Każdy miłośnik piłki nożnej na dźwięk nazwisk Zagallo, Hiddink czy Łobanowski wie, że chodzi o najlepszych trenerów, czyj wkład w rozwój tej najpopularniejszej gry znany jest milionom kibiców na wszystkich kontynentach.
Do tych nazwisk należy dodać nazwisko Kazimierza Górskiego, trenera polskiej kadry narodowej w latach 1971-1976. Polska w latach 70. XX wieku należała do najsilniejszych drużyn świata.
Fakt ten potwierdza dorobek ówczesnej reprezentacji Polski: olimpijskie złoto w 1972 roku w Monachium, trzecie miejsce na mistrzostwach świata w 1974 w Niemczech, olimpijski brąz w 1976 roku w Montrealu. To zawodnicy jego drużyny stali się gwiazdami światowego futbolu – Lato, Lubański, Dejna, Tomaszewski, Gadocha i inni- nazwani później zostali „orłami Górskiego”.
Kazimierz Górski urodził się 2 marca 1921 roku we Lwowie w rodzinie kolejarza. Mieszkał na parterze piętrowej kamienicy przy ul. Gródeckiej w okolicy remizy tramwajowej. Stąd miał dwa kroki na stadion RKS (Robotniczego Klubu Sportowego). Dziś jest to stadion „Silmasz” i jest sportową ruiną. Chłopaki z okolicznych domów na stadionie RKS spędzali cały wolny czas, kopiąc piłkę, zszytą z różnych kawałków skóry lub płótna, honorowo nazywaną „kulą”.
Interesująca jest historia powstania tego stadionu. Otóż okolica, nazywana Bogdanówką, była przeważnie zamieszkana przez robotników, więc nie dziw, że jej mieszkańcy byli sportowcami lub kibicami właśnie RKS-u, który miał swoją drużynę piłkarską w klasie „C”. Ale, gdy na początku lat 30. drużyna wywalczyła awans do ligi okręgowej, okazało się, że nie ma własnego boiska i nie ma gdzie przyjmować rywali. Mieszkańcy zdecydowali zbudować stadion swoimi siłami. Po otrzymaniu pozytywnej decyzji z Rady miasta ruszyła budowa i szybko wyrósł nowy stadion z boiskiem piłkarskim, bieżnią lekkoatletyczną, polami do siatkówki i koszykówki. Gdy mały Kazio dorósł do wieku juniorskiego, zaczął występy na prawym skrzydle drużyny RKS-u. Ponieważ gimnazjaliści mieli zakaz oficjalnej gry za kluby sportowe, występowali pod pseudonimami, w obawie przed presją dyrekcji szkoły. Kazika za jego szybkość koledzy przezwali „Sarenką” i pod tym pseudo znany był na lwowskich stadionach do wybuchu II wojny światowej. Za „pierwszych sowietów” zdążył jeszcze pograć za lwowski „Spartak”, we wspaniałym trio ataku z Karolem Mikloszem i Jurijem Zubaczem.
O swoim dzieciństwie i pierwszych krokach w piłce nożnej we Lwowie Kazimierz Górski interesująco pisze w swoich wspomnieniach „Pół wieku z piłką”. Po wyzwoleniu Lwowa spod okupacji niemieckiej wstąpił na ochotnika do Wojska Polskiego i z czasem znalazł się w wojskowym klubie „Legia” Warszawa, z którym na długo związał swój los – początkowo jako piłkarz, a później jako trener. Udało mu się rozegrać nawet jedno spotkanie w reprezentacji Polski w 1948 roku. Jednak ciężka kontuzja kolana uniemożliwiła mu dalszą grę w piłkę. Rozpoczął działalność trenerską, początkowo w klubie, a z czasem w drużynie narodowej. Na wiosnę 1970 roku miało miejsce spotkanie towarzyskie warszawskiej „Legii” z lwowskimi „Karpatami”, gdzie trenerem był Karol Miklosz – drużyn byłych partnerów i kolegów. Ileż było wspomnień i opowieści po tylu latach rozłąki…
Właśnie w latach 70. XX wieku Górski zdobył największą popularność, gdy został selekcjonerem reprezentacji kraju. Był to złoty okres polskiego futbolu, którego zwieńczeniem były medale olimpijskie i mistrzostw świata. Wówczas udanie połączyły się umiejętności trenera i zawodników, i ta symbioza przyniosła nieosiągalne do dziś polskie sukcesy międzynarodowe. Jego działalność trenerska przyniosła mu reputację dobrego fachowca, umiejącego osiągać wysokie wyniki. Górskiego zapraszają do Grecji, gdzie współpracuje z „Panathinaikosem” (1977-1978, 1983-1986) „Kastorią” (1979-1980) i „Olimpiakosem” (1980-1981), i zwycięża na europejskich stadionach z mistrzem Grecji, „Panathinaikosem”.
Niespokojna natura nie pozwala mu osiąść na laurach po powrocie do Warszawy w 1986 roku. Zostaje członkiem prezydium PZPN (Polskiego Związku Piłki Nożnej). Po roku zostaje wybrany na wiceprezesa, a następnie na cztery lata (1991-1995) zostaje prezesem Związku.
Wiosną 1990 roku Kazimierz Górski po wielu latach odwiedza swoje rodzinne miasto, spaceruje jego ulicami, sprawdza murawę stadionu z lat dzieciństwa i spotyka się z „muszkieterami” lwowskiej piłki nożnej Mikloszem i Zubaczem. Pozostaje takim ruchliwym i dowcipnym, jakim pamiętają go koledzy z dawnych lat, podśpiewuje przedwojenne lwowskie szlagiery. Wspomina imiona wielu lwowskich piłkarzy, z którymi zetknął się już po wojnie w różnych zakątkach świata: Adama Wolanina spotkał w Chicago, Aleksandra Skocenia – w Toronto, a Bolesława Grabowskiego – w Anglii.
– Mijają lata i wiele rzeczy na świecie zmieniło się, ale nic nie może przekreślić miłości do rodzinnego miasta, gdzie zjawiłeś się na świat – stwierdził Kazimierz Górski podczas naszego spotkania. Stał się jednym z tych mieszkańców naszego miasta, którzy swoją pracą i oddaniem ulubionej sprawie stali się znani na całym świecie. Jego horoskop, napisany w Grecji na podstawie starożytnych zapisów, stwierdza: „To spokojne i skromne osoby, które nie lubią autoreklamy. Szacunek do innych, wrażliwość i przyzwoitość pozwalają osobom spod znaku Ryb w szczególny sposób odbierać fakty i wydarzenia wokół i dostrzegać je tam, gdzie ktoś inny nie zwróciłby uwagi. Trudno z nimi znaleźć wspólny język, ale mają intuicję, mają instynkt. Lubią spokój, ale mają fantazję. Są lojalni względem przyjaciół i są im wierni”.
Te słowa najlepiej charakteryzują tego wielkiego Lwowiaka, który, mimo iż większą część życia spędził poza naszym miastem, zawsze czuł się jego cząstką. Po raz ostatni Kazimierz Górski był we Lwowie w 2003 roku na posiedzeniu federacji piłkarskich Polski i Ukrainy, gdy podejmowano decyzję o wspólnej organizacji Mistrzostw Europy 2012. Był szczęśliwy, że w jego dwóch miastach – we Lwowie i Warszawie – odbędą się mecze turnieju.
Kazimierz Górski został nazwany najlepszym trenerem Polski w XX wieku, bo nikt oprócz niego nie mógł pochwalić się takimi osiągnięciami. 23 maja 2006 roku był ostatnim dniem życia Kazimierza Górskiego. Odszedł z życia człowiek o wielkim sercu, niezaprzeczalnym autorytecie i prawdziwie lwowskiej mentalności. Obecnie do Lwowa przyjeżdża jego syn, Dariusz, żeby wypełnić ostatnią wolę ojca – odwiedzać groby lwowskich muszkieterów przedwojennej piłki nożnej.
Jan Jaremko, Kurier Galicyjski, 2017 r. Nr. nr 5 (273)
1 komentarz
apud
23 marca 2017 o 13:48Dlaczego Gorski byl tak krotko trenerem reprezentacji?