Przewodnicząca Centalnego Komitetu Wyborczego, odpowiedzialna za fałszowanie wyników wyborów na Białorusi – Lidia Jermoszyna ogłosiła termin wyborów prezydenckich. Rządzący nieprzerwanie od 20 lat krajem Aleksander Łukaszenka nie zapowiada rezygnacji ze startu w „wyścigu” o fotel, tak więc 15 listopada 2015 roku znów wygra wybory, pewnie już wie jaką ilością głosów zyska przewagę.
Przemawiając 12 listopada w Mińsku podczas międzynarodowej konferencji „Procesy wyborcze w krajach WNP” szefowa CKW powiedziała, że nadchodzące wybory już teraz budzą duże zainteresowanie, oraz wyraziła nadzieję, że będą one wspierane (?) przez wyborców, oraz uznane przez społeczność międzynarodową”.
Jermoszyna oświadczyła, że najbardziej prawdopodobnym terminem wyborów będzie niedziela 15 listopada. Zaznaczyła jednak, że datę wyznaczają członkowie Izby Reprezentantów.
„To jedyne wybory, które nie są wyznaczane przez głowę państwa” podkreśliła szefowa CKW.
Przypomniała, że aby głosowanie zostało uznane za ważne, frekwencja nie może być nizsza niż 50 proc. liczby obywateli wniesionych na na listy wyborcze.
„Kandydatem na prezydenta może zostać obywatel Białorusi , który ukończył 35 lat, urodzony na Białorusi i przez ostatnie 10 lat mieszkający na terytorium Republiki Białoruś. Musi zebrać co najmniej 100 tysięcy podpisów obywateli” – przypomniała Jermoszyna.
CKW ocenia, że w nadchodzących wyborach wystartuje nie więcej niż 15 kandydatów. „Nie sądzę, że będzie ich więcej, dlatego że przekroczenie bariery 100 tyś. podpisów jest bardzo trudne”.
Przypomnijmy, wszystkie kampanie wyborcze, jakie odbywały się na Białorusi od 1996 roku, zostały uznane przez OBWE za nieuczciwe. Z tego powodu szefowa Centralnej Komisji Wyborczej Lidia Jermoszyna została objęta zakazem wizowym przez UE i USA.
Sam Aleksander Łukaszenka jeszcze przed wyborami prezydenckimi w 2010 roku przyznał w jednym z wywiadów, że w 2006 roku wybory zostały sfałszowane. Podczas konferencji prasowej powiedział dziennikarzowi rosyjskiej telewizji, że zagłosowało na niego 97 propcent obywateli, więc żeby wyglądało wiarygodniej, kazał zmienić wynik na 87 procent. Nie ukrywał, jak liczba zadowoliłaby go najbardziej.
Jak zakonczyła sie farsa wyborcza w grudniu 2010 roku, pamiętamy wszyscy. Liderzy białoruskiej opozycji, którzy kandydowali w wyborach prezydenckich zostali zatrzymani po pokojowej demonstracji w Mińsku, jeden z nich Mykoła Statkiewicz dotąd odsiaduje wyrok. Łącznie po manifestacji w wieczór wyborczy zatrzymano około 700 osób, większość skazano na kary od 5-15 dni aresztu.
Kresy24.pl
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!