Lubimy słyszeć, gdy się mówi, że stare Grodno jest prawdziwym muzeum pod otwartym niebem. W pewnym stopniu to odpowiada rzeczywistości. Jednak eksponaty w muzeum trzeba nie tylko podziwiać. Należy również
dbać o zachowanie tych skarbów narodowych. Grodno jest znane z dużej ilości zabytków: to nie tylko stare kościoły, cerkwie, synagogi, także murowane oraz drewniane domki i pałacyki z XVIII – początku XX ww. jeszcze w dużej ilości zdobiące ulice w historycznym centrum miasta.
Historycy podliczyli, że w Grodnie zachowało się do dziś około 600 ciekawych z punktu widzenia architektury i historii budynków. Jest to największe skupisko zabudowy historycznej na całej Białorusi, ale jednocześnie jest tego bardzo mało w porównywaniu do Wilna, gdzie jest około 8 tysięcy starych domów, czy Pragi, liczącej prawie 30 tysięcy zabytków architektury. Chcę stanowczo podkreślić, że dbać o zachowanie sześciuset domów trzeba bardziej, aniżeli by tych zabytków było kilka tysięcy, strata nawet jednego jest już odczuwalna. Tak powinno być, lecz nasza rzeczywistość jest, niestety, inna. Co roku stare Grodno traci od 5 do 10 starych domów, a
to stanowi od jednego do dwóch procent od całej zabytkowej architektury miasta – przy liczbie sześciuset zabytków, to dla miasta ogromny uszczerbek.
W ciągu ostatnich stu lat Grodno przeżyło trzy potężne fale rujnowania. 22 czerwca 1941 roku w wyniku bombardowania miasta przez Luftwaffe zniszczono kilkaset domów na przedmieściu Zaniemeńskim, zabudowę dookoła Rynku Siennego i Placu Batorego, a także poszczególne domy po całym Grodnie. Spłonęły m.in.: pałace Radziwiłłów i Ogińskich, piętnastowieczny «Dwór Zamkowy » na rogu ulic Mostowej i Zamkowej, klasztor ss. Bernardynek. Żadnego z tych zabytków nie odbudowano po wojnie. W latach 50- ych XX w. powstały na ich miejscu nowe budynki i całe dzielnice, w trakcie budownictwa których rozwalono nawet to, co ocalało w czasie wojny, na przykład Ratusz grodzieński oraz hotel «Europa». Druga fala rujnowania architektury miasta miała miejsce w latach 70.–80. ub.w. W czasach breżniewowskich państwo miało pieniądze na realizację wielkich projektów budowniczych i industrialnych, co skutkowało dla Grodna znacznymi stratami historycznej zabudowy. Wyburzono około dziesięciu domków z czasów Antoniego Tyzenhauza przy ulicy Elizy Orzeszkowej, całą dzielnicę w granicach ulic Socjalistycznej – Sowieckiej – Horodniczańskiej z karczmą z lat 70-ych XVIII w. W miejscu ostatniej powstał wielopiętrowy gmach urzędu obwodowego. Zasypano część doliny rzeki Horodniczanki i wybudowano nowy plac Lenina.
Apogeum niszczenia tamych lat stało się wyburzenie w 1985 roku najstarszego na Białorusi dworca kolejowego. W latach 90. sytuacja zaczęła trochę się poprawiać. Wpisano centrum Grodna na listę zabytków, powstały placówki, odpowiedzialne za ochronę budynków zabytkowych, w urzędach miasta i obwodu wprowadzono etaty dla osób zajmujących się ochroną zabytków. Rozpracowany w tamtych latach miejski program «Spadčyna»
(«Spuścizna») przewidywał stopniowe odnowienie zabytkowej architektury miasta, w tym Fary Witoldowej. Wtedy, naprawdę, małoco zrujnowano. Ale, niestety, większych wydatków na konserwację zabytków budżet republiki nie był w stanie przekazać.
Rozpoczynając od rekonstrukcji placu Sowieckiego (dawnego Rynku) w 2005 roku faktycznie można mówić o trzeciej fali rujnowania zabytków Grodna. Istnieje wiele przyczyn, dlaczego to się odbywa, ale trzeba zaznaczyć, że dzisiaj jesteśmy w sytuacji ekonomicznej bardzo podobnej do tej w latach 70., gdy państwo ładowało duże środki w budownictwo, a szczególnie w przemysł, było to robione przede wszystkim po to, by wysyłać do Moskwy raporty, pokazujące wzrost gospodarki, nie licząc się z realną korzyścią takich obiektów. Jak i wówczas, w obecnej sytuacji politycznej, również nie mogą działać organizacje społeczne i pozarządowe, które byłyby w stanie wymusić na państwie przestrzeganie ustawodawstwa o zachowaniu dziedzictwa narodowego, kontrolować proces jego wykonywania i efektywne uzupełnienie listę zabytków «nowymi» starymi budynkami, pomnikami architektury etc.
Nowa fala burzenia zabytków przyniosła niepowetowane straty. Zaczynając od roku 2005 wyburzono w Grodnie około czterdziestu starych domów. Wśród nich są budynki, będące na liście zabytków, także i te, o wpisanie których ubiegali się krajoznawcy i aktywiści społeczni. Wśród utraconego dziedzictwa są: najstarsza na Białorusi wozownia z czasów Antoniego Tyzenhauza, koszary z początku XX wieku przy ul. Pobiedy (buduje się tam obecnie hipermarket), dzielnice domów przy ulicy Gorkiego (tak zwana «Złota Górka») oraz przy ul. Podolnej. Po rekonstrukcji 2013 roku niejako przestała istnieć historyczna zabudowa na ulicy Budionnego. Prawie nic nie pozostało po zabytkach architektury przemysłowej Grodna. Zrujnowano budynki Kresowej Fabryki Pojazdów Motorowych (2005), młyna Kossowskiego (2007), elektrowni miejskiej (2009), fabryki ołówków (2013). Tę listę można kontynuować…
Warto zwrócić uwagę na niszczenie Nowego Światu – dzielnicy historycznego Grodna, powstałej w pierwszej połowie XX wieku. Nowy Świat to dzielnica pełna willi urzędników z czasów Imperium Rosyjskiego, a potem II Rzeczypospolitej. Mimo starań społeczności, Nowy Świat tak i nie trafi ł na listę zabytków i nie został uznany przez centrum Grodna, chociaż z pewnością do ostatniego czasu była to najbardziej zachowana zabytkowa dzielnica miasta, z wielką ilością zieleni i bez współczesnego bruku betonowego. Nowy Świat można było by przekształcić w dzielnicę kawiarń, niewielkich hoteli i tak zwanej turystyki «nostalgicznej».
Zaczynając od roku 2006 trwa zaplanowane niszczenie tej dzielnicy, w wyniku której powstanie dzielnica nowych domów dla bogatych grodnian. Miasto, oczywiście, na tym zarobi i o to chodzi urzędnikom. Ale dla starego Grodna to duża strata. Przez ostatnie lata na Nowym Świecie wyburzono: ciekawy budynek w stylu konstruktywizmu, gdzie znajdował się «Gorący Chleb» przy ulicy Gorkiego (2006) i dom Bieklemiszewa przy ulicy Ostrowskiego (2012). Zniszczono też starą piekarnię Lubbega (2008), dom inżyniera Ostrowskiego (2013), dobudowano jeszcze dwa (!) piętra w domu, gdzie mieszkała, w latach 1922-1927, polska pisarka Zofi a Nałkowska,
całkiem zniekształcając historyczną kamienicę.
Prawdziwą plagą w starym Grodnie w ciągu ostatnich lat stało stawianie drzwi w miejscu okien w starych domach. Postawiono nawet nowe drzwi na miejscu okna w fasadzie byłego osiemnastowiecznego klasztoru Dominikanów przy ulicy Sowieckiej. To zniekształca architektoniczny wizerunek całego budynku. Niszczy się też stare okiennice i drzwi, zamieniając je na okna i drzwi plastikowe, skradziono po całym mieście bardzo dużo
starych krat okiennych i balkonowych, nie zostało prawie ani jednej starej bramy, które często były dziełem sztuki kowalskiej. Z każdym rokiem proces niszczenia zabytków przybiera na sile. Powstrzymać go mogłoby szczere zainteresowanie czynników urzędowych w zachowaniu spuścizny historycznej miasta i współpraca ze społecznością.
Ale póki co władze demonstrują tylko swoje prawo na monopol w rozumieniu tego, co może mieć status zabytku, a co nie. Przez to kosztowności historyczne giną i stare Grodno powoli umiera…
JAN PLEBANOWICZ- Magayzn Polski Nr 2/luty 2014
1 komentarz
józef III
7 sierpnia 2016 o 18:31wielka szkoda !