Anglojęzyczna gazeta „Kyiv Post” napisała, że w mordowaniu Żydów w ramach „akcji samooczyszczających” (Selbstreinigungsaktionen) po wkroczeniu Niemców do Lwowa w 1941 roku pomagali ukraińscy nacjonaliści, ale także polskie „szwadrony śmierci”.
Tekst dotyczy relacji ukraińsko-żydowskich i ponurego dziedzictwa ukraińskiego nacjonalizmu – współpracy części Ukraińców z narodowosocjalistyczną Rzeszą Niemiecką oraz postaci Stepana Bandery i jego OUN. Autor nie zaprzecza roli OUN w wydarzeniach z lata 1941 roku we Lwowie i udziałowi części Ukraińców w Holokauście. Przypomina też, że Ukraińcy w czasie II wojny światowej byli bardzo podzieleni – jedni byli w oddziałach policyjnych i wojskowych kolaborujących z Niemcami, inni w UPA, inni w Armii Czerwonej albo partyzantce komunistycznej, jeszcze inni w Wojsku Polskim.
Jest opisana postać Stepana Bandery oraz Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów. Niektórzy rozmówcy wyrażają wątpliwość, czy to odpowiedni autorytet dla współczesnej Ukrainy, inni go bronią jako ważnej postaci w budowaniu ukraińskiej tożsamości narodowej.
W tekście napisano o lwowskiej „akcji samooczyszczającej” (Selbstreinigungsaktionen) – błędnie określonej mianem pogromu, bo to niemiecki fenomen – przeprowadzonej w 1941 roku. między innymi, że Żydów wyciągały z domów i mordowały „niemieckie, polskie i ukraińskie szwadrony śmierci”. W innym miejscu cytowany jest przedstawiciel społeczności żydowskiej, który mówi, że pogromu (sic! – „akcji samooczyszczającej” – Selbstreinigungsaktionen) dokonali Polacy i Ukraińcy. Cały tekst tutaj.
W rozliczeniowym w założeniu tekście, który skupia się głównie na relacjach ukraińsko-żydowskich, autor wspomniał o udziale części Ukraińców w Szoa (Zagładzie), nie wspomniał jednak innej ciemnej karcie ukraińskiego nacjonalizmu, czyli zbrodnii wołyńskiej.
Przeciwko temu artykułowi zaprotestowała Reduta Dobrego Imienia. Zażądała od gazety i autora tekstu, jak czytamy na stronie RDI, „sprostowania i przeprosin w kolejnym numerze oraz usunięcia kłamliwych i znieważających treści ze strony internetowej”.
„Polacy nie tylko nie uczestniczyli w eksterminacji ludności żydowskiej, ale sami byli ofiarami okupantów sowieckiego i niemieckiego, jak również nowo powstałych, paramilitarnych organizacji ukraińskich nacjonalistów OUN-B.” – uzasadnia organizacja, której celem jest walka z kłamstwami historycznymi na temat Polaków.
W dwóch lwowskich „akcjach samooczyszczających” latem 1941 roku niemieckie Abwehra oraz Sonderkommando 4b dowodzone przez SS-Obersturmbannführera Günthera Herrmanna zainspirowały ukraińskich kolaborantów i ludzi z marginesu do wymordowania kilka tysięcy Żydów. Zniszczona została też lwowska synagoga. O tamtych wydarzeniach można przeczytać tutaj.
Równolegle z lwowskim Selbstreinigungsaktionen, Niemcy dokonali mordu na profesorach lwowskich, o czym też nie wspomina amerykański współpracownik ukraińskiej gazety. Można o tej zbrodni przeczytać tutaj i tutaj.
Zachęcamy Autora cytowanego artykułu i Naszych Czytelników do poszerzania wiedzy i lekturę niedawno wydanej książki Grzegorz Rossolinski-Liebe „Bandera. Faszyzm, ludobójstwo, kult. Życie i mit ukraińskiego nacjonalisty”. Oczywiście i tam występuje błędne określenie zbrodni lwowskich, określonych tradycyjnie jako „pogrom”, ale autor opisał całość Selbstreinigungsaktionen na terenie okupowanej przez Niemców Ukrainy.
Oprac. MaH, kyivpost.com, anti-defamation.pl
fot. Wikimedia Commons, CC
12 komentarzy
observer48
13 października 2018 o 03:53Przeczytałem cały artykuł i wydaje się on raczej obiektywny. Nie jest wykluczone, że pojedyncze bandy polskich przestępców atakowały we Lwowie Żydów podobnie, jak w okupowanej przez Niemców Polsce byli szmalcownicy. Wydaje mi się jednak, że ten temat wymaga bardziej dogłębnych polsko-ukraińskich badań historycznych, ale nie będzie to możliwe dopóki na czele ukraińskiego IPNu stoi Wołodymyr Wiatrowycz. Sowieckie materiały „historyczne” nie są wiarygodne, chyba że pochodzą ze ściśle tajnych materiałów NKWD.
Z tonu artykułu wynika, że Ukraina ostrożnie zdąża w kierunku uznania zbrodni OUN/UPA-B, czyli banderowców, w świetle coraz to mocniejszego nacisku ukraińskiego społeczeństwa na przystąpienie do NATO i UE, co stanie się raczej niemożliwe z Banderą i Szuchewyczem na sztandarach. Wskazuje na to następujący paragraf tego eseju: „Both Sklokin, the Catholic University professor, and Pohl, the German historian, pointed out that the European Union forced countries like Latvia and Romania, when they were in the process of accession to the EU, to investigate and repent for crimes committed during World War II.” („Tak Skłokin, profesor [ukraińskiego] katolickiego uniwersytetu, jak Pohl, niemiecki historyk, zwrócili uwagę na to, że Unia Europejska zmusiła w trakcie przystępowania do UE takie kraje jak Łotwa i Rumunia, aby zbadały i odpokutowały za zbrodnie popełnione w czasie II Wojny Światowej. „)
Feliks Koperski
13 października 2018 o 11:56Szanowny Panie,
Termin „bandy” w ówczesnej rzeczywistości wymyślili niemieccy narodowi socjaliści, a przejęli je sowieccy komuniści. W tym wypadku wypada użyć określenia „grupy”, lub „zbieraniny”. Polacy, jak Żydzi siedzieli w domach obserwując szaleństwo swych ukraińskich sąsiadów. Oczywiście nie można wykluczyć, że pojedyncze menty polskie z marginesu lwowskiego mordowały podczas lwowskiej Selbstreinigungsaktion, ale nieuprawnionym jest posługiwanie się określeniem „bandy polskich przestępców”. Gdyby tak było to niewątpliwie zostałoby to wspomniane w meldunkach ZWZ.
peter
13 października 2018 o 14:03Feliks Bardzo czesto przeciwnikow nazywalo sie bandami teraz istnieje bardziej popularna nazwa /terorysci /
Ps Istnialy bandy lotewskich niemieckich ukrainskich litewskich rosyjskich itp przestepcow w czasie 2swiatowej tylko nie bylo polskich?
observer48
13 października 2018 o 20:45@Feliks Koperski
Nie widzę powodu do sprzeczki nad semantyką. Banda to banda i bandyta to bandyta bez względu na narodowość. Proszę czytać ze zrozumieniem! Napisałem, że „nie jest wykluczone, że pojedyncze bandy polskich przestępców atakowały we Lwowie Żydów (…)”, co wyraźnie wskazuje na odosobnienie i rzadkość tego zjawiska w odróżnieniu od zorganizowanego przez OUN/UPA i ich niemieckich mocodawców pogromu i ulicznych rzezi mieszkańców Lwowa narodowości żydowskiej.
Moi śp. Rodzice walczyli tak z Niemcami, jak z Sowietami i opowiadali mi o polskich sukinsynach kolaborujących z Niemcami we Lwowie, czy na Wołyniu i wydających Żydów w ręce Gestapo i SS. Moja śp. Mama, która w lutym 1940 r. uciekła z sowieckiego transportu na Sybir, osobiście wykonała wyroki śmierci na dwóch takich łotrach. Należy też pamiętać o tym, że lwowscy Żydzi kolaborowali z Armią Czerwoną w latach 1939-1941 i wydali w ręce NKWD dziesiątki tysięcy Polaków „zaskarbiając” sobie dozgonną nienawiść ich rodzin i przyjaciół, którzy nie trafili w łapy sowieckich zbrodniarzy.
Feliks Koperski
13 października 2018 o 23:16W odpowiedzi do observer48.
Nie chodziło mi sematykę, tylko o to kto rozszerzył znaczenie słów „bandy” i „bandyci”. Ani dokumenty niemieckie, ani raporty ZWZ nie informują o udziale polskich grup w niemiecko-ukraińskiej „akcji samooczyszczającej”. Pojedyncze menty ze środowisk polskich kryminalistów – tu się zgodzę. Określenie Selbstreinigungsaktion też nie jest semantycznym wytrychem i tylko zwróceniem uwagi na Niemców jako sprawców, którzy udoskonalili rosyjską (carską) wersję pogromów. Ponadto nie szarżowałbym tak z liczbami aresztowanych Polaków we Lwowie z powodu donosów żydowskich – raczej kilka tysięcy (dokładnych liczb nie znam, bo nie byłem w lwowskim archiwum SBU).
Na zakończenie oczywiście pełen szacunek dla Pańskich Rodziców.
lilu
13 października 2018 o 17:09Panie observerze wydawać to się może pani która widziała UFO. Historyk pisze o faktach, a następnie je interpretuje. Tutaj mamy działanie całkiem odwrócone: interpretację już mamy (przecież mogło się zdarzyć), a teraz tylko trzeba znaleźć do niej właściwe fakty. Zna Pan te fakty?
observer48
13 października 2018 o 21:53@lily
Proszę wpierw w całości przeczytać oryginalną kolumnę w Kyiv Post i wrócić na to forum! Pozdrowienia!
Feliks Koperski
13 października 2018 o 23:29Czytałem artykuł w Kyiv Post i wynika, ze autor opiera się na relacji ocalonego Kurta Lewina oraz lokalnych lwowskich historyków. W pierwszym wypadku słowu Lewina mogę przeciwstawić słowa Stanisława (Szlomo) Aronsona, który przeżył z rodziną Selbstreinigungsaktion we Lwowie i nic mi nie wspominał o grupach, ani pojedynczych Polakach. To akurat wielki polski patriota żyjący w Tel Awiwie, w czasie wojny żołnierz Kedywu OW AK „Kolegium A”, walczącym w Powstaniu Warszawskim. Po drugie poznałem w Bundesarchiv Ludwigsburg ukraińskiego doktoranta ze Lwowa, Mykołę Bałabana, który pisze doktorat o lwowskim Selbstreinigungsaktion z perspektywy mikrohistorii – też nic nie wspominał o Polakach w lipcowych mordach – albo przez grzeczność i szykuje „bombę”, albo takich mordów z udziałem Polaków nie było. Doktor Rossoliński-Liebe też nic nie wspomina o udziale Polaków w Selbstreinigungsaktion w swojej biografii Bandery.
observer48
14 października 2018 o 04:22@Feliks Koperski
Jedyny fragment, gdzie wymienia się w tym eseju Polaków to: „Jews were taken out of their homes and beaten in the streets. Thousands were shot by German, Polish and Ukrainian killing squads, with OUN members taking part, according to eyewitness accounts.”, co można przetłumaczyć jako: „Żydzi byli wprowadzani z domów i bici na ulicach. Tysiące zostało zastrzelonych przez niemieckie, polskie i ukraińskie grupy zabójców (w tym kontekście słowo squad można tłumaczyć na różne sposoby, ale na ogół jest to niewielka grupa ludzi wykonujących jakieś zadanie, np. 'firing squad’ to pluton egzekucyjny), w czym zgodnie z relacjami naocznych świadków uczestniczyli członkowie OUN.”
Jest to moim zdaniem bardziej niezręczność lub niedbałość, niż zła wola. Bywałem na Ukrainie i mam często do czynienia z Ukraińcami mieszkającymi poza Ukrainą. Z moich osobistych obserwacji wynika, że więcej ukraińskich ultranacjonalistów ubóstwiających Banderę i jego siepaczy można znaleźć w Australii, Kanadzie i USA, a nawet w Polsce, niż na Ukrainie poza gniazdami banderyzmu na Wołyniu, we Lwowie i na Zakarpaciu.
Feliks Koperski
14 października 2018 o 22:07Dodam jeszcze zacytowane słowa świadka, który widział Polaków: „Szli w milczeniu, obciążeni cierpieniem i niedolą. Z góry skazani na przegraną – napisał Kurt Lewin, który przeżył epizod – Z każdej strony, lepsi ludzie patrzyli – Aryjczycy, Polacy i Ukraińcy”. Niby nie ma, że Polacy mordowali, ale byli tymi „lepszymi”. Jak rozpoznawał tych Polaków nie wiadomo.
Ponadto autor jest młodym człowiekiem, który po studiach rozpoczął typowe dla Amerykanów wojaże po świecie w celu pozyskania doświadczenia życiowego. Prawdopodobnie jest to „niezręczność lub niedbałość, niż zła wola”, ale liczba tych niezręczności jest duża jak na jeden tekst. Czekam na odpowiedź, choć zapewne nie doczekam.
observer48
15 października 2018 o 05:19@Feliks Koperski
Odpowiadam ze zdziwieniem nad Pańską małostkowością, gdzie nawet uczciwie cytowana wypowiedź świadka tych tragicznych wydarzeń, któremu udało się przeżyć jest „dowodem” złych intencji, lub nieuczciwości dziennikarskiej autora eseju. Jak na młodego dziennikarza, który zaledwie cztery lata temu ukończył studia w Chicago, Josh Kovensky zasługuje na szacunek. Artykuł jest w miarę wyważony, ale jest równocześnie esejem wyrażającym opinię jego autora (opinion column). Co do faktów, to bardziej się zgadzam z panem Kovenskym, niż z Panem.
Spędziłem w sumie setki godzin na rozmowach z moimi śp. Rodzicami i dziesiątkami ich przyjaciół i znajomych, którym udało się przeżyć ludobójstwo wołyńskie (moich rodziców uratowali przed banderowcami ich ukraińscy sąsiedzi, których miałem zaszczyt osobiście poznać i wielokrotnie gościć w Polsce). Stosunek Polaków i Ukraińców do Żydów we Włodzimierzu Wołyńskim, Kowlu, Łucku, czy we Lwowie, a także na wsi był na ogół ambiwalentny, lub otwarcie niechętny. Ludzie pamiętali Żydom ich panoszenie się pod sowiecką okupacją, a także donosy na Polaków i Ukraińców do NKWD. Moja śp. Mama trafiła do pociągu na Sybir na skutek donosu Żyda, który uciekł z wycofującą się Armią Czerwoną do RoSSji.
Jako ciekawostkę podam, że w niemieckiej strefie okupacyjnej nie było większych animozji polsko-żydowskich, czy ukraińsko-żydowskich i w wielu domach, gdzie stacjonowali oficerowie Wehrmachtu ukrywano Żydów, a oni udawali, że tego nie widzą. Wiem to też od mojej śp. mamy, bo po ucieczce z pociągu wiozącego ją z Łucka na Syberię w lutym 1940 r. przeniosła się do niemieckiej strefy okupacyjnej, gdzie jej starszy brat był właścicielem młyna. Żydzi nie byli kochani, wyśmiewano się z nich i czasem trochę im dokuczano, ale nie notowano aktów przemocy przeciwko nim. Szerzyła się natomiast szczególnie na wsi, nienawiść Ukraińców do Polaków i Żydów. Ukraińska młodzież wyśpiewywała „smert’ Lacham, smert’ Żydam”, a Polacy wykrzykiwali „wasza Ukraina wsrała sia po kolina” i tak spirala nienawiści się nakręcała.
Podsumowując, nie mam żalu do autora tego eseju za sformułowania, których użył, bo wyraźnie zaznaczył, że były to relacje i opinie jego rozmówców, a nie jego osobiście. Być może uległ nieco naciskom kolegium redakcyjnego częściowo sponsorowanego przez założony za niemieckie pieniądze w 1972 r. German Marshall Fund of the United States, ale nie mam na to dowodów.
Feliks Koperski
15 października 2018 o 16:51@observer48
Widzę, że lubi Pan etykiety i szufladkowanie, jeśli z kimś nie zgadza się. Najpierw była „semantyka”, a teraz „małostkowość”.
Otóż w naukach historycznych najważniejszym źródłem są dokumenty, dopiero kolejnym miejscu relacje i wspomnienia, gdyż pamięć ludzka jest zawodna. Szczególnie, gdy dochodziło do wydarzeń pod dużym napięciem emocjonalnym.
Zajmując się zbrodniami w czasie Powstania Warszawskiego zwróciłem uwagę na licznie pojawiających się „własowców”, „Ukraińców z SS-Galizien” oraz „Kałmuków”. Wszyscy świadkowie wydarzeń, znajdując się na muszkach celowników gremialnie opowiadali szczególnie o Ukraińcach – podczas gdy byli to żołnierze pułku zbiorczego Waffen-Sturmbrigade der SS RONA. Kałmucki Korpus Kawalerii pacyfikował wsie w Kieleckiem w czasie Powstania Warszawskiego, zaś „własowców”. Na relacje złożyły się zasłyszane opowieści innych, powstańcza prasa, cenzura powojenna i jeszcze kilka innych czynników.
Dlatego większość relacji i wspomnień (szczególnie gdy były spisywane lub zbierane wiele lat po wojnie ) zawiera nieścisłości i błędy. Dlaczego świadek lwowskiej „akcji samooczyszczającej” nie zapamiętał czechosłowackich uniformów noszonych przez ukraiński batalion „Roland”, bo wiedział o tym i znał takich mundurów.
Stosunek Żydów do Polaków i na odwrót – na kresach wschodnich opisał prof. Jasiewicz. A Pan uogólnia negatywny stosunek Polaków do Żydów i jeszcze słucha głosu rozsądku. ja nie oskarżam, tylko nie zgadzam się z niektórymi tezami amerykańskiego dziennikarza, który nie raczył nawet odpowiedzieć na moje uwagi, które nie były napastliwe, tylko merytoryczne. Josh Kovensky nie musiał, ale to świadczy o jego intencjach. Błędów tych jest dużo. I nie tylko ta relacja Kurt Lewin, której przeciwstawiłem relację Stanisława Aronsona.
Dlatego też dziwią mnie Pańskie przytyki – bo mnie profesorowie nauczyli na UW, że każde słowa jest ważne i sposób jego sformułowania, a nawet zacytowania dokumentów.
Pan wysłuchał „setki godzin” relacji i panu się wydaje – niech tak pozostanie. Od tego postu będę jedynie reagował na szczególne nonsensy, które pan będzie upowszechniał, bo na „banderyzm” czy „RoSSję” można machnąć ręką. Takie życie.