„Unia Europejska sprzyja Łukaszence, żeby mógł brać sobie nowych zakładników. Zdjęcie sankcji z urzędników reżimu i sędziów, to pozbawiony wszelkich zasad handel w przeddzień tzw. „wyborów” prezydenckich”
– powiedział w rozmowie z portalem charter97.org współprzewodniczący „Młodego Frontu”, były więzień polityczny Zmicier Daszkiewicz, komentując decyzję PE o wykreśleniu z „czarnej listy” 26 nazwisk białoruskich urzędników objętych sankcjami wizowymi.
– Myślę, że to z czym mamy do czynienia, to charakterystyczny dla dzisiejszych polityków europejskich handel nami wszystkimi. Ogólnie rzecz biorąc, jest to ich wybór – europejskich, białoruskich i innych urzędników. Nie uważam, żebyśmy my mieli prawo mówić im co powinni robić, a czego nie powinni. To ich odpowiedzialność: Rosyjscy urzędnicy decydują, co jest dla nich korzystne, urzędnicy w Brukseli – co dla nich. Ja postrzegam ich jednakowo, zarówno jednych jak drugich.
– Tylko najśmieszniejsze w tej sytuacji jest to, że ci ludzie – europejscy urzędnicy formułowali pewne żądania wobec władz białoruskich, stawiali ultimatum Łukaszence… A teraz bez żadnych widocznych przyczyn „odkręcają wszystko” – powiedział w rozmowie z portalem charter97.org Daszkiewicz.
-To pozbawiony wszelkich zasad handel. Dzięki takiemu postępowaniu polityków, wśród ludzi panuje przekonanie, że polityka to naprawdę brudna gra…
Daszkiewicz jest przekonany, że przed jesiennymi wyborami białoruski reżim wymusił na Europie pewne ustępstwa.
– Niektórzy mogą mówić tak: no i dobrze że wytargował – to oznacza poprawę w niektórych dziedzinach życia publicznego i politycznego. Ale Europa zrobiła krok do przodu i będzie oczekiwała takiego samego kroku od reżimu białoruskiego. Można byłoby na coś liczyć, gdyby na Białorusi wdrożone zostały jakieś reformy strukturalne. Ale to się nie stanie, nie pierwszy raz to obserwujemy. To dzikie błędne koło trwa trzecią dekadę. Krok do przodu – krok wstecz. Posadzili ludzi do więzień, żeby móc nimi później handlować i prosić o kredyty. Wypuszczą na rok przed upływem kary, żeby uzyskać kredyty – a następnie sadzają nowych.
Europejscy politycy takimi swoimi działaniami przyczyniają się do tego, że Łukaszenka bierze coraz to więcej zakładników. Nawet jeśli za tych 26 urzędników (skreślonych z „czarnej listy – red.), jutro uwolni więźniów politycznych, utwierdzi się tylko mocniej w przekonaniu, że istnieje mechanizm, dzięki któremu można wziąć nową partię zakładników a potem nimi targować.
Nieco łagodniej skomentował decyzję Unii Europejskiej szef największej na Białorusi organizacji działającej na rzecz obrony praw człowieka – były więzień polityczny Aleś Bialacki.
Szef Centrum Praw Człowieka „Viasna” skomentował decyzję Europy o wykreśleniu z „czarnej listy” 26 nazwisk białoruskich urzędników objętych sankcjami.
– Uważam, że sankcje przeciwko konkretnym urzędnikom powinny zostać utrzymane, do czasu wyjaśnienia kwestii łamania praw człowieka na Białorusi, za które trafili na czarną listę. Przede wszystkim chodzi o wydarzenia z 2010 roku: brutalne rozpędzenie demonstracji w Mińsku, areszty i represje, które po nich nastąpiły wobec wielu obywateli – oświadczył Bialacki.
3 sierpnia pisaliśmy, że Rada Europy podjęła decyzję o zdjęciu sankcji wizowych z 24 urzędników reżimu. 4 sierpnia białoruskie media poinformowały, że na wyrozumiałość europejskich urzędników mogło liczyć 26 osób, zajmujących wysokie stanowiska w aparacie reżimowym; min. rektorzy wyższych uczelni i sędziowie, którzy wydawali wyroki za udział w pokojowych manifestacjach, krwawo rozpędzonych przez milicję i OMON 19 grudnia 2010 roku.
Przypomnijmy, że według Centrum Praw Człowieka „Wiasna” na Białorusi jest obecnie sześciu więźniów politycznych, w tym odbywający karę 6 lat pozbawienia wolności były kandydat opozycji w wyborach prezydenckich z 2010 r. Mykoła Statkiewicz.
Kresy24.pl/charter97.org
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!