„Ja tylko chciałem być uczciwy”. 24-letni Francuz Jolan Viaud, który od 21 września przebywa w białoruskim więzieniu stanął dziś przed sądem w Homlu. Młody człowiek będzie sądzony za przemyt amunicji (jednego naboju). Grozi mu od trzech do siedmiu lat więzienia.
Rozpoczynający się dziś proces cieszy się ogromnym zainteresowaniem mediów na Białorusi. Mężczyzna został oskarżony z dwóch artykułów KK związanych z nielegalnymi działaniami dotyczącymi broni palnej, amunicji i materiałów wybuchowych oraz przemyt przez granicę – informuje tut.
Na sali rozpraw pojawił brat Jolana. Jest szeroka reprezentacja obrońców praw człowieka i dziennikarzy, przyjechała ekipa francuskiej telewizji. Ale jak się okazało sąd zabronił nagrywania procesu, nie wolno też robić zdjęć.
Z powodu braku wolnych miejsc na sali rozpraw połowa obecnych została poproszona o wyjście.
Zwróćmy uwagę, że zatrzymany podczas przekraczania ukraińsko – białoruskiej granicy mężczyzna sam zwrócił się do białoruskich celników z pytaniem, czy wwiezienie naboju jest legalne.
Przypomnijmy sprawę Jolana.
Jolan Viaud mieszka na stałe w Londynie. Jakieś trzy miesiące temu, po odwiedzeniu rodziny w południowo-zachodniej Francji wyruszył w podróż po Europie. Najpierw była Hiszpania, Włochy, Słowenia, Chorwacja, Węgry, Austria, Słowacja, Polska …
„Myślę, że w ciągu tych dwóch miesięcy podróżowania po Europie przeżyłem znacznie więcej niż przez rok w Londynie” – napisał Jolan w mailu do swojego przyjaciela, którego fragmenty cytuje gazeta La Depèche.
Zatrzymał się też na chwilę w Warszawie. Przyjaciel, który udzielił mu noclegu podarował mu na pamiątkę nabój. Francuska prasa nie wyjaśnia jednak, czy przyjaciel – darczyńca to Francuz, czy może na minę wsadził go jakiś Polak.
21 września Jolan Viaud przekraczał granicę ukraińsko – białoruską. Chcąc mieć pewność, czy na pewno nie robi nic wbrew prawu, pokazał przedmiot celnikom, zadał naiwne pytanie, czy może go zabrać w dalszą drogę…
Po tym krótkim pytaniu, funkcjonariusze białoruscy natychmiast zakuli młodzieńca w kajdanki i przewieźli w miejsce odosobnienia. I tak oto francuski obywatel znalazł się w areszcie na Białorusi. Tam, jak napisze później w liście, „napotkał nieludzkie warunki, jeszcze bardzie nieznośne przez białoruski klimat”. Jakie? Jolan, jak się okazuje nie otrzymał koca i ciepłych ubrań („okno mojej celi nie domyka się, więc zawsze jest zimno”), zmusili mnie do zgolenia brody (!) i nie pozwolili mi nawiązać kontaktu z rodziną.
Adwokat, który został wytypowany do obrony Jolana nie mówi ani po francusku, ani po angielsku. Dopiero niedawno udało mu się skontaktować z przyjacielem w Londynie, który poinformował o jego zatrzymaniu rodzinę we Francji.
„Gdybym wiedział, że (nabój) jest nielegalny, w ogóle bym go nie wziął, albo lepiej bym go ukrył” – napisał Jolan.
Kresy24.pl/AB
2 komentarzy
Polak z Białorusi
16 listopada 2017 o 04:09Na całe ostatnie życie zapamięta ten francuz „europejski kraj” Białoruś…Brak słów… Tylko Hańba!
bkb2
16 listopada 2017 o 12:05A do czego była mu ta broda niczym przedstawiciel zbrodniarzy na Zachodzie. Czy to jest francuz z pochodzenia czy emigrant z poprzednich lat. Nie jest to jednoznaczna sytuacja…Fakt jest że Białoruś to dziki kraj ale jeżeli ten koleś ma coś wspólnego z „Arabską Wiosną” to sprawa jest kontrowersyjna…