyniosłych szczytach gór Antilibanu, pokrytych nawet w czasie upalnego lata ogromnymi „czapami” śniegu… Dobrze widać stąd wybrzeże, wijącą się autostradę do Homsu i w przeciwnym kierunku do Tartusu i do Trypoli libańskiego. Taflą spokojnego Morza Śródziemnego połyskuje lustrzana powierzchnia w oddali. Zachodzące słońce jak ognista ogromną kula już prawie, prawie zapada za horyzont, za chwilę nastąpi ten wspaniały malowniczy moment…
Na południowym wschodzie w pobliżu drogi do Homsu rozpościera się duża powierzchnia wody. To wielkie, historyczne jezioro Katiny , a jego lustro także pięknie połyskuje w płomieniach zachodu… Samo piękno… Długo, długo stoję zapatrzoną, zadumaną i urzeczona ty wspaniałym widokiem z wysokości baszty Kraku, który znów udało mi się ponownie odwiedzić i pokłonić się wielkiej historii naszej wiary na tych ziemiach…
I cóż, pora na pożegnanie i uporządkowanie przeżyć i refleksji… rozstanie oczywiście z nadzieją ponownego powrotu…lubię powracać zawsze do znanych mi miejsc… Zamek- twierdza, zamek- średniowieczne miasto to bardzo cenny zabytek chrześcijaństwa….Kłaniam się jako mały, zwykły pielgrzym słowiański wielkiej historii, wielkiemu eposowi chrześcijaństwa … wielkiej historii tamtych dni…
Tak było do roku 2011…
CDN
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!