Na Wileńszczyźnie wiele osób rozmawiało ze mną „po prostemu”, ale prawie wszyscy deklarowali narodowość polską – powiedział w rozmowie z zw.lt Mirosław Jankowiak, polonista, białorutenista, pracownik naukowy Instytutu Slawistyki PAN.
Może na początek opowiedz, jak znalazłeś się na Litwie i jakie przeprowadzasz badania?
Może zacznę od tego, że wielu badaczy w Instytucie Slawistyki Polskiej Akademii Nauk zajmuje się Polakami i językiem polskim, zresztą nie tylko językiem polskim, w granicach dawnej Rzeczypospolitej. Obecnie ziemie te należą do Ukrainy, Białorusi, Litwy i Łotwy. W pewnym momencie rozpocząłem studia doktoranckie w tym instytucie i zostałem dołączony do pracowni polszczyzny północnokresowej kierowanej przez prof. Irydę Grek-Pabis, która sama pochodzi z kresów, tylko ukraińskich.
Wówczas dołączyłem do prac nad słownikiem polszczyzny północnokresowej. Ciekawostką jest to, że właściwie do roku 1987 naukowcy z Polski nie mieli możliwości badania tej odmiany polszczyzny na obszarze ZSRR. To właśnie w 1987 był pierwszy wyjazd i od tego czasu pani profesor oraz inne osoby odwiedziły Białoruś, Litwę, a później Łotwę. W tym momencie Słownik mówionej polszczyzny północnokresowej jest już ukończony i liczy ok. 1450 stron.
Chronologicznie obejmuje on czasy od okresu międzywojennego po 2015 rok. Obecnie czekamy na finansowanie i mam nadzieję, że w niedługim czasie ukaże się.
Badasz jednak nie tylko język polski, ale również białoruski?
Dokładnie. Polszczyzną kresową zajmowało się wiele osób. W ogóle pogranicza językowe są bardzo ciekawym terenem badawczym, gdzie stykają się różne języki, kultury, wyznania i narodowości. Na tych terenach po prostu dzieje się dużo ciekawych rzeczy. W języku odzwierciedla się bowiem cała rzeczywistość, w której mieszkają dane osoby. Czy to Polacy, czy przedstawiciele innych narodów. Jak miałem okazję rozmawiać z ludźmi na Wileńszczyźnie, to wiele osób rozmawiało ze mną „po prostemu”, natomiast prawie wszyscy deklarowali narodowość polską.
To też pokazuje pewną specyfikę tego regionu. Właściwie do tej pory polscy naukowcy badali polszczyznę północnokresową, w tym pod kątem wpływów innych języków na tę polszczyznę. To są różne wpływy: bałtyckie, białoruskie, rosyjskie czy wschodnio-słowiańskie, bo czasami trudno jest określić, czy dane zapożyczenie jest białorutenizmem czy rusycyzmem. Jestem także białorutenistą i postanowiłem zbadać gwary białoruskie, które tutaj funkcjonują.
Te gwary przez tutejszych mieszkańców nazywane są „mową prostą”. Badania są o tyle ciekawe, że będę mógł pokazać z drugiej strony, jak język polski wchodzi w kontakt z „mową prostą” i jak mocne są wpływy polszczyzny na „mowę prostą”.
,,Mowa prosta” nie jest zatem częścią języka polskiego?
Różni naukowcy różnie mówią. Jestem białorutenistą i znam się na dialektologii białoruskiej i „mowa prosta” jest dla mnie synonimem gwary białoruskiej. Taka sama nazwa funkcjonuje po stronie białoruskiej i łotewskiej. Tam również mieszkańcy uważają, że rozmawiają „po prostemu”.
A jak w ogóle powstał termin „mowa prosta”?
To trochę wzięło się na zasadzie opozycji. Ta gwara, którą posługuje się człowiek w domu i w relacjach z sąsiadami, jest taką mową domową. W tej gwarze rozmawia się z mężem lub krzyczy się na psa „pierastań haukać”. Natomiast język polski był i nadal pozostaje językiem bardziej kulturalnym, wysokim i językiem inteligencji. To dotyczy nie tylko Wileńszczyzny, ale sporych obszarów, które należały do Rzeczypospolitej. Sam termin „mowa prosta” w odniesieniu do gwary białoruskiej zostałzaczerpnięty przez naukowców od samych rozmówców.
A czy „mowa prosta” na Litwie, Białorusi i Łotwie różni się pomiędzy sobą?
Różni się. Jak polszczyzna na Wileńszczyźnie różni się od polszczyzny na Kowieńszczyźnie, tak samo różnią się i gwary białoruskie. Na przykład, jeśli weźmiemy Rymszany, to tam są wpływy północnych gwar białoruskich. Tam jest też więcej naleciałości z języka rosyjskiego. Tam już nie mówią „bulba”, a „kartoszka”, nie „spadnica” a „jubka”. Natomiast na pozostałym terenie Litwy funkcjonują centralne gwary białoruskie.
Co ciekawe, autor pierwszej gramatyki języka białoruskiego Bronisław Taraszkiewicz pochodził spod Ławaryszek i można powiedzieć, że jego gwara , czyli jego „mowa prosta”, stała się w dużej mierze podstawą do skodyfikowania białoruskiego języka literackiego. Pamiętam, kiedy pierwszy raz przyjechałem na Wileńszczyznę w 2009 roku i poprosiłem, aby ludzie rozmawiali ze mną częściowo po polsku, częściowo „po prostemu”, to zdziwiłem się dlaczego ci ludzie rozmawiają białoruskim językiem literackim. A ta gwara jest po prostu zbliżona do języka literackiego. Zresztą właśnie z tych terenów pochodziło sporo działaczy białoruskojęzycznych.
A kiedy powstał sam termin?
W odniesieniu do języka kancelaryjnego i literatury już w czasach Wielkiego Księstwa Litewskiego i potem Rzeczypospolitej, co najmniej od XVI wieku. W odniesieniu do gwary trudno jednoznacznie określić – zapewne wtedy, kiedy sami ludzie zaczęli swój język tak nazywać. O „mowie prostej” pisała już np. Halina Turska.
To jak wytłumaczysz dlaczego te osoby rozmawiają „po prostemu”, czyli twoim zdaniem po białorusku, ale deklarują narodowość polską?
To jest bardzo skomplikowana kwestia. W tym miejscu bałbym się dać jakąś jednoznaczną odpowiedź. Właściwie ponad 90 proc. moich rozmówców deklarowało narodowość polską. Nazywali siebie albo Polakami, albo Polakami wileńskimi. Nawet spotkałem się z określeniem, że „jesteśmy piłsudskimi Polakami”. Bardzo wielu moich rozmówców wspominało też Józefa Piłsudskiego, który ich zdaniem krzewił polskość na tych terenach.
Doświadczenie i wiedza naukowca podpowiada mi, że po polsku rozmawiano w miastach i miasteczkach. Na pewno w Wilnie gwara białoruska miała drugorzędne znaczenie, a dominowała polszczyzna, rozmawiano w jidysz. Natomiast na wsi było inaczej. Kiedy rozmawiałem z panią, która urodziła się w roku 1927 lub 1929 i zapytałem ją: w jakim języku rozmawiano w domu przed wojną? Odpowiedziała: Po prostemu.
A rodzice? Też po prostemu. A dziadkowie? Również. I tak odpowiadało mi większość osób. Z tego wynika, że na tych terenach już co najmniej w II połowie XIX wieku rozmawiano „po prostemu”. Widać zatem z jednej strony powszechne używanie gwary białoruskiej, a z drugiej strony mocne przywiązanie do narodowości polskiej. Trudno powiedzieć, czy to są Białorusini, którzy się spolonizowali, czy Polacy, którzy ulegli białorutenizacji, czy też Litwini którzy najpierw zbiałorutenizowali się, a potem spolonizowali.
To jest pytanie do historyków. Trzeba by też badać historię każdej rodziny, każdego człowieka. Historia mówiona, czyli pamięć moich rozmówców, sięga końca XIX wieku. Jako lingwista dalej nie mogę więc sięgnąć. Tekstów pisanych w gwarze białoruskiej z Wileńszczyznynie z wieku XVIII czy XVII nie mam.
Czy w różnych miejscowościach na Wileńszczyźnie rozmawia się inaczej?
Tak. W Podbrodziu czy Niemenczynie bardziej rozmawia się po polsku. W Święcianach również dominuje język polski, ale tam funkcjonuje i język litewski. Natomiast bardziej białoruskie są Dziewieniszki i w ogóle tereny przy granicy z Białorusią. Drugi ważny czynnik kształtujący tożsamość, to szkolnictwo. Osoby, które przed wojną chodziły do polskiej szkoły, bardziej czują się Polakami i w ich mowie prostej będzie też więcej polonizmów.
Mowa prosta, to gwara mówiona, czyli nie ma własnej gramatyki i nie jest nauczana w szkole. W jaki sposób przetrwała?
To jest właśnie fenomen gwar białoruskich, którym zajmuję się od kilku lat. Staram się zrozumieć na czym on polega. Jeśli analizuje się różne teorie dotyczące żywotności języka, to wszystko wskazuje na to, że te gwary musiały zaniknąć, najpierw dziesiątki lat polonizacji, dwieście lat rusyfikacji, a później lituanizacja. Mamy jednak XXI wiek, wiek globalizacji, bierzemy dyktafon, jedziemy na wieś i mamy wszędzie czystą gwarę białoruską, z dobrze zachowaną strukturą. Myślę, że w dużej mierze może to wynikać stąd, że mowa ta jest dobrze zrozumiała przez inne narodowości, stanowi zatem bardzo dobry środek komunikacji.
Czyli taki człowiek w naturalny sposób jest co najmniej trójjęzyczny?
Dokładnie, na Wileńszczyźnie polsko-białorusko-litewsko języczny, a do tego dochodzi jeszcze znajomość rosyjskiego. Zresztą teraz wielu językoznawców, jak na przykład prof. Elżbieta Smułkowa, uważa, że trzeba odejść od tradycyjnego podziału język-dialekt-gwara. A trzeba mówić o „mowie” konkretnego człowieka, który dostosowuje ją do sytuacji wielojęzyczności, panującej wokół niego.
Antoni Radczenko
6 komentarzy
żulo
27 sierpnia 2015 o 11:39Ciekawe.
milenianka
27 sierpnia 2015 o 21:59Nie mogę uwierzyć w to co Pan pisze.
W gminie Diewieniszki mieszka moja rodzina.
Odwiedzałam tamte strony kilka razy.Byłam zachwycona tym, jak moi wujowie czy ciocie w wieku 70-80 lat rozmawiali ze mną przepiękną polszczyzną(prawie bez akcentu). Młodsze osoby już mają inny akcent ,ale też mówią po polsku.Jest też polska szkoła średnia.
Może między sobą rozmawiają inaczej.Rejon Soleczniki i gmina Dziewieniszki,to symbol polskości.
Chyba Pan tam nie był.Warto pojechać i zobaczyć jak Polacy z Dziewieniszek krzewią polską kulturę, mimo trudności jakich doświadczają.
Mirosław
28 sierpnia 2015 o 08:03Pani „Milenianko”,
nieuważnie czyta Pani tekst. Jak napisałem, na temat pięknej polszczyzny na Wileńszczyźnie powstało już wiele prac, w tym kilka monografii, sam jestem współautorem Słownika mówionej polszczyzny północnokresowej i wielokrotnie słyszałem polski na tych terenach. W miastach i miasteczkach mówi się po polsku, nie przeczę. Dziewieniszki, czy Soleczniki to miasta. Jednak w małych wsiach językiem codziennego kontaktu w większości sytuacji jest „mowa prosta”, czyli gwara białoruska. Ci ludzie rozmawiają „po prostemu”, a na polski (który też znają) przechodzą, gdy pojawia się „obcy” człowiek,
pozdrawiam serdecznie i życzę wytrwałości w krzewieniu polskości na Wileńszczyźnie
ps: byłem wielokrotnie na Wileńszczyźnie więc znam teren
Józef
28 sierpnia 2015 o 21:28polskość, to nie język
józef III
31 sierpnia 2015 o 17:08Panu M. Jankowiakowi : obok pojęcia mowa / język prosty lub „po prostu” – na Wileńszczyźnie litewskiej (3/4 Wileńszczyzny historycznej znajduje się obecnie na Białorusi) – mieszkańcy Wileńszczyzny używają pojęcia „powileńska mowa”. Polacy kresowi na Litwie i Białorusi używający mowy prostej nie utożsamiają ją z białorusczyzną. Jest na ten temat wiele opracowań i nie należy na podstawie jednostkowych badań utożsamiać tutejszych lokalnych gwar z językiem bialoruskim (którym ?). A tym bardziej kwalifikować narodowości wg. używanej lokalnie gwary. Jako ciekawostkę „w temacie” polecam pracę badacza japońskiego :
Koji Morita – „Mowa prosta” na Kresach Wschodnich w aspekcie historycznym [w :] Antoni Kuczyński, Małagorzata Michalska (red. naukowa) 'Kultura i świadomość etniczna Polaków na Wschodzie. Tradycja i współczesność / Z prac Katedry Etnologii i Antropologii Kulturowej oraz Ośrodka Badań Wschodnich Uniwersytetu Wrocławskiego’, Wrocław 2004, s. 151 – 159.
józef III
31 sierpnia 2015 o 17:23P.S. Dziewieniszki latem 1944 r. były miasteczkiem w całości wolnym i polskim. To właśnie tutaj gen. „Wilk” zarządził koncentrację brygad i batalionów AK przed operacją „Ostra Brama”. Było to zatem do czasu zdradzieckiego postępku sowietów po wspólnym zdobyciu Wilna, absolutnie wolne terytoriun RP. Żadnych Litwinów ani Białorusinów tam nie było.