Jak napisała opozycyjna gazeta Narodnaja Wola, kapitan milicji z Grodna Sergiej Makar poprosił o azyl polityczny w Szwecji. Dziennikarzom powiedział, że decyzję o wyjeździe podjął pod wpływem nacisków ze strony przełożonych.
Według relacji Makara, w 2006 roku jego brat Igor, żołnierz Ałmazu – elitarnej jednostki milicji, odmówił ówczesnemu szefowi MSW wykonania rozkazu polegającego na skompromitowaniu opozycyjnego polityka i kandydata na prezydenta Aleksandra Kazulina. Kiedy mężczyzna dowiedział się, że ta niesubordynacja grozi mu utratą życia, zbiegł za granicę.
Ale KGB nie zapomniało i nie wybaczyło zdrady. Funkcjonariusze zaczęli wywierać presje na Siergieja, aby namówił brata do powrotu na Białoruś. Gdy milicjant odmówił nasiliła się presja na innych członków rodziny. Siostra pod wpływem nacisków i gróźb również opuściła kraj. Według słów Makara, namawiano ich, by zastawili na brata pułapkę.
Zbiegły milicjant podzielił się swoimi odczuciami na temat funkcjonowania aparatu bezpieczeństwa na Białorusi. Według niego, milicja dawno już przestała pełnić swoje podstawowe funkcje, stała się narzędziem walki politycznej w rękach reżimu
„W moim oktiabrskim rejonie (Grodno) sporządzona została baza składają się z 79 osób, które nie są lojalne wobec władzy. Są to ludzie w przedziale wiekowym 14 – 45 lat, którzy zostali zauważeni na jakichś akcjach opozycyjnych. Przed każdą akcja milicjanci muszą ich namierzyć, wziąć od nich potwierdzenie, że nie pójdą na akcję”.
Makar odniósł się do sprawy wybuchu w mińskim metrze. Jego zdaniem, sprawa została sfabrykowana. Jak powiedział, tego nie mogli zrobić amatorzy. Wybuch to, jego zdaniem, prowokacja białoruskich specsłużb. „Nie znam milicjanta, który wierzy w to, że rozstrzelani Kowaliow i Konowałow są winni” – mówi zbiegły funkcjonariusz.
Makar opowiedział również o fałszerstwach wyborczych. W 2006 roku pilnował komisji wyborczej w jednej z jednostek wojskowych w Grodnie. „W pierwszym dniu głosowania przedterminowego żołnierze szli całymi kolumnami ze swoimi dowódcami z wypełnionymi już kartami wyborczymi. Wrzucali je do urny a potem podpisywali się na liście”.
„W 2010 roku pracowałem w komisji wyborczej w grodzieńskiej szkole handlowej. Tam administracja zmuszała studentów do głosowania przedterminowego pod groźbą, że nie zostaną wypuszczeni do domu na weekend. Każdego wieczoru urnę przenoszono do innego pomieszczenia i nikt nie wiedział co się z nią działo” – powiedział Makar. Podkreślił, że sam od ośmiu lat pryncypialnie nie bierze udziału w głosowaniach, bo są jego zdaniem sfałszowane.
Sergiej Makar to kolejny milicjant, który uciekł z Białorusi. W czerwcu o staus uchodźcy poprosił oficer śledczy milicji Andrej Pyżyk, który uciekł do Polski po tym, gdy zmuszano go do fałszowania dowodów przeciwko działaczom opozycji.
Kresy24.pl
1 komentarz
Jacek
18 lipca 2012 o 22:26Draństwo!!!