Od prawie 80 lat żyjemy poza granicami Polski, zawsze byliśmy poddawani silnym wpływom rosyjskim, teraz oddziałuje na nas kultura litewska. Nasza tożsamość narodowa jest jednak nie do złamania – mówi w wywiadzie udzielonym Apolinaremu Klonowskiemu dla „Kuriera Wileńskiego” historyk dr. Barbara Jundo-Kaliszewska.
Jest Pani autorką książki „Zakładnicy historii”, która dotyczy najnowszej historii Polaków na Litwie. Skąd pomysł na podjęcie tego tematu?
Wydaje mi się, że był on w moim życiu zawsze obecny. Środowisko polskie na Litwie – miejscowe polskie rodziny – jest mocno zaangażowane politycznie. Decyduje to o światopoglądzie dzieci, które wychodzą z tych domów. Dlatego też pojechałam na studia historyczne do Polski, a droga Litwy do niepodległości stała się tematem mojej pracy magisterskiej. Potem sięgałam głębiej, do tematów, których wcześniej nie miałam odwagi poruszyć.
Pochodzi Pani z Ejszyszek, a od lat mieszka w Łodzi. Jak określiłaby Pani swoją tożsamość?
Jestem Polką z Litwy.
Czy dookreślenie „z Litwy” jest istotne, czy można Panią nazwać po prostu Polką?
W dzisiejszych realiach tożsamość Polaka z Litwy radykalnie różni się od tożsamości obywatela Polski. Różnią nas przede wszystkim doświadczenia powojenne i ostatnie trzy dekady funkcjonowania w ramach niepodległej Republiki Litewskiej. Polacy na Litwie zmagali się z zupełnie innymi problemami niż Polacy nad Wisłą. Przez ostatnie 30 lat znacznie mniej uwagi poświęcaliśmy takim kwestiom jak akces do NATO czy Unii Europejskiej, problemom lustracji, legalizacji aborcji itp. Walczyliśmy o język i podstawowe prawa. Uczyliśmy się układać relacje z narodową większością w państwie. Po drodze mieszkańcy zdegradowanych gospodarczo miejscowości, tak jak ta, z której pochodzę, musieli walczyć o zapewnienie bytu dla swoich rodzin… To wszystko nas ukształtowało.
W swojej książce mówi Pani o ostatnich 30 latach. Jakie znaczenie w tym okresie miała autonomia Wileńszczyzny?
Idea autonomii. Zawsze precyzujmy, nie upraszczajmy. To była idea.
Tak, idea. To wciąż kontrowersyjny temat. Autonomistom zarzuca się także działanie na rzecz Moskwy…
Idea autonomii narodziła się w momencie, gdy Związek Sowiecki chylił się ku upadkowi i poszczególne narody zaczęły zabiegać o jakąś formę swojego bytu państwowego. Litwini również, ale nie od razu walczyli o niepodległość. Sąjūdis powstał jako ruch na rzecz przebudowy, do wspierania reform Gorbaczowa. Z biegiem czasu idee te ewoluowały i udało się cudem odzyskać niepodległość. Podobnie Polacy na Litwie – najpierw w 1989 r., na pierwszym zjeździe Związku Polaków na Litwie, pojawił się pomysł zjednoczenia obszaru zwarcie zamieszkanego przez Polaków i utworzenia autonomii kulturalnej. Autonomia była pewnym substytutem, namiastką własnej państwowości. Zakładano, że na jej terenie w urzędach będzie można się posługiwać, oprócz języka państwowego, językiem polskim. Dopiero po 11 marca 1990 r., gdy Litwa ogłosiła Akt Przywrócenia Państwa Litewskiego, w tę ideę zaczęła ingerować Moskwa. W dokumentach KGB znajdujemy ślady takich działań – upraszczanie i sprowadzanie całego cyklu zdarzeń do hasła, że Polacy na Litwie byli czy są prosowieccy, jest nazbyt daleko idącym posunięciem.
Ingerencja Moskwy?
Rosja nigdy nie zrezygnowała z wpływów na całym obszarze postsowieckim. Również dzisiaj zdarza się, że przychodzi do nas pod hasłami obrony praw człowieka czy obrony praw mniejszości narodowych. To nasza sprawa, sprawa polskiej mniejszości, władz w Wilnie i poniekąd w Warszawie, aby nie dopuścić do takich ingerencji. Dopóki trwają spory o historię i o język, dopóty te regiony będą podatne na destabilizację.
Wydaje się, że Litwa daje rosyjskiej propagandzie argumenty w kwestii nieprzestrzegania praw mniejszości – nie mamy prawa pozwalającego na oryginalną pisownię nazwisk, nie mamy prawa do stosowania dwujęzycznych nazw ulic. Czy biorąc pod uwagę wszystkie podpisane przez Litwę traktaty i umowy, można mówić, że Litwa konsekwentnie łamie prawo międzynarodowe?
To jest pytanie do prawników, więc tę kwestię im zostawię. Błędna polityka etniczna państwa litewskiego prowadziła do eskalacji napięć. Przez to staliśmy się regionem, który łatwo jest rozbroić wewnętrznie. Przykłady takich rozbrojeń możemy obserwować m.in. na wschodzie Ukrainy. Patrzyłabym jednak w przyszłość z optymizmem. Pamiętajmy, że Litwa znajduje się w Unii Europejskiej. Trzeba wierzyć, że uda się w sposób cywilizowany rozwiązać najbardziej palące problemy.
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!