Ponad 800 dolarów, na tyle wycenił sąd w Mińsku „szkody wyrządzone białoruskiemu społeczeństwu” przez Antosia i Alesia Łagwinców, którzy wraz z grupą przyjaciół przypominali mieszkańcom Słucka o bohaterach powstania słuckiego.
Antoś i Aleś to ojciec i syn. Wraz z kilkoma innymi działaczami wyszli 1 września na ulice Słucka, by przypomnieć rodakom o zbrojnym zrywie Białorusinów z 1920 roku przeciwko Armii Czerwonej. Milicjanci uznali, że pięcioro z ludzi przechadzających się po mieście, trzymając w rękach portrety bohaterów białoruskiej wolności, to nielegalne zgromadzenie, i spisali protokoły administracyjnego wykroczenia.
Rozprawa Аntosia Lahvinca (syna) odbyła się 19 października, ale ten w sądzie się nie pojawił bo wyjechał na studia, reprezentował go adwokat. Sędzia dopuścił (o dziwo!) do głosu świadka zdarzenia Alinę Nagorną, która również brała udział w akcji. Zeznała, że udzielała tego dnia lekcji historii na ulicy. Dziewczyna pozwoliła sobie zadać pytanie sędzi, na jakiej podstawie uznała, że noszenie portretów powstańców słuckich czy flagi historycznej jest czynem zakazanym. Nagorna zauważyła też, że prędzej nazwałaby to za co zostali skazani wycieczką aniżeli masową akcją.
Jednak sędzia Julia Krepskaja podjęła decyzję o ukaraniu Lagwinca młodszego karą grzywny przewidzianą art. 23.34 КA (udział w nielegalnej akcji masowej) w wysokości 20 jednostek bazowych, co razem z grzywną zasądzoną kilka dni wcześniej ojcu (50 j.b.) daje kwotę 1610 rubli (równowartość 805 dolarów).
Kresy24.pl/fot. novychas.by/AB
1 komentarz
blr.pl
21 października 2017 o 02:12Dziś się liczą w BLRze tylko obchody 100-lecia Oktriabskiey więc dlaczego się redakcja dziwi czym się Bulbash powienien żywić.