Wielu rosyjskich urzędników i generałów uważało, że Królestwo Polskie jest Rosji niepotrzebne. Po Powstaniu Styczniowym dla tej grupy najważniejsze było pozostanie Litwy, Białorusi i Ukrainy w granicach imperium rosyjskiego – mówi w rozmowie z PAP prof. Wiesław Caban z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach.
155 lat temu, w nocy z 22 na 23 stycznia 1863 r. wybuchło Powstanie Styczniowe.
PAP: Czy w Rosji po klęsce w wojnie krymskiej istniał „potencjał rewolucyjny” pozwalający na realizację idei walki „za wolność waszą i naszą”?
Prof. Wiesław Caban: To bardzo trudne pytanie i skomplikowany problem. Należy powiedzieć, że hasło to zostało użyte po raz pierwszy podczas Powstania Listopadowego. Wówczas odzew Rosjan był bardzo niewielki i za zasługę wyłącznie Joachima Lelewela należy uznać, że w ogóle dojrzano możliwość takiej współpracy Rosjan i Polaków przeciwko carowi. Tuż przed Powstaniem Styczniowym ten problem wyglądał zupełnie inaczej. Bardzo dużą rolę odegrał w tej sprawie autorytet Aleksandra Hercena. Pamiętajmy również o znaczeniu obecności polskich oficerów w armii rosyjskiej. Trudno powiedzieć jak liczna była to grupa, ale według moich wyliczeń mogło być ich około 20 tysięcy. Pochodzili głównie z tzw. ziem zabranych (Litwa, Białoruś, Ukraina). Charakter państwa był najbardziej widoczny w wojsku. Zwykli żołnierze byli traktowani fatalnie. Pomiędzy oficerami polskimi i pochodzenia polskiego zaczęto myśleć o wspólnym wystąpieniu przeciwko caratowi. Taką propagandę uprawiano w salonach Petersburga i Moskwy głównie z inspiracji Hercena.
Niezwykle zasłużony dla badania dziejów Powstania Styczniowego i Polaków w Imperium Rosyjskim profesor Włodzimierz Djakow naliczył kilkuset oficerów – Polaków i Rosjan, którzy tworzyli, jak wówczas mówiono „kółka rewolucyjne”. Należy zapytać, czy takie działania miały szanse powodzenia. Przed wybuchem Powstania w Rosji było wiele sympatii dla sprawy polskiej. Niedawno opracowywałem pamiętniki Oktawiana Jeleńskiego, Polaka z powiatu borysławskiego, który po ukończeniu szkoły kadetów stacjonował w Moskwie i uczestniczył w wieczorze organizowanym przez inteligencję moskiewską. Dochodziło na nim do bardzo podniosłych scen. Czytano polską poezję, recytowano „Z dymem pożarów…”. Jeleński wspominał, że był wówczas przekonany, że gdy wybuchnie powstanie to duża część oficerów rosyjskich przejdzie na stronę Polaków. Po zakończeniu opisywanego wieczoru w 1860 r. Jeleński spotkał, znanego z późniejszego udziału w Powstaniu, Ludwika Zwierzdowskiego. Ten stwierdził, że nie wierzy w żadną współpracę. Jego zdaniem ówczesne nastroje były wśród Rosjan chwilowe. Jeleński swoje wspomnienia spisywał w 1906 r., a więc z perspektywy ponad czterech dekad. Stwierdzał, że Zwierzdowski miał rację, a on był młokosem nie dostrzegającym wielu spraw. Jeleński pisał również, że niektórzy z uczestników spotkania w petersburskim salonie tłumili później Powstanie, szczególnie na Litwie czytaj dalej
1 komentarz
Luk
24 stycznia 2018 o 00:19Rosja chciała zostawić w swych granicach zarówno Litwę jak i Polskę.
Gdyby nie chciała Polski w swych granicach to nie tłumiłaby Powstania Styczniowego.
Kwestia urażonej dumy w wyniku powstania też nie ma znaczenia. Czy z powstaniem czy bez Rosja dobrowolnie nie przywróciłaby niepodległej Polski.
Przykładem jest Finlandia. Finowie chcieli niepodległości, ale nie buntowali się tak jak Polacy. Mimo to carska Rosja z własnej woli nie podarowała Finom niepodległego państwa.
Dopiero wyczerpanie w I Wojnie Światowej i upadek państwa rosyjskiego w wyniku rewolucji otworzył Polsce i Finlandii drogę do niepodległości.
Pojedyncze przypadki gdzie poszczególni Rosjanie czy nawet urzędnicy Moskwy mieli inny pogląd na kwestię polską nie miały znaczenia. Decydowała polityka cara i jego przybocznych. Zresztą sam rosyjski ludek w swej większości mimo gnębienia go przez elity i państwo rosyjskie popierał podboje.