„Jadę do Magadanu”- to tytuł książki – wspomnień spisanych przez więźnia politycznego Igora Aliniewicza, odsiadującego wyrok ośmiu lat kolonii karnej o zaostrzonym rygorze.
W trzecią rocznicę od dnia aresztowania działacza ruchu anarchistycznego wznowiono nakład jego książki. Okazało się również, że książka, bogato ilustrowana rysunkami autora, cieszy się ogromnym zainteresowaniem nie tylko wśród czytelników rosyjskojęzycznych. Dlatego przetłumaczono ja na język polski, białoruski, serbsko – chorwacki i angielski. Trwa obecnie przekład na język niemiecki, zainteresowanie wyrazili również Francuzi i Hiszpanie, informuje portal abc –belarus.org.
W niedalekiej przyszłości książka ukaże się w wersji audiobuka. Były więzień polityczny i przyjaciel Igora – Aleksander Franckiewicz przeczytał najciekawsze fragmenty z książki, która jest dostępna w różnych formatach w Internecie.
Jak pisze wydawca, ta książka jest nie tylko dowodem, prawdziwą opowieścią o zbrodniach reżimu białoruskiego. To nie tylko ciekawy opis współczesnego białoruskiego systemu karnego, choć dzięki współwięźniom – byłym prokuratorom, autor dowiedział się w jaki sposób fabrykuje się oskarżenia, fałszuje dowody, niszczy się konkurencję. Aliniewicz pisał dziennik przede wszystkim dla działaczy takich jak on. Daje wskazówki, dzieli się doświadczeniami. Swoje poglądy i teorie przetestował wszak na własnej skórze. Ostrzega przed błędami w trakcie przesłuchań lub w trakcie „biesiad” z oprawcami, ale także ze współwięźniami;
– Więzień musi cały czas być przygotowany do tego, by stawić opór moralny, nie tylko w trakcie brutalnych przesłuchań, ale również w atmosferze rozmów nieformalnych – napisała Aliniewicz Przypomnijmy, 28 listopada 2010 działacz białoruskiego ruchu anarchistycznego Igor Aliniewicz został porwany w Moskwie przez FSB i przekazany służbom białoruskim. 27 maja 2011 sąd w Mińsku skazał go na 8 lat pozbawienia wolności w kolonii karnej o zaostrzonym rygorze. Aliniewiczow został zatrzymany wraz z trójką innych anarchistów i oskarżony o dokonanie politycznych akcji w Mińsku, Soligorsku i Nowopołocku w latach 2009-2010, w tym ataku na ambasadę Rosji w sierpniu 2010 r. Prokuratura przedstawiła im zarzuty; „chuligaństwa”, „zamierzonego zniszczenia mienia i „sabotażu komputerowy”. Oskarżeni nie przyznali się do zarzucanych im czynów. Co istotne, w wyniku akcji bezpośrednich, których przeprowadzenie im zarzucano nikt nie został ranny, a straty materialne były rzędu wielkości kilku tysięcy złotych i zostały pokryte.
Według oświadczenia grupy anarchistycznej która przyznała się do dokonania wspomnianych ataków, ich celem było zwrócenie uwagi na sytuację w kraju. Akcje były wymierzone przeciw polityce pogłębiania nierówności społecznych, represji wobec aktywistów, państwu policyjnemu i militaryzmowi.
Podczas zatrzymania, Aliniewiczowi odmówiono pomocy prawnej, nie dopuszczono do niego adwokata. W trakcie śledztwa w areszcie KGB Aliniewicz był poddawany torturom i brutalnemu traktowaniu, bity, poniżany. Jeszcze przed tym, ja przeniesiono go do aresztu na ulicy Wołodarskiego w Mińsku – KGB namawiało go do pójścia na współpracę z władzami w charakterze hakera. Aliniewicz kategorycznie odmówił. Zdaniem matki Ihora Aliniewicza, jej syn już trzykrotnie odmówił współpracy ze służbami, za co został pociągnięty do odpowiedzialności karnej.
Obecnie odsiaduje karę w kolonii nr 10 w Nowopołocku, znanej z tego, że więźniowie przetrzymywani są w niezwykle ciężkich warunkach. Tak jak pozostali więźniowie polityczni, był namawiany, wręcz zmuszany do napisania prośby o ułaskawienie do Aleksandra Łukaszenki, kiedy zdecydowanie odmówił, administracja nowopołockiej kolonii uznała Aliniewicza złośliwym naruszycielem rygoru kolonii. Zostały mu odebrane „przywileje”, czyli spotkania z rodziną i paczki żywnościowe, dwa tygodnie spędził w karcerze.
Kresy24.pl/ abc –belarus.org.
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!