Odwiedzając kresowe zamki i pałace, można się natknąć na arcydzieła sztuki kaflarskiej. W podziw wpadałem, zaglądając w gościnne progi starych, lwowskich kamienic, gdzie zachowały się kaflowe piece i kominki. Zdobną w kolorowe ornamenty glazurą okładano niegdyś także parapety, kuchnie i pokoje gościnne. Tak dekorowane wnętrza to nadal prawdziwa uczta dla oka.
Pierwsze wytwórnie ozdobnych kafli powstawały w średniowieczu w Niemczech i Szwajcarii. Ogromny zbiór ich wyrobów znajduje się w muzeum w Norymberdze. Sąsiedztwo Niemiec powodowało, że każda nowinka techniczna i każda moda szybko trafiała na ziemie polskie. Kafelkowy szał zaczął się od Gdańska, gdzie w XVI wieku na Dworze Artusa umiejscowiono największy w Europie piec kaflowy, mierzący 10,64 metrów wysokości i składający się z 520 bogato zdobionych płytek.
Znaleziska archeologiczne ujawniają jednak, że kafle na ziemiach polskich pojawiały się jeszcze przed wybudowaniem gdańskiego pieca. Na warszawskiej wystawie starożytności w roku 1856 zaprezentowano kafel z wizerunkiem orła książąt mazowieckich odkryty w ruinach średniowiecznego zamku w Czersku.
Kafelkowa moda spowodowała, że dość szybko powstała wytwórnia kafli ozdobnych gdzieś w okolicach Lwowa (niestety, nie wiadomo dziś, gdzie konkretnie). To stamtąd pochodziły płytki z jednego z pokoi pałacu arcybiskupiego na lwowskim rynku pod numerem 9. Ściany tego pomieszczenia wyłożono „…kaflami barw rozmaitych a zwłaszcza złocistymi” – opisywała gazeta „Słowo Polskie” w roku 1907. Sam budynek datowany jest na 1376 rok. Mieściła się w nim rezydencja Świdrygiełły, najmłodszego brata Władysława Jagiełły, a później siedziba arcybiskupa lwowskiego w latach 1414-1436 Jana Rzeszowskiego. I to właśnie za czasów arcybiskupa użyto kafli z podlwowskiej wytwórni do ozdobienia jednej z komnat.
W XVI wieku w dokumencie dzierżawy wsi Łaszewo pojawił się zapis o piecu kaflowym polewanym roboty lwowskiej.
Gdańsk zasłynął z wytwarzania kafli w XVII wieku. W większości zamków i pałaców kresowych piece budowano z glazury pochodzącej stamtąd. Jednak na Lwowszczyźnie mieszkańcy dworów i mieszczańskich kamienic byli wierni miejscowej produkcji.
Nie wiadomo kiedy i w jaki sposób zniknęła XVI-wieczna wytwórnia terakotowych kafli znajdująca się gdzieś pod Lwowem. Wiadomo, że jej następcą była powstała na przełomie XVIII i XIX wieku lwowska firma należąca do Gustawa Bricha, Jana Korzeniowskiego i Berla Neuwohera. Produkowała piece, kuchnie kaflowe oraz ozdoby ogrodowe i cmentarne. Wytwórnia była kilkukrotnie odznaczana na wystawach krajowych. Na wystawie Towarzystwa Politechnicznego we Lwowie w roku 1902 otrzymała rządowe wyróżnienie – brązowy medal. Swoją siedzibę miała przy ulicy Łukasińskiego (dziś Nyskyj Zamok). Niestety, w roku 1907 spółkę rozwiązano.
Wytarzanie kafli i technologia ich produkcji była tajemnicą każdej wytwórni. Ciekawostkę stanowi wzornictwo. Trudno znaleźć dzisiaj nazwiska projektantów deseni oraz rysunków stosowanych w produkcji kafli czy wręcz całych pieców zdobionych bogatą ornamentyką. Część z nich była prostym naśladownictwem, co wyraźnie widać w miejskiej secesji, gdzie lwowskie kafle dekorowano na wzór austriacki. Bywało podobno i tak, że znani artyści lwowscy za dobre wynagrodzenie i przy zachowaniu dyskrecji tworzyli piękne i niepowtarzalne wzory. Dlaczego robili to dyskretnie? Z prostej przyczyny – znany artysta, aby nie narazić się na docinki kolegów po fachu i krytyków sztuki nie mógł sobie oficjalnie pozwolić na chałturę dla byle piecowych kafli czy ozdób ogrodowych i cmentarnych.
Tekst i zdjęcia ATK
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!