W 1939 roku powiat grodzieński zamieszkiwało 300 tysięcy ludności. Według ostatnich danych statystycznych przed wojną procentowy skład mieszkańców pod względem narodowościowym wynosił 70 proc. Polaków, 16 proc. Białorusinów oraz mniejsze grupy Żydów, Litwinów, Tatarów, Rosjan i Niemców. Grodno, stolica powiatu, liczyło około 60 tysięcy mieszkańców, w tym Polaków 60 proc.
Swój niepowtarzalny urok miasto zawdzięczało pięknemu położeniu wśród sosnowych lasów, na skraju Puszczy Grodzieńskiej, nad urwistymi brzegami Niemna i u ujścia rzeki Horodniczanki. Jego osobliwość stanowiła drewniana zabudowa domów w otoczeniu sadów i kwiatowych ogrodów. Stylem architektury nawiązywały one do dworków w szlacheckich zaściankach. Odpoczynek zapewniały pełne ciszy i zieleni parki oraz podmiejskie rekreacyjne tereny wzdłuż Niemna. Dwa zamki królewskie, Batorego i Nowy oraz miejska Starówka z licznymi zabytkami przeszłości, świadczyły o historycznej randze tego jednego z najważniejszych miast dawnej Rzeczypospolitej Obojga Narodów.
W ciągu blisko ośmiuset lat istnienia grodu nieraz zachodziły tu wydarzenia o konsekwencjach politycznych, dotykających wielu pokoleń kilku narodowości. W dwudziestoleciu międzywojennym Grodno było drugim po Wilnie prężnym ośrodkiem polskiego życia kulturalnego i intelektualnego Kresów północno- -wschodnich. Zawodowy teatr im. Elizy Orzeszkowej, położony w parku zwanym Ogrodem Miejskim, często gościł artystów warszawskich i wileńskich scen. Tu występował m.in. słynny zespół «Reduta» Juliusza Osterwy.
Swe talenty prezentowali tacy artyści jak Jacek Woszczerowicz, Czesław Wołłejko, Jan Kurnakowicz czy Adolf Dymsza. Hanka Ordonówna przyciągała słuchaczy kunsztem piosenkarskim; Stanisław Szpinalski urzekał chopinowskimi recitalami. Teatr Objazdowy z siedzibą w Grodnie docierał z ambitnym repertuarem do miasteczek i wsi powiatu szerząc kulturę polską i europejską. Liczne szkoły średnie ogólnokształcące oraz zawodowe przygotowywały przyszłą inteligencję oraz kształciły wysoko kwalifikowanych pracowników dla potrzeb rzemiosła i przemysłu. Początek ich rozkwitu datował się jeszcze od XVIII wieku, kiedy w 1765 roku Antoni Tyzenhaus, podskarbi nadworny litewski i zarazem dzierżawca grodzieńskiej ekonomii, zainicjował zakładanie fabryk oraz królewskich manufaktur.
W Grodnie mieściła się także siedziba Dowództwa III Okręgu Korpusu i 29 Dywizji Piechoty. Garnizon Wojska Polskiego obejmował zarazem Nowogródczyznę i Wileńszczyznę. Ostatnim dowódcą OK III był żołnierz o legionowej przeszłości, generał brygady Józef Olszyna-Wilczyński. W dniu 22 września 1939 roku generał, otoczony przez radzieckie czołgi zginął kilkanaście kilometrów od Grodna w Nowikach pod Sopoćkiniami wraz z adiutantem, kapitanem artylerii, Mieczysławem Strzemeskim. Mogiła generała znajduje się w Sopoćkiniach, a symboliczna w Krakowie, miejscu jego urodzenia.
Spokojne i zgodne życie wielonarodowościowych mieszkańców Grodna przerwał wybuch II wojny światowej. W sierpniu 1939 roku poprzedziły ją symptomy nieuchronnego niebezpieczeństwa ze strony nacierających Niemiec. Powszechnie przeczuwano nadejście ciężkich prób dla kraju. O wojskowym pogotowiu świadczyły przemarsze i transporty przez Grodno żołnierzy w kierunku granicy z Prusami Wschodnimi.
W nocy z 24/25 sierpnia ogłoszono w Grodnie częściową imienną mobilizację niektórych jednostek wojskowych. Z miasta i okolicy zaczęli się zgłaszać rezerwiści do punktów rejestracyjnych po umundurowanie i przydziały do pułków piechoty. Niemal wszyscy mieli przekonanie, że wojna potrwa najwyżej kilka tygodni. Odmarsz pierwszych kolumn na front przybrał uroczysty charakter. Ulice i drogi były przystrojone kwiatami; wiązanki kwiatów rzucano pod nogi maszerujących; żegnano ich pieśnią «Roty» Marii Konopnickiej. Złudne uniesienie, pewność zwycięstwa, trwały jednak krótko. Po południu 30 sierpnia całe miasto pokryło się plakatami z rozporządzeniem o powszechnej mobilizacji. Zapanowało przygnębienie i obawa przed nieznanym. Kolejni rezerwiści zaczęli przybywać do macierzystych koszar.
Wobec braku organizacyjno-wojskowej sprawności dowódców wielu młodych mężczyzn samorzutnie wyruszało z miasta w poszukiwaniu najbliższych jednostek wojskowych. Tych już nikt nie żegnał. Nastąpił ranek 1 września. Nad miastem niebo pokryły bombowe samoloty niemieckie. Pierwsze bomby, celowane w mosty, ugodziły w pobliskie kościoły. Wielu mieszkańców nie wierzyło, że to już wojna.
Łudzono się, że odbywają rutynowe ćwiczenia obrony przeciwlotniczej, połączone z ostrym strzelaniem. Niestety, najazd Niemiec na Polskę, bez wypowiedzenia wojny, potwierdziło przemówienie do narodu prezydenta Ignacego Mościckiego. Przez kilka kolejnych dni naloty na Grodno trwały niemal bez przerwy. Niemcy celowali do arsenałów broni i amunicji, magazynów, węzła kolejowego, mostów, burzyli domy mieszkalne i obiekty publicznej użyteczności, ludność cywilną razili z karabinów maszynowych. Grodno, odcięte brakiem informacji od reszty kraju, nic nie wiedziało o stanie na froncie wojennym. Wiadomo tylko było, że broni się jeszcze Warszawa.
Przez pierwsze dni września trwała radiowa łączność ze stolicą. Mieszkańcy po kilka razy dziennie gromadzili się tłumnie pod megafonami w centrum miasta, na placu Stefana Batorego, by słuchać dramatycznych słów prezydenta Stefana Starzyńskiego: «Ogłaszam alarm dla miasta Warszawy!». Gdy zamilkła rozgłośnia radia stołecznego, Grodno zostało całkowicie odizolowane od reszty kraju.
Mimo wzrastającego lęku i świadomości bezsilności ludność przystąpiła do działania. Na ulicach, placach i podwórzach gorączkowo kopano rowy przeciwlotnicze, rozdawano maski przeciwgazowe, używane podczas I wojny światowej; w kościołach śpiewano przejmujące suplikacje: «(…) od powietrza, głodu, ognia i wojny – wybaw nas, Panie!». O zmroku zaciemniano szczelnie okna domostw, a nawet latarnie konnych dorożek. Nad porządkiem w mieście czuwały patrole Obrony Przeciwlotniczej. Z miastem solidaryzowały się okoliczne wsie polskie i większość białoruskich. Chłopi dostarczali żywność i lniane płótno dla szpitali i punktów opatrunkowych.
Gościnne i ofiarne zaścianki szlacheckie przyjmowały pod opiekę dzieci i uciekających z zachodu kraju uchodźców. W różnych miejscach miasta organizowano punkty pomocy sanitarnej i społeczne placówki wydawania posiłków. Do prac pomocniczych spontanicznie zgłaszała się młodzież, zrzeszona w Związku Harcerstwa Polskiego, Polskim Czerwonym Krzyżu, w Lidze Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej. Pełniła straż przy magazynach żywnościowych i tytoniowych, w miejskiej elektrowni i wodociągach. Obserwatorzy, ukryci na dzwonnicach wież kościelnych, mieli meldować o pożarach i zrzutach dywersantów. Harcerze nosili rannych i sprawnie obsługiwali miejską pocztę polową. Gdy po dziesięciu dniach wojny do Grodna zaczęli przybywać z głębi kraju żołnierze z rozproszonych oddziałów, tu otrzymywali niezbędną pomoc.
Po 1 września w mieście przebywało niewiele wojska ze stacjonującego garnizonu. Większość, na rozkaz Naczelnego Wodza, wymaszerowała w kierunku Wilna i Lwowa. Jednostki dywizji piechoty odjechały na front niemiecki. Pozostałe oddziały dysponowały szczupłym wyposażeniem i uzbrojeniem. Szczególnie dotkliwie odczuwano brak broni maszynowej i przeciwpancernej; bateria artylerii przeciwlotniczej posiadała tylko dwie armaty starego typu. 15 września starosta powiatu przedstawił plan ewakuacji przed Niemcami oddziałów wojskowych oraz urzędów i władz administracyjnych.
Harcerzom, których powołano do Wojska Polskiego, powierzono osłonę ich odwrotu i uzbrojono w krótką broń palną oraz karabiny ręczne z I wojny światowej. W mieście pozostawiono do obrony niepełne dwa bataliony wojska i szczupły oddział saperów pod nazwą: Obóz Warowny «Grodno», łącznie 800 żołnierzy. Odpieranie wroga takimi siłami było niemal niewykonalne wobec rozległej powierzchni miasta, przedzielonego naturalną zaporą, jaką stanowił Niemen oraz bliskością lasów, skąd można było spodziewać się natarcia wroga. Nadszedł dzień 17 września, a z nim porażająca wiadomość o przekroczeniu wschodniej granicy państwa i posuwaniu się w głąb kraju wojsk Armii Czerwonej. Informacje potwierdziły rozgłośnie radiowe Europy. Przerażenie i dezorientacja ludności były jeszcze większe niż 1 września.
Już nie wznoszono modłów o zachowanie od wojny. Dla pokonanych padł rozkaz pełnej demobilizacji; dla wojska wycofania się ochotniczo na front francuski przez neutralną jeszcze Litwę. Po południu 18 września wiadomo było, że duża liczba radzieckich czołgów znajduje się o kilkanaście kilometrów na południowy zachód od Grodna. Na peryferiach miasta pojawili się nieznani, uzbrojeni cywile i oddawali pojedyncze strzały.
Mieszkańcy miasta rozumieli, że podjęcie samoobrony staje się nakazem chwili. Nie chodziło o odparcie zagrożenia; rezultat zmagań był bowiem przesądzony. Bardziej chodziło o danie świadectwa moralnej postawy. Przywódcami i organizatorami obrony zostali wiceprezydent miasta Roman Sawicki oraz major Benedykt Serafin. Sawicki miał już za sobą pewne wojskowe doświadczenie jako uczestnik grodzieńskiej samoobrony w 1918 roku. Obecnie na jego apel przystąpiono do budowania fortyfikacji, wznoszenia barykad, kopania rowów i zapór przeciwczołgowych, stawiania przeszkód na wszystkich drogach dojazdowych i mostach. W tej pracy uczestniczyło samorzutnie tysiące mężczyzn, kobiet, młodzieży szkolnej, uchodźców.
Panowały spokój, dyscyplina i porządek. Grodno jako jedyne miasto na Kresach podjęło decyzję czynnego oporu wobec najeźdźcy. Obrońcy mieli świadomość swej klęski w bezpośrednim natarciu wojennym. Chodziło jednak o ratowanie honoru Polaka. O świcie 20 września pojawił się na moście, od strony przedmieścia zaniemeńskiego, pierwszy czołg, a za nim dywizjon pojazdów pancernych, uzbrojonych w broń maszynową.
Kolumna dotarła do centrum i rozjechała się po ulicach. Rozpoczęła się kilkudniowa obrona miasta, w którym każda ulica, plac, budynek stawały się dla obrońców redutą. Liczebność obrońców była szczupła. Liczyła do 2-2,5 tys. ludzi, w tym dwa zawodowe bataliony piechoty. Większość obrońców stanowili cywilni ochotnicy: uczniowie gimnazjalni i szkół zawodowych, urzędnicy, harcerze, ochotnicy.
Główną broń obrońców stanowiły butelki z mieszanką zapalającą, garść granatów oraz niewiele starych karabinów maszynowych. Brakło sprzętu wojskowego i amunicji. Już 1 września po nalocie niemieckich bombowców została w 50% zniszczona grodzieńska składnica uzbrojenia i magazyny wojskowe. Przyszło się zmierzyć z niewspółmiernie przeważającą siłą natarcia. Wojska radzieckie przyparły atak na miasto przy użyciu broni przeciwpancernej, czołgów, oddziałów piechoty i artylerii, przeciwlotniczych karabinów maszynowych, samochodów pancernych. Miasto zostało osaczone ze wszystkich stron.
Już pierwszego dnia straty obrońców były duże. Ginęli dorośli i młodociani żołnierze– ochotnicy. Jednym z pierwszych poległych 20 września 1939 r. był 13-letni półsierota, wychowanek Zakładu Dobroczynności, Tadeusz Jasiński. W czasie natarcia czołgu sowieckiego mały bohater rzucił w jego kierunku koktajl Mołotowa. Schwytany, posłużył jako żywa tarcza do czołgu, cięż- ko rannego odbiły harcerki. Jego imię zostało ocalone od niepamięci, a ostatnie godziny życia utrwalone w relacji świadka, Grażyny Lipińskiej: «Ale ja widzę na dalekim czołgu jasną plamę. Nagła, straszna pewność (…). Śmiercionośna maszyna toczy się naprzód, a ja stępiała na wszystko lecę prosto na nią.
Przeraźliwy zgrzyt… czołg staje tuż przede mną. Na łbie czołgu rozkrzyżowane dziecko, chłopczyk. Krew z jego ran płynie strużkami po żelazie (…). Chłopczyk ma pięć ran od kul karabinowych (wiem – to polskie kule siekają po wrogich czołgach) i silny upływ krwi, ale jest przytomny». Symboliczny grób dziecka – bohatera znajduje się na cmentarzu Farnym w Grodnie. Każdego roku, w święto Wojska Polskiego, grób Tadzika jest nawiedzany przez Polaków. Walki o miasto zakończyły się 22 września. Źródła sowieckie notują, że do niewoli wzięto około tysiąca jeńców. Według świadectwa IPN zabito około 300 osób, w tym licznych cywilów rozstrzelano na Psiej Górce. Duża część obrońców zginęła zmiażdżona sowieckimi czołgami. Naczelny Wódz, gen. Władysław Sikorski, zło- żył przyrzeczenie, że po wojnie bohaterskie miasto otrzyma odznaczenie Virtuti Militari «Zawsze Wiernego».
Grodno stanowiło ważny punkt wojennej strategii ZSRR. W pierwszą rocznicę jego zajęcia moskiewska «Prawda» upamiętniła ten fakt w dniu 17 września 1940 roku artykułem pt. «Grodno». Gdy 16 lipca 1944 roku po odparciu Niemców oddziały Armii Czerwonej wkroczyły ponownie do miasta, fakt ten świętowano w Moskwie oddaniem dwudziestu artyleryjskich salw z dwustu dwudziestu czterech armat. Dla Polaków – za spalone czołgi i kilkudniowy bunt przeciw przemocy – otworzył się rozdział aresztowań oraz masowego exodusu do Kazachstanu i Syberii.
Halina Bursztyńska
Kresy24.pl za Magazyn Polski na uchodźstwie/ab
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!