Spór o Romualda Rajsa „Burego”, wywołany przez niedawne oświadczenie IPN, w którym uznaje on za „wadliwą” wcześniejszą ocenę zbrodni, szkodzi Polsce, ale także Białorusi – ocenia w rozmowie z PAP białoruski niezależny historyk Ihar Mielnikau.
„Nie chodzi tu o rozliczanie, punktowanie, ale o przyznanie, że miała miejsce zbrodnia wojenna. To jest akurat sprawa oczywista: uzbrojeni ludzie weszli do wsi i zabijali cywili, w tym kobiety i dzieci. Nie ma sensu relatywizowanie tego” – ocenił w rozmowie z PAP Mielnikau, który jest m.in. badaczem okresu międzywojennego na terenach dzisiejszej Białorusi.
„Spór interpretacyjny wokół tych wydarzeń na Podlasiu w 1946 r. może prowadzić do oskarżeń o manipulację, podważanie wcześniejszych ustaleń struktur powołanych do badań historycznych. Szkodzi to zarówno powadze tych instytucji, jak i dialogowi historycznemu, może stać się pretekstem do prób podważania innych faktów historycznych, także na niekorzyść Polski” – uważa historyk.
„Oczywiście, należy rozumieć cały kontekst wydarzeń na tych terenach – północno-wschodnich województw II RP, a potem – zachodnich obwodów BSRR. Z jednej strony w okresie międzywojennym Polska była dla mniejszości białoruskiej raczej „macochą” niż „matką”. Z drugiej strony silne były wpływy bolszewickie, ludność się komunizowała. Po II wojnie światowej nastroje w formacjach postakowskich, zwłaszcza po operacji wileńskiej przeciwko dowódcom AK, były bardzo kategoryczne, a reakcje na ewentualną współpracą z komunistami były bardzo ostre” – przypomina Mielnikau.
Jego zdaniem nie można jednak używać tego jako usprawiedliwienia dla napaści na cywili, w tym kobiety i dzieci.
„Było wiele przypadków zbrodni popełnianych przez Białorusinów na polskich osadnikach w 1939 r. Były też zbrodnie podobne do tej popełnionej przez oddział „Burego”. To nie jest sprawa do rozliczeń, ale sprawa pamięci” – ocenia rozmówca PAP….
Instytut Pamięci Narodowej podał 11 marca w komunikacie, że w świetle najnowszych badań naukowych ustalenia śledztwa ws. zbrodni Romualda Rajsa „Burego”, które w latach 2002-2005 prowadził pion śledczy IPN w Białymstoku, są wadliwe. Instytut powołał się przy tym na prace m.in. dr. Kazimierza Krajewskiego i mec. Grzegorza Wąsowskiego.
Podsumowując swe ustalenia, stwierdzili: W naszej ocenie tragiczne zdarzenia spowodowane przez „Burego” i jego żołnierzy nie odpowiadają definicji zbrodni ludobójstwa, określonej w Konwencji ONZ z 9 grudnia 1948 r. jako: „czyn dokonany w zamiarze zniszczenia w całości lub części grup narodowych, etnicznych, rasowych lub religijnych jako takich”. Uważamy, że „Bury” nie działał z zamiarem zniszczenia (ani w całości, ani w części) społeczności białoruskiej lub też społeczności prawosławnej zamieszkałej na terenie Polski w jej obecnych granicach.
Miał przecież możliwości, by puścić z dymem nie pięć, ale znacznie więcej wiosek białoruskich w powiecie Bielsk Podlaski. Tymczasem pięć spalonych częściowo wsi, zastrzelenie łącznie kilkunastu mężczyzn oraz zabicie furmanów to zdarzenia bez precedensu w jego działalności, podobnie jak w działalności całego Białostockiego Okręgu NZW. Sądzimy, że nie wiara prawosławna i nie narodowość białoruska były powodem, że osoby te zginęły z rąk partyzantów 3. Wileńskiej Brygady AK. Według nas zginęły one z przyczyn, które pokrótce przedstawiliśmy w niniejszym tekście. Natomiast śmierć kobiet i dzieci, która bez wątpienia kładzie się cieniem na działalności tak samego „Burego”, jak i jego podkomendnych, nie była przez tego dowódcę zamierzona. Wina „Burego” polega w tym zakresie na stworzeniu sytuacji, nad którą nie był w stanie zapanować, i w wyniku której, niezależnie od jego zamierzeń, zginęły osoby, które w żadnym wypadku nie powinny były ucierpieć.
Kresy24.p za dziej.pl (PAP)
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!