W poniedziałek, na zaproszenie marszałka Senatu Stanisława Karczewskiego wizytę w Polsce rozpoczyna delegacja białoruskich deputowanych na czele z przewodniczącym Rady Republiki (odpowiednik Senatu) Michaiłem Miasnikowiczem. To jeden z najbardziej zaufanych ludzi Aleksandra Łukaszenki.
Jak informuje dziennik Rzeczpospolita, w ostatniej chwili zapadła decyzja, by rangę wizyty podnieść, w związku z tym białoruski gość spotka się m.in. z Prezydentem Andrzejem Dudą, Premierem Mateuszem Morawieckim, szefem dyplomacji, marszałkami Sejmu i Senatu. W ten sposób postanowiono zasygnalizować Aleksandrowi Łukaszence, że ma alternatywę i nie jest skazany na Rosję. Warto odnotować, że i Kreml nie zasypuje gruszek w popiele. Dziś rzecznik prezydenta Rosji zapowiedział aż dwa spotkania Putina ze swoim białoruskim kolegą, do których ma dojść już za dwa dni w Soczi.
2 komentarzy
Pete
11 lutego 2019 o 18:58Uwaga językowa:
„Nie zasypia gruszek” w popiele zamiast „zasypuje”. Może wydawać się dziwne, ale jest poprawne.
WRON
11 lutego 2019 o 20:15Władze białoruskie nie wiążą problemu ZPB z uregulowaniem stosunków z Polską. Uważają, że jest to ich sprawa wewnętrzna. Poza tym nie są w stanie uświadomić, że taka „błachostka” może wpływać na stosunki międzypaństwowe. Jest to przejaw mentalności sowieckiej lekceważącej kwestie narodowościowe. Wynarodowionym Białorusinom jest jeszcze trudniej je zrozumieć. Prócz tego nigdy nie przyznają się do popełnionych błędów, co nie świadczy o specjalnym wyrobieniu politycznym.