W grudniu ub.r. informacyjno-analityczny portal „Eurazja. Ekspert”, mający swe agendy w Moskwie i Mińsku, współzałożycielem którego jest rosyjski Państwowy Uniwersytet Akademicki Nauk Humanistycznych, opublikował artykuł pt. „Stawianie na nacjonalistów: Polska zmienia taktykę na odcinku białoruskim”.
Jego autorami są białoruscy eksperci Piotr Pietrowskij, współprzewodniczący rady redakcyjnej „Eurazja. Ekspert”, kierownik ośrodka NOMOS (Białoruś, Mińsk) i dr nauk historycznych Pawieł Potapiejko. Jego ogólny charakter i zaakcentowane w nim zagadnienia wskazują, że wytworzony został raczej na użytek Federacji Rosyjskiej, na co pośrednio wskazuje także proweniencja portalu, który ten raport umieścił.
Artykuł składa się z kilku rozdziałów i porusza kwestie polsko-białoruskiej współpracy kulturalnej, oświatowej i naukowej, działalności polskich instytucji państwowych i organizacji pozarządowych wspierających społeczeństwo obywatelskie, z uwzględnieniem funkcjonowania struktur organizacyjnych polskiej mniejszości na Białorusi. Węzłowym tematem prezentowanego tekstu jest rola współczesnej Polski w „sieci wpływów” Zachodu na Białoruś. Zdaniem autorów, obecny polski rząd, po wybuchu wojny na Ukrainie, eufemicznie nazywanej w tekście „kryzysem ukraińskim”, zaczął stawiać na zmasowane lansowanie obrazu rosyjskiego zagrożenia w krajach regionu.
Kryzys ten jakoby stał się katalizatorem rusofobii wśród polskich elit, zaś wizerunek wroga występuje jako nieodłączny dyskurs zarówno polskich grup politycznych, jak i ekspertów, dziennikarzy, działaczy społecznych. Po 2015 roku, skwapliwie informują autorzy, jednym z priorytetów polityki zagranicznej Polski stało się zmniejszenie wpływów Rosji w regionie Europy Środkowo- -Wschodniej poprzez współpracę z Białorusią, Mołdawią i Ukrainą oraz odtworzenie polskich wpływów kulturalnych w regionie. Jakiż jest tego wszystkiego cel?
Okazuje się, że „jednym z centralnych elementów polityki Polski jest transformacja tożsamości wschodnich sąsiadów oraz pogłębione poparcie polskiej mniejszości narodowej i objęcie opieki nad nią”. Nie tłumaczy się wprawdzie, na czym ta tajemnicza transformacja ma polegać, ani też dlaczego pomoc rodakom na Wschodzie wywołuje niepokój. Znajdujemy natomiast w tekście następujący passus: „Polscy politycy traktują białoruską tożsamość jako część dziedzictwa Rzeczypospolitej” – powątpiewają niezbyt widocznie obeznani z tamtą epoką eksperci. Zresztą nie tylko z tamtą, bo w trakcie rozważań wspominają o „jagiellońskiej wojskowo-politycznej ekspansji Polski” i „likwidacji systemu demokracji ludowej” w Polsce w latach 1989-1990.
Na domiar złego „polskie wpływy są interpretowane jak pozytywne”, referują pewni swych racji pomysłodawcy z „Eurazji”, kontynuując wyliczenie polskich „nieprawości”. „W szczególności strona polska inspiruje różnego rodzaju badania, które prezentowałyby centralną pozytywną rolę w kształtowaniu narodu białoruskiego „spolszczonych elementów” bądź zintegrowanych z polską kulturą elementów białoruskich. (…) Łączy się z tym również reinterpretacja mitu cywilizacyjnego, zgodnie z którym Białorusini są częścią cywilizacji zachodniej, przeciwstawnej Wschodowi”, ubolewają Pietrowskij i Potapiejko.
Dodają również, że na tle kryzysu ukraińskiego Polska usiłuje podjąć się opieki nad suwerennością Białorusi w obliczu zagrożenia rosyjskiego, a nawet próbuje, powstrzymać lub zamrozić uczestnictwo Białorusi w euroazjatyckich projektach integracyjnych, przede wszystkim wojskowo-politycznych. W rachunku kolejnych polskich przewin wymienia się Kartę Polaka, stymulowanie białoruskiej migracji do Polski, rozwój sieci kursów i szkół nauczania języka polskiego. Wszystko to rzekomo wskazuje na to, że Warszawa usiłuje prowadzić ni mniej ni więcej jak „miękką kolonizację”.
Wszelako warto zaznaczyć, że główną przyczyną białoruskiej migracji do Polski jest akurat wieloletnia polityka gospodarcza na Białorusi, która systematycznie zmniejsza atrakcyjność kraju w oczach jego obywateli i zmusza do szukania pracy w innych państwach. Aż wreszcie wysnuwa się „rewelacyjny” wniosek, że poprzez naukowo-badawcze, informacyjne, dyplomatyczne, społeczne i kulturalne wpływy Polska dąży do własnej dominacji. Zauważmy przy tej okazji, że wzmianka o próbach polskiej dominacji na Białorusi w wyżej wymienionych dziedzinach brzmi przynajmniej komicznie dla cokolwiek obeznanego z tutejszymi realiami. Wskazuje jednak wymownie, jakiego typu obawy dręczą zwolenników „rosyjskiego świata”.
Podsumowując, autorzy twierdzą, że skutkiem polityki polskiej na Białorusi może się stać potencjalne oddalenie Białorusinów od swych sojuszników w Państwie Związkowym Białorusi i Rosji, Euroazjatyckiej Wspólnocie Gospodarczej i Wspólnocie Niepodległych Państw. Nie pozostawiono poza uwagą problemu związanego z mniejszością polską na Białorusi. Informacja o Związku Polaków na Białorusi zaczyna się od mylącej wzmianki o rzekomo napiętej sytuacji na Białorusi w latach 2005–2006, w którą ponoć został wciągnięty ZPB, po czym jakoby nastąpił w nim rozłam, a potem „odłączyło się opozycyjne skrzydło”. Jest to nieprawda podwójna.
W tamtych latach aparat państwowy z własnej inicjatywy zdelegalizował struktury ZPB, natomiast Związek nie angażował się w żadną działalność polityczną, a tzw. rozłam polegał na tym, że za pomocą resortów siłowych zorganizowano zależny od władz pseudozwiązek-atrapę. Być może w pewnych kołach rządzących odczuwano wówczas napięcie związane z „pomarańczową rewolucją” na Ukrainie i mającymi się odbyć niebawem wyborami, lecz Związek Polaków nie miał z tym nic wspólnego.
Co więcej, autorzy twierdzą, że oficjalna Warszawa traktuje rozwój polskiej mniejszości na Białorusi jako jeden z głównych elementów wpływu na ten kraj. Podkreślają przy tym, iż po roku 2015 polski rząd wzmógł aktywność w sprawie poparcia białoruskich Polaków. W raporcie nie ukrywa się, że z 17 Domów Polskich, nabytych i wyremontowanych kosztem państwa polskiego, zabranych ZPB i przekazanych związkowi- -atrapie, czynne są tylko dwa. Zupełnie pominięto problem zniszczenia polskojęzycznych prasy i mediów na Białorusi, kwitując kwestię przytoczeniem tytułów wydawnictw na uchodźctwie.
Przy tym „Głosowi znad Niemna” nadano miano „centralnej gazety Związku Polaków na uchodźctwie”; „Magazyn Polski” opatrzono mianem „opozycyjnego polskojęzycznego pisma białoruskiego”, zaś „Echa Polesia” po prostu nazwano „czasopismem zrzeszenia Polaków w Brześciu”.
Jak i w przypadku polityki polskiej, autorzy dokonali krótkiego podsumowania oceny ZPB i jego działalności. Według ich oceny: „Polska miękka siła (…) skupiła się na zagadnieniach narodowo-kulturalnej tożsamości, geopolitycznego przeorientowania Białorusi oraz promowania liberalnych reform społeczno- -ekonomicznych”. Specjalnego zagrożenia w tych „złowrogich” zamiarach dopatrują się autorzy w poparciu przez Polskę polskiej mniejszości narodowej, „które obecnie skupiło się nie tylko na pomocy w nauce języka i zachowaniu kultury, lecz skierowane jest na restaurowanie zabytków historycznych świadczących o polskiej obecności na Białorusi, pomoc charytatywną i społeczno-ekonomiczną”.
W 2005 roku, tworzony od końca lat 80. ubiegłego wieku, Związek Polaków na Białorusi w brutalny sposób zdeptano. Uczyniono to w sposób uwłaczający godności narodowej i obywatelskiej. Dotychczas nie ma klarownej odpowiedzi na pytanie, po co to było potrzebne i w czyim interesie dokonane? Być może adepci „rosyjskiego świata” na Białorusi w swych publikacjach udzielają na to przynajmniej częściowej odpowiedzi. Omawiany tekst umieszczony jest pod adresem internetowym: https://eurasia.expert/ polsha-menyaet-taktiku-nabelorusskom-napravlenii/ [dostęp: 14. 01. 2020]
Jerzy WASZKIEWICZ / Magazyn Polski na uchodźstwie NR 3 (170) MARZEC 2020
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!