Niemal nazajutrz po bitwie król Zygmunt w listach do papieża, króla węgierskiego Władysława Jagiellończyka, doży weneckiego Leonarda Loredana, wojewody siedmiogrodzkiego Jana Zápolyi oraz mistrzów zakonów krzyżackiego i inflanckiego przedstawiał przebieg batalii z moskiewskimi „schizmatykami” oraz chwalił się znamienitymi jeńcami, których pojmali Polacy i Litwini.
Król – co zrozumiałe – zawyżył wielkość sił pobitego przeciwnika, mało skrupulatnie podszedł też do kwestii liczby poległych i pojmanych wrogów. W listach do biskupa krakowskiego Jana Konarskiego, wielkiego mistrza Albrechta Hohenzollerna i mistrza inflanckiego Waltera von Plettenberga armię moskiewską obliczał aż na 80 tys. ludzi, z których na polu bitwy miało zginąć 30 tys. Do niewoli miało się zaś dostać ośmiu najwyższych wojewodów i doradców Wasyla III, 37 niższych rangą dostojników i 1,5 tys. dworian.
W kolejnym liście do papieża liczba znamienitych jeńców wzrosła do dziesięciu wojewodów, 37 „baronów” i ponad 2 tys. dworian. Te dane monarcha zawarł w jeszcze jednym piśmie do Leona X oraz w listach do doży weneckiego i kard. Giuliana Medici, w których podkreślił, że w jego ręce wpadli wszyscy książęta walczący po stronie nieprzyjaciela. Ta pozorna sprzeczność wynikała zapewne z faktu, że tuż po bitwie Zygmunt uwzględniał tylko jeńców wziętych pod Orszą, a później dodał do nich tych, których pochwycono w trakcie walk poprzedzających decydujące starcie.
Według ustaleń współczesnych historyków rozbity pod Orszą korpus wojewody Iwana Czeladnina mógł liczyć od 10 do 40 tys. ludzi. Chyba bliżsi prawdy są ci, którzy opowiadają się za pierwszą liczbą, gdyż pod Orszę Wasyl III wysłał tylko część wojsk wydzielonych z armii (mogącej liczyć owe 35‒40 tys. żołnierzy), która zmusiła Smoleńsk do kapitulacji.
Dzięki obszernym i różnorodnym materiałom źródłowym można określić ‒ w dużym przybliżeniu ‒ liczbę jeńców wziętych pod Orszą. Rzecz jasna, między bajki należy włożyć upowszechnianą przez jagiellońską propagandę informację o 1,5‒2 tys. więźniów z wielkiej bitwy. Dość skrupulatne rejestry jeńców moskiewskich w litewskiej niewoli, sporządzone w łatach 1519, 1525 i 1538 (wykazy wyszczególniają, prócz jeńców spod Orszy, także wziętych do niewoli w późniejszych kampaniach), jak również w miarę wiarygodne kroniki litewsko-ruskie pokazują, że orszański łup Zygmunta nie był aż tak okazały. Z tych źródeł i prawdopodobnej ilości osób nieujętych w rejestrach wynika, że łącznie podczas batalii stoczonej w zakolu Dniepru do niewoli dostało się nieco ponad 1 tys. Moskwicinów, w tym około 200 członków dworskiej i dumskiej elity oraz przedstawicieli dworiaństwa moskiewskiego i prowincjonalnego.
W rejestrach ujęto nieco drobnicy pomiestnej, czyli służebnych Tatarów, piszczalników (strzelców) i sług znakomitszych jeńców, ale chyba pominięto w nich masę dzieci bojarskich (niższej szlachty) i służby bojowej oddanej w niewolę prywatną, a także wyekspediowanych za granicę w charakterze podarunków (mogło ich być nawet ponad 600). Z najwyższych rangą dowódców do litewskiej i polskiej niewoli dostali się: głównodowodzący Iwan Czeladnin, wojewodowie pułku głównego kniaziowie Michaił i Dymitr Bułhakowowie, wojewoda pułku lewej ręki kniaź Andriej Oboleński, a także przedstawiciele bocznych linii Rurykowiczów: Iwan Pronski, Jurij Diewa, Konstantin Zasiekin, Borys i Piotr Romodanowscy, Borys Starodubski-Lalewski, Iwan Sielechowski oraz Piotr i Siemion Putiatinowie.
Listę jeńców dopełniała pokaźna grupa wpływowych bojarów moskiewskich, od pokoleń służących wielkim książętom moskiewskim, m.in. Iwan Pupka-Kołyczow, Daniło Pleszczejew-Basman, Dymitr Kitajew-Nowosilcow, Włodzimierz i Andriej Kołyczowowie, Borys i Grigorij Pleszczejewowie, Matwiej Wnukow-Nietsziczow, Iwan Jeropkin, Zachar i Timofiej Puszkinowie. Jeniecką niedolę dzielili z nimi znaczący przedstawiciele dworiaństwa prowincjonalnego z regionów nowogrodzkiego, pskowskiego, kostromskiego, perejasławskiego, borowskiego, muromskiego, kołomieńskiego i twerskiego: Naszczokinowie, Poliwanowowie, Wołyńscy, Bestużewowie, Bibikowowie, Klesznikowowie i Skrupicynowie.
Zdecydowana większość z nich dokonała żywota w niewoli, tylko nielicznym udało się wrócić do domów. Na przełomie 1514 i 1515 roku polski władca wysłał z poselstwami do Italii, na dwór doży oraz do Rzymu, na Węgry i do Siedmiogrodu, a także na dwór księcia cieszyńskiego Kazimierza w charakterze podarków kilkudziesięciu jeńców moskiewskich (zapewne dzieci bojarskich). Papieżowi, a następnie doży, ogrom i wspaniałość orszańskiego triumfu z żywą ilustracją w postaci jeńców miał przedstawić kasztelan sochaczewski Mikołaj Wolski. Z misją na budzki dwór Władysława Jagiellończyka pojechał zaś wojewodzic sandomierski Piotr Firlej. Nie wszystko poszło jednak wedle planu. Szyki królowi Zygmuntowi pokrzyżował cesarz Maksymilian I. W styczniu 1515 roku zdążający do Italii orszak Wolskiego został na jego polecenie zatrzymany w okolicach Innsbrucka: 14 Rosjan Austriacy „zarekwirowali” i odesłali przez Lubekę i Inflanty do ojczyzny. Na nic się zdały protesty i interwencja polskiej dyplomacji w stolicy Piotrowej. Prawda, papież Leon X obiecał wysłanie dwóch breve: do Maksymiliana i wielkiego mistrza Albrechta, którego abp Jan Łaski, ambasador Zygmunta w Rzymie, podejrzewał o inspirację tego skandalu, jednak chyba skończyło się na obietnicy. Los pozostałych jeńców był marny: Najprzedniejszych po zamkach litewskich rozsadzono. Lochy, w jakich przyszło im egzystować, zapewne przypominały francuskie więzienie stanu w zamku d’If, które opisywał Victor Hugo w powieści Hrabia Monte Christo. Różnica w tym, że więźniowie nie mogli liczyć na wsparcie Hugowskiego księdza Farii i szczęście uwięzionego Edmunda Dantesa. No i litewscy strażnicy nie byli głupcami. Najznakomitsi z jeńców ‒ m.in. Czeladnin, Proński, Romodanowscy i bracia Bułhakowowie ‒ byli trzymani pod silną strażą, zakuci w kajdany (żelieza na nich wsich cieły i na kotorom po dwoi żelieza i po wielikomu łańcugu). Wyżywienie było kiepskie: niektórzy otrzymywali skromne porcje mięsa, jednak większość musiała się zadowolić przydziałem dwóch bochenków chleba i racją soli dziennie. Osadzonych trzymano w Trokach, Kownie, Słonimiu, Nowogródku, Grodnie, Brześciu, Drohiczynie i Mielniku. Drobnicy jenieckiej również żyło się ciężko. Bywało, że jeńcy, pozbawieni nadzoru i zaopatrzenia, tak jak w Grodnie, ratowali się żebractwem (obroku im tam nicoho nie dajut, tolko szto sami Boh szto wyprosjat, po miestu chodiat).
Część więźniów przekazano jako niewolną służbę urzędnikom i możnowładcom. W źródłach znajdujemy zapiski, że dwoch pan Zaberezienskij sobie wział; Iwana Tatjanowa wział pan Ilinić, a k tomu Otiekowa Korol jego miłost panu wojewodie krakowskomu otdał; dwóch ciwun wileński (dzierżawca dóbr królewskich) Andrzej Butrym otdał powiedajut panom ljadskim. Takich sytuacji było zapewne o wiele więcej.
Urągające człowieczeństwu warunki niewoli ‒ przynajmniej w pierwszych latach ‒ skutkowały wysoką śmiertelnością wśród jeńców. Według rejestru z 1525 roku zmarło 59 Moskwicinów wziętych do niewoli w latach 1514‒1519, a dziesięciu zbiegło (trzech zabito przy próbie ucieczki). Z kolei rejestr z 1538 roku wspomina o śmierci kolejnych 163 więźniów i ucieczce 26.
Na los jeńców ogromnie wpłynęło to, że dyplomacja polsko-litewska starała się wykorzystać ich jako kartę przetargową w negocjacjach ze stroną moskiewską, chcąc w zamian za ich zwolnienie odzyskać utracone ziemie, przede wszystkim Smoleńsk. Te zabiegi okazały się nieskuteczne. Zdołano tylko nieco ulżyć doli więźniów. Gdy wielki książę moskiewski Wasyl III upomniał się o uwolnienie ich z kajdan i umożliwienie udziału w nabożeństwach, Zygmunt polecił zgromadzić przedniejszych jeńców w Wilnie i wymienić im masywne kajdany na lżejsze. W 1527 roku wielki książę moskiewski uzależnił przedłużenie rozejmu z Litwą do pięciu lat od wypuszczenia jeńców z lochu i zdjęcia im okowów, na co Litwini się zgodzili.
Na tym gesty dobrej woli się skończyły. Nic dziwnego, że podczas negocjacji w 1537 roku bojarzy moskiewscy odrzucili litewską propozycję wymiany jeńców za Czernihów, odpowiadając twardo: Jakże gosudar nasz mógłby grody za jeńców oddawać? Wszak ci jakby umarli, gdy w niewolę popadli. Można wymienić jeńców za jeńców, a nie grody za jeńców.
Dopiero w 1542 roku bojarzy moskiewscy zaproponowali stronie litewskiej rezygnację z roszczeń do Homla w zamian za zwrot jeńców i włość siebieską. Litwini podbili stawkę, żądając oddania innych grodów: Czernihowa, Mhlina, Popowej Hory, Droków, Siebieża, Wieliża i Zawołocza. Apetyty litewskich dyplomatów nie zostały zaspokojone, gdyż bojarzy trzeźwo stwierdzili, że wielu [jeńców] pomarło, a ostało u was niewielu, a i ci już starzy.
W 1549 roku Iwan IV Groźny próbował wykupić z niewoli pozostających przy życiu niedobitków orszańskiej epopei. Przeznaczył na ten cel pokaźne środki ‒ 2,5 tys. rubli. Car polecił kierującemu wtedy moskiewskim poselstwem Michaiłowi Morozowowi zaakcentować wymiar moralny propozycji: wszak jeńcy byli już w mocno zaawansowanym wieku, a więc nie nadawali się do służby, a car, wykupując ich z niewoli, chce, aby przed śmiercią zobaczyli swego władcę i rodziny. Jednak Litwini odrzucili i tę propozycję.
Wreszcie w 1551 roku Zygmunt August zlitował się nad kniaziami Michaiłem Bułhakowem-Golicą i Iwanem Sielechowskim, którzy jako jedyni spośród 50 najważniejszych jeńców przetrwali gehennę 37-letniej niewoli, i wypuścił ich bez wykupu. Wraz ze zwolnionymi przekazał posłanie, w którym zaakcentował swoje miłosierdzie, właściwe wszystkim chrześcijańskim monarchom, i podkreślił, że nie było na nie stać Wasyla III i jego syna. Kniaź Bułhakow-Golica dożył swych dni w Moskwie, uhonorowany przez cara miejscem w Dumie Bojarskiej i stanowiskiem doradcy wielkiego księcia Jurija Wasiliewicza. Zmarł w 1554 roku. Pozostali jeńcy spod Orszy spoczęli w litewskiej i polskiej ziemi.
Opr. TB
ilust. Zagłada armii moskiewskiej/ fragment obrazu Bitwa pod Orszą/mal. nieznany, Muzeum Narodowe w Warszawie
2 komentarzy
józef III
11 września 2019 o 12:37No tak, „Litwini” i teksty staroruskie ; dzisiejsza historiografia białoruska uznaje zwycięstwo orszańskie za dzieło „Białorusinów”a nie Litwinów „Żmudzinów” kompletnie nie uznając roli Polaków (wojsk koronnych) w tym starciu a dzień bitwy nieoficjalnie uznawany jest jako Dzień Wojska Białoruskiego
Jozef III
11 września 2019 o 18:45Do zwyciestwa przyznaja sie dzis Ukraincy bo : kniaz Ostrogski, prawoslawny z Ostroga na Wolyniu !