W Kijowie, w starciach z demonstrantami żołnierze sił specjalnych i wojsk wewnętrznych MSW używają całego spektrum broni, w tym karabinów, granatów i gazu. Czy białoruski aparat siłowy jest równie dobrze wyposażony i czy gotów jest użyć broni przeciwko protestującym?
Były dowódca marinogorskiego specnazu, pułkownik Władimir Borodacz przekonuje w rozmowie z radiem Svaboda, że pieniędzy i środków na swoje bezpieczeństwo prezydent nie żałuje.
„Nasze wojska specjalne są lepiej uzbrojone niż w innych krajach. Jak dotąd nie zastosowano tylko broni palnej i armatek wodnych, a wszystkie pozostałe rodzaje broni zostały użyte w większym lub mniejszym stopniu” – mówi Borodacz.
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych odmówiło podania informacji o ilości i rodzajach broni będącej na wyposażeniu resortu. W przeciwieństwie do ukraińskiego prawa, białoruskie MSW nie ma obowiązku dzielenia się taką informacją z opinią publiczną. Można tylko przypuszczać, że siły specjalne białoruskiego MSW są uzbrojone co najmniej tak, jak ukraińskie i rosyjskie. Oznacza to, że na wyposażeniu mają karabiny szturmowe AKM, AK -74, pistolety PM, automatyczne APS, CBE, Fort 12, Fort 17, Fort 500, karabiny snajperskie SWD, pistolety maszynowe RPK – 74, granaty hukowe i gaz łzawiący typu „Świt”, „Płomień”.
Na pewno na wyposażeniu specnazu znajdują się pistolety na amunicję bezdźwiekową SP, SP-4, automatyczne bezdźwiękowe pistolety PB – 9, APB, 6P13.
Według zeznań byłego pułkownika Olega Ałkajewa, z PB – 9 zostali zabici Zacharenko, Gonczar i Krasowskij.
W marcu 2006 roku, po wyborach prezydenckich władza użyła przeciwko demonstrantom granatów hukowych i kul gumowych. Na ulicach Mińska strzelano wówczas z karabinu KS-23 lub jego zmodyfikowanej wersji.
„Strzelec delikatnie naciska spust i pocisk gazowy wystrzelony z 50 metrów…. z łatwością przebija podwójne szyby w oknach… Nawet 10 metrów od miejsca, w którym spadnie pocisk, przebywanie jest niemożliwe. Grad łez, w gardle palący ogień, w centrum wybuchu skoncentrowany jest „katalizator łzawych reakcji” zdolny obezwładnić nawet słonia” – opisuje dziennikarz użycie naboju gazowego.
Białoruski OMON posiada naboje gazowe „Sireń – 7” o zasięgu 100 metrów, który wytwarza 50 – metrową chmurę gazową i „Czeremuchę-7”- zakres 150 metrów, chmura gazowa o objętości 30 m3), kule gumowe „Wołna – P” – zasięg 70 m. i plastikowe kule „Strieła – 3”.
Ktoś może pomyśleć, że wszystkie te środki nie są w stanie wyrządzić wielkiego uszczerbku na zdrowiu, tym bardziej nie zabiją. Jednak w czasie wydarzeń w Kijowie w starciach z siłami specjalnymi poszkodowanych jest ponad tysiąc osób. Ludzie mają wybite oczy, zaburzenia widzenia i słuchu, wstrząśnienie mózgu itp.
W dziennikarza Igora Demczenko „berkutowiec” rzucił granatem. Będący akurat na wizji rosyjski dziennikarz Siergiej Grigoriew odniósł poważne obrażenia. Alieksiej Sztaniuk stracił oko od odłamka granatu hukowego.
„Błyskowo – hukowy granat, sycząc wybuchł wprost przed twarzą mojej żony, – Stas Karpow opowiada o ataku 19 grudnia 2010 roku na grupę Nieklajewa, – mieliśmy dużo szczęścia, opaliły się tylko trochę włosy i rzęsy, wpadł jej do torby, spaliła się częściowo. Równiuteńko połowa została”. Stas opowiada, że około dziesiąciu takich granatów rzucili bez żadnego ostrzeżenia.
Jaka broń jest na wyposażeniu jednostki specjalnej KGB „Alfa”, tego nie wie nikt. Od czasu do czasu docierają przechwałki ludzi, którzy ekscytują się, że nawet na ćwiczeniach używają jedynie broni bojowej. Mówią, że dysponują Mossberg 590.
„Zgodnie z prawem, każda z sił specjalnych wojska, policji i KGB posiada inną funkcję – wyjaśnia pułkownik Władimir Borodacz. – Ale my nie żyjemy zgodnie z prawem” – dodaje.
„Podczas ostatniej wizyty w 5. oddziale sił specjalnych w Marinej Gorce Łukaszenka zdał sobie sprawę, że ci, którzy odsłużyli, dobrze przygotowani ludzie odchodzą do cywila, a to jest kilkanaście tysięcy ludzi, kilka brygad. Dlatego tym chłopcom, dla ich rodzin i krewnych prezydent musi zapewnić ludzkie warunki. W przeciwnym razie obrażą się i nie będzie już prezydent w stanie skryć się za plecami nie wyszkolonych jeszcze chłopców z nowego naboru”- kontynuuje pułkownik Borodacz.
„To co wydarzyło się na Ukrainie jest, moim zdaniem, samodzielnym działaniem poszczególnych funkcjonariuszy „Berkutu”. Żaden dowódca nie wydawał komendy użycia broni palnej – uważa gen. Milicji Mieczysław Grib. – Jeśli ktoś wydałby taki rozkaz, ofiary trzeba byłoby liczyć w setkach, a nie pojedyncze osoby”.
Kresy24.pl/svaboda.org
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!