Przeszło sześć lat po wybuchach w składach broni we wschodnich Czechach wreszcie wiemy znacznie więcej na ten temat. To był sabotaż specjalnej grupy rosyjskiego wywiadu wojskowego. Tej samej, która później próbowała zamordować nowiczokiem pewnego bułgarskiego biznesmena i pewnego byłego oficera GRU.
To już trzecia głośna afera szpiegowska w Europie z Rosjanami w roli głównej w ciągu zaledwie miesiąca. 18 marca Bułgaria ogłosiła zdemaskowanie siatki szpiegowskiej zbudowanej przez pułkownika rezerwy zwerbowanego przez Rosjan. Większość ludzi płk. Iwana Iliewa pracowała lub wywodziła się z wywiadu wojskowego Bułgarii. Sofia wyrzuciła w związku z tą sprawą dwóch rosyjskich dyplomatów. 31 marca we Włoszech aresztowano pod zarzutem szpiegostwa na rzecz Rosji kapitana sił morskich Waltera Biota. Służył w sztabie generalnym i miał dostęp do tajnych informacji. Wraz z nim zatrzymano pracującego w rosyjskiej ambasadzie „wojskowego”. W efekcie dwie osoby z ambasady Rosji zostały wydalone z Włoch. Jeśli sprawy z Bułgarii i Włoch były potyczkami w szpiegowskiej wojnie Zachodu z Moskwą, to to, co się wydarzyło w Czechach – to już jest jedna z największych bitew w tym konflikcie.
Oficer włoskiej marynarki wojennej aresztowany pod zarzutem szpiegostwa na rzecz Rosji
Rząd w Pradze zarzucił agentom rosyjskiego wywiadu wojskowego wysadzenie w powietrzne składów broni w 2014 roku, w wyniku czego zginęły dwie osoby. Czechy w związku z tym wydaliły 18 rosyjskich dyplomatów. Moskwa odpowiedziała wyrzuceniem aż 20 czeskich, paraliżując właściwie działalność ambasady Republiki Czeskiej. Praga wzywa inne kraje UE i NATO do akcji solidarnościowej na wzór tej z wiosny 2018 roku, gdy po zamachu na Siergieja Skripala, idąc w ślady Wielkiej Brytanii, 26 innych państw wyrzuciła około 150 rosyjskich dyplomatów (same Stany Zjednoczone – 60). To na pewno nie koniec sprawy. Premier Czech Andrej Babiš, wbrew początkowych zapowiedziom, oznajmił, że czeski kontrwywiad nie ujawni materiałów śledztwa – bo to toczy się dalej. Co wiadomo do tej pory? Podane przez władze Czech informacje potwierdzają ustalenia śledczych dziennikarzy – którzy podają nawet więcej danych. Jak zwykle, nieocenioną rolę odgrywa Bellingcat, ale też czeskie media dotarły do wielu ciekawych informacji – z cenionym i zawsze dobrze zorientowanym magazynem „Respekt” na czele.
Trójkąt GRU
Piątek, 16 kwietnia. Trwa wymiana ciosów między Rosją a Zachodem. Moskwa ogłasza, że w odpowiedzi na wydalenie 10 jej dyplomatów z USA i 3 z Polski, ona wyrzuca 10 Amerykanów i 5 Polaków. W Pradze premier Babiš informuje, że zabronił p.o. szefa MSZ lecieć w poniedziałek 19 kwietnia do Moskwy rozmawiać o zakupie szczepionki Sputnik V, bo w czasie takiego napięcia (wszak jest też straszenie przez Kreml wojną z Ukrainą) nie jest to wskazane. Następnego dnia wszyscy dowiadują się, jaki był prawdziwy powód decyzji premiera. 17 kwietnia Babiš zwołuje konferencję prasową, na której towarzyszy mu właśnie niedoszły gość Rosjan, wicepremier, szef MSW i p.o. ministra spraw zagranicznych Jan Hamaček. Czeski rząd oskarża Rosję o sabotaż w 2014 roku, wskazując na bezpośrednie połączenie między wybuchami a GRU (oficjalna nazwa wywiadu wojskowego Rosji to Główny Zarząd Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej, nazwa z czasów sowieckich GRU (Główny Zarząd Wywiadowczy) formalnie nie obowiązuje od kilkunastu lat, ale wciąż jest potocznie używana w Rosji i na Zachodzie), a dokładniej jego jednostką 29155. Premier Andrej Babiš bez wahania mówi o twardych dowodach na zaangażowanie oficerów rosyjskiego wywiadu wojskowego w sprawę wybuchów. Efekt? Decyzja o wydaleniu 18 rosyjskich dyplomatów związanych z wywiadem. Czeska policja ogłasza też, że poszukuje dwóch Rosjan posługujących się nazwiskami Aleksandr Pietrow i Rusłan Boszirow (Boszyrow). To znani wszystkim od dawna oficerowie wywiadu, słynni „turyści z Salisbury”, Aleksandr Miszkin i Anatolij Czepiga. Co agenci odpowiedzialni za próbę zamordowania Siergieja Skripala mieli wspólnego z wybuchami w Czechach?
Národní centrála proti organizovanému zločinu SKPV, žádá v souvislosti s prověřováním okolností závažné trestné činnosti o pomoc při pátrání po dvou osobách. https://t.co/SJ5Opg5gXD#policiepp pic.twitter.com/oACMrPYSbg
— Policie ČR (@PolicieCZ) April 17, 2021
Zacznijmy od tego, co wydarzyło się 16 października 2014 roku w rejonie miejscowości Vrbietice, niedaleko granicy słowackiej. W jednym z magazynów broni i amunicji doszło do potężnej eksplozji. Zniszczone zostało 50 ton amunicji, zginęło dwóch pracowników firmy Imex Group. To ta prywatna spółka mająca licencję na handel bronią wynajmowała magazyn nr 16 od Wojskowego Instytutu Technicznego. Podobnie jak magazyn nr 12 – który z kolei wyleciał w powietrze 3 grudnia 2014 roku. Tam zniszczeniu uległo 13 ton amunicji. Operacja likwidacji skutków wybuchu zakończyła się dopiero we wrześniu 2020 roku i była najdroższą tego typu akcją w historii Czech. Śledztwo trwało latami, bez żadnych rezultatów. Ówczesny premier Czech Bohuslav Sobotka mówi dziś, że był to „największy rosyjski atak na czeskiej ziemi” od inwazji z 1968 roku. Czegóż więc się dowiedzieliśmy?
Coś drgnęło w śledztwie dopiero po zamachu w Salisbury w 2018 roku. Wtedy to okazało się, że agenci GRU odpowiedzialni za próbę otrucia Skripala, byli widziani także w Czechach. Co więcej, pojawił się trop bułgarski. Pochodzący z tego kraju biznesmen z branży zbrojeniowej Emilian Gebrew przypomniał, że w 2015 roku on, jego syn i współpracownik mieli podobne objawy, co Skripal i jego córka. Już wcześniej Gebrew twierdził, że został otruty, ale prokuratura bułgarska zamknęła wówczas śledztwo. Wieści z Wielkiej Brytanii i wsparcie brytyjskich oraz amerykańskich służb zmieniło sytuację. Ustalono, że agenci GRU odpowiedzialni za zamach na Skripala przebywali też trzy lata wcześniej w Bułgarii w pobliżu Gebrewa w czasie, gdy trafił do szpitala. Mamy więc powiązanie zamachu na Skripala z zamachem na Gebrewa. A co z wątkiem czeskim? Może Czepiga i Miszkin tylko zwiedzali Pragę w 2014 roku? Otóż nie. Ogniwem łączącym akcję GRU w Wielkiej Brytanii oraz akcję w Bułgarii z Czechami okazał się sam Gebrew. Według czeskich śledczych i ustaleń mediów, ten właśnie Bułgar zakupił towar, który zaraz potem wyleciał w powietrze… Dlaczego? Bo podobno miał spod Vrbietic trafić, via Bułgaria, na Ukrainę walczącą wówczas z Rosją w Donbasie lub – to inna teoria – w ręce syryjskich rebeliantów walczących z Asadem, sojusznikiem Rosji. Kiedy w ręce Czechów trafiły pierwsze konkretne dowody? Zdaniem magazynu „Respekt” już w 2020 roku. Zaś dwa tygodnie przed „wybuchową” konferencją 17 kwietnia zebrać miał się w tej sprawie rządowy komitet wywiadu.
Kupcy ze Wschodu
Wszystko wskazuje na to, że rosyjski wywiad wojskowy postanowił w 2014 roku pokrzyżować szyki Gebrewowi. Dziś spółka EMCO należąca do Bułgara zaprzecza, jakoby kupiła czy chciała kupić amunicje od Imex Group. Jednak Czechy i dziennikarze śledczy, w tym Bułgar Christo Grozew z Bellingcat, twierdzą coś wręcz przeciwnego. I to im w tej sprawie należy wierzyć. Z dwóch konferencji prasowych władz czeskich, doniesień czeskiej prasy oraz ustaleń śledczego zespołu Bellingcat, Insider (rosyjski portal śledczy), i „Der Spiegel” wyłania się dość spójny obraz rosyjskiej operacji specjalnej w Czechach w 2014 roku.
W planowaniu i przeprowadzeniu ataku brało udział co najmniej sześciu agentów GRU. W tym Czepiga, Miszkin oraz dowódca ich jednostki, gen. Siergiejew. Nie wiadomo skąd Rosjanie uzyskali informacje o transakcji realizowanej przez Gebrewa. Zapewne gdzieś po stronie bułgarskiej, wszak Sofia do dziś nie poradziła sobie z infiltracją rosyjską. W każdym bądź razie to Czepiga i Miszkin wystąpili w roli potencjalnych kupców broni. Zapowiedzieli się z wizytą, wysyłając mailem do ostrawskiej siedziby Imex Group prośbę o umożliwienie wizyty w składach i obejrzenia produktów. Załączyli skany paszportów. Miszkin stał się Nicolae Popą, obywatelem Mołdawii, zaś Czepiga obywatelem Tadżykistanu Rusłanem Tabarowem. Mieli być przedstawicielami jednej z instytucji siłowych w Tadżykistanie zainteresowanym zakupem uzbrojenia w Czechach.
Na granicy obaj Rosjanie pojawili się 13 października 2014 roku, wylegitymowali się jednak innymi paszportami, na nazwiska Rusłana Boszirowa i Aleksandra Pietrowa (użyli ich ponad trzy lata później podczas operacji w Wielkiej Brytanii). Choć, co ciekawe, jako cel podróży podali właśnie wizytę w Imex Group. Informację o takich gościach ta prywatna firma zwykle przekazuje właścicielowi magazynów, który podejmuje decyzję czy ich wpuści. To Wojskowy Instytut Techniczny. Czy tacy goście są w jakiegokolwiek sposób sprawdzani? Tego nie wiadomo. Co gorsza, czeskie media piszą, że zabezpieczenia w magazynie w Vrbieticach były fatalne. Na bramie był jeden portier, a w ogrodzeniu były dziury. Po tej eksplozji magazyny zaczęła ochraniać policja. A mimo to doszło znów do eksplozji, w grudniu 2014. Pracownicy Imex Group podejrzewają, że ładunek wybuchowy mógł być zainstalowany dużo wcześniej.
Goście Hotelu Corrado
Wydaje się, że mimo stanowczych deklaracji rządu, Czesi nie mają dowodów bezpośrednio pokazujących, że Czepiga i Miszkin znaleźli się na terenie magazynów i podłożyli ładunki wybuchowe. Do takiego wniosku prowadzi jednak cała masa innych dowodów. Operacja GRU była bowiem długo przygotowywana. I zapewne do dziś by to nie wyszła na jaw, gdyby nie wpadka ze Skripalem parę lat później. Po tym zamachu udało się ustalić wizerunki zamachowców i ich dane paszportowe. Dziennikarze znaleźli na koncie „Rusłana Boszirowa” na Facebooku zdjęcie z centrum Pragi opublikowane 11 października 2014 i zrobione, jak udało się ustalić, także tego dnia. Brytyjski tabloid „The Daily Mail” twierdził, że Czepiga wrzucił zdjęcie zaraz po tym jak poznał w praskiej kawiarni dziewczynę z Ukrainy i chciał dodać ją do znajomych na FB. Niedługo później pobyt Czepigi, ale i Miszkina w Pradze potwierdziły źródła czeskich mediów. Ale wtedy obecność obu oficerów GRU w Czechach wiązano jedynie ze sprawą Skripala. W maju 2018 roku magazyn „Respekt” napisał, że Siergiej Skripal zaczął współpracować z brytyjskim wywiadem podczas pobytu na Wyspach od 2010 roku. Miał też przyjechać do Czech co najmniej raz – na konsultacje z lokalnym kontrwywiadem na temat działalności rosyjskich służb. W październiku 2018 roku Czeskie Radio podało, że Skripal był w Pradze także w październiku 2014 roku, w tym samym czasie, co Czepiga i Miszkin.
Agenci GRU pojawiali się jednak w 2014 roku w Czechach wielokrotnie przed przeprowadzeniem akcji. Bazy mogli mieć w Szwajcarii i Austrii – na przykład telefon jednego z nich był zarejestrowany w sieci w Chamonix – pisze „Respekt”. W 2019 roku służby zachodnie odkryły właśnie tam bazę materiałowo-technicznego zaopatrzenia GRU. Jak ważna z punktu widzenia wywiadu wojskowego była ta operacja, świadczy obecność generała, dowódcy jednostki, do której należeli Czepiga i Miszkin. „Na miejscu zdarzenia mógł być nawet wysoko postawiony generał wywiadu wojskowego: Andriej Awierianow, szef elitarnej jednostki GRU 29155” – podał 20 kwietnia portal „Der Spiegel”. „Awierjanow zarezerwował lot do Wiednia 7 października 2014 roku, podobnie jak inny oficer GRU. Podejrzani o zabójstwo Skripala – Aleksandr Miszkin i Anatolij Czepiga, zamówili tego samego dnia lot w jedną stronę do Pragi. Dane śledzące z ich telefonów komórkowych dowodzą, że w czasie dokonywania rezerwacji znajdowali się w siedzibie GRU w Moskwie” – wynika z ustaleń Spiegla, Bellingcat i Insider.
Nieoficjalnie: Rosyjski wywiad wojskowy miał tajną bazę we francuskich Alpach
Miszkin i Czepiga wylądowali w Pradze 11 października, zaś inny oficer GRU Nikołaj Jeżow w Wiedniu. Przez dwa dni Miszkin i Czepiga zwiedzali miasto, wrzucając zdjęcia na portale społecznościowe. 13 października pojechali do Ostrawy, niecałe dwie godziny drogi od składu amunicji w Vrbieticach. Tego samego dnia w Wiedniu wylądował generał Awierjanow. „Wyłączył telefon – i nie włączył go ponownie aż do popołudnia 16 października, w dniu eksplozji” – pisze Spiegel. Na krótko przed wybuchem do Budapesztu, odległego 5 godzin jazdy samochodem od Vrbietic, przyleciało co najmniej dwóch oficerów GRU pod dyplomatycznym przykryciem.
Miszkin i Czepiga zatrzymali się w ostrawskim Hotelu Corrado. Robocza hipoteza dziennikarzy śledczych mówi, że przyjechali tutaj także Awierjanow i Jeżow, to jedyne 3 godziny drogi z Wiednia. Tutaj spotkali się z Czepigą i Miszkinem oraz dwoma agentami pod dyplomatycznym przykryciem, Aleksiejem Kapinosem i Jewgienijem Kalininem – tymi z Budapesztu. Cała szóstka miała zrealizować operację sabotażu w magazynie amunicji w Vrbieticach. Nie wiadomo kiedy i jak GRU uzyskało dostęp do obiektu, by podłożyć ładunek wybuchowy. Skład nr 16 eksplodował o 9:25 rano 16 października 2014 roku, niszcząc 50 ton amunicji, równając z ziemią budynki i zabijając dwóch pracowników Imex Group. O 10:05 z lotniska w Wiedniu wystartował samolot Aerofłotu do Moskwy. Na pokładzie byli Czepiga i Miszkin, którzy przyjechali tutaj bezpośrednio z Ostrawy (Vrbietic?). Jeżow i Awierianow wrócili do Wiednia nieco później. Awierianow odleciał do Moskwy o 22:46. Jeżow pozostał w Austrii. Nie wiadomo, co poczynał, czy nie jeździł jeszcze do Czech? Odleciał do Moskwy dopiero 3 listopada.
Celem był Bułgar?
Magazyn „Respekt” pisze, powołując się na źródło w czeskiej policji, że pierwszy wybuch w zamyśle GRU miał nastąpić później, w czasie transportu amunicji do innego kraju. W dniu wybuchu z magazynu Imex Group wysyłano amunicję, zakupioną przez jakiegoś „handlarza bronią” z Bułgarii. Dzień wcześniej ten handlarz miał być właśnie w składzie. Już w grudniu 2014 roku o współpracy Imex Group z Bułgarami mówił Andrej Babiš, wskazując na fakt, że w 2011 roku w Bułgarii wyleciał w powietrze skład należący do Imex. Za te słowa adwokaci spółki pozwali Babiša do sądu. Dziś spółka EMCO też zaprzecza słowom czeskiego premiera i ustaleniom czeskich służb. Jednak faktem pozostaje, że ci sami ludzie, którzy wysadzić mieli składy w Czechach, parę miesięcy później dokonali zamachu na Gebrewa. Czesi przekonują na dodatek, że eksplozja w Vrbieticach nastąpiła za wcześnie, miało do niej dojść już po transporcie towaru na terytorium bułgarskie. Co więcej, w Bułgarii też doszło wiosną 2015 roku do serii eksplozji. Bułgarię i Gebrewa z czeską historią łączy jednostka wojskowa 29155, do której należeć mieli oficerowie GRU zarówno zaangażowani w operację w Czechach, jak i później w Bułgarii: gen. Denis Siergiejew (dowódca jednostki 29155) i Jegor Gordienko (pracował też pod dyplomatycznym przykryciem w rosyjskim przedstawicielstwie przy Światowej Organizacji Handlu w Genewie).
Bellingcat: Przedstawiciel Rosji przy Światowej Organizacji Handlu był członkiem szwadronu śmierci
Hiszpańskie władze badają rolę rosyjskiego wywiadu wojskowego w wydarzeniach w Katalonii
Wiadomo, że oficerów GRU nie brakowało też wśród wydalonych przez Czechy dyplomatów. Część z nich miała się kontaktować z obywatelami Czech, którzy planowali wyruszyć do Donbasu, żeby walczyć po stronie podporządkowanych Moskwie „separatystów”. 21 kwietnia funkcjonariusze jednostki do zwalczania przestępczości zorganizowanej zatrzymali co najmniej pięć osób podejrzanych o planowanie wyjazdu do Donbasu.
Grzegorz Kuczyński
Analityk i dziennikarz, pisze o Rosji i obszarze postsowieckim, specjalizuje się w tematyce służb specjalnych. Absolwent historii (Uniwersytet w Białymstoku) i specjalistycznych studiów wschodnich (Uniwersytet Warszawski). Ekspert Warsaw Institute, autor książek “Jak zabijają Rosjanie Ofiary rosyjskich służb od Trockiego do Litwinienki” i “Tron we krwi. Sekrety polityki Kremla”.
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!