Serhij Niemcew, główny specjalista ds. monitorowania sytuacji na terytoriach okupowanych w Departamencie Dziedzictwa Kulturowego Ministerstwa Kultury i Polityki Informacyjnej Ukrainy, opowiedział, na co archeolodzy mogą natrafić na terenie wolnego od wody Zbiornika Kachowkiego.
Jak powiedział podczas konferencji prasowej w centrum medialnym Ukraina-Odessa, obszar ten jest bardzo interesujący dla nauki. Najprawdopodobniej można tam znaleźć rzeczy i przedmioty, które wcześniej nie były znane archeologom, ale aby rejestrować i eksplorować znaleziska, potrzebne są zabezpieczenia – tylko takie warunki pozwolą na zorganizowanie systematycznych prac archeologicznych.
Według specjalisty, w latach 50. XX w., przed utworzeniem Zbiornika Kachowkiego, ekspedycje archeologiczne pracowały w tym rejonie przez kilka lat, ale prowadzone były w dużym pośpiechu.
„Dlatego też garść obiektów, które wtedy wykopano, otrzymała niezbyt dobre oznaczenia geograficzne, które obecnie nie istnieją. Dlatego obecnie bardzo trudno jest ustalić, np. czy znaleziona obecnie osada została już odnotowana w XX wieku, czy też nie, i jest to zupełnie nieznany obiekt” – wyjaśnił.
Podał przykład pracy ekspedycji w tym czasie, kierowanej przez specjalistę od archeologii scytyjsko-sarmackiej i starożytnej Borysa Grakowa. Wówczas archeolodzy odnaleźli osadę scytyjską na lewym brzegu Dniepru – w rejonie wsi Werchnij Rogaczyk. Według Niemcewa, archeolodzy zarejestrowali wówczas znalezisko w dość nieokreślonym miejscu – „ileś kilometrów od barki”, która stoi nad brzegiem Dniepru.
„Jednak podczas tworzenia zbiornika barka na brzegu została zalana, to znaczy to powiązanie zniknęło. Teraz bardzo trudno jest ustalić, gdzie jest ten „punkt”. A takich przykładów jest wiele” – dodał.
Podkreślił, że przestrzegając warunków bezpieczeństwa wszystkie te miejsca są bardzo interesujące dla archeologów, którzy starają się odnaleźć wszystkie te „skarby”, odrestaurować je i niektóre z nich przekazać do muzeów.
„Kto wie, może znaleziska całkowicie zmienią wyobrażenie o dolnym Dnieprze” – powiedział Niemcew.
Według niego, teren ten był bardzo wygodny do życia już od późnego paleolitu i można na nim odnaleźć „echa” wszystkich kolejnych epok w chronologii archeologicznej.
Podkreślił też, że dla archeologii naukowej bardzo ważne jest nie tylko znalezienie czegoś, ale także ustalenie warunków, otaczających obiektów, gleby itp. Na przykład, jeśli jest to amfora, to skąd pochodzi – ze wsi, cmentarza itp. Bez tego kontekstu amfora traci swoją wartość informacyjną, bo podobnych obiektów w muzeach są dziesiątki, setki, a nawet tysiące. Zdaniem eksperta, przedmiotów absolutnie unikatowych jest niewiele, a antyki seryjne mają wartość naukową tylko wtedy, gdy są restaurowane zgodnie z określonymi procedurami. To bardzo ważne, bo inaczej historia przepadnie.
„Dlatego teraz najlepiej niczego nie dotykać, dopóki nie będzie okazji do oficjalnego zbadania, że są w niebezpieczeństwie, bo te miejsca są ciągle ostrzeliwane” – podkreślił.
Skomentował też opublikowane na portalach społecznościowych zdjęcia wykonane w okolicy, która do 6 czerwca znajdowała się pod powierzchnią zbiornika. W szczególności, według niego, nie wie, kim są te osoby i nie wyklucza, że są to „czarni archeolodzy”. Dodał, że osoby z wykrywaczami metali zostały już odnotowane na terenie rezerwatu Chortyca.
„Kachowska Elektrownia Wodna to podwójna tragedia. Za pierwszym razem, gdy została zbudowana. Jej pojawienie się zmieniło życie osiedli, które znajdowały się w strefie powodziowej i wzdłuż brzegów przyszłego zbiornika. Druga, teraz, gdy przestała istnieć , to znowu tragedia, która zmienia życie dookoła” – zaznaczył.
Według niego, teraz najlepiej uzbroić się w cierpliwość, ale jeśli przypadkiem uda się tam coś znaleźć, trzeba ustalić współrzędne i poinformować o tym najbliższe muzeum.
Wielka Łąką to historyczna nazwa obszaru, gigantycznych rozlewisk rzecznych, które kiedyś istniały na lewym brzegu Dniepru (między Dnieprem a lewym dopływem Konki, a także rozciągały się szerokim pasem wzdłuż prawego brzegu od ujścia środkowej Chortycy).
Tereny zalewowe, porośnięte lasem liściastym, trzciną i pałką, rozciągały się na powierzchni ponad 400 km kw. Cały ten obszar należał do Siczy Zaporoskiej, a Wielką Łąkę często identyfikowała z całym Zaporożem.
W rzekach Wielkiej Łąki poławiano gigantyczne bieługi, sumy, karpie, szczupaki, jesiotry, jesiotry gwiaździste, sterlety, flądry i inne ryby, które można było łowić gołymi rękami.
Żyły tam wilki, jelenie, sarny, lisy, koty, zające, borsuki, gronostaje, susły, bobry, kuny, dzikie konie, łabędzie, kaczki, kormorany, turkawki, kukułki, jastrzębie, orły itp.
Wielka Łąka została zalana wodami Zbiornika Kachowskiego w latach 1955-1957, z wyjątkiem niektórych odcinków. 6 czerwca br. Rosjanie zniszczyli zaporę elektrowni wodnej w Nowej Kachowce, co doprowadziło do uwolnienia wody ze Zbiornika Kachowskiego i powodzi w dolnym biegu Dniepru.
Opr. TB, UNIAN
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!