Dziś mija rok od morderstwa białoruskiego dziennikarza Pawła Szeremeta w Kijowie. 20 lipca 2016 roku o 7:45 czasu lokalnego w jego samochodzie eksplodowała bomba. Mimo deklaracji prezydenta Poroszenki, który zapewniał, że dopilnuje by sprawców ujęto, nadal nie wiadomo kto i dlaczego targnął się na życie dziennikarza. Ukraińskie państwo okazało się słabe i niewydolne, a jedyne tropy w śledztwie podejmują dziennikarze.
Paweł Szeremet, białoruski dziennikarz, założyciel portalu „Białoruski Partyzant”, pracujący ostatnio w Kijowie dla „Ukraińskiej Prawdy” został zamordowany rankiem 20 lipca 2016. Zginął w wyniku eksplozji ładunku wybuchowego podłożonego w samochodzie, którym jechał do pracy. Dziennikarz został pochowany na Cmentarzu Północnym w Mińsku.
Ukraińscy koledzy Pawła Szeremeta nie wierzą w skuteczność postępowania wyjaśniającego ukraińskiej prokuratury i przekonują, że policja ukrywa fakt, że Szeremet był obserwowany przez SBU. Prowadzą własne śledztwo, którego rezultatem jest dokument.
W materiale filmowym dokonują analizy zapisu z kamer wideo zainstalowanych obok domu dziennikarza z nocy przed eksplozją samochodu, i z dnia następnego. Śledztwo rozpoczyna się od momentu podłożenia materiału wybuchowego, znaleźli co najmniej sześciu świadków, którzy byli na miejscu zbrodni.
Po przestudiowaniu wideo, dziennikarze dotarli do taksówkarza, który podwoził człowieka pod dom Szeremita w noc poprzedzającą eksplozję. Mężczyzna powiedział im, że miał kontakt z kobietą, o której wiadomo, że umieściła ładunek pod samochodem dziennikarza. Taksówkarz twierdzi, że po prawie roku od tragedii, funkcjonariusze ukraińskich organów ścigania nie próbowali się z nim kontaktować. Pytanie dlaczego?
Koledzy Szeremieta przeprowadzili wywiady wśród przedstawicieli batalionu „Azow”, z którymi w wieczór poprzedzający śmierć spotykał się Paweł.
Twierdzą oni zgodnie, że już wtedy nie mieli wątpliwości, że są śledzeni. Widzieli podejrzany samochód marki Skoda, w którym do późnych godzin nocnych dyżurował mężczyzna, a później jeszcze dwoje ludzi na ulicy, którzy kręcili się przez kilka godzin w pobliżu samochodu Szeremieta.
Dziennikarze twierdzą, że podejrzani mężczyźni przyjechali pod miejsce zamieszkania dziennikarza dwoma samochodami – Mercedesem i Skodą. Na krótko przed spotkaniem Szeremieta z żołnierzami „Azowa”, kontaktowali się ze sobą kilka razy w ciągu nocy, kręcili się pod domem dziennikarza. O 2.33 rano mężczyzna i kobieta minęli przeparkowaną Skodę i skierowali się do samochodu Szeremieta. 40 minut po podłożeniu bomby, Mercedes i Skoda odjechały.
Dziennikarzom śledczym z niemieckiej sieci Bellingcat udało się zidentyfikować numery rejestracyjne Skody. Dotarli do właścicielki, którą okazała się niejaka Natalia Zareckaja. Okazało się, że jakiś czas przed morderstwem, jej przyjaciel poprosił ją o zarejestrowanie samochodu na swoje nazwisko. Tym mężczyzną jest Igor Ustimenko. Mężczyzna potwierdził, że to on jest zarejestrowany na kamerze wideo obok Skody.
Powiedział, że zajmuje się świadczenie prywatnych usług detektywistycznych, a obok domu Szeremieta znalazł się w ramach wykonywania obowiązków zawodowych; na zlecenie rodziców obserwował ich syna. Nie chciał powiedzieć, kto był z nim w samochodzie. Jak twierdzi, prokuratorzy nie skontaktowali się z nim.
Dziennikarze dotarli do informacji świadczącej, że Igor Ustimenko, to funkcjonariusz Służby Bezpieczeństwa Ukrainy.
Żurnaliści „Ukraińskiej Prawdy”, gdzie ostatnio pracował Szeremiet powiedzieli, że większość z nich była śledzona. Ich zdaniem, byli pod nadzorem SBU. Wskazują na karygodne zaniedbania i nieścisłości w dochodzeniu. Podkreślają, że wielu świadków nie zostało dotąd zidentyfikowanych, jako dowód w sprawie nie zostało włączone nagranie z kamer, człowiek z nagrania, który okazał się funkcjonariuszem SBU nie został przesłuchany, a zabójcy ich kolegi cieszą się wolnością.
Dziennikarze poprosili o komentarz odnośnie swoich ustaleń ukraińskich oficjeli, ale bez skutku: prezydent Ukrainy Petro Poroszenko i Minister Spraw Wewnętrznych prośby o wywiady pozostawili na razie bez odpowiedzi. Służba Bezpieczeństwa i Biuro Prokuratora Generalnego nie chciały z nimi rozmawiać. Sprawę zgodziła się skomentować jedynie szefowa Narodowej Policji Ukrainy Chatia Dekanoidze, ale nie była w stanie niczego wyjaśnić.
Stróże prawa Ukrainy tłumaczą, że morderstwo dziennikarza nie zostało nadal wyjaśnione, ponieważ przestępstwo popełnili ludzie, „którzy bardzo starannie się do niego przygotowali i zminimalizowali liczbę swoich błędów”.
W lutym tego roku, szef Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Ukrainy Arsen Awakow oświadczył, że morderstwo białoruskiego dziennikarza Pawła Szeremieta zostało dokonane „ręką Kremla”. Nie wykluczył też „białoruskiego śladu” w sprawie.
11 maja SBU wydało oświadczenie, w którym informuje, że Igor Ustimenko, zidentyfikowany jako funkcjonariusz SBU, został zwolniony ze służby jeszcze w 2014 roku.
Dziennikarskiego śledztwa podjęli się współpracownicy TV Hromadske oraz dziennikarze z Organized Crime and Corruption Reporting Project.
Kresy24.pl/AB
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!